niedziela, 8 czerwca 2014

Chłopak z pozytywką (Rozdział IV)

Autor - Yesung Oppa
Beta - Nie


N/A:

Napadła mnie dzisiaj potężna wena... Nie mogłam sie powstrzymać.
Nareszcie ^^


~*~


Blizny



A ja myślę i myślę o tobie
po przebudzeniu, przed snem...
Może jestem coś winien tobie?-
bo ja wiem.
-Władysław Broniewski




- Opowiedz mi coś o sobie. 
Jongwoon podniósł na mnie wzrok, zatrzymując dłoń z bułką w połowie drogi do ust. Zdecydowanie nie spodziewał się tego pytania, widziałem to wypisane na jego twarzy; momentalnie pobladł, jego ręka zadrżała lekko, brwi powędrowały powoli ku górze. Przełknąłem głośno ślinę nie bardzo wiedząc, czy to odpowiednia prośba w odpowiednim momencie. Byłem niemal całkowicie pewien, że nie opowie mi wszystkiego, jednak ciekawość powoli mnie przerastała, więc nie mogłem już dłużej czekać. Chłopak z minuty na minutę był dla mnie coraz większą tajemnicą. W mojej głowie panoszyły się setki pytań  zarówno o jego pochodzenie jak i sam dom, dlatego miałem nadzieję na chociaż malutki krok do przodu. 
- Czemu tak nagle? – spytał nieśmiało, jego głos był dziwnie cichy i wysoki. Pokręciłem głową i wziąłem do ręki kubek z gorącym mlekiem, by mieć co robić z rękoma.
- Nie wiem. Spontanicznie. Po prostu chciałbym wiedzieć coś więcej o tobie, a nie tylko jak się nazywasz. – uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco. Kubek wciąż parzył mnie w dłonie, jednak nie przeszkadzało mi to za mocno. W posiadłości było okropnie zimno, więc każde źródło ciepła było na wagę złota. Ponownie zerknąłem na Jongwoona i jego cienką koszulę, rozpiętą tak daleko, że prawie widziałem jego nagie obojczyki. Pokręciłem głową stwierdzając, że pewnie się już przyzwyczaił. Co nie znaczyło oczywiście, że przestałem się o niego martwić.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł... - spuścił głowę, kruczoczarna grzywka całkowicie przesłoniła jego oczy. Westchnąłem cicho i pokręciłem głową, mentalnie dziękując Bogu za swoją cierpliwość.
- A dlaczego nie? To chyba normalne, że chcę się czegoś dowiedzieć, prawda?
Jongwoon bardzo niepewnie i niechętnie pokiwał głową. Na krótką chwilę zapanowała cisza, już straciłem nadzieję, że odpowie mi cokolwiek, kiedy niespodziewanie usłyszałem jego głos:
- Ty pierwszy.
Zamrugałem szybko powiekami.
- Słucham?
- Nie chcę, aby to była jednostronna wymiana. - odgarnął grzywkę z oczu, ponownie patrząc prosto na moje usta. - Też chciałbym się dowiedzieć czegoś o tobie.
- Ale dlaczego najpierw ja?
- Bo ja tu mieszkam i ja ustalam zasady.
Na moment mnie zamurowało, zupełnie nie wiedziałem, jak mam zareagować. Odstawiłem kubek na stół i przełknąłem głośno ślinę, intensywnie myśląc. Miałem mu powiedzieć wszystko? Nawet o HoJae? Nie, tego nie zniosę... Z nikim nie rozmawiałem o niej od czasu... Zacisnąłem dłonie w pięści, co nie uszło uwadze Jongwoona. Skulił się nieznacznie i wymamrotał pod nosem:
- Przepraszam. Nie powinienem...
- Tak. Nie powinieneś. - pokręciłem głową. Z drugiej strony, skąd mógł wiedzieć? Nie znał mnie, nie wiedział, co przeszedłem. Po prostu poprosił, tak jak ja... Cholera. Jak zwykle wszystko zepsuję. - To znaczy... ja też przepraszam. To nic takiego, więc...
- ...więc mi opowiesz?
Boże, dopomóż.
- Tak, opowiem. - pokiwałem głową, ignorując lekkie mdłości, jakie natychmiast mnie dopadły. Przymknąłem powieki, jednak natychmiast je otworzyłem, gdyż ponownie ujrzałem wszystkie obrazy, wspomnienia, pamiątki... Rozluźniłem palce u dłoni i powoli wstałem z miejsca. - Chodź do pokoju. Tam będzie nam się lepiej rozmawiało.


~*~


Kiedy Jongwoon rozsiadł się na kanapie po raz kolejny zacząłem się zastanawiać, ile on w ogóle ma lat. Zrobił to w tak uroczy i niewinny sposób, że przez moment nawet wątpiłem w to, czy jest w ogóle pełnoletni. Jego przydługie, zdecydowanie za długo nieobcinane włosy i duże, błyszczące oczy w ogóle mi tego nie ułatwiały. Miałem więc nadzieję, że i tego się wkrótce dowiem... Dla świętego spokoju. Lecz nim to nastąpi, sam miałem coś do zrobienia.
- Dobrze. A zatem: co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - odparł bez zastanowienia, opierając łokcie na kolanach. - Znaczy... Wiesz. Wszystko, co jest ważne. Skąd jesteś, ile masz lat, gdzie mieszkasz... Takie rzeczy.
Wziąłem głęboki oddech i oparłem się plecami o oparcie kanapy. To będzie trudne. Skinąłem głową i wlepiłem wzrok w sufit zastanawiając się, od czego w ogóle zacząć. Jongwoon na całe szczęście nie pospieszał mnie, po prostu siedział i patrzył na mnie wyczekująco, co jakiś czas zerkając na swoje własne palce. 
- Niech będzie. - powiedziałem w końcu, gwałtownie się prostując. - Mam na imię Choi Siwon, to już pewnie wiesz. Niedawno skończyłem dwadzieścia trzy lata. Mieszkam w Seulu, tam też się urodziłem. Pamiętam, ze w dzieciństwie zawsze chciałem mieć psa, jednak wszyscy w rodzinie byli uczuleni na sierść. Kiedyś przyprowadziłem do domu brudnego, zapchlonego kundla i przez dwa tygodnie ukrywałem go w pralni. Przez następny miesiąc cała rodzina po kolei chorowała. Przyznałem się dopiero po tym, jak wyzdrowieli. W życiu tak nie oberwałem, jak wtedy. - roześmiałem się nerwowo, ukradkiem zerkając na chłopaka. Jongwoon wciąż siedział z oczami wlepionymi we własne palce. No tak. Siwon, ale ty jesteś głupi. - Od trzech lat pracuję jako agent nieruchomości, jeżdżąc po całym kraju i wyceniając opuszczone domy i mieszkania. To ciężka praca, ale ją lubię. Przynosi duże zyski, chociaż naprawdę bardzo rzadko wracam do siebie.
- Co na to twoja żona?
Zamarłem.
Nie, zdecydowanie chciałem uniknąć tego tematu. Skąd wiedział? Jak się domyślił? 
- Skąd ty...?
- Masz ślad po obrączce na palcu. - odparł, a ja momentalnie spojrzałem na swoje dłonie. Miał rację. Zacisnąłem mocno zęby domyślając się, że jak mu nie odpowiem, to pewnie nie da mi spokoju. Przymknąłem powieki i policzyłem do dziesięciu, próbując się uspokoić. - Dlaczego już jej nie nosisz?
- HoJae nie żyje.
Zapanowała między nami tak gęsta cisza, że prawie zacząłem się dusić. Jongwoon na moment podniósł na mnie wzrok, jednak zaraz ponownie go opuścił, jakby zawstydzony swoim pytaniem i moją odpowiedzią. Sam nie wiedziałem, co jeszcze powinienem rzec, więc pozwoliłem mu w spokoju przetrawić tę wiadomość. 
- Przepraszam... - mruknął po jakimś czasie. - Przepraszam, ja nie powinienem...
- W porządku. - spróbowałem się uśmiechnąć do niego, chociaż wciąż nie potrafił na mnie spojrzeć. - To już ponad rok, pogodziłem się z tym. Stało się i...tyle. Trzeba żyć dalej.
Skinął niepewnie głową i zacisnął dłonie na materiale swoich spodni.
- Jak to się stało?
To pytanie również było ciche i przepełnione niepewnością, jakby nie wiedział, czy dobrze robi pytając mnie o to. Po moich plecach momentalnie przeszedł dreszcz, jak tylko przypomniałem sobie tamten dzień. Zdusiłem w sobie chęć wybuchnięcia płaczem i powoli odpowiedziałem:
- Żebyś zrozumiał, muszę opowiedzieć ci wszystko od początku. Otóż... - urwałem na moment zastanawiając się, jak ubrać to w słowa tak, by mnie źle nie zrozumiał. - Dawno, dawno temu popełniłem ten błąd i powiedziałem o czymś swojemu ojcu. Jest bardzo konserwatywny, więc wyraził ostry sprzeciw i nie pozwolił mi zrobić tego, co zamierzałem... Już wtedy zadecydował, że wyjdę za HoJae. Kompletnie się nie znaliśmy, więc zajęło nam trochę czasu, nim przyzwyczailiśmy się do tej myśli. Ona sie z tym pogodziła, ja nie mogłem. Jednak z czasem zacząłem dostrzegać dobre strony tej sytuacji... HoJae okazała się być wspaniałą kobietą, która nie oceniała mnie przez pryzmat mojej... odmienności. Nie zadawała pytań, po prostu mnie zaakceptowała jako swojego męża z przymusu. Do czasu. - zacisnąłem mocno powieki, usilnie próbując powstrzymać łzy. - Największym marzeniem HoJae było posiadanie dzieci. Jej własnych, biologicznych. Tłumaczyłem jej, że nie mogę ich jej dać. Uznała mnie wtedy za samolubnego gnojka i wybiegła z domu. Już nie wróciła.
Jongwoon na moment podniósł wzrok do góry i zamrugał delikatnie powiekami.
- Jak...?
Westchnąłem cicho i odwzajemniłem jego spojrzenie.
- To było samobójstwo. Skoczyła z mostu. Przeze mnie.
Wtedy po raz pierwszy chłopak spojrzał mi prosto w oczy.
Nie wiem, co w nich ujrzałem w tamtym momencie. Wiedziałem tylko, że podzielał mój ból, co prawda nie w tak ogromnym stopniu jak ja, ale byłem mu za to wdzięczy. Poczułem się przez to lepiej, jakby ogromny ciężar spadł mi z serca. Przetarłem wilgotne oczy wierzchem dłoni i pokręciłem głową.
- Jak już powiedziałem, pogodziłem się z tym. Trzeba żyć dalej, prawda Jongwoon-ah? - tym razem naprawdę udało mi się uśmiechnąć, nieważne jak sztucznie to wyszło. Chłopak pokiwał głową i ponownie odgarniając natrętną grzywkę z oczu.
- Um... Siwon?
- Tak?
- Wiesz... Chyba jestem dla ciebie hyungiem.
Aż zachłysnąłem się śliną.
- C-co?
- No bo... Ja mam dwadzieścia pięć lat. - odparł z nieukrywanym rozbawieniem. - Przynajmniej tak wynika z moich obliczeń.
Patrzyłem na niego ze zdziwieniem, uważnie przyglądając mu się. Jak to możliwe, że był ode mnie starszy? Ze wszystkich wariantów jakie analizowałem, ten nawet nie przyszedł mi do głowy! Jęknąłem cicho i przeczesałem palcami jego włosy.
- W takim razie naucz się liczyć porządnie, Jongwoon-ah, bo inaczej ci nie uwierzę.
- Yah! Siwon, zostaw! - natychmiast odskoczył, poprawiając swoje włosy. 
- Może nie zauważyłeś, ale wypadałoby je obciąć...
- Nigdy!
Roześmiałem się cicho i jeszcze raz je przeczesałem. 
- Jeszcze zobaczymy~ 


~*~


Przez następną godzinę żaden z nas nie wspomniał już ani razu o HoJae. Rozmawialiśmy głównie o nim, jego rodzinie, jak mu się żyło w samotności i o "klątwie", jaka nad nim spoczęła. Wciąż tego wszystkiego nie potrafiłem do końca pojąć. Jak to możliwe, że każdy, kto go zobaczył natychmiast umierał, a ja wciąż żyję? To nawet nie brzmiało logicznie. Mimo to cierpliwie wysłuchałem go do końca, gdyż wiedziałem, że mówienie o tym było dla niego okropnie trudne.
Nawet nie zauważyłem, kiedy objąłem go uspokajająco ramieniem, a on niepewnie wtulił się w moją pierś. Pachniał kurzem, starymi książkami i czymś wyjątkowym... Woń, której nie potrafiłem nazwać. Przymknąłem powieki i poklepałem go po plecach, szepcząc uspokajająco:
- Jongwoonie... Daj spokój, to nic nie znaczy. Spójrz na mnie, wciąż żyję, prawda?
- Ale... Moja rodzina... Oni wszyscy zginęli wtedy na tym pikniku, a ja przeżyłem... Jakbym był przeklęty...
- ...ale nie jesteś. - odparłem natychmiastowo, zerkając na niego poważnie. - Powtarzam: ja wciąż żyję. Tamte zgony to mogły być tylko zbiegi okoliczności, a gdy ludzie nie mogą znaleźć odpowiedzi, to zrzucają winę na zjawiska paranormalne. - uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
- Tak uważasz?
Natychmiast pokiwałem głową.
- Oczywiście! Okropnie mi przykro z powodu twojej rodziny, ale to nie jest ani ich, ani twoja wina, że ludzie tutaj masowo umierają... - odgarnąłem kosmyk jego włosów za ucho, uważnie obserwując jego uroczą twarzyczkę. I on miał mieć dwadzieścia pięć lat, co?
- Może masz rację... - westchnął i ponownie schował się w mojej piersi, zupełnie nie zwracając uwagi na nagłe przyspieszenie bicia mojego serca. - Ale i tak się boję. Wiesz, jak ludzie zareagują, gdy im się pokażę, prawda?
Przełknąłem głośno ślinę i pokiwałem smutno głową.
- Wiem... I to jest właśnie największy problem.


~*~ 


Jongwoon przez całe południe uważnie przyglądał się mojej pracy. Starałem się nie zwracać na niego najmniejszej uwagi, dalej chodząc po pokojach z notesem i spisując każdą interesującą rzecz, na jaką natrafiłem. Często łapałem się na tym, że spoglądałem na niego ukradkiem, a nasze spojrzenia się spotykały. Ku mojemu zaskoczeniu Jongwoon już nie odwracał wzroku, do czego za nic nie potrafiłem się przyzwyczaić. Było to tak męczące, że już po niecałej godzinie dałem sobie spokój z pracą i usiadłem na przeciwko niego, splatając palce ze sobą.
- Wiesz... Jest jeszcze jedna sprawa, która mnie męczy. - podrapałem się po głowie, obserwując jak natychmiastowo prostuje się, a jego twarz nabiera zaciekawionego wyrazu.
- Jaka?
- To jedzenie w kuchni... Skoro nie wychodzisz z domu, jak ono się tam znajduje? - zabrzmiało to nieco chaotycznie, bo kompletnie nie wiedziałem, w jaki sposób wyrazić to, co chciałem. Jongwoon zagryzł dolną wargę i uśmiechnął się niepewnie.
- Cóż... to... skomplikowane. - rozsiadł się wygodniej i dodał: - Poznałeś już Ryeowooka, prawda?
Zmarszczyłem brwi, przywołując w myślach twarz chłopaka z baru.
- No tak, ale... Co? - usiadłem prosto, patrząc na niego z niezrozumieniem na twarzy. - Ale jak? Przecież jego brat... on...
- Przynosi jedzenie zawsze wtedy, gdy ja jeszcze śpię. Albo przynajmniej udaję, ze śpię. Nie wiem, dlaczego to robi... Podejrzewam, że myśli iż ja jestem jego bratem... Zbyt bardzo go kochał, by się pogodzić z taką stratą. - uśmiechnął się delikatnie, na co ja pokręciłem głową.
- Przecież to nawet nie brzmi logicznie... Rozmawiałem z nim. On...
- Siwon. Proszę. - przerwał mi, nachylając się nieco w moją stronę. Widząc jego minę natychmiast umilkłem. - Nie oceniaj go w ten sposób. Jestem mu wdzięczny za to, co robi, bo gdyby nie on, wciąż musiałbym się wymykać nocami i kraść jedzenie...
- Ty... kradłeś jedzenie? - sam nie wiem, dlaczego byłem tak mocno zdziwiony. Przecież to logiczne, prawda? W jaki inny sposób przeżyłby tyle lat?
- Musiałem, Siwon-ah.
Pokiwałem głową, próbując to jakoś przetrawić. Całe szczęście, że już nie musi tego robić. Natychmiast jednak wróciłem myślami do Ryeowooka. Zacząłem pod zupełnie innym kątem patrzeć na to, co mi wtedy powiedział. "To miasto dla takich jak ty jest jeszcze bardziej niebezpieczne... A już tym bardziej Chamong." Co to mogło mieć wspólnego z Jongwoonem? Przecież to zupełnie niewinny chłopiec, (chłopak? Już sam nie wiedziałem, jak mam go traktować...) zraniony i wystraszony po stracie rodziców. Byłem zaskoczony tym, że jeszcze się nie załamał i potrafił mi zaufać. Westchnąłem ciężko i pokiwałem głową.
- Rozumiem, Jongwoonie. Nie martw się. 
Obdarzył mnie wtedy najśliczniejszym uśmiechem, jaki w życiu widziałem. To był początek. Obiecałem sobie, że zrobię dla niego wszystko, co tylko będzie w mojej mocy nawet, jeśli będę musiał ponieść ogromną cenę.
- Jesteś kochany, Siwon-ah.

4 komentarze:

  1. No nareszcie!
    Jacy oni uroczy! Yesiu, to mój ulubiony blog(naprawdę świetnie piszesz) i przepraszam, że to dopiero mój pierwszy komentarz, ale wiedz, że czytam wszystko! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Przeczytałam wszystkie części każdego opowiadania z SJ bo tak naprawdę tylko ich znam. Piszesz fantastycznie i Twoje tłumaczenia są boskie. Masz kolejną stalą czytelniczke. Mam tylko prośbę. Jedną :* uwielbiam Kyu, a tu jest go troszkę mało :/ co mam zrobić byś mi coś napisała? Pozdrawiam i weny jak najwięcej!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne opowiadanie.Bardzo oryginalny i bardzo dobrze zrealizowany pomysł.Relacje pomiędzy Siwonem, a Yesung'iem są strasznie urocze.Nie mogę się już doczekać kolejnej części.Naprawdę cudownie wymyślona historia.
    Życzę powodzenia w pisaniu i pozdrawiam ♡
    /Hyoru

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeej, jakie piękne. Cudowne, przeczytałam wszyściutkie części, mam zamiar przeczytać całego bloga - świetnie piszesz! Cały czas w podekscytowaniu i nerwach, co dalej, co dalej!! :3
    Martwi mnie, że dawno nie pisałaś kolejnej części :C Chcę się dowiedzieć co siętam dzieje! Pisz pisz, wciągnęłam się, życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń