niedziela, 3 listopada 2013

Signum Temporis (Rozdział IX):

Autor - Yesung Oppa
Beta - nie
Ostrzeżenia - chociaż cały rozdział jest oparty głównie na seksie, nie oznaczyłabym go jako +18... zresztą, sami zobaczycie.




~*~



9.Danse Macabre

Moment, w którym dwie pary spragnionych warg spotkały się po raz pierwszy jest jednym z najważniejszych w ich życiu. Po plecach przechodzi im przyjemny dreszcz, usta zamierają na moment w bezruchu, dłonie przeraźliwie drżą. Czy to już koniec? Przecież przekroczyli granicę mimo wyraźnego zakazu. Czy czuli się z tym źle?
Nie. Wręcz doskonale.
Siwon obejmuje delikatnie starszego w pasie i mruczy w jego wargi. Ich długie włosy rozwiewa wiatr, a w oddali da się słyszeć pierwsze oznaki nadchodzącej burzy, jednak obaj się tym nie przejmują. Jongwoon mocno przywiera do niego swoim ciałem, jakby bał się, że ten niespodziewanie zniknie. Pierwsze nieśmiałe ruchy warg. Smakują się nawzajem tak, jakby miał to być ich ostatni pocałunek. Jakby usta partnera były ambrozją, cudownym i zakazanym owocem, którego dane im będzie spróbować tylko raz. Ich dłonie wędrują po ciałach, nie zatrzymują się ani na moment. Z każdą chwilą pocałunek staje się coraz bardziej gorący i namiętny, uwalniając skrywaną pasję, pożądanie i miłość...
Kiedy w końcu się od siebie odrywają, pierwsze krople deszczu spadają na ich nosy. Oni jednak wciąż wpatrują się nawzajem w swoje oczy, zdając się rozmawiać bez słów, naradzać i zapewniać o bezgranicznej miłości i zaufaniu.
- Myślisz, że to się uda, Jongwoon-ah? - pyta po chwili Siwon, mimo zdecydowania, które malowało się w jego oczach. Kim nie odpowiada. Zamiast tego delikatnie się do niego przytula, postanawiając nie zdradzić mu swoich obaw. Przymyka powieki i rozkoszuje się jego dotykiem, odganiając od siebie zbędne myśli, starając się zachować tą pojedynczą chwilę jak najgłębiej w swojej pamięci.

~*~

Udawało im się sukcesywnie ukrywać miesiącami przed resztą dworu, przez co powoli nabierali przekonania, że wszystko może się jeszcze ułożyć. Nawet Jongwoon stał się nieco spokojniejszy... Mimo to lekkie pieszczoty, pocałunki i ukradkowe spojrzenia, jakie udawało im się od czasu do czasu przemycić, były niczym w porównaniu z powoli rosnącym w nich pożądaniem. Ale czy nadeszła już odpowiednia pora? Podczas stosunków filius caeli wydzielają bardzo silną woń, którą da się wyczuć z bardzo daleka. Można się tylko domyśleć, jak mocna i zdradliwa może ona się stać wtedy, gdy kocha się ze sobą dwóch Nefilim... Czy byli gotowi na aż takie poświęcenie?
Jongwoon chciał spróbować. Pragnął czuć umięśnione ciało młodszego pod palcami, przyspieszony oddech na swojej skórze, delikatne pocałunki na szyi oraz to cudowne uczucie spełnienia i bezgranicznego szczęścia w jednym. Strach jednak był tak wielki, że bał się z nim o tym rozmawiać. Czuł się rozdarty i kompletnie nie wiedział, co robić...
- Jongwoon-ah, wszystko w porządku?
Odwrócił powoli głowę do tyłu i ujrzał Siwona, skąpanego w mrocznym świetle Księżyca z delikatnym uśmiechem na ustach. Mężczyzna miał na sobie płócienną koszulę, zapiętą tylko do połowy i delikatne, jedwabne spodnie. Kim odwrócił głowę w bok i chrząknął cicho, poważnie zawstydzony.
- T-tak...
- Nie kłam.
Choi podszedł do niego spokojnie i przysiadł na kamieniu obok. Westchnął cicho i podniósł głowę na rozgwieżdżone niebo. Błękitna Róża wciąż świeciła blado w otoczeniu milionów innych, większych i jaśniejszych Gwiazd. Siwon zagryzł dolną wargę i szepnął:
- Wciąż się boisz, prawda?
Jongwoon nieśmiało pokiwał głową, zerkając na niego kątem oka. Wydawał się być bardzo zamyślony. Ciekawe, co też chodziło mu po głowie...
- Siwon...
- Ja też. - przerwał mu gwałtownie. - I chociaż tego nie okazuję, to wiedz, że tak jest. Kiedy tylko widzę Leeteuka, mam wrażenie, że on zna nasz mały sekret i zaraz rozkaże nas zabić. Wiem, że to już graniczy z paranoją. Ale ja nie chcę, by ktokolwiek z mojej winy cię skrzywdził...
Chwycił drobną dłoń starszego w swoją własną, gładząc jej wierzch z uczuciem. Kim cicho westchnął i oparł głowę na jego ramieniu, przymykając powoli powieki. Był zmęczony tym ciągłym udawaniem, uciekaniem i wszechobecnym kłamstwem, ale przecież nie mógł z niego zrezygnować. Nie potrafiłby. Miłość była najpiękniejszą rzeczą, jaka go w życiu spotkała, chociaż nieważne, jak bardzo przez nią jeszcze przyjdzie mu cierpieć. Nie będzie żałował swojej decyzji, nigdy.
- Kocham cię, Wonnie... - szepnął delikatnie. - Zrobię wszystko, by nam się udało.
Otworzył oczy i rzucił mężczyźnie zdecydowane spojrzenie. Siwon podniósł dłoń i pogładził go kciukiem po policzku, by po chwili przelotnie pocałować go w czoło. Był środek nocy, cały dwór już wiele godzin temu pogrążył się w spokojnym śnie. Czy to najodpowiedniejsza pora? Taka okazja może się już nie trafić...
Jongwoon ze zdziwieniem obserwował, jak Choi wstaje i wyciąga ku niemu rękę.
- Chodź ze mną. Pokażę ci prawdziwe Gwiazdy.

~*~

Starszy powoli przyłożył policzek do kory drzewa, wdychając w nozdrza jej cudowny, świeży zapach. Przymknął powieki i westchnął cicho, czując dłonie młodszego na swoich biodrach. Ich długie włosy łaskotały jego odsłonięte plecy, wiatr lekko dmuchał mu w twarz, ale to nie to sprawiało, że był okropnie zdenerwowany.
- Rozluźnij się. - usłyszał szept tuż przy swoim uchu. Wziął więc kilka głębokich oddechów, uspokajając szalone bicie swojego serca i napięte mięśnie.
- Siwon-ah...
- Nie bój się. - lekki pocałunek na karku sprawił, że mimowolnie zadrżał. - Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
Choi powoli przesunął dłonie na jego bok i brzuch, mając wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Zmniejszył odległość między ich ciałami niemal do zera, przywierając do pleców Jongwoona. Schował twarz w zagłębieniu jego szyi, rozpoczynając wędrówkę dłońmi po całym jego ciele.
- Jesteś taki piękny... - powiedział pełnym podniecenia głosem. - Jak Anioł.
Kim jęknął cicho i po omacku odszukał jego twarz, po czym pocałował go mocno w usta. Trwało to bardzo długo, z czasem pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, a Siwon ani na moment nie zdejmował rąk z jego ciała. Zadziwiony tym, jak gładka i przyjemna w dotyku była skóra jego kochanka, całkowicie zatopił się w tym doznaniu, którego sam nie umiał nazwać. W końcu nigdy przedtem nie czuł niczego podobnego... Kiedy jego palce w końcu spoczęły na spodniach starszego, rzucił mu znaczące spojrzenie, jakby pytał go o pozwolenie. Jongwoon natychmiastowo pokiwał głową i uśmiechnął się do niego słabo. Ze zniecierpliwienia kąciki jego ust delikatnie drżały. Tyle na to czekał...
Siwon odwzajemnił jego gest i powoli wsunął jedną z rąk pod materiał. Gdy starszy poczuł chłodną dłoń na swoim członku, zadrżał minimalnie. Nie mógł nad tym zapanować. Podświadomie poruszył biodrami, chcąc jeszcze mocniej rozkoszować się jego dotykiem. Siwon oparł drugą dłoń o drzewo, tuż obok jego głowy i z zadowoleniem przesunął palcami po całej jego długości. Był cudowny, dokładnie taki, jak sobie wyobrażał.
Już mieli po raz kolejny złączyć swoje usta w gorącym pocałunku, kiedy niespodziewanie dobiegł do ich uszu delikatny dźwięk. Był bardzo niepokojący, gdyż rozległ się w prawie całkowitej ciszy. Jakby czyiś nieuważny krok...
- Słyszałeś? - Kim spojrzał na młodszego z przerażeniem. Ten pokiwał głową i niechętnie odsunął się od niego.
- Tak. Ubierz się.
Jongwoon ledwo zdołał poprawić spodnie i założyć koszulę ze zdenerwowania, cały czas rozglądając się dookoła ze strachem. Odgłos ucichł, jednak to wciąż było niepokojąco. Miał nadzieję, że żaden Nefilim ich nie wyczuł. Aż strach pomyśleć, co by się wtedy stało..
- M-może to tylko jakiś wilkołak? - szepnął, odwracając się twarzą do Siwona. Ten westchnął cicho.
Natychmiast puścili się biegiem w kierunku dworu, starając się stąpać jak najciszej po wilgotnym podszycie, jednocześnie kryjąc swoje rozczarowanie i żal. To zdecydowanie nie tak miało wyglądać. Kto wie, kiedy ponownie nadarzy się okazja? Kim cicho westchnął, torując sobie drogę między drzewami...
Kiedy dotarli na miejsce, przez parę chwil byli przekonani o tym, że już nic im nie grozi. Odetchnęli głęboko i zerknęli w Księżyc, który wciąż oświetlał ich smutne twarze, jakby nigdy nic. Siwon już miał pocieszająco objąć Jongwoona, kiedy usłyszał czyjeś chrząknięcie. Momentalnie zamarł.
Mężczyzna stał z założonymi rękoma, a na jego twarzy malowało się... rozczarowanie? Tak, chyba to. Sekundę potem dołączyła do niego cała reszta dworu, patrząc na nich z niedowierzaniem, obrzydzeniem lub smutkiem. Czyli stało się.
Wtedy w lesie zostali przyłapani. Ktoś ich musiał zobaczyć i zawiadomić resztę.
Jongwoon poczuł, jak cały jego świat w jednym momencie całkowicie się zawalił. Przymknął powieki skupiając się na tym, by nie upaść na ziemię. Nie mógł znieść widoku rozczarowanej twarzy Leeteuka. Bał się, bo wiedział, że to już koniec.
- I co ja mam teraz z wami zrobić... - westchnął ciężko, patrząc na nich jeszcze przez chwilę. Po niecałej minucie machnął brodą na dwóch Nefilim stojących po obu jego bokach i dodał: - Zajmijcie się nimi. Dopilnujcie, by trafili do osobnych celi. Jutro o zachodzie Słońca staną przed Sądem Bożym.

~*~

JiYong zmarszczył groźnie brwi i oparł dłonie o wiekowe, dębowe biurko, starając się wyglądać na jak najbardziej opanowanego. W tym wypadku nawet jak dla niego okazało się to bardzo trudne. Był wyrozumiały. Potrafił zaakceptować wiele rzeczy, które działy się wśród jego ludu. Pomagał im, udzielał rad, wyjątkowo rzadko karał, chociaż nieważne, ile razy go korciło. Czyżby w końcu przyszło mu zapłacić za tą swoją miękkość? Zacisnął dłonie w pięści, aż mebel zaczął pod nimi niebezpiecznie drżeć.
Dwójka wampirów stała kilka metrów od niego i ze wstydem wpatrywała się w swoje buty. To było jasne, że Jiyong wyciągnie z tego konsekwencje, mimo iż teoretycznie to nie była ich wina. Dostali zadanie i je, lekko powiedziawszy, nieco spaprali. JunSoo nawet nie próbował się oszukiwać, że mężczyzna im wybaczy. Zbyt mocno na nich polegał...
- Jak mogliście w ogóle do tego dopuścić? - rozbrzmiał głos zimny jak stal, sprawiając, że temperatura w pomieszczeniu momentalnie spadła o parę stopni. TaeWoo zadrżał. Wciąż nie podnosił na niego oczu, bojąc się, że siła spojrzenia JiYonga może go zabić na miejscu. - Pozwoliliście in iść samym, chociaż przydzieliłem was do pomocy! Na dodatek, gdy zobaczyliście, że zostali zamordowani, uciekliście z krzykiem! Myśleliście, że się nie dowiem?
Jeszcze zimniej. Czuli, jak na ich włosach powoli zaczął osadzać się szron.
Mężczyzna zacisnął wargi w wąską kreskę, by po paru sekundach kontynuować:
- Jestem rozczarowany. Tak rozczarowany, że najchętniej bym was po prostu zabił... - niczego innego się nie spodziewali. - ...ale nie zrobię tego.
Zarówno JunSoo jak i TaeWoo podnieśli gwałtownie oczy i zamrugali ze zdziwieniem.
- Nie mogę sobie pozwolić na kolejne straty. - odparł natychmiastowo. - Ale wiedzcie, że kara was nie ominie. Będzie wystarczająca, możecie się tego spodziewać.
JiYong doskonale wiedział, że istnieje wiele rzeczy o wiele gorsze dla wampira, niż śmierć. Uśmiechnął się z satysfakcją i machnął dłonią, pokazując im tym, że mogą już sobie iść. Obaj skłonili się nisko i czym prędzej zniknęli za drzwiami, zostawiając przywódcę samego, pogrążonego w swoich myślach.
Nie po to wysyłał ich całą grupką, by teraz dwóch wróciło jak ostatni tchórze! Zdecydowanie nie tak wychowywał swój lud. Przymknął powieki i westchnął ciężko, po raz kolejny próbując się opanować. Przecież to tylko dwóch słabych pół-aniołków, dlaczego tak trudno jest ich dopaść?
- Panie?
W progu pojawiła się HaeYeon ze współczującym uśmiechem na twarzy. JiYong westchnął i skinieniem głowy pozwolił jej wejść do środka.
- Słyszałam, co się stało...
- To nie twoja wina. - mruknął bardziej do siebie, niż do niej. - Ty spisałaś się znakomicie.
Uśmiech dziewczyny poszerzył się delikatnie, kiedy przysiadła na brzegu biurka.
- Dziękuję... Co teraz zamierzasz zrobić?
Wzruszył ramionami.
- Obmyślę jakiś plan. Tym razem musi nam się udać, nie ma innego wyjścia. - spojrzał jej głęboko w oczy i podniósł głowę, by lekko pogładzić ją po policzku. - Wybacz, ale jeszcze trochę musisz poczekać na swoją nagrodę. Wciąż jesteś mi potrzebna.
- Rozumiem, panie. - odparła niemal natychmiast, przykrywając jego dłoń swoją własną. - Możesz być pewien, że zrobię wszystko.
Cóż za ironia. Że też akurat w ludziach miał swoje najdzielniejsze sługi, podczas gdy wampiry... Szkoda słów. Pokiwał głową i cofnął dłoń, poprawiając kołnierz eleganckiej, czarnej koszuli.
- Nieważne, jak długo już tańczą ze Śmiercią ten złudny taniec... Już wkrótce ona pochwyci ich w swoje kościste ramiona i zabierze ze sobą, a oni nie będą mogli nic zrobić. - powiedział pewnie, zerkając na HaeYeon z mrocznym uśmiechem na twarzy. - A my dostaniemy to, co nam obiecano... A nawet o wiele więcej.
Dziewczyna roześmiała się wdzięcznie i skłoniła się nisko.
- Jestem tego całkowicie pewna, panie.

~*~

Ból.

Krew.

Krzyk.

Błysk ostrego metalu.

Ciemność.

Znowu ból.

Co to za miejsce?

Ktoś krzyczy... Kto to może być?

To takie nieludzkie.

Ból.

Krew.

Krzyk.

Ciemność.

Kły.

Pustka.

Błaganie.

O co?

O litość.

Ból.

Krzyk.

Krew...





... Yesung?





Ryeowook obudził się cały zalany potem, nie mogąc się uspokoić przez okrągłą minutę. Drugie tyle zajęło mu przyzwyczajenie się do myśli, że to już nie sen i jest w miarę bezpieczny. Powoli podniósł głowę z poduszki i rozejrzał się po znajomym salonie Kyuhyuna, w którym spędził ostatnią noc. Westchnął ciężko i schował twarz w dłoniach, oddychając nierówno.
Jego serce biło jak oszalałe. W życiu nie miał aż tak okropnego koszmaru... Naprawdę czuł, jakby ktoś go zabijał. Gryzł, szarpał, kopał, ciął na kawałki... Zadrżał, z całej siły próbując opanować łzy. Wiedział jedno: musi jak najszybciej wrócić do domu, sprawdzić, czy są cali... Czy Yesungowi nic się nie stało.
Boże drogi, oby wszystko było w porządku...
Zsunął z siebie koc i postawił stopy na miękkim dywanie. Kyuhyun już dawno musiał wyjść do pracy, gdyż zostawił mu klucze na blacie w kuchni. Kim natychmiast otworzył lodówkę i wyjął ze środka karton mleka, ledwo dając radę ją odkręcić i upić spory łyk napoju. Jego nogi przeraźliwie bolały, jak po długim tańcu... Tańcu ze Śmiercią, która z każdym krokiem wbijała w jego szyję swoje kły, rozrywając jednocześnie jego serce na miliony kawałków.
Odłożył karton na swoje miejsce, z trudem powstrzymując mdłości. Przez jego umysł przewijały się obrazy z jego snu i wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Nie sądził, że przypadkiem było to, iż właśnie teraz mu się to przyśniło. Potarł twarz dłońmi, starając się na spokojnie pomyśleć o tym, co teraz zrobić. Wrócić do domu, to na pewno. Ale co dalej? Te wampiry chciały go zabić, to pewne... Lecz w jakim celu? Czym mógł im się narazić? Domyślił się, że Siwon i Yesung wiedzieli. To będzie jego następny krok – wyciągnie z nich całą prawdę, chociażby miał ich męczyć przez całe wieki.
Wrócił do salonu i zaczął zbierać swoje rzeczy, kiedy usłyszał melodię z jednej z gier, w którą maniakalnie grał Kyuhyun, dochodzącą spod grubej warstwy gazet na stoliku pod ścianą. Ryeowook zmarszczył brwi i podszedł do niego, by z trudem odkopać telefon przyjaciela. Zapomniał go zabrać ze sobą, to dla niego takie typowe... Nie myśląc za wiele odebrał połączenie i przyłożył aparat do ucha.
- Halo?
Melodyjny głos HaeYeon sprawił, że uśmiechnął się słabo.
- Wybacz. Kyu po raz kolejny zostawił telefon w domu.
- Oh... - mruknęła dziewczyna, wyraźnie rozczarowana. - No tak. Powinnam się domyślić i nie dzwonić do niego tak wcześnie rano...
- Coś się stało?
- W sumie nic wielkiego... Wiesz, ostatnio trochę się o niego martwię. - wyznała, a Kim mimowolnie zmarszczył brwi.
- Mogę jakoś pomóc?
- Nie wiem... Wyjechałam dzisiaj z miasta, by odwiedzić rodziców w Busan, a w radiu usłyszałam, że w nocy doszło do paru zabójstw w centrum... - urwała na moment.
- Chyba nie sądzisz, ze Kyuhyun za nimi stoi? - odparł chłopak, chcąc jakoś rozweselić HaeYeon. Ta tylko westchnęła i mruknęła:
- Nie. Po prostu... miałam nadzieję, że nic mu się nie stało. - Ryeowook domyślał się, że wie, kto mógł stać za tymi zbrodniami. Wściekłe wampiry, gdyż nie udało im się go dostać w swoje ręce... - W każdym razie, przekaż mu, by na siebie uważał... I ty też. Lepiej, żebyście bez powodu nie wychodzili z domu. Sprawców jeszcze nie złapano...
Kim zagryzł dolną wargę.
- HaeYeon...
- Obiecaj to.
Miał inny wybór, niż zgodzić się i przysiąc, że nie ruszy tyłka ze swojego domu, chociażby całe miasto stanęło w płomieniach? Znając HeYeon, to raczej nie. Wolał więc nie ryzykować i szybko obiecał, że obaj będą na siebie uważać. Wyraźnie uspokojona dziewczyna rozłączyła się, a Ryeowook wziął głęboki oddech. Szybko pozbierał swoje rzeczy z kanapy, zauważając przy okazji, że nie ma przy sobie prezentu, który kupił Yesungowi. Musiał go zgubić po drodze... Cholera jasna. Po prostu cudownie. Nie ma czasu, by znaleźć kolejny, musi jak najszybciej wracać do domu i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi... W sumie może nawet wykonać polecenie HaeYeon. Przecież nic nie szkodzi, dzięki temu będzie miał ich na oku... Tak, to dobry pomysł. Nic złego przecież w domu się nie może stać...
...prawda...?

~*~

Tik-tak, tik-tak, tik-tak...
Blondyn zerknął na kuchenny zegar i westchnął cicho. W dłoniach obracał delikatny srebrny krzyżyk, zwisający z jego gładkiej szyi.
Tik-tak, tik-tak, tik-tak...
Zagryzł dolną wargę, wygodniej sadowiąc się na blacie. Jego odziane w czerwone trampki stopy zwisały paręnaście centymetrów nad podłogą, leniwie zataczając kółka w powietrzu.
Tik-tak, tik-tak, tik-tak...
Piąta rano. Słońce powoli pięło się na krwistoczerwone niebo, witając wciąż jeszcze skąpane w słodkim śnie miasto nowym dniem. Yesung zacisnął dłoń na krzyżyku, a gdy usłyszał delikatne kroki rozchodzące się na korytarzu, schował go szybko pod swój szary tshirt i zerknął w stronę drzwi. Pojawił się w nich rozespany i potargany Siwon, który mimo niedbałego wyglądu wciąż prezentował się wręcz idealnie. Starszy powitał go słabym uśmiechem, na co ten zareagował cichym mruknięciem.
- Wciąż na niego czekasz?
Yesung delikatnie skinął głową. Wiedział, że przez to Choi mimowolnie stanie się jeszcze bardziej zazdrosny, ale przecież nie mógł mu skłamać. Miał rację. Mężczyzna zaplótł ramiona na piersi, a jego rozespane spojrzenie przybrało niebezpiecznego wyglądu.
- Niech zgadnę – nie spałeś w ogóle, prawda?
- Nie mogłem.
- Rozumiem. - Siwon nawet nie krył swojego niezadowolenia. Blondyn wywrócił oczyma i miękko zeskoczył z blatu. - Posłuchaj, wiem, że ci obiecałem, ale...
- Oh, zamknij się już. - podszedł do niego z gracją i niespodziewanie pocałował go w usta, mocno obejmując jego szyję ramionami. Młodszy jęknął ze zdziwieniem, by po chwili przymknąć powoli powieki i oddać jego pocałunek. Minutę później wciąż tam stali, skąpani w porannym świetle, smakowali swoich ust tak, jakby nie robili tego od miesięcy. Yesung wplątał palce w jego włosy, czując znajomy dreszcz u podstawy kręgosłupa. Kiedy woń mięty i pomarańczy wymieszała się z bzem i popiołem obaj wiedzieli już, że na samym pocałunku nie poprzestaną. Siwon zaciągnął się mocno tą egzotyczną wonią i oderwał się od jego słodkich warg, posyłając mu szeroki uśmiech.
- A co, jeśli on tutaj zaraz wejdzie?
Starszy pokręcił głową i zachichotał cicho.
- To będzie miał niezłe show.
Po tych słowach został gwałtownie przygnieciony do blatu, z którego przed momentem zeskoczył i ponownie pocałowany. Objął mężczyznę ciasno w pasie i westchnął prosto w jego usta, całkowicie zapominając o Ryeowook'owym prezencie, schowanym pod jego koszulką. Palce Siwona badały delikatną strukturę skóry na jego plecach, którą tak doskonale znał, że poznałby ją wszędzie. Jego wargi oderwały się od ust starszego, by po chwili znaleźć się na jego szyi. Ich wspólny zapach z każdą chwilą przybierał na sile, doprowadzając obu mężczyzn niemal na skraj szaleństwa. Yesung mocno odchylił głowę do tyłu, pozwalając mu całować się jeszcze mocniej i mocniej...
Jęknął z zaskoczenia, kiedy poczuł jego dłonie pod materiałem swoich czarnych spodenek. Objął go nogami w pasie, pragnąc poczuć jeszcze więcej w tej jednej chwili. Jedna jego dłoń zaciśnięta była na lewym ramieniu mężczyzny, druga natomiast delikatnie drapała go po karku, drżąc delikatnie. Blondyn przymknął powieki, gdy dłoń Siwona zacisnęła się na nim. Poruszył chętnie biodrami i zamruczał cicho, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Choi uśmiechnął się i uniósł go delikatnie, by swobodnie zsunąć z niego spodenki.
Obaj na wpół rozebrani, całkowicie zajęci sobą nawzajem nie usłyszeli, gdy drzwi do domu otworzyły się, a do środka wszedł gospodarz domu. Do Ryeowooka jednak dopiero w korytarzu dotarło, co się dzieje. W połowie drogi do kuchni przystanął gwałtownie, a głośne „cześć!” zamarło w jego gardle. Torba opadła na podłogę, jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Całkowicie odrętwiał, dosłownie nie mógł się ruszyć z miejsca...
Gdy usłyszał głośny jęk blondyna, oparł się o ścianę i przymknął powieki. Poczuł się dziwnie. Przecież robili to w jego domu już dziesiątki razy, Kim bardziej lub mniej to przeżywał, ale to co teraz się z nim działo... Nie, to było nie do opisania. Schował twarz w dłoniach, kiedy do jego nozdrzy dotarła ta wyjątkowa woń, którą znał już aż za dobrze. Usłyszał kolejny jęk, ciche warknięcie, a potem zduszony krzyk.

Siw... Siwon-ah... SIWON-AH!

Tylko Bóg sam jeden wie, jak Kim bardzo chciał być teraz na miejscu bruneta.
Żeby Yesung krzyczał jego imię.
Żeby to on czuł jego rozkoszne ciepło, pocałunki na ustach i szyi.
Żeby to on był tym, który dałby mu tą cudowną rozkosz, spełnienie i bezgraniczne szczęście...



Przymknął powieki, nie mogąc już dłużej powstrzymywać słonych łez.

1 komentarz:

  1. Z góry przepraszam za brak konstruktywnego komentarza, ale jestem jedną nogą w krainie snów... Jednak nie mogłabym tego nie skomentować.
    W końcu rozdział mojego ulubionego ffa! <3
    W trakcie czytania co rusz uśmiech wkradał mi się na twarz :3 To było po prostu taakie piękne <3
    Ciekawa jestem, co stało się po 'aresztowaniu', czy Yesung powie Siwonowi o tym prezencie i, przede wszystkim, co będzie z Ryeo? Widać, że biedak się w Yesiu zakochał :< Biedny Wookiś... ;_;
    Oh, bardzo dobrze Cię rozumiem. Ja także przez szkołę nie mam czasu pisać swojego fika (o którego swoją drogą jedna dziewczyna regularnie upomina się na Twitterze xD). Chciałabym publikować i pisać częściej, ale co zrobić? Szkoły rzucić nie mogę xd Przynajmniej do czerwca xD Nie no, żartuję teraz. Ale wiadomo, o co chodzi (chyba xd).
    No dobrze, to ja oddaję się w ramiona Morfeusza, a Tobie, mistrzu mój, życzę powodzenia, weny i czasu na jej spożytkowanie :3

    OdpowiedzUsuń