wtorek, 11 lutego 2014

Signum Temporis (Rozdział XI)

Autor - Yesung Oppa
Beta - nie


N/A:

Przepraszam, że tak późno.
Umarłam sobie po VIXX, wiecie?

Oni są tak cudowni na żywo, że to jakieś nieporozumienie... Szczególnie Ravi.
Skubaniec jeden... </3



~*~ 






11.Kusiciel


Biegli.
Ile sił w nogach, nie mogąc sobie pozwolić na chociażby chwilę odpoczynku. Ich serca waliły jak szalone, od wielu godzin mieli też poważne problemy z zaczerpnięciem tchu. Nie przystanęli jednak ani na moment. Do granicy pozostało jeszcze tylko kilka kilometrów, wystarczyło przejść przez góry i... Ta jedyna, upragniona wolność. Nareszcie. Rzecz, o której skrycie marzyli przez ostatnie lata była dosłownie na wyciągnięcie ręki. Jongwoon uśmiechał się przez łzy, jeszcze mocniej ściskając dłoń młodszego.
Lasy i łąki za ich plecami płonęły. Rewolucja dobiegała końca, nastawały nowe czasy. Nie ułatwiało im to jednak ucieczki, gdyż na każdym kroku spotykali głodnego wampira, który tylko czekał na darmowy obiad, wpadający prosto w jego ramiona. Musieli być jeszcze bardziej uważni, w końcu tutaj Minho już im nie pomoże. Zdali się na własne moce i doświadczenie w unikaniu wampirów, a także wypatrzenia przez zwykłych ludzi. Nie mieli czasu, by zwracać uwagę na ostre gałęzie smagające ich po twarzach. Jongwoon czuł, jak ciepła krew spływa po jego policzkach, a włosy są przez nie szarpane, niekiedy nawet wyrywane. W oczach szkliły mu się łzy, jednak nie mógł ich nawet wytrzeć. Jeszcze nie teraz. Pewnie wyglądał okropnie: zmęczony, brudny, do tego z twarzą umazaną krwią i łzami.
Na całe szczęście jednak byli coraz bliżej gór. Za nimi nareszcie będą mogli chwilę odpocząć, a potem... Nie zostanie im nic innego jak ukrycie się. Obaj szczerze wątpili, czy Leeteuk da im spokój. Chyba, że..
Jongwoon gwałtownie przystanął w miejscu i wlepił wzrok w ziemię. Zaskoczony Siwon zerknął na niego ze zdziwieniem.
- Coś się stało?
- Musimy znaleźć Strażnika. - szepnął Kim głosem cichym i bezbarwnym ze zmęczenia. - Jeśli mamy przeżyć, ktoś... Przepowiednia...
Siwon niepewnie podszedł do niego i rozejrzał się dookoła. Bez słowa wytarł delikatnie jego twarz rękawem i przygryzł dolną wargę. Starszy podniósł na niego wzrok i zamrugał niepewnie. Chwilę później poczuł, jak ten go całuje w czoło i wzdycha cicho.
- Nim go znajdziemy, mogą minąć wieki. Nie wiemy, gdzie on jest i jak wygląda... To jak szukanie igły w stogu siana. Poza tym... - pogładził go kciukiem po policzku. - Równie dobrze mógł się jeszcze nawet nie narodzić.
Jongwoon pokiwał głową i delikatnie się do niego przytulił. Czuł lekki zapach potu, ale też i tę charakterystyczną woń popiołu i bzu, którą tak kochał. Mocniej objął go ramionami i szepnął:
- Wiem. Dlatego pozostaje nam tylko szukać... i modlić się.
- Myślisz, że Bóg nam jeszcze może pomóc?
Nie odpowiedział.


* * *


Gdy po kolejnych paru godzinach znaleźli się w końcu za górami, odetchnęli z nieukrywaną ulgą. Mogli w końcu przysiąść i wziąć głęboki oddech, na spokojnie się zastanawiając, co dalej czynić. Opadli na wilgotną trawę pod drzewem, wciąż nie puszczając swoich dłoni. Wlepili wzrok w wieczorne, upstrzone Gwiazdami niebo, tak znajome a jednoczesnie zupełnie obce.
Udało się... - szepnął Jongwoon, mrugając szybko załzawionymi powiekami. - Teraz nim nas znajdą, będą musieli się sporo namęczyć...
Siwon uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową. Natychmiastowo przyciągnął go do siebie i pocałował prosto w usta, wzdychając cicho. Tak bardzo marzył o tej chwili, że aż wydawała mu się zwyczajnie nierealna. Delikatny wiatr łaskotał ich skórę, cicho świszczał między gałęziami, z czasem stając się coraz zimniejszy. Nie dla nich. Zbyt zajęci sobą, w końcu po raz pierwszy mogli połączyć się w jedno, delektując się każdą chwilą tej prawdziwej, zakazanej wolności.



~*~



Kyuhyun nie odzywał się do niego już drugi tydzień.
Na początku sądził, że jego najlepszy przyjaciel po prostu znalazł nową grę i poza pracą i nocami spędzonymi na rozgrywkach nie ma już czasu na nic innego. Nie raz to mu się zdarzało, Ryeowook zdążył się przyzwyczaić. Ale żeby już nawet telefonu nie odbierać...? Czegoś takiego nie zrobił jeszcze nigdy.
Z czasem zaczęło się to robić na tyle niepokojące, że Kim spróbował się skontaktować z Haeyeon. Ona również jednak nie odpowiadała na jego telefony, przez co zaczął martwić się jeszcze bardziej. Oczywiście nie powiedział o tym Yesungowi i Siwonowi, zwyczajnie nie chcąc ich obarczać swoimi problemami. Za bardzo się już dla niego narazili, chociaż teoretycznie to on miał ich ochraniać (cokolwiek to miało oznaczać)... Poza tym nie chciał wchodzić już w drogę Siwonowi, który po ostatniej rozmowie uspokoił się nieco, ale wciąż był oschły w stosunku do Ryeowooka.
Postanowił się więc dowiedzieć wszystkiego na własną rękę, bez niczyjej pomocy. Już w momencie w którym zbierał się do wyjścia wiedział, że to może okazać się fatalnym błędem. Za bardzo się jednak martwił o Kyuhyuna by siedzieć bezczynnie. Zerknął na zegarek – czwarta trzydzieści. Wciąż zbyt wcześnie by wstawać, za późno by iść spać. Schylił się by zawiązać sznurowadła tenisówek, kiedy usłyszał cichy szmer za plecami.
- Co ty wyprawiasz? Wiesz, która jest godzina?
Ryeowook odwrócił się w kierunku półnagiego blondyna, patrzącego na niego przenikliwie. W półmroku jego wiekowe oczy błyszczały, a jasne włosy były idealnie ułożone, nic więc nie wskazywało na to, że dopiero wstał z łóżka. Kim przełknął głośno ślinę, starając się nie patrzeć na jego mlecznobiały, nieskazitelny tors. Czasami miał wrażenie, że Yesung kusił go specjalnie. Zaraz jednak ganił się za te myśli. Przecież to niemożliwe... On najprawdopodobniej robi to z przyzwyczajenia, nie zdając sobie sprawy z tego, jaką aurę wokół siebie roztacza. Był przecież, na litość boską, pieprzonym półaniołem! Ryeowook nie może dać się zwieść, bo potem będzie tego bardzo żałował...
- Ja... - mruknął odwracając wzrok. - Idę pobiegać.
Brwi Yesunga powoli powędrowały ku górze.
- Pobiegać? Ty? - omiótł go krytycznym spojrzeniem. - W takim stroju?
Ryeowook poprawił kurtkę i westchnął cicho.
- ... na siłowni. Jest zbyt zimno na jogging.
Blondyn przez moment w ogóle nie spuszczał z niego oczu, jakby przenikał prosto do jego mózgu i badał wszystkiego jego myśli. Wiedział, że skłamał, siłowni przecież nie otwierają o tak nieludzkich godzinach, jednak nie dał tego po sobie poznać. Pokręcił głową i odwrócił się na pięcie, idąc w kierunku sypialni którą dzielił z drugim panem Choi. Ryeowook, kiedy ten zniknął z jego pola widzenia, odetchnął głęboko, chwycił klucze i jak najszybciej wyszedł z domu. Przez całą drogę nawet nie przyszło mu do głowy, że Yesung wcale nie musiał ponownie iść spać...


~*~


Widząc, że drzwi do mieszkania Kyuhyuna są w jednym kawałku, mentalnie odetchnął z ulgą. Nie wiedział, dlaczego. Przecież nietknięte drzwi jeszcze nic nie znaczyły. One są całe, ale w środku może panować niewyobrażalny bałagan zdradzający, że Cho znajduje się obecnie w poważnych tarapatach. Mimo to pełen nadziei Ryeowook położył dłoń na klamce i nacisnął ją lekko.
Zamknięte. Kolejny dobry znak. Wygrzebał z kieszeni zapasowy klucz i chwilę się z nim mocował w zamku. W końcu udało mu się je otworzyć i uchylić lekko do środka, gdzie panowała kompletna, wręcz nienaturalna cisza.
Niepewnie wszedł do środka i zagryzł dolną wargę z poddenerwowaniem. Wszystko wyglądało tak, jakby Kyuhyun nic nie zmieniał przez ostatnie kilka tygodni. Te same pudełka po grach walające się przed konsolą, kubki po kawie, które piętrzyły się w stosy na ławie, pognieciony dywan, stos gazet na kanapie i podwinięte firanki. Ryeowook rozejrzał się uważnie jeszcze raz. Wiedział już, że nic nie było w porządku. Kyuhyun'owi i Haeyeon musiało się coś stać.
Pierwsze co zrobił, to poszedł do kuchni i wyjął nóż z szuflady, tak na wszelki wypadek. Schował go w rękawie i wrócił do salonu, po czym zerknął na kubki. Ewidentnie leżały tam od bardzo dawna... Cholera jasna, dlaczego on tak zwlekał z tą wizytą? Coraz bardziej przerażony, szybko ale wciąż ostrożnie przejrzał całe mieszkanie. Szukał jakichkolwiek wskazówek, które mogłyby nakierować go na miejsce pobytu przyjaciela i jego dziewczyny. Nie znalazł jednak ani telefonu, ani laptopa, które mogłyby go naprowadzić na jakikolwiek ślad.
W końcu opadł na kanapę ze zrezygnowaniem i westchnął ciężko. Jakby dosłownie rozpłynęli się w powietrzu. Kto tak nagle znika i nie daje żadnego znaku? Przecież gdyby ktoś ich porwał, na pewno próbowaliby walczyć. Chyba, że...
O jasna cholera.
- Jesteś bardzo zmyślny jak na człowieka.
Ryeowook szybko odwrócił się w kierunku, z którego dobiegał głos. Koło okna stał mężczyzna, pierwsze promienie porannego słońca oświetlały jego mądrą twarz i karmelowe włosy, które przez to wydawały się jaśniejsze. Mężczyzna miał przymknięte powieki, jednak gdy Kim wstał gwałtownie z kanapy, rozchylił je i uśmiechnął się delikatnie.
Chłopak zamarł. Podobne spojrzenie widział do tej pory tylko u dwóch osób, jakie dane mu było spotkać...
- I pewnie od razu domyśliłeś się, kim jestem. Mam nadzieję, że nie pomyliłeś mnie z wampirem. - umilkł na chwilę i zmarszczył brwi. - Nie, rzeczywiście tego nie zrobiłeś. Gratuluję.
- Ty... - zaczął Ryeowook, jednak nie zdążył, gdyż mężczyzna przerwał mu gwałtownie.
- Nic nie mów. Tak będzie lepiej. - wzruszył ramionami. - Dziwi mnie, że Jongwoon nie nauczył cię jeszcze blokady myśli. To pewnie dla własnej korzyści... On się jednak nigdy nie zmieni. Wiecznie nieuważny. Usiądź.
Jakaś siła zmusiła go, by ponownie opadł na kanapę. Spróbował poruszyć nogami, jednak one pozostawały nieruchome, jakby kompletnie nie chciały go słuchać. Leeteuk posłał mu kolejny uśmiech i bardzo powoli podszedł do niego.
- Zdziwiony? - spytał wesoło. - Wiedziałem, że prędzej czy później się tu zjawisz... Co? Ten człowiek, twój przyjaciel? Spokojnie, jest w dobrych rękach.
A Haeyeon...? - dodał natychmiast. Mężczyzna skrzywił się nieco i pokręcił głową.
- Nie za ciekawski czasami jesteś, hm?
Szlag. Co tu się do cholery dzieje...?
Leeteuk przysiadł na krawędzi kanapy i spojrzał na zegarek.
- Cóż. Zgodnie z moimi obliczeniami obaj powinni zjawić się tutaj... O, już całkiem niedługo. - uśmiechnął się z zadowoleniem, po raz kolejny zerkając na Ryeowooka. - Wygodnie?
Kim próbował poruszyć czymkolwiek, jednak z marnym skutkiem. Zupełnie jakby sparaliżowało mu całe ciało. Mógł tylko siedzieć, mrugać i myśleć, starając się nie panikować za bardzo. Gdyby dał się ponieść, pewnie byłoby po nim. Nie, zdecydowanie musi zachować spokój. Wziął kilka spokojnych oddechów i zamrugał szybko.
Na pewno wiedzą, co planujesz.
- Oo, nie wątpię w to! - odparł natychmiastowo, przysiadając na krawędzi kanapy. Chwilę później odchrząknął cicho i spojrzał na niego z rozbawieniem. - Ty naprawdę sądziłeś, że jestem tu sam?
Ja...
- Chyba nie zdajesz sobie jeszcze do końca sprawy z mojej mocy, chłopcze. - jego oczy niebezpiecznie zabłysnęły, lata doświadczenia odbijały się w nich wyraźnie, sprawiając że Ryeowook poczuł się przerażony do granic możliwości. Coraz trudniej było mu panować nad strachem, Leeteuk doskonale o tym wiedział. Roześmiał się cicho i rozsiadł wygodniej, wlepiając wzrok w poszarzały już nieco sufit.
- Ludzie... nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać. - westchnął cicho. - Myślicie, że jesteście panami swojego losu, kiedy tak naprawdę odpowiada za niego ktoś o wiele potężniejszy... I nie mam tutaj wcale na myśli Boga.
Ryeowook nie odpowiedział.
Był już zbyt przerażony, by wymyślić stosowną odpowiedź.


~*~


Siwon otworzył powoli oczy i zamrugał lekko, próbując odgonić sen, który nachalnie powracał na jego powieki. Oblizał zaschnięte wargi i przekręcił się na lewy bok, by sprawdzić na zegarku godzinę. Piąta trzydzieści. Warknął cicho i ponownie opadł bezwładnie na poduszkę. Domyślał się, że nawet Słońcu nie chciało się jeszcze wstać. Znając jednak życie dosłownie za chwilę Yesung potrząśnie jego ramieniem i pocałuje go delikatnie w kark, dając mu tym znak, że najwyższa pora wstawać.
Nie, żeby miał mu to jakoś szczególnie za złe. Nie potrzebowali zbyt wiele snu, na dobrą sprawę nie musieli spać nawet przez okrągły miesiąc. Lubił jednak ten pokój, łóżko i wyjątkowo miękką kołdrę która przypominała mu jedwabne pościele, w których spali podczas pobytu w Chinach. Wciąż pamiętał ich zapach: róże i delikatna nuta wanilii. Zawsze świeże, Yesung wyjątkowo o to dbał...
... to naprawdę było wieki temu?
Przetarł twarz dłońmi by odgonić natrętne myśli. Szybko przekręcił się na prawy bok i wyciągnął ręce przed siebie, spodziewając się natrafić na znajomą, filigranową sylwetkę blondyna. Jakież było jego zdziwienie, gdy poczuł pod palcami jedynie chłodny materiał. Natychmiastowo ponownie otworzył oczy i podniósł się do siadu. Ani śladu Yesunga. Nawet jego zapach był ledwo wyczuwalny, chociaż zazwyczaj pokój nim emanował. Siwon zmarszczył brwi i odrzucił kołdrę, czując że coś tu jest wyraźnie nie tak, jak powinno. Szybko chwycił w dłoń spodnie i wciągnął je na siebie, kompletnie nie przejmując się bielizną.
Szybko zbiegł po schodach mając nadzieję, że zobaczy go w kuchni przygotowującego śniadanie. Uśmiech Yesunga był jedyną rzeczą, która w tamtym momencie pragnął ujrzeć. Cały dom jednak był pogrążony w zupełnej ciszy. Choi nawet nie musiał sprawdzać, czy Ryeowook wciąż śpi w swoim pokoju. Jego również nie wyczuł, co zaniepokoiło go jeszcze mocniej. Co mogło się wydarzyć? No i dlaczego żaden z nich go nie obudził? Znowu coś przed nim ukrywali?
Stanął przed oknem i zerknął na powoli wznoszące się nad horyzont Słońce. Miał wrażenie, że tego dnia wydarzy się coś bardzo ważnego. I jeśli szybko nie zareaguje, może się to źle skończyć... Jednak kompletnie nie wiedział, co robić. Jak niby ma się zdać chociażby na intuicję, skoro obaj nie zostawili mu żadnych wskazówek? Zacisnął wargi w wąską kreskę. Nienawidził, gdy Yesung był tak nieodpowiedzialny. Razem na pewno by coś poradzili, a tak...?
Zerknął na zegar kuchenny. Piąta czterdzieści pięć.
Dlaczego miał wrażenie, że tym razem ucierpi tyle niewinnych osób?
Piąta czterdzieści sześć.
Dlaczego czuł się tak bezradny?
Piąta czterdzieści siedem.
Przecież mógł poszukać wskazówek, zadzwonić, popytać się, cokolwiek... Dlaczego miał jednak przeczucie, że to i tak nic nie da?
Piąta czterdzieści osiem...
...dziewięć...
Pięćdziesiąt.



Już wiedział.
Szkoda, że za późno.



~*~


- Hej Jongwoonie...
Starszy podniósł głowę z jego nagiej piersi i zamrugał ze zdziwieniem. Siwon patrzył na niego przenikliwie, wciąż przeczesując palcami jego przydługie, proste włosy.
- Tak?
- Myślisz, że jeśli któremukolwiek z nas coś się stanie, ten drugi będzie zdolny to wyczuć?
Nie odpowiedział od razu. Zamiast tego zerknął na rozgwieżdżone niebo, które zdawało się uśmiechać do nich pokrzepiająco, jakby tylko ono obecnie było po ich stronie. Jongwoon westchnął ciężko. Był zmęczony, ba, wyczerpany, ale prawdę powiedziawszy w życiu nie czuł się lepiej. Na jego ustach zagościł delikatny uśmiech, a następnie pocałował mężczyznę w miejsce tuż nad jego sercem, by po chwili odrzec:
- Myślę, że tak. O ile w takich momentach będziemy myśleć o tej drugiej osobie...
Siwon spojrzał na niego uważnie i pokiwał głową, uspokojony. Teraz już mógł bez przeszkód ponownie ułożyć się wygodnie na mchu i zasnąć z myślą o nowym początku...

4 komentarze:

  1. Miałam iść spać, rano idę do szkoły... Dzięki x.x
    Dziś krótko, bom zmęczona i po wfie mam lekko spuchniętą rękę xd
    Biedny Ryeo... Podoba mu się Yesio, który pewnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, Siwon traktuje go ozięble... No i jeszcze spotkał Leeteuka, który swoją drogą w ogóle tu nie przypomina naszego kochanego kaczego lidera x.x
    Yesung, kretyn, sam polazł ratować Ryeo. Bo poszedł go ratować, nie?
    Wonnie pewnie sobie najpierw pomyślał "Yeśku mój, Yeśku, czemuś mnie opuścił?" (sorry not sorry, ale musiałam xD)
    Ah. I wybacz mi to, ale...
    Kyuhyunnie, gdzie jesteś, żyjesz? Zostaw tą sukę, czemu nie będziesz gejem i nie poszukasz sobie takiego Sungmina albo Zhou Miego? Q___Q
    ...to ostatnie zdanie przemilczmy, jest dla mnie za późno na myślenie.
    No to hwaiting, Yeśku oppowata unnie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje komentarze zawsze poprawiają mi humor, w sumie tylko ich ostatnio się spodziewam... :)

      Niah, ostatnie zdanie miało właśnie zmusić do myślenia, ale rozumiem, że jesteś zmęczona... Dziękuję, że trwasz z ST ^^


      - Y.

      Usuń
    2. Rly, mam niezły zapłon... XD
      Aww, naprawdę poprawiam Ci humor? Q^Q To dobrze, tak ma być <3
      Dziewczyno, jak ST się skończy, to ja będę wyć! XD Taki świetny fick. Ostatnio ciężko o dobrego ffa xd

      Usuń
  2. Powiem Ci tylko tyle, że tak martwa dawno nie byłaś... (no, pomijając VIXXy) W TAKIM MOMENCIE PRZERWAĆ?! ;______; #hejthejthejt
    Ja chcę więęęęcej~

    OdpowiedzUsuń