środa, 30 lipca 2014

Slave (Rozdział VII)

Autor - Yesung Oppa
Beta - Nie


N/A:

No i jestem znowu! Trzymajcie obiecane Slave c:


~*~


 VII. Kyuhyun



Kiedy kończą się lekcje, na dworze już dawno zapadł zmrok. Nieliczne latarnie wyznaczają drogę w kierunku centrum, słabo oświetloną i wciąż jeszcze nieodśnieżoną. Powoli uczniowie zaczynają wysypywać się z budynku, wzdrygając się na to pierwsze, nieprzyjemne ukłucie zimna. W pośpiechu zapinają płaszcze i wiążą szaliki, czym prędzej biegnąc w kierunku przystanku.
Minji nigdzie się nie spieszy. Ma czas, wyjątkowo dużo czasu. Był piątkowy wieczór, jej rodzice doskonale wiedzą, że nie pojawi się tej nocy w domu. Na samą myśl uśmiecha się szeroko i wsuwa ręce w kieszenie modnego płaszcza. Czekała na to cały tydzień, Chaerin pewnie też. Mimo iż ma jeszcze prawie godzinę czasu może warto się pospieszyć...? Nie myśląc za wiele dodaje tempa swoim krokom, uśmiech nie znika z jej ust. Wyobraża sobie minę Chaerin, gdy ta wróci do domu po pracy i zastanie ją w salonie, całkowicie nagą... Tak, to będzie idealna niespodzianka dla niej. Minji na moment całkowicie zapomina o JongUpie i jego problemie, a także o tym, że ostatecznie obiecała mu pomóc. Mogą zacząć od przyszłego tygodnia, przecież nic się nie stanie...
Prawda? W końcu cóż strasznego może zdarzyć się w jeden tydzień...?


~*~


Siwon wiedział, a raczej domyślał się, że Yesung jest już prawie jego. Ta jedna wizyta, chociaż nie wyjaśnia mu za wiele, utwierdziła go w przekonaniu, że chłopak już od niego nie ucieknie. Nieważne, jak bardzo się wzbraniał i jak poważny miał ku temu powód. Bo niby czego mógł się obawiać taki tancerz jak on? Siwon wiele razy dawał mu do zrozumienia, że nie zamierza go skrzywdzić. Za wszelką cenę usiłował zdobyć jego zaufanie, a to naprawdę nie było łatwe. Każdy inny mężczyzna pewnie już dawno dalby sobie spokój. Yesung potrafił być bardzo niemiły i nieco dziwny, nie wspominając już o tajemniczym spojrzeniu i zagadkowych odpowiedziach. Mimo to Choi bardzo lubił go słuchać. To właśnie z tego wywnioskował, ze Yesung jest człowiekiem wykształconym.
A jednak pracował w Horse&Turtle. To nie tak, że po filozofii nie ma perspektyw. Wciąż był młody i niesamowicie piękny, mógł zostać aktorem, modelem, piosenkarzem... Nawet pisarzem. Dlaczego więc nie chciał? Co go tam trzymało? Czyżby aż tak to lubił?
Na tych przemyśleniach Siwon spędzał większość swojego wolnego czasu (a ostatnio nie miał go za wiele). Nie pojawiał się już w Horse&Turtle gdyż to przestało mieć jakikolwiek sens. Gdy tylko chciał, po prostu dzwonił do Yesunga. Czasami odbierał, częściej nie, ale Choi nie zamierzał narzekać. Zdecydowanie nie miał na co. Cieszył się, że tancerz się przed nim otwiera. Chociaż wciąż nie wiedział jak się naprawdę nazywa, znał jego wiek, a to już było coś...  Inna sprawa, że wciąż nie mógł go przeboleć. Dwa lata starszy? Nie, to nie może być prawda...
A jednak.
Po pewnym czasie Siwon miał już dość myślenia, gdybania i zastanawiania się nad swoją sytuacją. Gdy zorientował się, że automatycznie podnosi telefon aby znowu do niego zadzwonić, westchnął ciężko. Nawyk silniejszy niż on sam. Szybko wybrał numer i przeczekał niecierpliwie pierwsze sygnały. Im było ich więcej, tym wzrastało prawdopodobieństwo, że chłopak nie odbierze. Mężczyzna był do tego przyzwyczajony, ale mimo to zaciskał ze zdenerwowaniem palce a fotelu.
W końcu nastała cisza. Yesung nigdy się z nim nie witał przez telefon. Słyszał tylko echo jego równego oddechu i odgłosy nocnego życia, przyciszonego przez szybę w oknie.
- Przyjdziesz? - spytał, starając się nie brzmieć jak kompletny desperat. Nie wiedział też, jakiej odpowiedzi ma się spodziewać. Yesung zawsze go zaskakiwał, zazwyczaj po prostu nie wiedział, czy przy nim powinien cokolwiek mówić.
- Siwon. Ja nie jestem dziwką na telefon.
Jego głos brzmiał dziwnie. Choi nie wiedział jak to nazwać, ale miał wrażenie, że zadzwonił w zdecydowanie nieodpowiednim momencie.
- Przepraszam... hyung. I wiem, ale nie o to mi chodzi... Po prostu stęskniłem się za twoją obecnością i...
- Dobrze wiesz, że to i tak skończy się w jednym miejscu.
Siwon przełknął głośno ślinę. Do tej pory tak o tym nie myślał, ale kiedy Yesung zwrócił mu na to uwagę...
Poczuł się obrzydliwie.
- Przepraszam. Nie powinienem dzwonić, masz rację.
- Nie, w porządku. - odparł po chwili, odgłosy z ulicy zniknęły. Pewnie przeszedł do innego pomieszczenia. - Przyjdę.
Siwon praktycznie zachłysnął się śliną.
- Co? Dlaczego?
Odpowiedziało mu długo nie przerywane milczenie. Czekał, aż Yesung powie cokolwiek, słyszał jedynie nalewaną do wanny wodę i delikatne echo... Chłopak był w łazience.
W końcu westchnął i odparł ciężko:
- Sam nie wiem. Pierwszy raz w życiu moja logika mnie nie słucha.


~*~


Yesung płakał naprawdę często.
Oczywiście tylko wtedy, gdy nikt nie patrzył. Starał się, aby reszta tancerzy nie widziała, co się dzieje z jego psychiką. Hipokryta - tylko tak potrafił siebie nazwać w tamtym momencie. Obiecał sobie, zaklinał się, że już nigdy tego nie zrobi, a mimo to podąża tą samą droga, co ostatnio... Jak to w ogóle możliwe? Czy naprawdę był aż tak słaby?
Zacisnął wargi w wąską kreskę, patrząc na siebie uważnie w lustrze. W takich chwilach żałował całego swojego życia, tamtej decyzji sprzed laty, która uwięziła go w tym świecie... Przymknął powieki i nie zwracając uwagi na to, że dopiero co pomalował oczy, po prostu pozwolił łzom płynąć.
Skoro już tak bardzo zależy mu na Siwonie, musi przestań narażać jego życie. Ostatniego wieczoru w pracy zauważył kilka znajomych spojrzeń, które spowodowały zimny dreszcz na jego plecach. Już wiedzą. Nie może dłużej zwlekać, życie meżczyzny było tutaj najważniejsze. Pójdzie do niego ten ostatni raz, a potem... to wszystko się skończy. Nie ma innego wyjścia. Wiedział, że Siwon tego nie zrozumie. Przywiązał się do niego i sama myśl o tym, że tancerz tak po prostu odejdzie sprawiała, że wariował. Będzie go błagał aby został, tym samym zmuszając Yesunga do powiedzenia mu całej prawdy... Tancerz domyślał się, że to może być najważniejsza rozmowa w jego życiu.
Siwon mieszkał tylko kilka przecznic dalej, więc Yesung wybrał się piechotą. Gdyby Choi o tym wiedział, na pewno by tak tego nie zostawił. Dlatego tym razem chłopak postanowił iść na około, opóźniać swoje przybycie jak tylko może. Jednak gdy w końcu pojawił się w znajomym progu, nie mógł powstrzymać cichego westchnięcia. Siwon wyglądał... Inaczej. Zupełnie jakby dosłownie przed chwilą się rozsypał na kawałki i jeszcze nie zdążył pozbierać. Jego koszula była pognieciona i rozpięta do połowy, spodnie zakurzone i poplamione w jednym miejscu, najprawdopodobniej winem. Ciemne włosy odstawały na wszystkie strony, jednak jego spojrzenie było zadziwiająco przytomne. Nie czekając długo wyciągnął ku niemu swoje silne ramiona, a Yesung automatycznie się w nie wtopił.
Wszystkie ubrania spadły z nich już w korytarzu. Yesung miał rację -  choć nie miało to tak wyglądać, spotkanie ze spokojnego automatycznie się zamieniło w chaotyczne, zdominowane przez seks i ukradkowe rozmowy. Z każdym dotykiem i pocałunkiem tancerz czuł się coraz gorzej. Nie dlatego, że Siwon był w tym zły - po prostu każda chwila zbliżała go do końca ich znajomości, do ostatecznego rozstania, które powinno nastąpić już wiele tygodni wcześniej.
Chociaż nie chcieli się spieszyć, podświadomie zrobili to bardzo szybko. Yesung był wykończony, oddychał z trudem, leżąc na pokrytej potem piersi mężczyzny. Jego zapach zawsze kojarzył mu się z domem... Z domem, który utracił dwa lata temu w podobnych okolicznościach. Bardzo niepewnie podniósł się do siadu i przeczesał włosy palcami, ukradkiem wycierając łzy z policzków. Siwon wciąż leżał w jednym miejscu, ledwo przytomny łapał z trudem oddech. Yesung zerkał na niego ukradkiem stwierdzając, że nigdy wcześniej nie było mu go tak szkoda, jak wtedy.
Po paru minutach Choi otworzył oczy, ich spojrzenia się spotkały. Patrzyli na siebie dosłownie przez chwilę, w końcu jednak Yesung musiał odwrócił wzrok. Inaczej znowu zalałby się łzami.
- Hyung...
- Nie mogę.
Siwon zamrugał ze zdziwieniem, momentalnie podnosząc się na łokciach.
- O co chodzi, hyung?
- To nie powinno... Ja... Ty nie rozumiesz...
To prawda. Siwon nie rozumiał i sam nie wiedział, czy kiedykolwiek chciałby zrozumieć. Po prostu miał już dość problemów, wymówek, ucieczek... Chciał być w końcu szczęśliwy, mieć Yesunga przy sobie i móc przestać się bać o to, że w każdej chwili może się to zmienić. Dlaczego to było takie trudne?
- To mi powiedz.
Nie wiedział, jak zacząć. Przygryzł delikatnie wargę, układając sobie wszystkie wydarzenia chronologicznie w głowie. Poczuł znajome ukłucie w sercu, gdy pomyślał o tamtym momencie, chwili, która wywróciła jego życie do góry nogami...
- Byłem dobrym studentem w nieodpowiednim środowisku. - rzekł w końcu, zniżając głos prawie do szeptu. - Kochałem swój kierunek. Na filozofii w końcu mogłem się spełniać umysłowo, dać upust wszelkim myślom, które od lat kotłowały się w mojej głowie... Niestety, kilka młodzieńczych błędów, eksperymentów z narkotykami doprowadziły do mojego wewnętrznego wyniszczenia. Byłem zepsuty do granic możliwości. Wciąż nie wiem, jak mogłem być taki głupi, by to zrobić... - uśmiechnął się cierpko, zaciskając palce na pościeli.
- Hyung...
- Poznałem pewnego dilera, nazywał się Kim Jonghyun. Powiedziałem mu, że potrzebuje pieniędzy, muszę jakoś opłacić studia... Wiedział, co potrafię. Zaproponował mi pracę w pewnej instytucji, ale jednocześnie stanowczo mi jej odradzał. Ale ja już go nie słuchałem. Nie obchodziło mnie, że to kontrakt na całe życie, że tancerze tam są więźniami, zwykłymi laleczkami na pokaz... Chciałem się po prostu podnieść na nogi.
Zerknął na niego ukradkiem tylko po to, by upewnić się w tym, że Siwon słucha go bardzo uważnie. Zdążył już usiąść, lekko okrywając biodra pościelą. Yesung westchnął cicho i przymknął powieki.
- Po zakończeniu studiów wciąż tam zostałem. W sumie nie narzekałem, praca była dobrze płatna i poznałem wielu przyjaciół. Już po miesiącu zaczęli traktować mnie normalnie, jak swojego. Byłem naprawdę zadowolony do czasu, aż do Horse&Turtle nie zaczęli uczęszczać regularnie dilerzy. Nie, już nie chodziło o narkotyki, skończyłem z tym na dobre... Po prostu Jonghyun mnie komuś przedstawił i... - urwał.
Obaj milczeli przez prawie minutę.
- Miał na imię Kyuhyun. - kontynuował mimo niebezpiecznego drżenia swojego głosu. - Chciałbym powiedzieć, że był inny, ale gdybym to zrobił, skłamałbym. Nic nie wyróżniało go od reszty dilerów. To samo spojrzenie, cięty język, udawanie gentlemena... Sam nie wiem, dlaczego tak mnie to oczarowało. Po paru tygodniach z nim spędzonych wiedziałem już , jak mocno się pomyliłem. Dosłownie w przeciągu kilku dni nie widzieliśmy świata poza sobą... Nic nie mów. Sam wiem, jak to brzmi. - pokręcił głową, jego uśmiech delikatnie się poszerzył. - Wszyscy mówią, że jestem wyjątkowy w Horse&Turtle. Nie wierzyłem w to, póki sam się o tym nie przekonałem... Dokładnie dwa lata temu Kyuhyun przyszedł do klubu po raz ostatni. Oglądał mój występ nie bojąc się siedzieć w pierwszym rzędzie i uśmiechać się do mnie. Nie zauważyłem nic dziwnego, póki nie wyszedł na papierosa. Pół rzędu wstało ze swoich miejsc i ruszyło za nim. Obserwowałem ich w rosnącym niepokoju, podświadomie czując, że to się źle skończy. Kiedy po przebraniu się w swoje ubrania w końcu postanowiłem pójść za nimi... Było już za późno.
Yesung nawet nie zauważył, że po jego policzkach płyną łzy. Jego dłonie zbyt mocno drżały, by je wytrzeć, dlatego wciąż siedział i nie ruszał się, nawet nie patrząc na Siwona. Choi natomiast ciągle patrzył na niego. Nie musiał dalej pytać, wiedział, co się stało z Kyuhyunem... I momentalnie wszystko zrozumiał.
- Siwon, chciałbym abyś był bezpieczny. To jest najważniejsze. Nie mogę zrezygnować z pracy, to jest po prostu niemożliwe... Za niepozornym Horse&Turtle stoi wielotysięczna mafia, która utrzymuje się z takich ludzi jak ja... Gdybym odszedł, nie miałbym nic i nikogo... O ile by mnie najpierw nie zabili. - jęknął cicho, kolejne łzy spłynęły po jego policzkach. - Żałuję, że się wtedy na to zgodziłem. Gdyby nie ta decyzja, Kyuhyun wciąż by żył, Key nie musiałby zostawiać Jonghyuna, a ja... c-ciebie...
Świat Siwona momentalnie wywrócił się do góry nogami. Nigdy, przenigdy nie spodziewał się, że usłyszy od niego takie słowa. Cała jego historia była tak tragiczna, że podświadomie podziwiał go za to, iż ma siłę żyć dalej. Powoli podniósł dłoń, by położyć ją na jego ramieniu, jednak w połowie drogi zrezygnował i opuścił ją z powrotem na pościel.
- Hyung...
- Nie będę ryzykował twojego życia! My... złożyliśmy przysięgę... Żadnych poważnych związków. Dlatego większość tancerzy to skończone suki. Nie dlatego, że chcą - oni po prostu muszą. Ale ja nie potrafię... Po prostu nie potrafię...
Siwon już sam nie wiedział, co ma robić. Patrząc na płaczącego, kompletnie załamanego Yesunga wiedział już, ile błędów popełnił od samego początku. Skoro chłopak jest tak bardzo pilnowany, faktycznie nie ma szans, aby już ich nie zobaczyli razem. Mężczyzna poczuł dziwny dreszcz na plecach. Może umrzeć.
Naprawdę może umrzeć...
- Yesungie, ja...
- Przepraszam. - tancerz w końcu odwrócił się do niego twarzą, jego oczy wciąż błyszczały od łez. - Wiem, że już za późno, abyś zapomniał... Ale spróbuj. Też nie chce tego robić, nie mam ochoty cię tak zostawiać... Ale nie ma innego wyjść-
- Rozumiem. - pokiwał głową i przeniósł wzrok na ścianę. - Gdybyś tylko powiedział mi wcześniej... Może mógłbym się jakoś uchronić przed pokochaniem ciebie.
Obaj zamilkli. Żaden z nich przez całą noc nie powiedział już ani słowa. Nie było takiej potrzeby. Dopiero nad ranem, gdy Yesung powoli zbierał się do wyjścia, nachylił się delikatnie nad jego śpiącą twarzą wiedząc, że będzie za tym tęsknić. Że najprawdopodobniej widzi tego mężczyznę ostatni raz w życiu. Pocałował lekko jego rozchylone usta i wybiegł z mieszkania, robiąc wszystko, aby tylko nie oglądać się za siebie.



~*~


JongUp znowu został sam na sam z Himchanem w garderobie. Powoli zaczęło się robić jasno, światło słoneczne wlewało się porcjami do pomieszczenia, rozświetlając delikatnie bladą twarz starszego, który właśnie czesał spokojnie swoje włosy. Nastolatek przyglądał mu się z bezpiecznej odległości, od razu notując w głowie, na jak bardzo zmęczonego wygląda Himchan. Kiedy cały makijaż zniknął z jego twarzy, pozostały tylko podkrążone oczy, blada cera i przygryzane ze zdenerwowania wargi. JongUpowi momentalnie zrobiło się go żal. Wiedział, jak Himchan ciężko pracuje. Oglądał w końcu każdy jego występ...
Cicho odchrząknął i przestąpił z nogi na nogę, postanawiając w końcu coś powiedzieć:
- Możemy już jechać? Ja... ty... powinieneś się położyć.
Himchan momentalnie odwrócił wzrok od swojego odbicia i posłał mu delikatny uśmiech.
- Racja. Jestem nieco zmęczony...
"Nieco". Akurat.
Kim wstał od toaletki i podszedł do fotela, na którym została jego torba. Chwilę w niej pogrzebał, w końcu odnajdując swój telefon. Gdy zobaczył godzinę, jego oczy o mało nie wyszły na wierzch. JongUp uśmiechnął się głupawo. Chyba naprawdę nie spodziewał się, że jest aż tak późno...
- Dlaczego nie mówisz prędzej? Już dawno powinieneś być w domu. - powiedział z wyrzutem, szybko chowając telefon i podchodząc do niego. Moon tylko wzruszył ramionami i odparł:
- Nie chciałem cię popędzać. Poza tym nic się nie dzieje, rodzice wiedzą, że wracam późno, więc... - urwał, łapiąc ukradkiem spojrzenie Himchana. Jego oczy, mimo iż wciąż szalenie zmęczone, wydawały się w tym momencie takie... Inne. Sam nie wiedział, jak nazwać to, co w nich zobaczył. Przełknął głośno ślinę i natychmiast odwrócił wzrok.
- Chodźmy już...
- JongUp.
Chłopak zatrzymał się w połowie drogi do drzwi. Himchan wciąż stał w tym samym miejscu, dosłownie nie odrywał od niego wzroku.
- Tak, hyung?
- Myślę, że to najwyższy czas, byś mnie w końcu pocałował.
Zaniemówił.
Nie wiedział, jak ma zareagować. Po prostu stał w miejscu i patrzył na niego, jakby się właśnie urwał z kosmosu... Wiedział, że prędzej czy później ta chwila nadejdzie, ale i tak nie spodziewał się jej tak szybko... Na ślicznych ustach Himchana pojawił się słaby uśmiech, po czym wyciągnął ku niemu rękę.
- Proszę...?
No a jak wiemy, Moon JongUp nie potrafi nikomu powiedzieć "nie". Tak było oczywiście i w tym przypadku.
Wiedział, że nie powinien, mimo iż Minji wyraźnie przekonywała go o tym, że nie ma w tym nic złego. Bardzo powoli chwycił jego rękę i podszedł bliżej, czując jak jego serce bije w niewyobrażalnie szybkim tempie. Spojrzał w jego oczy, na moment się w nich zatracając. Całkowicie zapomniał o tym, co wmawiał sobie jeszcze kilka dni temu. Cycki, Moon JongUp, cycki, pamiętaj...
Miał gdzieś cycki.
Usta Himchana były tak niesamowicie miękkie i delikatne. Kto raz ich zasmakował, nie potrafiłby już bez nich żyć. Dlatego JongUp natychmiastowo się od nich uzależnił, objął tancerza ramionami i przycisnął go do piersi tak mocno, jak tylko potrafił. Starszy wplątał palce w jego włosy i oddał się mu całkowicie, pozwalając jego wargom robić co tylko im się podoba. JongUp mruknął z zadowoleniem, za wszelką cenę nie chcąc się odsuwać, ale w końcu musiał zaczerpnąć powietrza. Oddychał nierówno, cały czas patrząc mu prosto w oczy. Himchan uśmiechnął się delikatnie i szepnął:
- Jedźmy do mnie.

2 komentarze:

  1. O_______________________________O
    Historia Yesunga i Kyuhyuna... Taka tragiczna... Kyu Q^Q
    I Key z Jonghyunem, tak mi ich żal, że musieli się rozstać. To takie nie fair... :c
    W całym tym smutku dostrzegam jeden jedyny promyczek światła, radości- reakcję JongUpa na pocałunek z Himchanem :D Po prostu bezcenny xD
    Chociaż nie. Teraz będę się zastanawiać, czy Up na tym nie ucierpi.
    Damn, musisz wymyślać taką nieprzewidywalną fabułę? Xd
    Hwaiting! *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie potrafiłam się powstrzymać i musiałam przeczytać znów.
    Dalej mi szkoda Yesunga, aż nie mogę sobie wyobrazić jak cierpiał wychodząc z mieszkania, serce pęka.
    Moment z Uppem i cyckami wciąż mnie rozwala. xD
    Weny, Yesiu. ♥

    OdpowiedzUsuń