poniedziałek, 23 grudnia 2013

O RapMon'ie i jego wadach wrodzonych (KookieMonster)

Autor - Yesung Oppa
Beta - </3 niet
Rodzaj - fluff
Pairing - RapMonsterxJungKook (BTS/Bangtan Boys)
Tytuł - O RapMon'ie i jego wadach wrodzonych


N/A:



Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku - życzy Yesung Oppa :3



~*~



           Nigdy nie byłem jakimś wytrawnym romantykiem czy też uczuciowcem. Wręcz przeciwnie, właściwie to maska kompletnej ignorancji i całkowitego skurwysyństwa towarzyszyła mi przez całe życie. Sądziłem, że zarówno moja rodzina jak i znajomi byli już przyzwyczajeni do tego, że zazwyczaj nie okazuję publicznie swoich uczuć i emocji. Przecież tyle razy wyraźnie dawałem im to do zrozumienia... Tym bardziej mojemu kochanemu zespołowi.
Ale dla Hoseoka wciąż byłem skurwielem.
Jin bał się oglądać ze mną filmy, bo zawsze rzucałem jakieś chamskie komentarze na romantycznych końcówkach.
Jimin jak ognia unikał przy mnie pytania: „no i co o tym sądzisz?” bo wiedział, że moja odpowiedź ZAWSZE będzie brzmiała albo: „spoko” albo „do dupy stary”...
...a JungKook...
Westchnąłem ciężko, poprawiając szalik na szyi. Martwiłem się, bo mimo iż byliśmy parą, to tak bardzo się różniliśmy, że wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że to nie może się udać. Maknae uwielbiał obnosić się ze swoimi uczuciami, wszyscy od razu zauważali, kiedy jest smutny, czy też wyjątkowo zadowolony... No a co za tym idzie, o tym co do mnie czuje zaraz po debiucie wiedział już cały zespół, tylko nie ja, przez co oczywiście znowu zostałem nazwany przez Hoseoka skurwysynem.
Dzięki stary.
Wiem, że JungKooka męczył czasami mój charakter i to, że tak rzadko okazywałem mu czułość. To nie tak, że nie lubiłem, po prostu... Jezu, jestem tak skomplikowanym facetem, że już chyba bardziej być nie mogę. Wsadziłem ręce do kieszeni, opierając czoło o zimną szybę. Mogłem się spodziewać, że pewnego razu nie wytrzyma i to z siebie wyrzuci... a ja zachowam się zupełnie nie tak, jak powinienem...




- NamJoon hyung... - usłyszałem cichy, niepewny głos maknae tuż nad moją głową. Odłożyłem telefon i uniosłem pytająco brwi.
-Coś się stało? - spytałem, zerkając na niego uważnie. Chłopiec natychmiast pokręcił głową i podrapał się po szyi.
- Nie, w sumie nie... ja tylko... um... Mógłbym ci usiąść na kolanach, hyung?
Zagryzłem wargę i rozejrzałem się dookoła. W pokoju było pełno ludzi: prawie cały zespół, menager, choreograf i trzy stylistki. Westchnąłem cicho i pokręciłem głową.
- Kiedy indziej, okej?
- A chociaż mogę się przytulić?
- JungKook...
- ...pocałować? Proszę hyung...!
Zacisnąłem ręce w pięści i rzuciłem mu ostre spojrzenie.
- Do jasnej cholery, JungKook, dasz mi spokój czy nie?
To był moment, do którego zdecydowanie nie powinienem doprowadzić. Brunet spiął się gwałtownie i zmrużył powieki. Gdy odsunął się ode mnie, ja w końcu zrozumiałem, co zrobiłem. W geście desperacji chwyciłem go delikatnie za dłoń, jednak ten wyrwał mi się i warknął:
- Zostaw.
- Ale... Kookie...
- Nareszcie wiem, co do mnie czujesz, Kim NamJoon. - powiedział, a ja zobaczyłem łzy czające się w kącikach jego oczu. - Dzięki za twoją szczerość. W końcu.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i wybiegł z pomieszczenia, nim zdążyłem za nim krzyknąć, by wracał natychmiast. To wydarzenie sprawiło oczywiście, że oczy wszystkich zebranych osób zostały skierowane w moją stronę. No po prostu cudnie. Teraz znowu wszystko będzie moja wina... Westchnąłem ciężko akurat w tym samym momencie, w którym Hoseok po raz kolejny mruknął:
- Ależ z ciebie skończony skurwiel.




Schowałem twarz w dłoniach, po raz kolejny tego wieczora klnąc na siebie i swój idiotyzm. Jak ja mogłem się tak zachować...? Przecież każdy na jego miejscu by sobie pomyślał, że mnie nie obchodzi i...i...
Cholerna psia jego mać, przecież Hoseok ma rację. Jestem totalnym, skończonym skurwysynem...
Przeczesałem włosy palcami i po raz kolejny zerknąłem przez okno. Uśmiechnąłem się delikatnie obserwując, jak mój mały aniołek usiłuje wspiąć się na palce i zawiesić bombkę na najwyższej gałęzi choinki. Eh, gdyby tylko wszystko było w porządku, bez słowa podszedłbym i podsadził go tak, żeby mógł spokojnie jej dosięgnąć...
Ta. A potem po prostu bym się odwrócił bez słowa akurat w momencie, w którym chciałby mnie pocałować. Brawo NamJoon, ty to wiesz jak wszystko zepsuć.
Mimo że stałem na dworze już od godziny i marzłem przeokropnie, to jakoś nie potrafiłem wejść do środka. Nawet z tej odległości widziałem jego zaczerwienione od długiego płaczu policzki i przekrwione oczy. Boże, dlaczego na dodatek muszę być jeszcze takim tchórzem? Pewnie miałeś niezłą bekę, gdy tworzyłeś Sobie mój charakter, co? W każdym razie gratuluję. Udało Ci się.
Po chwili chłopak całkowicie rezygnuje z zawieszenia bombki i przegląda się w niej. Po raz kolejny widzę, jak jego dolna warga zaczyna niebezpiecznie drżeć, a on opuszcza bombkę i chowa twarz w dłoniach. Zagryzłem wargę i odsuwam się od okna. Nie mogę na to dłużej patrzeć... Moje serce dosłownie pękło na miliony kawałków.
- Co ty tutaj, u licha robisz?
Odwróciłem się gwałtownie i momentalnie przeżyłem spotkanie trzeciego stopnia z twarzą Hoseoka.
- Dżizas kurwa ja pierdolę... - warknąłem, odsuwając się gwałtownie. - NIGDY więcej mnie tak nie strasz stary, bo kiedyś serio zejdę...
Chłopak zmarszczył brwi i mocniej objął pokaźnych rozmiarów pudełko z bombkami, które trzymał kurczowo w ramionach.
- Dlaczego nie wejdziesz do środka?
Pokręciłem gwałtownie głową i zerknąłem przez okno. Hoseok od razu zrozumiał i wywrócił oczyma w geście irytacji.
- Jak jeszcze raz mi powiesz, że jestem skończonym skurwielem, to oberwiesz.
- Nie, nie o to chodzi... Chociaż w sumie o to też. Ale nie całkiem.
Zmarszczyłem brwi. No tak. I weź go tu człowieku zrozum bez rozkładania jego niekrytych wypowiedzi a czynniki pierwsze i zastanawiania się godzinę „co też autor mógł mieć na myśli...”
Panie i panowie – nasz J-Hope we własnej osobie.
- Dobra, inaczej. - naciągnął mocniej czapkę na głowię, próbując uchronić swoją fryzurę od natrętnego, padającego nieprzerwanie już od jakiegoś czasu śniegu. - Gdybym ja na twoim miejscu zobaczył, że miłość mojego życia wypłakuje sobie przeze mnie oczy, to już dawno byłbym w środku, przytulał go do siebie i całował namiętnie, a potem godzinami uprawialibyśmy namiętny seks pod choinką i...
- Dobra, stop. Zrozumiałem. - przerwałem mu gwałtownie. Hoseok zmarszczył nos, po czym kontynuował:
- Może i racja. W każdym razie, na pewno nie stałbym tutaj i czekał, aż zamienię się w bałwana.
- Mam tak tam po prostu wejść i... i co? Powiedzieć „przepraszam Kookie, jestem skurwielem”?
- TAK. Znaczy... nie. - i weź tu się nie zdenerwuj... - Wejdziesz tam i powiesz mu dokładnie to, co ci rozkażę, okej?
Przeraziłem się.
Szansę na ucieczkę miałem raczej nikłą, więc nie zostało mi nic innego, jak pokiwać głową i niechętnie się zgodzić. Hoseok momentalnie się rozpromienił.
- Dobrze. Oto, co masz zrobić, by po raz pierwszy w życiu zachować się jak mężczyzna: wchodzisz z przepraszającym i pełnym poczucia winy uśmiechem do środka, nawet nie ściągasz płaszcza, podlatujesz do niego i obejmujesz go ciasno ramionami, po czym szepczesz mu do ucha: „”skarbie... przepraszam, że jestem takim tchórzem i skończonym skurwysynem. Naprawdę nie chciałem, żebyś poczuł się niekochany. Proszę, wybacz mi, a zrobię wszystko... Kookie, kochanie ty moje, kocham cię najbardziej na świecie... Już taki nie będę, obiecuję.” a potem to już z górki.
Obdarzyłem go przemiłym spojrzeniem, które mówiło: „stary, chyba cię coś pogibało”. Uniósł pytająco brwi ku górze, jakby zupełnie nie rozumiał, o co mi chodzi.
- Przecież doskonale wiesz, że w życiu czegoś takiego nie powiem.
- Kim NamJoon, ani nawet nie myśl o tym, by się teraz wycofać. - warknął groźnie. - Ja tu ci tylko próbuję pomóc... Zrozum, że jeśli tego nie zrobisz, to się będziesz musiał pożegnać z waszym uroczym romansem.
Zacisnąłem mocno zęby. Nie, tylko nie to... Przez ten cały czas nawet nie przyszło mi do głowy, że my... my... Odwróciłem wzrok gorączkowo myśląc. To w końcu nic wielkiego... Dam radę, nie? RapMon nigdy się nie poddaje, nawet wtedy, gdy musi walczyć o ukochanego... Szczególnie wtedy.
- Postaram się. - w końcu odparłem słabo i przetarłem oczy dłonią. - Ale wciąż nie jestem przekonany o tym, czy to się uda...
- Dasz radę stary... Nie ma innej opcji!

~*~

No, NamJoon... do trzech razy sztuka.
Tak. Już trzeci raz z kolei kładłem rękę na klamkę i próbowałem się zmusić do tego, by wejść do środka. Oczywiście bezskutecznie. Nie wiem, cholera, czego ja się tak bałem. Przecież mnie nie pobije, prawda...?
Prawda?
Westchnąłem ciężko i pokręciłem głową. Marny mój los. To całe tchórzostwo zaczynało mnie jeszcze bardziej przerażać, niż moje wrodzone skurwysyństwo. Z tego co widziałem przez okno, to JungKook w końcu skończył ubierać choinkę i siedział teraz przed nią, wpatrzony bez ruchu w jedną z bombek. Był tak uroczy, że jedna część mnie chciała jak najszybciej wejść do środka i go przytulić, ale druga skutecznie mnie przed tym powstrzymywała. Zakląłem soczyście i przymknąłem powieki. No dalej, bądź mężczyzną. Teraz albo nigdy...
W końcu udało mi się nacisnąć tę pieprzoną klamkę i niepewnie uchylić drzwi. JungKook nawet nie odwrócił się w moją stronę, na co delikatnie zagryzłem dolną wargę i bardzo powoli zamknąłem za sobą drzwi. Powtarzając sobie w myślach wskazówki Hoseoka bez słowa podszedłem do chłopaka i uklęknąłem przed nim, niepewnie obejmując jego plecy ramionami.
- Kookie, kochanie ty moje, ja...
- Ani nawet nie próbuj.
Zamarłem.
Zdecydowanie się tego nie spodziewałem. Opuściłem powoli drżące dłonie i zerknąłem na niego ze zdziwieniem. Dostrzegłem furię na jego twarzy, gdy odwrócił się w moją stronę.
- Wiem, że to Hoseok hyung kazał ci to powiedzieć. Nie będę słuchał jego słów. Jeśli masz już mnie przepraszać, to zrób to sam. Inaczej my... - nie skończył. Nie musiał.
No i tyle jeśli chodzi o próbę zerwania ze skurwysyństwem.
Chwilę po prostu siedziałem i myślałem, co mam mu powiedzieć. Patrzył na mnie wyczekująco, jakby właśnie od tego zależało jego życie. Niepewnie podniosłem głowię i spojrzałem mu prosto w oczy. Znowu dostrzegłem łzy... Nie, nie chciałem by po raz kolejny przeze mnie płakał. Delikatnie pogładziłem go palcem po policzku, czując jaki jest rozgrzany. Westchnąłem cicho.
- Kookie... Nie chciałem zrobić ci przykrości w przeddzień Gwiazdki. - szepnąłem. - Przepraszam, pewnie swoim zachowaniem złamałem ci serce. Tak, to co hyung ciągle powtarza to prawda. Jestem idiotą, skurwysynem, tchórzem i kimś-tam jeszcze, ale... To właśnie ja. RapMonster, Kim NamJoon, twój ukochany hyung, twój mężczyzna, twój misiu, twój...
- Hyung, stop. - pokręcił głową. - Mówisz takie rzeczy... to nie pasuje do ciebie.
Uniosłem pytająco brwi.
- No ej, po raz pierwszy w życiu próbowałem być romantyczny...
- Nie wychodzi ci to, przepraszam. - uśmiechnął się tak słodko, że nie sposób było tego nie odwzajemnić.
- Może i masz rację...
- Ale... to było bardzo miłe. - delikatnie objął moją szyję ramionami. - Dziękuję.
- Obiecuję, że już nigdy, przenigdy nie sprawię, że zwątpisz w moje uczucia. - odparłem, po czym pocałowałem go w policzek. Zachichotał cicho, a ja dostrzegłem swój szeroki, nieco zniekształcony uśmiech w czerwonej bombce. Przynajmniej nie było widać buraka, który na sto procent pojawił się na moich policzkach. Cholera. - Kocham cię, Kookie.
- Wiem. - odparł tajemniczo. Zamrugałem szybko powiekami.
- Taak... a to niby skąd?
- Bo twoje ręce już są w połowie drogi do moich pośladków, hyung! - mruknął marszcząc brwi, a ja kompletnie zdezorientowany po prostu siedziałem i patrzyłem na niego ze zdziwieniem. - Jesteś taki przewidywalny, NamJoonie hyung~
- Eh... - pokręciłem głową, po czym złożyłem długi pocałunek na jego różanych wargach. Chwilę później moje dłonie faktycznie spoczęły na jego tyłku, jednak zdawał się nie być tym za bardzo przejęty. Oddawał moje pocałunki tak zachłannie, że nie miałem nawet szansy by się od niego oderwać i ściągnąć z siebie ten cholerny płaszcz...i resztę ciuchów.
- Hyung... - powiedział, gdy w końcu się ode mnie odsunął, próbując złapać nieco powietrza do płuc. - Jeśli mamy to zrobić, to nie tutaj...
- Dlaczego niby? - spytałem, obserwując jego uroczy rumieniec.
- No bo... Hoseok...
- Oh. Co z nim?
Właśnie w tym momencie usłyszeliśmy głośny krzyk z drugiego pokoju i trzaśnięcie drzwiami.
- MAKNAE, OFICJALNIE CIĘ HEJTUJĘ. Boże, to by było takie piękne, świąteczne porno do kolekcji...


Rada na przyszłość numer 1 – nigdy nie ufaj J-Hope, gdy próbuje być miły. Zawsze ma w tym swój własny, skryty interes.
If u know what I mean.

6 komentarzy:

  1. Nat po raz pierwszy napiszę komentarz xD Będzie pewny ogromnie składny, ale ja nie umiem zostawiać komentarzy (Oh, Well)
    No to tak:
    asdfjjfhrdjkfhdjklhfjkdhfjkrhjkrth <3333333333333333 <---(Bardzo twórczy komentarz Nat)
    Nie umiem inaczej wyrazić tego, jak bardzo podobał mi się ten One Shot i pragnę więcej ;;;;;;;;;; <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Omo! Fanfick bardzo podobał mi się, chociaż to jeden z pierwszych jakie czytałam z BTS.Podobają mi się fluffy w których jest trochę angstu i bardzo lubię to jak piszesz. I tak końcówka xD
    Mam nadzieję, że jeszcze napiszesz coś z BTS, ale najbardziej czekam na WonYe i Navi twojego autorstwa, bo to jedne z moich OTP.

    /Sylwia K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodkie, puchate, urocze <3
    Wiem, nie umiem pisać komentarzy XDD Piękny one shot, ale why nie ma seksu pod choinka?! :D
    J-Hope słodziutki taki, kiedy się fochnął :P
    Więcej o nich, proszę~

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz skomentuję twoje opowiadanie :D
    Jesteś cudowna ! Od tego opowiadania pokochałam twojego bloga !
    Jak tylko skończę pisać swój kreatywny komentarz lecę czytać dalej xD
    Co do One-shotów.. pisz ich jak najwięcej ! Jeśli mają być takie jak ten to ja chcę więcej ! ♥
    Rap Monster taki bezuczuciowy gnojek xD Podoba mi się ^^ A Kookie ? On jak zawsze słodki i uroczy ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Skisłam i aktualnie fermentuję.
    Kocham tego ficzka i czekam an więcej~
    wenyyy

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha świetne ;D Może i nie pasuje mi to do nich nie pasuje no ale jak tego nie kochać ;)

    OdpowiedzUsuń