Autor - Yesung Oppa
R-M.
N/A:
3-4 rozdziały do końca, nie więcej. Dziękuję, że czekacie~
~*~
VIII. Umysł a serce
Jongup nigdy przedtem nie był w domu Himchana. Mógł sobie wyobrażać, jak wielkie, przestronne i surowe pomieszczenia się w nim znajdują: minimalizm, prostota i elegancja. Zdziwił się więc okropnie, gdy w końcu się w nim znaleźli i z cudem oderwał od siebie starszego, aby móc się rozejrzeć.
Przywitały go ciepłe, ciemne kolory ścian i drewniana podłoga, która przyjemnie skrzypiała pod ich stopami. Salon pełen był antyków, stary zegar z trudem wybijał kolejne sekundy. Długie, czerwone, ciężkie firany przykrywały wysokie okna, czyste dywany znajdowały się dosłownie w każdym pokoju. Dostrzegł też eleganckie lampy zwisające z sufitu albo stojące w kątach, nadając całemu wystrojowi bajkowego wyglądu.
Jongup zagryzł wargę, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo się pomylił. Dookoła było tak przytulnie i ciepło, że jego własna babcia nie powstydziła się takich wnętrz. Czyżby tak samo było z Himchanem? W sumie już go trochę znał, ale nie zastanawiał się zbyt mocno nad tym, jaki jest naprawdę... Powinien zacząć?
Starszy nie dał mu jednak więcej czasu na przemyślenia. Chłodne palce błądziły pod jego koszulką, spoczywając na idealnie wyrzeźbionych liniach mięśni. Jongup sapnął cicho, gdy te smukłe dłonie spoczęły na pasku jego spodni, na końcu języka miał uwagę, że decydują się na to może zbyt wcześnie. Był zbyt zajęty ponownym całowaniem jego ust, szyi i doskonale widocznych obojczyków. Czy on czasami nie był już za chudy?
- Himmie... - szepnął, dając sobie spokój z tym ciągłym "hyung" i "hyung". W tym momencie Himchan mógł być od niego nawet dwadzieścia lat starszy, nie obchodziło go to w ogóle. Chciał tylko ponownie zatopić się w tych słodkich, idealnie skrojonych wargach i poczuć jego ciepło i...
Och, najdroższy Boże, co się z nim stało?
Kim zadrżał, prowadząc chłopaka za sobą na piętro. Nie omieszkał po drodze ściągnąć z siebie koszulki, mlecznobiały, wręcz porcelanowy tors od razu przykuł uwagę młodszego. Zadziwiła je jego własna myśl, że... właściwie to nie potrzebował żadnego biustu. To mu zdecydowanie wystarczyło.
I nie zamierzał się tym udręczać.
Tuż przed drzwiami do jego sypialni, objął starszego mocno w pasie i pocałował go w szyję. Sekundę potem w tym samym miejscu zaczęła powstawać wyraźna malinka, co przeszkadzało Himchanowi w otwarciu drzwi do jego pokoju.
- J-Jongup, powoli... - sapnął, dosłownie drżąc na całym ciele. Nigdy w życiu perspektywa spędzenia z nikim nocy aż tak go nie nakręcała... Może to dlatego, że przy nim musiał się naprawdę postarać, aby go w końcu uwieść... Kto wie?
Nastolatek w końcu puścił go, by samemu zrzucić z siebie niepotrzebną koszulę. Sypialnia Himchana okazała się być przyjemnym kontrastem dla parteru. Cała urządzona w bieli i bladych odcieniach różu przypominała raczej pokój pięcioletniej dziewczynki, niż dorosłego mężczyzny. Jongup zauważył, że mimo to wyjątkowo do niego pasowała.
Nim się spostrzegł, tancerz pchnął go w kierunku miękkiego łóżka i uklęknął przed nim. To wszystko działo się za szybko, Jongup nawet nie zdążył zamrugać, a już nie miał na sobie spodni, później też i bokserek. Ten pełen erotyzmu i jakieś przedziwnej, arystokratycznej aury obrazek, który rozciągał się między jego nogami sprawił, że fala podniecenia przebiegła po całym jego ciele. Nie myśląc za wiele, wplątał palce w świeżo farbowane, jasne włosy Himchana i mruknął z zadowoleniem. Nic nie musiał mówić.
Wiedział, że mężczyzna jest w tym dobry. Problem polegał na tym, że nigdy jeszcze nie doświadczył czegoś takiego od drugiego faceta. Z chwilą, kiedy usta tancerza się spotkały z jego członkiem, momentalnie tego pożałował. Tylko drugi mężczyzna wiedział, jak go porządnie zadowolić, co sprawia mu przyjemność, jak poprowadzić usta tak, aby już po kilku marnych sekundach wił się z niepohamowanej rozkoszy. Usta Himchana były cudowne. Wyćwiczone do granic możliwości, przepiękne, i tak smaczne...
Cichy pomruk wydobył się z gardła starszego, kiedy Jongup na próbę poruszył biodrami. Był tak smakowity, że momentalnie zapragnął usłyszeć jeszcze więcej. Powtórzył więc swój ruch, a potem jeszcze jeden i jeszcze jeden... Kim już się nie ruszał, pozwolił robić chłopakowi co mu się tylko podoba i nie wyglądał tak, jakby mu to szczególnie przeszkadzało.
W pewnym momencie jednak po prostu się odsunął wiedząc, że jeśli tego nie zrobi, to Jongup dojdzie już teraz. Oblizał z zadowoleniem wargi i jednym ruchem wpakował się na jego kolana, towarzyszyły mu przy tym te jego charakterystyczne kocie ruchy, które wszyscy znali ze sceny.
- Chciałbym widzieć miny tych wszystkich zboczeńców, którzy przychodzą na twój występ w tym momencie... - mruknął nastolatek, chowając twarz w jego szyi, by ponownie ją ugryźć. Obie dłonie położył na pośladkach Himchana, by zaraz po tym mocno je ścisnąć. Kiedy Kim sapnął z zaskoczeniem, Jongup już wiedział, że jest wyjątkowo głośny w łóżku. Nie zamierzał narzekać.
Obaj poruszyli biodrami w tym samym momencie. Himchan cicho jęknął, by zaraz po tym oblizać usta z zadowoleniem. Jongup zmarszczył brwi i jednym sprawnym ruchem rozpiął jego spodnie, od razu zsuwając je na wysokość jego ud. Od razu wlepił w nie wzrok, nie mogąc w to uwierzyć, jak piękne i stworzone do całowania były.
- Czy mówił ci już ktoś, że masz cudowne uda? - wyszeptał z zachwytem. Himchan zachichotał i oparł brodę na jego ramieniu.
- Taak... Wielu mężczyzn.
Wystarczyło.
Jednym ruchem zrzucił z niego spodnie wraz z bielizną. Himchan naprawdę był wszędzie piękny i smukły... Jongup westchnął z zachwytem i ulokował się między jego rozłożonymi nogami.
- Nie mów takich rzeczy przy mnie. - mruknął nisko, składając delikatne pocałunki na jego piersi. Kim uśmiechnął się zalotnie i przesunął palcem po jego szczęce.
- Pomyślę o tym.
Po raz kolejny ich usta połączyły się w długim, namiętnym pocałunku, który jednak musiał zostać przerwany z powodu jednej ważnej rzeczy. Kim wygrzebał z szuflady paczkę prezerwatyw i żel, rzucając obie rzeczy na pościel. Jongup z zadowoleniem zabrał się do pracy, najpierw palce, jego wejście, cudowne ciepło... Wiedział, że to jeszcze nic w porównaniu z tym, co zrobi za chwilę. Ale był to pierwszy raz, kiedy odczuwał coś takiego i chciał celebrować każdą chwilę...
Westchnął cicho obserwując, jak Himchan porusza biodrami, przygryzając dolną wargę. Zarumieniony, podniecony i całkowicie zdany na jego łaskę zdawał się wprost błagać, aby młodszy już go wziął. Jongup nie widział problemów. Szybko zajął się swoją męskością i pocałował go przelotnie usta, po czym w napięciu obserwował jego twarz, gdy w niego wchodził.
W końcu wiedział, ile tracił, nie robiąc tego wcześniej. To uczucie, tak inne od zwyczajnego seksu z dziewczyną, było wszechogarniające, od razu opanowało całe jego ciało, stopiło i uformowało na nowo. Moon warknął głośno, jednym ruchem wchodząc do samego końca. To ciepło, ciasnota i niewyobrażalna wygoda sprawiła, że poczuł się dosłownie jak w domu. Tak, Himchan był dla niego domem, którego nigdy nie miał. Jak to możliwe?
- U-Uppie... - zajęczał mężczyzna, zaciskając palce na jego ramionach. Jongup od razu oparł dłonie po obu stronach jego głowy i zaczął poruszać się z takim tempem, o jakie sam się nigdy nie oskarżał. Miał wrażenie, jakby Himchan w przeciągu jednej minuty rozpadł się na kawałki. Był dosłownie wszędzie, jego dłonie błądziły po całym ciele młodszego, chcąc się za wszelką cenę czegoś chwycić. Nawet już nie zamykał swoich ust, z których bez przerwy wydobywały się soczyste jęki, westchnienia, oraz urwane kawałki imienia "Jongup". - J-jeszcze...
Nastolatek spełniał każdą jego prośbę z ochotą. Nic na to nie mógł poradzić. Wplątał palce jednej dłoni w jego włosy i podciągnął go do góry, łącząc ich usta w niezdarnym pocałunku. Kim nie potrafił go odwzajemnić, dlatego oddał się mu całkowicie, prawie faktycznie rozpadając się pod nim na kawałki.
Już rozumiał, dlaczego Yesung często w tak poetycki sposób opisywał seks. Porównywał go do wiatru; zarówno ten lekki jak i silny potrafi cię porwać, o ile tylko nie masz się czego przytrzymać. Czasami jednak po prostu chcesz odlecieć, zapomnieć o świecie, przymknąć oczy, czuć i oddychać. Tego potrzebował przez długi czas, a Jongup jako jedyny mu to dał. Oplótł jego szyję ramionami i jęknął przeciągle, gdy chłopak trafił w odpowiednie miejsce.
Fala rozkoszy przebiegła po jego całym ciele, dosłownie zadrżał, od razu każąc mu to powtórzyć. Jongup przyciągnął go do siebie jeszcze mocniej, oplótł ramionami i trzymał tak, jakby już nigdy nie chciał go puścić. Uspokoili swoje tempo, ich ruchy były płynne, głębokie i pełne namiętności. Jak wiatr...
Ulotne i zmysłowe.
- Ach, Uppie! - krzyknął czując, jak blisko spełnienia się znajduje. Wystarczyło jeszcze jedno pchnięcie, jeszcze jedno pełne przyjemności warknięcie chłopaka, aby sprowadzić go na samą krawędź. Doszli zaraz po sobie, wciąż splątani kończynami opadając na pokrytą potem pościel, oddychali z trudem, nawet nie chcąc się puścić. Dopiero po kilkunastu minutach Himchan był zdolny do tego, by przełknąć ślinę i odsunąć się nieco.
- Dziękuję, że mi to dałeś. - szepnął, odgarniając włosy za ucho.
Jongup uśmiechnął się i pokiwał głową. Kim w jednym momencie zrozumiał, że on już wiedział. Być może od samego początku.
- Nie ma za co, Himmie. Cieszę się, że mogłem to zrobić na pożegnanie...
~*~
Minji weszła do mieszkania Chaerin w świetnym humorze. Już zrzucała z siebie koszulę, kiedy usłyszała coś, co zdecydowanie nie pasowało jej do tego tak znajomego wnętrza. Coś jak męski głos rozbrzmiewało właśnie w kuchni... Dziewczyna zmarszczyła brwi, poprawiła ubranie i bez chwili zwłoki poszła w kierunku jego źródła. Nie pomyliła się. Jej oczom ukazał się wysoki, dobrze ubrany facet z idealnie wystylizowaną fryzurą, stojący przy kuchennym blacie, opierając na nim jedną ze swoich smukłych dłoni. Miał na sobie długi, czarny płaszcz i szary szal, leniwie zwisający z jego szyi. Brwi mężczyzny były ściągnięte, wyraźnie na kogoś czekał.
- Szuka pan tu czegoś? - Minji kompletnie nie wiedziała, jakiej honoryfikacji użyć. Zdecydowała się ostatecznie na uprzejmy ton, chcąc się po prostu dowiedzieć, kim był i gdzie obecnie znajdowała się Chaerin.
Mężczyzna podniósł na nią wzrok, momentalnie marszcząc brwi jeszcze bardziej.
- Kim ty jesteś?
- O to samo miałam zapytać pana... Pierwszy raz się spotykamy.
Odkrywcze, Minji, odkrywcze.
Mężczyzna podszedł do niej bliżej i uważnie się jej przyjrzał.
- Jesteś tą kuzynką Chaerinnie? Tą, o której ciągle mówi? - widać, że się nieco uspokoił, jednak było to chwilowe. Natychmiast poznał po jej minie, że to nieprawda. Słowa dziewczyny, które po chwili wypowiedziała sprawiły, że cofnął się o dwa kroki i wytrzeszczył mocno oczy.
- Nie. Jestem jej dziewczyną.
W tym samym momencie drzwi frontowe zamknęły się delikatnie, a na podłodze rozległ się stukot obcasów. Sekundę później w kuchni ukazała się blond kobieta w krótkim płaszczyku w panterkę, na jej ustach malował się uśmiech.
- Cześć ko-och.. - w tym momencie dostrzegła dwójkę groźnie patrzących na siebie osób i dosłownie zamarła. Nie chciała do tej sytuacji doprowadzić, ale mimo to się stało. I co teraz...?
- Unnie, kto to jest. - warknęła Minji, nie odrywając wzroku od mężczyzny. Ten zagryzł dolną wargę i odparł:
- Jestem jej narzeczonym.
~*~
- Posłuchaj... - Lee Jinki nachylił się nad blatem tłustego stołu, próbując nie dotknąć fartuchem jego powierzchni. Zmarszczył brwi, zmęczone oczy uważnie wpatrywały się w jego rozmówcę, całą swoją uwagę skupiając właśnie na nim. Czepek, który chronił jego włosy przed tłuszczem przekrzywił się na jego głowie, jednak nie miał nawet zamiaru go poprawić. Zamiast tego odsunął się nieco i zaplątał ramiona na piersiach, ignorując drących się na niego współpracowników. Nie miał teraz głowy do pracy. - Chyba nie za bardzo rozumiem... Chcesz, bym ci to powiedział, czy nie?
Kibum przymknął powieki i wziął kilka głębokich oddechów. On sam nie wiedział na dobrą sprawę, czego naprawdę chce. Ponownie pojawienie się Jonghyuna spowodowało niezły mętlik w jego głowie, a uczucie niezdecydowania i świadomości niebezpieczeństwa na jakie się pisze było wręcz nie do zniesienia.
- Jinki, to nie takie łatwe... - może i znali się od liceum, ale to nie oznaczało, że mężczyzna go rozumiał. Lee żył bezproblemowo, miał swoją ukochaną pracę w przydrożnej restauracji, przyjaciół, śliczną dziewczynę i święty spokój - całkowite przeciwieństwo burzliwego życia Kibuma. Mógłby mu chociaż oszczędzić tak retorycznych pytań.
- Wiem. Ale przyszedłeś tutaj, więc coś jednak jest na rzeczy. - odparł, kładąc przed nim talerz z ryżem i smażonymi warzywami. Kim przełknął głośno ślinę, patrząc na jedzenie, które zawsze miał tutaj za darmo - jedna z niewielu rzeczy, która nigdy się nie zmieniła.
- Jinki, przyszedłem po pomoc, bo nie wiem, co robić.
- Sam przez cały czas powtarzasz, jakie to niebezpieczne, a jednak tego chcesz... - młodszy przymknął powieki i wziął głęboki oddech. Zupełnie jak Yesung... - pomyślał, czując na plecach dziwny dreszcz. Byli tacy sami... Obaj nie potrafili się oprzeć... Dlaczego?
- Nie mogę. - powiedział w końcu, biorąc do ręki widelec. - Nie potrafię. Mówi, że będzie bezpieczny, ale...
Jinki pokręcił głową i w końcu poprawił czepek, wcześniej wycierając tłuste palce w fartuch.
- Strasznie ci współczuję, naprawdę. Ale on wrócił tu dla ciebie. Myślisz, że zrobiłby to, gdyby nie był przygotowany? - spytał, a widząc nierozumiejącą minę tancerza, kontynuował: - Chodzi mi o to, że pewnie się przygotował. Jakieś szkolenie w samoobronie, broń, te sprawy. Chyba nieco przypakował, nie~? - spróbował go rozbawić, jednak Kibum tylko westchnął cicho, grzebiąc widelcem w ryżu.
- Tak strasznie żałuję, że się w to wpakowałem...
- Jak wy wszyscy pewnie. Ale spokojnie, nie ma sytuacji bez wyjścia. - od razu sięgnął do kieszeni i wyjął z niej plik kartek i maleńki długopis. Nabazgrał na jednej z nich swoim niezdarnym pismem adres i położył ją na jego talerzu. - Proszę, idź do niego. Jeśli serio ci na nim zależy... Męczy mnie telefonami co noc, serio już zaczynam mieć go dość.
Key wpatrywał się w karteczkę w milczeniu. Czuł się tak, jakby Jinki namawiał go do czegoś złego. Wiedział, jak Jonghyun przeżył śmierć Kyuhyuna, nie mówiąc już o tym, że się o nią obwiniał... Czy naprawdę kochał go na tyle, by ryzykować własne życie? Kibum był niemal pewien, że nawet w tym momencie jest obserwowany. Ukradkiem schował adres do kieszeni marynarki i ponownie chwycił po widelec, wciąż nie będąc przekonanym o tym, co naprawdę ma zrobić.
- Wracaj do pracy. Zaraz cie wyleją.
- Spokojnie. Gdyby chcieli, już dawno by to zrobili. - mrugnął do niego i odwrócił się na pięcie, wyraźnie zadowolony z tego, że pomógł. Nie domyślał się, że jeszcze bardziej namącił tancerzowi w głowie. Tak cholernie potrzebował rozmowy... Tylko z kim?
Chwilę później jego telefon zabrzęczał. Gdy wyjął go z kieszeni, już wiedział, kto jedyny mógł z nim o tym porozmawiać.
Yesung.
Och... Czekam bardzo mocno na rozwój akcji z CL, aż mnie ciekawi jak z tego wybrnie. :x
OdpowiedzUsuńPlus ten HimUpek... ;; Boże tak smutno się kończy.
Kochamkochamkochamkochamkochamkocham!!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam cię i twoje pomysły xD
Szkoda, że za trzy rozdziały i koniec :-/
Kocham wątki z HimUpem xD
Hwaiting, baby! <3
Kochająca Żelki :-*
A i zapraszam na mojego bloga :-)
UsuńSprawdź blogspota, mówił głosik z tyłu mojej głowy. Będzie fajnie, mówił.
OdpowiedzUsuńNie, nie było fajnie, bo po raz trzeci w ciągu 24h pogłębiłam własnego pisarskiego doła, czytając świetne ff xd
Wzbudziłaś we mnie ciekawość, będę się teraz zastanawiała, jak się to wszystko zakończy... Yeśku, jesteś złem ;;;
Coś czuję, że jeszcze dłuuugo nic nie napiszę xd
nie wiem co napisać (ale napiszę bo wszyscy autorzy mówią, że to pozytywnie motywuje)
OdpowiedzUsuńW sumie jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że po przeczytaniu czuję się jak Himchan po nocy z Upem ^_^ warto było czekać
dużo weny i czasu do pisania :)
"czuję się jak Himchan..." w skrócie - masz ból dupy...? C:
Usuńojojojojoj czepiasz się szczegółów dobrze mu było ból dupy dopiero później ;)
Usuńwlasnir znalazlam twojego bloga i od razu pochlonelam wszystkie banglo jakie tu mialas. piszesz naprawde swietnie, uwielbiam twoje yaoi ❤ . przychodze z zapytaniem czy zamierzasz napisac jeszcze w najblizszym czasie jakies banglo? ^^ .
OdpowiedzUsuń