środa, 17 września 2014

Opowieści o róży - drabbles (Navi)

Autor - Yesung Oppa
Beta - nie
Rodzaj - różne
Pairing - Ravi x N (VIXX)
Tytuł/y - podane niżej (cały zbiór: Opowieści o róży)
Ostrzeżenia - brak.



N/A:

Z góry chcę Was wszystkich bardzo przeprosić za to, że tak długo mnie nie było. W sumie nie wiem, co mam na swoje usprawiedliwienie. Może lenistwo, może brak weny, nie wiem. Nie mam pojęcia też, na jak długo wróciłam. Gdzieś zniknął mój dokument z następnym rozdziałem ST, nie wiem, czy go jeszcze znajdę, a przepisanie tego z głowy zajmie mi wieki... Cóż. Zobaczymy.
Cieszę się, że ostatni oneshot został tak dobrze przyjęty. Oczywiście szykuję sequel, mam nadzieję, że skończę go jak najszybciej.
Dziękuję wszystkim, z którymi spotkałam się na Niuconie, koncercie VIXX i SuJu Poland, głównie tym, z którymi rozmawiałam o moich ff. Daliście mi siłę, aby dzisiaj to skończyć.
Dedykuję to tym wszystkim, którzy są ze mną te prawie dwa lata... Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie Wy.
Dziękuję~

~*~

 Cykl "Opowieści o róży":




I. Białe płótno

- Panie? Wszystko w porządku?
Młody malarz zamrugał powiekami, usłyszawszy delikatny, nieco niepewny głos dochodzący zza drzwi. Ciche westchnienie wydobyło się spomiędzy jego rozchylonych, popękanych ust, kiedy rozpoznał do kogo owa melodyjna mowa należała. Mruknął coś w odpowiedzi, nie chcąc martwić swojego służącego. Wiedział, że się przejmie.
Chwilę później drzwi zaskrzypiały, drewniana podłoga delikatnie ugięła się pod ciężarem jego butów. Hakyeon wszedł do środka, uważnie rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu, które rozświetlała tylko jedna, samotna świeca w rogu pokoju. Natychmiast odłożył tacę z herbatą na stół i podszedł bliżej.
- Co się dzieje, panie? Nawet nie zacząłeś...
Miał wielką nadzieję zobaczyć swojego mistrza przy pracy, skupionego na każdym detalu nowego obrazu, dlatego czuł ogromne rozczarowanie, gdy po raz kolejny w ciągu ośmiu godzin ujrzał tylko białe płótno. Niemożliwe. Czyżby wierna towarzyszka Wena mu uciekła? Jakim cudem? W końcu taki profesjonalista jak on...
- Czy mogę jakoś pomóc?
W pierwszej chwili mistrz pokręcił gwałtownie głową, odstawiając powoli schnący już pędzel na bok. Już chciał go odprawić, kiedy drobna, zapracowana dłoń Hakyeona spoczęła na jego ramieniu. Momentalnie się wyprostował, gdy poczuł ciepło jego skóry nawet pod materiałem swojej koszuli, delikatny, wręcz niepewny dotyk spowodował małe wyładowania atmosferyczne ja jego plecach i karku. Powoli podniósł na niego wzrok i zagryzł wargę.
- W sumie... to tak. - odparł cicho, delektując się zdziwieniem na twarzy służącego. Natychmiast pokręcił głową chcąc, by nie bał się bez powodu. Momentalnie chwycił jego dłonie w swoje i poprowadził w kierunku swojego łoża.
- Wiesz... Mam pomysł. Usiądź tutaj. - poprosił, wygładzając szybko pościele i poduszki. Zdziwiony Hakyeon popatrzył na niego, by po sekundzie cofnąć się gwałtownie.
- O nie, panie... Nie jestem godzien...
- Hakyeon, proszę. Nie mów takich bzdur. - pokręcił głową i wskazał mu miejsce, gdzie ma spocząć. - Każdy zasługuje na to, aby być uwiecznionym na obrazie.
- Ale...
- Hakyeon, proszę.
Nie potrafił mu odmówić. Nigdy. Dygnął więc delikatnie i niepewnie przysiadł na krawędzi łoża, dziwnie czując się w takim miejscu. Pewnie wyglądał okropnie - zmęczony po całym dniu pracy w domu, ale ufał talentowi mistrza. Postanowił mu zaufać, bo wiedział, że wyjdzie z tego arcydzieło.
Mężczyzna stanął nad nim i zmarszczył brwi. Coś było nie tak. Nie chciał, by to był zwykły obraz, niczym się niewyróżniający prócz pięknej twarzy swojego sługi, która zawsze przykuwała wzrok gości. Przypomniał sobie niezliczone noce, kiedy to poznawał jego ciało krok po kroku marząc, aby je kiedyś namalować. W takich momentach doskonale wiedział, jakiej farby użyć, w jaki sposób kierować pędzlem, jak zawrzeć te cudowne kształty, odcienie i światło...
Uklęknął przed nim i bez słowa zaczął rozwiązywać kołnierzyk jego koszulki. Hakyeon z przerażeniem spojrzał mu w oczy, jednak mistrz pokręcił głową, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Spokojnie, zaufaj mi.
- Ale panie...
- Ćśś... żaden "pan", zapomniałeś? Wonsik, po prostu Wonsik.
Nie miał już sił, aby cokolwiek odrzec. Zamiast tego przypatrywał się poczynaniom swojego pana, który bardzo powoli zsuwał koszulę z jego ramion. Jego wzrok momentalnie powędrował w bok, nie potrafił spojrzeć mu w oczy w tak krępującym momencie. Wonsik oblizał usta i odrzucił zbędny kawałek materiału na bok, uśmiechając się lekko.
- Lepiej, lepiej...
Jednak to wciąż nie było to. Zagryzł dolną wargę, zerkając na spodnie chłopaka. Ale czy to nie będzie przesada...? W końcu obraz już i bez tego będzie się wydawał aż za bardzo nieprzyzwoity... Z drugiej strony wiedział, że nic innego nie namaluje póki nie uwieczni JEGO. A to mogło oznaczać jego koniec. Nie miał więc innego wyjścia.
Uklęknął więc po raz kolejny, zaczynając zsuwać z niego spodnie. Hakyeon natychmiast go zatrzymał, zaciskając drobne palce na jego nadgarstkach.
- C-co ty robisz?
- Szykuję stanowisko pracy. - mistrz odparł najspokojniej jak potrafił, jednak ten nie wydawał sie być zbytnio przekonany. Westchnął więc i oparł brodę na jego kolanie, patrząc służącemu głęboko w oczy. - Dlaczego się boisz? Twoje ciało jest przepiękne, wiesz że inaczej bym go tak nie uwielbiał. Obiecuję, że namaluję cię najlepiej, jak potrafię. Dobrze? Zaufasz mi?
Hakyeon nigdy nie potrafił odmówić temu człowiekowi. Jego charakter był tak silny, tak przyciągający, że potrafił tylko przełknąć głośno ślinę i skinąć głową. Uśmiech mistrza poszerzył się natychmiastowo, a spodnie chłopaka szybko znalazły się na podłodze. Zupełnie nagi, oświetlony przez jedną, samotną świecę i niesamowicie zawstydzony siedział na swoim miejscu, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.
Wonsik w końcu poczuł, że może malować.
Zasiadł przed płótnem i zerknął na swoją muzę. Ktoś tak pełen wdzięku, delikatności i wrodzonego piękna był idealnym wzorem do malowania. Sposób w jakim słabe światło połyskiwało na jego nagim ciele było wręcz magiczne. Hakyeon wyczuł jego wzok i sięgnął po narzutę, chcąc się okryć, jednak Wonsik zaprotestował szybko:
- Nie! Zostaw... Tak jest dobrze... Spójrz w bok, o. Doskonale.
I tak właśnie uczynił. Przez prawie całą noc pozował w milczeniu swojemu mistrzowi, nie zwracając uwagi na chłód, odrętwienie, czy zmęczenie. Nie chciał go zawieść, widział w jakim skupieniu pracował, postanowił się więc zdobyć na to samo. Robił co mógł, lecz mimo wszystko tuż nad ranem zmogło go zmęczenie...
... obudził się kilka godzin po świcie, przykryty kocem, z wciśniętą poduszką pod głowę. Gdy usiadł i rozejrzał się dookoła, od razu przypomniał sobie, co się stało. Sięgnął po swoje ubrania, by jak najszybciej je na siebie włożyć, kiedy ujrzał płótno, wciąż odwrócone do niego tyłem. Ciekawość była tak silna, że aż nie mógł się powstrzymać. Szybko do niego podszedł, zerknął na niego i...
Zamarł.
Niesamowite.
Najpiękniejszy obraz w karierze Kim Wonsika został skończony w jedną noc.




II. Komedia charakterów



- Widzisz tamtego mięśniaka? Gapi się...
- O matko, nie wierzę. Ale przystojniak.
- No! Masz szczęście, Hakyeon-ah!
- Sam bym brał, gdyby nie to, że nie odrywa wzroku od hyunga...
- Hakyeonnie, no powiedzże coś!
Chłopak otrząsnął się z zamyślenia, wracając na ziemię pod wpływem porządnie wymanikiurowanej dłoni swojego przyjaciela, która od dobrej minuty potrząsała jego ramieniem. Spojrzał na Himchana ze zdziwieniem w oczach, ten jednak tylko zmarszczył brwi i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Widzieliście go? Ciekawe, o czym myślał...
- Chyba o kim!
Hakyeon nie mógł nie przyznać im racji. Chłopak którego widywał dzień w dzień w tej kawiarni i który najprawdopodobniej go śledził naprawdę wpadł mu w oko... Gdyby jeszcze tutaj pracował, pewnie by zrozumiał, ale ten zjawiał się w tym miejscu dokładnie o tej samej porze, co on. Zawsze. Bez wyjątku. Nie, żeby narzekał, ale było to naprawdę... niepokojące...
- Och, dajcie już spokój. - machnął lekceważąco na swoich najlepszych przyjaciół, którzy nawiasem mówiąc byli największymi plotkarzami w mieście. Znając Kibuma, Himchana, Heechula i Jokwona cała sprawa rozniesie się po mieście szybciej, niż on sam zdąży dopić kawę do końca. Wyjątkowo uciążliwe...
- Ciekawe, jak ma na imię...
- Wygląda na kogoś o nazwisku Choi. - mruknął z rozmarzeniem Jokwon, opierając brodę na dłoni. - Wysoki, umięśniony, wysportowany... Na pewno nazywa się Choi.
- Albo Bang. Nie wiem czemu, ale pasuje do niego to nazwisko... - zachichotał Himchan.
- Dajcie spokój! To na pewno Lee! Takie niepozorne, ale... no, sami rozumiecie. - mrugnął wesoło Kibum, a cała reszta prócz Hakyeona roześmiała się wesoło. Ten tylko wywrócił oczyma i rzucił im mordercze spojrzenie.
- Możecie się w końcu zamknąć? On może to wszystko słyszeć...
Dokładnie w tym momencie tajemniczy przystojniak odwrócił głowę w jego stronę. Chwilę po prostu na niego patrzył, by obdarzyć go w końcu najcudowniejszym uśmiechem, jaki Hakyeon w życiu widział. Jednym uchem słyszał, jak Himchan gwałtownie wstrzymuje oddech, a Kibum zaczyna się dusić kawą.
- W-wy to widzieliście?
- O matko kochana, Hakyeonnie...!
Ten już jednak nie słuchał ich żałosnej paplaniny. Natychmiastowo owzajemnił uśmiech tajemniczego nieznajomego, w jednym momencie odpuszczając mu to całe śledzenie. Nieznajomy widocznie się rozpromienił, po czym ruszył w ich kierunku, powodując tym kolejne reakcje wśród reszty zebranych.
- Czy on...?
- Och, na Boga, zamknij się Heechul, okej?
Hakyeon nawet nie wiedział, kiedy mężczyzna pojawił się przy ich stoliku. Po raz kolejny uśmiechnął się szeroko i rzekł:
- Czy coś jeszcze panowie sobie życzą?
Co?
Hakyeon zamrugał powiekami jakby nie mogąc w to uwierzyć. Dopiero wtedy zwrócił uwagę na jego fartuch i firmową koszulę... Nie no, poważnie?
- Ale...
- Rozumiem, że jesteś zdezorientowany. Przez ostatnie dni przychodziłem tu jako praktykant, ale gdy tylko ciebie ujrzałem stwierdziłem, że muszę mieć tę pracę.  - Himchan  mruknął pod nosem ciche "ale wylewny", na co żaden z nich nie zwrócił uwagi. Hakyeon był po prostu zbyt zaskoczony. Otwierał i zamykał usta jak ryba wyjęta z wody, kompletnie nie wiedząc, co powiedzieć.
- Ale... - powtórzył ponownie, na co nieznajomy roześmiał się.
- Rozumiem, że jesteś zaskoczony, chociaż kompletnie nie wiem, dlaczego... Aż tak nie było tego po mnie widać? - chłopak nie chciał się jeszcze bardziej zbłaźnić, dlatego pokręcił szybko głową, wzdychając ciężko.
- Chyba... poproszę jeszcze jedną kawę.
- Rozumiem. - zanotował szybko coś w notesie i pokiwał głową. - To wszystko?
- Hakyeon.
- Słucham?
- Nazywam się Cha Hakyeon. Chyba powinieneś to wiedzieć, prawda? - kelner natychmiast roześmiał się cicho i skinął głową.
- Racja. A ja Kim Wonsik. Nie żaden Choi, Bang czy Lee. Po prostu Kim.


III. Poranek według Kim Wonsika


- Ravi.
- Mhm... - mężczyzna wtulił mocniej w twarz w świeżo pofarbowane, pachnące wiśniami włosy. Wiśnie... Boże jedyny, jak on kochał ten zapach. Kojarzył mu się z domem, nocą, - odpoczynkiem i...
- Raaavii...~ No wstawaj. - cichy szept przybierał na sile z każdą minutą. Normalnie tego słodkiego głosiku mógłby słuchać bez przerwy, teraz jednak, kiedy znajdował się w stanie zaawansowanego odpoczynku nie bardzo miał na to ochotę. Po prostu wolał dalej wtulać się w bosko pachnące włosy swojego chłopaka i spać dalej... Jak najdłużej... Najlepiej do końca dnia.
- Kim Wonsik, przysięgam, że jeśli osmarkasz mi włosy, to ci nie daruję.
Zamrugał powiekami, gdy głos Hakyeona naprawdę przybrał na sile. Z cichym westchnieniem odsunął się, jednak zamiast we włosy wtulił się w jego szyję, która również miała swój własny, wyjątkowy zapach.
- Ćśś hyung... Jest tak wcześnie ~
- No właśnie. A my mamy dzisiaj koncert, a jeszcze trzeba coś zjeść, dotrzeć na próbę, kupić pamiątki... Patrzyłeś w ogóle, jakie to miasto jest zakorkowane? Gorzej niż Seul! - Hakyeon nie byłby sobą, gdyby nie pomarudził sobie trochę z rana. Od tak, dla zdrowia. Uśmiechnął się lekko pod nosem i pokręcił głową.
- Hyung, spokojnie. O co te nerwy...?
- Ravi, jesteśmy na drugim końcu świata, wiesz ile oczekują od nas tutejsi fani? Nie możemy sie spó-
- Hakyeonnie. Fani to fani, oni zawsze na nas poczekają. Poza tym zawsze możemy pojechać metrem, prawda?
- Ravi. Tutaj jest jedna linia. Nawet jeśli wysiądziemy na ostatnim przystanku, czeka nas marsz przez pół miasta.
- Autobusem? Tym no... no wiesz. Tramwajem?
- Jak to sobie wyobrażasz? A jak ktoś nas rozpozna?
- Taksówką?
- Za drogo.
- Autostopem?
- ...z czegoś ty się urwał, człowieku?
- Hyung, dlaczego ty zawsze robisz problemy?
- Nie robię. Po prostu jestem realistą i wiem, że jeśli mamy zdążyć, to musimy już wstać i... na litość boską, możesz wyjąć rękę z moich majtek?!
Oburzone spojrzenie i ciche przeprosiny Wonsika nie wystarczyły. To wcale nie tak, że to on za karę musiał zapłacić za taksówkę i pozować do zdjęć z fanami, którzy rozpoznali ich na ulicy... Po prostu sam się o to prosił, prawda?


IV. W(ą)onsik!


- Możesz mi jeszcze raz na spokojnie, do ciężkiej cholery, wytłumaczyć, dlaczego zapuściłeś tego cholernego wąsa?
Ravi uniósł pytająco brwi, na moment przestając gładzić się z zadowoleniem po swoim wspaniałym, kilkudniowym zaroście. Zdecydowanie nie takiej reakcji się spodziewał. Sądził, że jego chłopakowi spodoba się kolejna niesamowicie męska cecha jego wyglądu, skoro tak kochał jego mięśnie, abs i głos... Tak się jednak nie stało. Hakyeon o mało nie rozpętał wojny o to, dlaczego na twarzy rapera zaistniał tajemniczy gość. Czasami Cha Hakyeona naprawdę trudno było zrozumieć...
- Ale ja naprawdę nie rozumiem, co ty do niego masz. Zobacz, jaki jestem teraz przystojny!
- O nie. Masz mi to natychmiast zgolić.
- A jak nie...?
- ...to sam to zrobię!
Ravi roześmiał się cicho i poklepał chłopaka po głowie.
- No już, hyung. Zjedz Snickersa, będzie dobrze.
- Ale... Dlaczego Ravi, dlaczego?
- Pamiętasz ten koncert  w Berlinie?
Oczywiście, że pamiętał. Nie dość, że było zimno, to jeszcze padało... Biedni fani. Jak sobie pomyślał, że musieli czekać przez tyle godzin na deszczu...
- No tak. I co z tego?
- Jedna fanka... Wiesz. Miała tam taki plakat...
- I...?
- No i tam było pytanie, czy wiem, co znaczy moje imię po polsku.
- Po... polsku? - zamrugał powiekami. Nie, że... - Ale zaraz... czyli, że... Zaraz. Wonsik to...
- Tak. - głupawy uśmiech pojawił się na twarzy rapera, po czym ponownie pogładził swój przepiękny wąsik. - Czy to nie wspaniałe?
Lider najpierw zmarszczył brwi, potem przyjrzał mu się uważnie. Niby faktycznie mu było w nim do twarzy, ale to nie zmienia faktu, że jak ma się tam tak pokazać...
- Do koncertu w Polsce masz to zgolić. Bez dyskusji.
- Oczywiście, kochanie ~

Hakyeon nigdy nie przestanie go zadziwiać.

4 komentarze:

  1. Och jasna cholera, Yesung... Rozczulające, kochane, śmieszne, tak prawdziwe, klub div, Ty mały, przebiegły, Ty... ;; Stworzyłaś fluffa po drodze, którego chciałaś kiedyś stworzyć by nie było tu tak smutno.
    Zabawne, krótkie... Napiszesz takich więcej? Wychodzą Ci wspaniale. I Wąsik! ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłam na Twojego bloga dopiero dzisiaj. Mam wrażenie, że wcześniej czytałam parę Twoich oneshotów, ale zwykle robię to na telefonie, tak że dopiero dzisiaj jestem tu w pełni świadomie. Przywiała mnie tu chęć poczytania czegoś o Navim. Nigdy, przenigdy nie shippowałam tego pairingu, nawet 2 tygodnie temu kłóciłam się z paroma osobami że on nie istnieje. ALe niedziele zmieniła wszystko, a i N i Ravi bardzo się postarali, zebym przestała tak myśleć. Tat's why I'm here.
    Ogólnie to mam kaca spełnionego kejpopowca przez zeszły weekend i staram się go zapychać czym się da.
    Koszmarnie tęsknię za mordą Wonsika.
    A co do opowiadania, jest napisane przepięknie, Hakyeon taki uroczy i słodki, Wonsik tak męski. Ja chyba jestem jakaś nierandomowa, zawsze wyobrażam sobie pairingi inaczej niż większość - N uległy wszędzie, tylko nie u mnie XD "Uśmiech mistrza" - najpiękniej go sobie wyobrazić, jeśli ów "mistrz" uśmiechał się do ciebie w rzeczywistości
    To "kółko różańcowe" znajomych Hakyeona w przyszłości awansuje na stanowisko osiedlowego monitoringu, mówię Wam :D Podryw na kelnera, lubię to :D
    "Kim Wonsik, przysięgam, że jeśli osmarkasz mi włosy, to ci nie daruję." HAAHAHAHAHAHA, popłakałam się ze śmiechu :D Rozumiem, ze słyszałaś tą historię ze smarkaniem do umywalki i stąd ten tekst? XD trójeczka to koncert w Warszawie? A JA SIE ZASTANAWIAŁAM JAK ONI SPALI W HOTELU, TZN. KTO Z KIM. DZIĘKI <3
    "Zjedz snickersa"...I POPIJ CISOWIANKĄ XD rozwaliły mnie te teksty o wąsach, ogólnie teraz mam jeszcze większą bekę XD

    Opowiadanie naprawdę super, postaram się pokomentować Ci resztę :D pozdrawiam ♥
    A te dupy niech do nas wracają, bo smutno tak povixxowo ;<

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooj, navi kocham kocham bardzo, więc cieszy się seeerceeeee mooojeeee~~
    Ogarnęłam czytając, że najbardziej ze wszystkich twoich fików uwielbiam twe navi, so proszę o więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha cudo ;) Nie wiem które lepsze każde było cudowne

    OdpowiedzUsuń