niedziela, 2 listopada 2014

Signum Temporis (Rozdział XIV)

Autor - Yesung Oppa
Beta - nie

N/A:

Został jeden rozdział C:

~*~



XIV. Bóg, honor, miłość.





Lata trzydzieste i czterdzieste były dla Europy czystym piekłem. Mimo chęci pomocy ludziom filius caeli praktycznie zostali zmuszeni do wyemigrowania, zostawiając za sobą krainę, którą już zdążyli pokochać. Była zdecydowanie najbliższa ich sercom, ale opuszczali Europę z nadzieją, że jeszcze kiedyś tu wrócą. Chociażby na chwilę...
Mieli szansę obserwować prężnie rozwijające się miasto, jakim był Nowy Jork. Potrzebował zaledwie kilku lat, aby przytłoczyć swoją wielkością każdego. Wciąż nie był jeszcze tak brudny i zakurzony jak Londyn mimo iż niewiele mu do tego brakowało. Siwon i Yesung nie narzekali. Tutaj mogli odpocząć od wojny, zrelaksować się, zapomnieć, a przy okazji mieć nadzieję, że zatrzyma ona Leeteuka na długi czas. Znaleźli niewielkie, opuszczone mieszkanie w centrum, które po gruntownych porządkach nadawało się wyśmienicie do zamieszkania. Dnie spędzali na powolnych spacerach po mieście, przekopywaniu starych winyli i przypominaniu sobie europejskich tańców, których mieli przyjemność się nauczyć przez te wszystkie lata. 
Siwon aby bardziej zrozumieć jak działa miasto, postanowił zatrudnić się na tutejszej giełdzie. Przy okazji zarabiał pieniędze, które nigdy nie były im zbędne. Yesung chciał się ponownie zatrudnić w filharmonii, jednak nie potrafił się odnaleźć. To już nie był Paryż - inni ludzie i klimat. Jego głos nie roznosił się odpowiednio po sali z tak słabą akustyką. Szybko zrezygnował, wracając do śpiewania w samotności.
Mijały lata. Wojna dobiegła końca, na świecie nareszcie zapanował spokój. Mieli już wystarczająco dużo pieniędzy, by wyprowadzić się z zatłoczonego Nowego Jorku i kupić domek na obrzeżach. Był niewielki, ale przytulny i uroczy, pomalowany na biało i niebiesko. Cała sypialnia z tyłu domu została oszklona, okna pokrywał gruby bluszcz, przez co pomieszczenie było naprawdę klimatyczne. Yesung uwielbiał w nim przebywać. Podczas gdy Siwon trudnił się pracą, on skupiał się na przepowieni, której sekret wciąż im umykał, rok po roku...



~*~



Gdy tylko Siwon otworzył drzwi, podbiegło do niego dwóch rosłych Nefilim. Udając, że stawia opór uważnie się im przyjrzał. Jednego z nich pamiętał. Bawili się kiedyś razem na placu przez zajęciami... Śmiali się i wygłupiali. Choi miał ochotę rozpłakać się na samo wspomnienie.
W końcu poddał się, pozwolił by pozbawiono go broni i poprowadzono w kierunku salonu. Nie zaskoczył go widok jaki zastał, ale mimo to poczuł zimny dreszcz na plecach. Zrezygnowany i zmęczony Yesung, pilnowany przez trzech filius caeli nawet nie podniósł na niego wzroku. Siwon zagryzł mocno wargę, zerkając na nieprzytomnego Kyuhyuna i Ryeowooka, któremu Leeteuk wciąż przystawiał nóż do szyi. Zjawił się w odpowiednim momencie. Może jeszcze wszystko odkręcić...
- Gotowe. - oznajmił Nefilim, rzucając porozumiewawcze spojrzenie Leeteukowi. Ten pokiwał głową z uśmiechem i poklepał Ryeowooka po ramieniu. Chłopak był naprawdę przerażony, najprawdopodobniej nie bardzo orietnował się w tym, co się dookoła niego dzieje. Siwon rzucił mu uspokajające spojrzenie mogąc mieć tylko nadzieję, że jego również nie ogarnie panika.  Obaj mężczyźni wciąż mocno go pilnowali, aby nie mógł się uwolnić. Na razie nie miał zamiaru.
Wiele lat temu, gdy wciąż jeszcze byli w Europie i Leeteuk po długich poszukiwaniach ich odnalazł, cudem udało im się uciec. Nie spodziewali się tego, Yesung dopiero co skończył swój występ, a Siwon przyszedł żeby go odebrać. Gdy ujrzeli na widowni znajomą twarz, było już za późno. Zdążyli jeszcze tylko dostrzec prastary zwój (rzekomo zaginiony wraz z Arką Przymierza) na kolanach mężczyzny i jego poruszające się usta. Siwon szybko domyślił się, co Leeteuk zamierza, chwycił ukochanego za rękę i jak najszybciej pociągnął w kierunku wyjścia. Pościg trwał długo. Dopiero dwa dni później mogli sobie pozwolić na odpoczynek w oddalonym o kilkaset kilometrów mieście. Jedyne, co im wtedy zostało, to przekroczyć kanał La Manche i schronić się w Londynie. Nie mieli innego wyjścia.
Leeteuk już zaczął zwoływać Sąd Boży. Jeśli znowu się na niego natkną...
Siwon wpatrywał się beznamiętnie w filius caeli, który poklepał Ryeowooka po ramieniu, każąc mu tym gestem wstać. Chłopak zagryzł dolną wargę i podniósł się z miejsca, patrząc w ścianę. Gdyby spojrzał na któregokolwiek z nich, pewnie by nie wytrzymał. Jego ręce okropnie drżały, chciał je schować do kieszeni, ale zwyczajnie nie potrafił.
- Dobrze. Nareszcie możemy kontynuować. - mruknął Leeteuk, kiwając głową na jednego z mężczyzn, którzy trzymali Yesunga. Ten czym prędzej znalazł się przy nim, wyciągając zza pazuchy prastary zwój. Na ustach przywódcy pojawił się szeroki uśmiech, natomiast Yesung momentalnie oblał się zimnym potem. Nie, to nie może być prawda... - Nie przeciągajmy już więc, skoro wszyscy jesteśmy w komplecie.
- Leeteuk. - mruknął cicho Siwon, wciąż patrząc na niego z nienawiścią. - Jedyną osobą która zostanie ukarana będziesz ty... Za to, co zrobiłeś z wampirami.
Mężczyzna spojrzał na niego łaskawie i westchnął ciężko.
- Wiesz Siwon... Na początku naprawdę chciałem zabić was sam i dać wasze przeklęte ciała do wyssania tym prymitywnym kreaturom... Ale pomyślałem, że to by była za mała kara za to, co zrobiliście.
- Leeteuk, nie uczynisz tego...
Przywódca uśmiechnął się kpiąco i rozsunął zwój.
- Owszem, uczynię. Trzymajcie ich mocno!
Nim Yesung zdążył podnieść głowę i na niego spojrzeć, ten już zaczął czytać tekst w przerwanym wiele lat temu momencie.  Dlaczego Siwon wydawał się być taki spokojny? Chciał mu dać jakiś znak, zrobić cokolwiek... Niepotrzebnie tu przyszedł. Teraz już wszystko stracone...
Siwon odliczał sekundy. Głęboki, miękki głos Leeteuka roznosił się po całym pomieszczeniu, Choi sam sobie się dziwił, jak on może być taki spokojny. Delikatny dreszcz przechodził go po plecach z każdym słowem, wiedział jak bardzo ryzykowne było to, co robił... Jak lekkie opóźnienie mogło ich wszystkich zgubić... Zacisnął mocno zęby, wpatrując się uważnie w mężczyznę.
- W imię Boga, Jego Syna i Ducha Świętego przyzy- nie skończył. Drzwi frontowe otworzyły się z hukiem, a do środka wleciał zimny, mroźny wręcz wiatr. Wszyscy bez wyjątku (chociaż filius caeli nie odczuwali skrajnych temperatur) zadrżeli. Tylko jedna osoba słynęła z takich wejść...
- No no no... Impreza beze mnie? Jak zwykle niezaproszony? Och... I co tu robią moje dzieci? Do domu, chłopcy! - Jiyong uśmiechnął się szeroko i zamachnął czarną laską, by popędzić garstkę wampirów, która zebrała się za jego plecami, tak teraz cichą i wystraszoną. Ryeowook uważnie przyjrzał się mężczyźnie, który od samego wejścia go przeraził. Nawet nie musiał zgadywać, wiedział doskonale, że jest on znienawidzonym przez wszystkich przywódcą wampirów... I że skoro tutaj przybył, to oznaczało tylko jedno.
Zagłada.
- Doprawdy Leeteuk, nie sądziłem, że po tym wszystkim odwrócisz się przeciwko mnie. - w jego głosie rozbrzmiewała ironia. Przywódca filius caeli zmarszczył brwi, na jego twarzy nie malował się żaden strach. Jakby był przyzwyczajony.
- Jiyong, nie zostałeś tu zaproszony.
- Och, no domyśliłem się. - pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem. - Gdyby nie twoi ludzie, pewnie nigdy bym się nie dowiedział.
Po raz pierwszy Ryeowook dostrzegł na twarzy Leeteuka szok i niedowierzanie.
- Moi... ludzie...?
Heechul, trzymający Yesunga za ramię, pus=ścił go nagle i wystąpił na przód.
- Tak jest. Twoi ludzie.
Mężczyzna nie mógł w to uwierzyć. Jego jeden z najbardziej zagorzałych poddanych, błyskotliwy wojownik, zawsze oddany...
- Heechul... Jak... dlaczego?
Obaj przenieśli wzrok na Jiyonga, ten jednak tylko wzruszył ramionami. Heechul wziął więc głęboki oddech i odparł:
- Przez ostatnie kilkaset lat byłeś tak zagubiony pościgiem, że nawet nie zwracałeś uwagi na to, jak mało już nas zostało. Ilu poległo podczas wojen lub popełniło samobójstwo, nie mogąc już patrzeć na twoje dokonania. Zgubiłeś się, Leeteuk. - stwierdził poważnie, pozwalając aby Jiyong położył dłoń na jego ramieniu. Mężczyzna uśmiechnął się i pokiwał głową. - W takim wypadku już wolę być dumnym wampirem, niż pozbawionym dumy, szacunku i honoru Nefilim. Przykro mi.
- Doskonale. - mruknął do siebie przywódca i zabrał dłoń z jego ramienia. - Wiedz, że Heechul nie jest jedyny. Silne szeregi opuszczają twoje podorędzie, Leeteuk. Widzisz, co narobiłeś? Nienawiść cię zniszczyła. Co na to twój ojciec? A może on również...?
- Zamknij się!
- ...wyrzekł się ciebie?
Zapanowała cisza. Nikt nie odzywał się przez długi czas, oczy wszystkich zebranych utkwione były w Leeteuku.  Mężczyzna zmarszczył brwi, na jego twarzy odmalowała się czysta nienawiść. Yesung i Siwon wymienili spojrzenia. Anioł wyrzekł się swojego syna? Jak to w ogóle możliwe...?
- A zatem? Nie byłeś w stanie opowiedzieć nikomu swojej historii? Jak to zamiast powitania przez swojego ojca otrzymałeś tylko niewyraźny błysk z Nieba, który wszyscy uznali za znak, że masz zostać przywódcą, podczas gdy naprawdę jesteś tylko zwyczajnym synem Bezimiennego Anio-
- ZAMKNIJ SIĘ!
Jiyong wywrócił oczyma i roześmiał się cicho.
- Ależ nie ma się czego wstydzić, mój drogi. Każdemu to się mogło przytrafić... Przecież nic nie zrobiłeś, prawda? A może... - jego wzrok spoczął na Heechulu. Ten, wyraźnie odczuwając, jak dosłownie palił jego skórę, odwrócił głowę w bok. Na ustach wampira pojawił się szeroki uśmiech, jego śnieżnobiałe kły błysnęły z zadowoleniem. - Czyli jednak. Och Leeteuk, jak możesz być takim hipokrytą?
- Nic o mnie nie wiesz. Nic. Tylko tyle, co możesz się domyślić. - warknął filius caeli, również nie potrafiąc spojrzeć nikomu w oczy. Przeczesał włosy palcami i wziął głęboki oddech, kręcąc głową. - To było dawno, nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że jesteśmy Nefilim... Mój ojciec... On uznał, że to moja wina. I tak najwidoczniej było. Już nigdy nie popełniłem tego błędu.
- Błędu...? - spytał słabo Heechul, w końcu podnosząc na niego wzrok. - Przez te wszystkie lata byłem twoim błędem?
Yesung przełknął głośno ślinę, przenosząc oczy z jednego na drugiego. To było niemożliwe. Przez te wszystkie lata byli dręczeni przez Leeteuka, a teraz nagle okazało się, że był taki jak on... Sposób, w jakim Heechul na niego patrzył był jednoznaczny. Coś ich łączyło, nieważne, że mogło to być wiele wieków temu. Ani jeden, ani drugi nie zapomniał.
Niesamowite.
Leeteuk nie odpowiedział. Spuścił wzrok w podłogę, po raz pierwszy od dawna wydając się nie wiedzieć, co ma zrobić. Tak bezbronny i bezsilny, kompletnie nie przypominał mężczyzny, który jeszcze kilka minut temu chciał ich obu zabić, lub wydać na śmierć. Yesung zagryzł dolną wargę i po raz kolejny próbował wyswobodzić się z uścisku filius caeli. Nawet się nie zdziwił, gdy przyszło mu to z ogromną łatwością.
- Leeteuk... - szepnął cicho, zerkając na zwój w jego drżących dłoniach. - Nie musisz... Wciąż możemy żyć w zgodzie...
- Nie, Jongwoon. - odparł niemal natychmiast. - Tam już nie ma miejsca ani dla was, ani dla nas. Obaj złamaliśmy zakaz. Jiyong... Jiyong ma rację. Ja też muszę zginąć...
Heechul wstrzymał oddech, wytrzeszczając jednocześnie oczy.
- Nie... Nie zrobisz tego... - ale przywódca już zaczął czytać dalej przerwany po raz kolejny pradawny tekst. Nie przejmował się już nawet tym, że słuchał go wampir, również narażając się na śmierć. Bo co go to teraz obchodziło? W sumie nawet dobrze by było, gdyby umarł. Tak, to by zaoszczędziło jego ludowi wiele kłopotów...
Kiedy dotarł do ostatniego zdania, Yesung w końcu otrzeźwiał. Dopadł do przywódcy i wyrwał mu zwój z dłoni, ale niestety było już za późno. Mężczyzna posłał mu smutne spojrzenie, zupełnie jakby żałował wszystkiego, co zrobił. Blondyn cofnął się gwałtownie i natrafił na silne ramiona Siwona, które bez słowa zacisnęły się wokół niego.
Mocny wiatr szarpnął ich włosami, okna otworzyły się gwałtownie. Heechul krzyknął, obserwując jak Leeteuk unosi oczy do góry. Nikt nie wiedział, który z aniołów im się objawi, by przeprowadzić Sąd Boży. Mógłby to być każdy z całej dwunastki... Prócz Bezimiennego. Przynajmniej zaoszczędzi Leeteukowi więcej cierpienia.
W międzyczasie do środka wbiegł Minho ze swoją świtą, najwyraźniej zaniepokojony krzykami i hałasami. Widząc chmurę kształtującą się nad głowami Nefilim zaklął paskudnie i powstrzymał Taemina przed wkroczeniem w jej środek.
- Zostańcie tu!
- Ależ Minho... - Jonghyun od razu zaczął swój protest, wciąż jeszcze będąc na wpół w swojej zwierzęcej formie.
- Powiedziałem. - wilkołak rzucił mu stanowcze spojrzenie, które zaraz potem delikatnie złagodniało. - Nic już nie możemy zrobić...
W ciszy obserwowali, jak chmura powoli zaczyna się materializować. Nawet Jiyong cofnął się ze strachem pod ścianę, wciąż rozważając ucieczkę. W razie czego reszta wilkołaków zastawiła mu drogę, aby to uniemożliwić. Chociaż tyle Minho mógł jeszcze zrobić, chociaż sam nie powinien tam stać. Ale wiedział, że nie mógł zostawić przyjaciół. Nawet jeśli będzie zmuszony patrzeć na ich śmierć...
Yesung mocniej wtopił się w ramiona Siwona, który trzymał go tak, jakby zaraz mieli mu go odebrać. Obserwował chmurę, która z sekundy na sekundę znajdowała się coraz niżej, formując się w ludzką sylwetkę. Miała ona ponad dwa metry i była potężnie zbudowana. Wiatr powoli ustawał, mogli ujrzeć więcej szczegółów, postać materializowała się coraz bardziej. Już po chwili mogli ujrzeć jego niewyraźną twarz, długą szatę, umięśnione ramiona i ciemne, przenikliwe oczy... Siwon momentalnie zamarł, wpatrując się w niego. W tym momencie obaj, anioł i filius caeli spojrzeli sobie prosto w oczy. Choi szepnął:
- Ojcze...

2 komentarze:

  1. TAK SIĘ NIE ROBI Q_______Q
    Teraz będę Cię dręczyła o następny rozdział.
    HeeTeuk... Leeteuk, ty hipokryto ;;; Byłeś z Heenimem, a dręczysz WonYe. I jeszcze dokończył czytać z tego zwoju...
    Ciekawa jestem, co się teraz stanie. Ojciec Siwona go nie zabije... raczej .___.
    Weny, Yesiu ;;; I wybacz mi ten nieogarnięty komentarz xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekaj, co.... Dopiero to przeczytałam... Lee... CO ;;;;; Jezu zadziało mi się, och Yesung! ;;
    Nie wierzę, że to ostatni rozdział, że już tego nie będzie...
    Musisz napisać to jak najszybciej i najpóźniej jednocześnie, wiem to bez sensu ale chce znać koniec, jednocześnie nie chcąc by się skończyło.
    Pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń