Beta - Nie
N/A:
Jeszcze raz przepraszam za to, że publikuję w takich odstępach czasu... Wszystko się opóźnia, bo mój grafik nie do końca wygląda tak, jak się tego spodziewałam...
~*~
Kiedy nadeszła pora kolacji, dwór już dawno zdążył pogrążyć się w mroku, który otoczył zamek nierozerwalną płachtą, przynosząc ze sobą chłód i mocny wiatr. Damy dworu i wszelkiego rodzaju goście czym prędzej czmychali do środka ogromnego zamku, za wszelką cenę pragnąc zostawić za sobą tę przygnębiającą noc. Wszystkim udzielił się melancholijny nastrój dotyczący głównie ostatnich wydarzeń, jakim był pożar Londynu i zagadkowa walka jednego z szlachciców ze wschodu. Tak, Minho po pojedynku stał się wielką i szanowaną postacią, którą stawiano jako wzór małym dzieciom. On sam tego nie wiedział, jednak jego przyjaciele często napotykali się na służki, które pouczały swoje dzieci:
- Jeśli będziesz ciężko pracował, w przyszłości będziesz tak silny i dzielny jak panicz Choi!
Zawsze działało, a do tego sprawiało, że przyjaciele byli jeszcze bardziej z niego dumni.
Taemin zdziwił się, kiedy dotarło do niego, że przez cały dzień nie widział nie tylko Minho, ale też i Jinkiego z Jonghyunem. Nie chciał jednak nikomu powiedzieć, że się boi. W końcu wszyscy uważali jego chłopaka za bohatera, któremu już nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Przecież nikt by się już nie odważył prawda? Zresztą nie tylko on się obawiał. Key również przeczuwał, że coś było wyraźnie nie tak. Całkowicie pogrążony w myślach kończył sznurować gorset młodszego kolegi i podniósł się z kolan.
- No, gotowe.
- Dzięki hyung...
Lee spojrzał w lustro i skrzywił się delikatnie. Doceniał to, że księżniczka kazała szyć suknie specjalnie dla niego („Zielony pasuje do twoich włosów... O, jutro dostaniesz czerwoną! Będzie nieco węższa, więc wiesz...~”), ale już naprawdę nie marzył o niczym innym, tylko o zwykłych dresach i tshircie. Wypadałoby też przyciąć włosy, gdyż te sięgały mu już za łopatki.
Jeszcze nigdy przedtem tak bardzo nie obrzydło mu udawanie dziewczyny. Zdecydowanie co a dużo to niezdrowo...
- Chodźmy. Spóźnimy się na kolację. - szykownemu i dostojnemu Kibumowi pasował czarny frak z śnieżnobiałą koszulą i bogato zdobionym żabotem, mimo iż każdy inny Koreańczyk wyglądałby w tym po prostu głupio. Taemin wiedział, że starszy przyjaciel stara się nie marudzić na swoje pięciocentymetrowe odrosty na włosach i wory pod oczami, jednak oczywiście niezbyt mu to wychodziło. Key nigdy się nie zmieni. Na samą myśl uśmiechnął się do siebie. Jak to dobrze, że miał przyjaciół...
- Tak. Idziemy.
Nie jedli kolacji z królem tylko innymi gośćmi w pałacu, których posiadłości niefortunnie spłonęły podczas pożaru. Było ich prawie dwudziestu, każdy z nich mógł się poszczycić bardziej skomplikowaną fryzurą lub krojem stroju, na których widok Key za wszelką cenę próbował się nie roześmiać. Wśród tych ludzi, którzy wyglądali jakby się urwali z teatru dla dzieci, siedziała Mery. Miała na sobie skromną, ale śliczną niebieską suknię, a jej włosy spływały długimi lokami na ramiona. Na ich widok uśmiechnęła się szeroko i wskazała im dłonią ich miejsca.
Taemin rozejrzał się, lecz po raz kolejny nie ujrzał reszty. Zmarszczył brwi i usiadł posłusznie, czekając na dzwonki, które oświadczą początek posiłku.
- Wyglądacie bardzo pochmurnie... Czyżby coś się stało? - spytała, pochylając się delikatnie w ich stronę. Taemin natychmiastowo pokręcił głową, jednak Key odparł:
- Nie mam pojęcia... Reszta zniknęła rano i nie mamy pojęcia, gdzie jest. - odparł przygaszonym głosem, wpatrując się w swoje talerze. Sądził, że jasno się wyraził, gdy powiedział na początku Jonghyunowi, by za żadne skarby świata nie pakował się w tarapaty, a przynajmniej nie bez niego, więc jeśli ma on choć trochę oleju w głowie, to ominie je szerokim łukiem i już niedługo się pojawi... Gdziekolwiek obecnie przebywa.
Mery westchnęła cicho i przywołała na twarz szeroki uśmiech:
- Zapewniam was, że nie macie się o co martwić. Cała trójka pojechała o świcie do Londynu, obejrzeć odbudowę miasta... Myślę, że to przez wasze widoczne zmęczenie nie chcieli was budzić. Kibum, wybacz, ale naprawdę nie za dobrze wyglądasz...
Kim mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, natomiast Taemin uniósł pytająco brwi. Obejrzeć odbudowę? Czy to aż takie ciekawe zajęcie, by spędzić tam prawie cały dzień? Pewnie koniecznie chcieli obejrzeć spaloną piekarnię... On sam również pragnął ją zobaczyć, mimo wszystko.
- Orientujesz się może, kiedy wrócą, madame? - spytał cicho, podnosząc na nią zmartwione spojrzenie. Księżniczka podarowała mu swój kolejny, ciepły uśmiech i odparła:
- Nie wiem. To dosyć daleko stąd, ale myślę że jutro rano już ich zobaczycie... Zmęczonych i głodnych naturalnie. - roześmiała się wesoło. - Nie martw się, panienko. Są pod dobrą opieką.
Nagle po całej komnacie rozległ się delikatny dźwięk dzwonków obwieszczający początek kolacji. Do pomieszczenia wniesiono pierwsze danie, a oni musieli przerwać swoje rozważania na rzecz swoich własnych, wygłodniałych brzuchów. Mery popatrzyła na nich z obawą i westchnęła cicho, unosząc widelec do ryb. Oby Minho, Jonghyun i Jinki naprawdę wrócili cali i zdrowi, bo inaczej ona sama się z nimi policzy... a szczególnie z Jinki'm.
* * *
Taemin wpatrywał się w wesoło tańczący w kominku ogień, który mimo wszystko nie ogrzewał pomieszczenia wystarczająco. Był środek jesieni, a grube, kamiennie ściany sprawiały, że chłopak miał wrażenie, jakby nadeszła już mroźna zima. Zadrżał i schował nos pod niewygodnym i okropnie drapiącym wełnianym kocem i spojrzał na Kibuma, wyraźnie pogrążonego w lekturze jakieś książki.
- Co czytasz?
- Shakespear'a. Jedno z pierwszych wydań Hamleta, nie mogę uwierzyć, że trzymam je w dłoni... - odparł uśmiechając się do niego słabo. - O, posłuchaj tego: „Któż by zniósł bicze i szyderstwa czasu, Krzywdy ciemiężców i zniewagi pysznych, Boleść okrutną wzgardzonej miłości, Prawa leniwe, zuchwalstwo urzędów I poniżenie, które znosić musi” ... Co o tym myślisz?
Maknae pokręcił głową, marszcząc lekko brwi.
- Hyung... martwię się.
Key zagryzł dolną wargę i zamknął książkę, odstawiając ją na stolik.
- Szczerze mówiąc ja też... - odparł, patrząc na niego smutno. - Już dawno powinni być z powrotem, dochodzi północ.
- A co jeśli coś im się po drodze stało? - jęknął Taemin, ponownie przykrywając się gryzącym kocem. - Nie chcę, by Minho już cierpiał...
- Ja też Minnie. Ale wiesz... nie sądzę, by oni naprawdę pojechali oglądać tą całą odbudowę.
- Jak to?
- Od początku mi tu coś śmierdziało... No i rozgryzłem, kiedy Mery kłamie. Marszczy wtedy nos i poprawia włosy. - odparł ze świętym przekonaniem o swojej racji. - Tylko nie wiem, po co mieliby nas tu zostawiać...
- Może się bali? - mruknął Taemin pod nosem.
- Ta. Ja to bym się bał na ich miejscu tu wrócić. Niech no tylko dostanę ich w swoje łapy, to natychmiastowo pożałują, że nam nic nie powiedzieli...
Lee westchnął, wlepiając wzrok w dogasający już powoli ogień. Przypomniała mu się rozmowa z Minho i mężczyzna o twarzy Kyuhyuna... Nie wiedział, czy Key coś o nim słyszał od kogoś. Pewnie by się wściekł, gdyby nikt mu wcześniej o tym nie powiedział. Mimo wszystko postanowił zaryzykować. Może przez to razem w końcu wymyślą, gdzie reszta mogła zniknąć?
- Hyung...
- Tak?
Zagryzł wargę i podrapał się po szyi.
- Jest coś, o czym myślę, że powinieneś wiedzieć...
I po kolei opowiedział mu to samo, co poprzedniego wieczoru usłyszał od niego Minho. Z każdym kolejnym zdaniem mina Kibuma stawała się coraz groźniejsza, a dłonie zaciskały się w pięści. Gdy Taemin dotarł w końcu do momentu opisu porywacza, chłopak ze świstem wypuścił powietrze z ust, wyglądając przy tym tak, jakby za chwilę miał stracić przytomność.
- Wszystko w porządku?
- Taemin, dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - powiedział ostrym tonem, odrzucając koc w bok i wstając na równe nogi. - Przecież teraz jest wszystko jasne! Tych trzech kretynów wybrało się do niego, najwyraźniej po ty, by wyjaśnić całą sprawę... Albo dać mu po pysku za to, co zrobił, znając Minho oczywiście...
Maknae wytrzeszczył oczy i pokręcił głową.
- Nie, to niemożliwe. Skąd by wiedzieli, gdzie ich szukać?
- Jak to, skąd? Dzięki Mery i królowi! Ten idiota Onew przecież wyciągnie z niej wszystko...! - zagryzł groźnie wargę i wcisnął pięści w kieszenie, zaczynając się przechadzać wzdłuż pomieszczenia. - Cholera, co robić, co robić...?
Taemin wpatrywał się w przyjaciela, kompletnie niezdolny do jakiejkolwiek odpowiedzi. Spodziewał się takiej reakcji ze strony Kima, no ale... Cóż. Nie sądził, by mogli w tej sytuacji cokolwiek zrobić. Mery na pewno wszystkim zaprzeczy, poza tym dzięki Minho na pewno wrócą cali i zdrowi, był tego całkowicie pewien.
- Hyung, spokojnie... Może wszystko się uda?
Kibum momentalnie przystanął w miejscu i podszedł do okna, zerkając na ciemne, bezchmurne niebo. Zmarszczył brwi, kiedy poczuł podmuch zimnego wiatru na swojej twarzy i odparł cicho:
- „Kres taki Błogosławieństwem byłby...”
* * *
- To tutaj? - rzekł Jonghyun wychodząc z karety, po czym zmarszczył brwi na widok ogromnego, acz bardzo zaniedbanego budynku, który przywodził na myśl najzwyklejszą oborę. Już z tej odległości było widać, że nikt o niego nie dbał – okna były brudne, farba z drewna odłaziła całymi płatami, a dach ledwo się trzymał.
- To pewnie tylko ich teraźniejsza kryjówka... - odpowiedział Minho, poprawiając kołnierz. Korciło go, by wziąć ze sobą miecz, ale w ostatniej chwili z niego zrezygnował. Nie wiedział, czy podjął właściwą decyzję, to się dopiero miało okazać.
Dał woźnicy znak, by poczekał na nich w lesie, po czym niepewnie ruszył drogą w kierunku dziedzińca. Gdy znaleźli się bliżej, ujrzeli niewielką stadninę koni przy budynku, ognisko i dwie wygódki. Dookoła panował dziwny, mroczny klimat, który nasilił się wraz ze świadomością, że nie było słychać prawie żadnych odgłosów – ani codziennej krzątaniny, ani nawet śpiewu ptaków. Jonghyun przełknął głośno ślinę, nie chcąc wyglądać na najbardziej przerażonego z nich. Wyprostował się dumnie, krocząc zaraz za Minho.
- Wciąż sądzę, że to nie jest za dobry pomysł... - szepnął Jinki, gdy stanęli przed wysokimi drzwiami budynku.
- Wiem. Ale tylko tam możemy się czegoś dowiedzieć. - odparł Minho, przeczesując włosy palcami, próbując dodać sobie nieco odwagi. No dalej! Wytrzymałeś pojedynek to i tym razem będziesz górą! Wystarczy tylko...
Zapukał. Cała trójka cofnęła się momentalnie, jednak nie doczekali się odpowiedzi. Zdziwiony Choi ponownie zapukał, tym razem głośniej i donośniej. Również nic. Powtórzył tą czynność jeszcze dwa razy, z każdą chwilą denerwując się coraz bardziej.
- Co jest, do...?
- Może gdzieś pojechali? - zaproponował Lee, rozglądając się dookoła. Minho westchnął.
- Pewnie masz rację... - już miał zrezygnować i odwrócić się na pięcie, kiedy jego wzrok przyciągnęło jakieś niewielkie poruszenie niedaleko stajni. Natychmiast wytężył wzrok, wskazując przyjaciołom tamto miejsce.
- Co to mogło być?
- Nie mam pojęcia...
Gdy tylko ruszyli w tamtym kierunku, ze wszystkich stron otoczyli ich ludzie z wycelowanymi w nich mieczami, lub w niektórych przypadkach długimi i ciężkimi strzelbami. Żaden z przyjaciół nie miał zielonego pojęcia, w jaki sposób ci mężczyźni zdążyli tak szybko i niespostrzeżenie ich dopaść, ale mimo wszystko zachowali zimną krew. Za wzorem najmłodszego z nich, Onew i Jonghyun natychmiastowo unieśli ręce ku górze, próbując ukryć jakoś swój strach.
- Kim jesteście?! - wrzasnął stojący najbliżej nich mężczyzna, groźnie wymachując strzelbą.
- Szlachcicami ze wschodu. Chcieliśmy pomówić z Cho Jiwoon'em. - odparł słabo Choi. Dookoła przetoczył się cichy pomruk, przerywany w niektórych momentach paroma słowami takimi jak: „szef”, „pojedynek”, czy też „król”.
Ten sam mężczyzna zmarszczył brwi i bez słowa wycofał się z szeregu, tym samym znikając im z oczu. Minho bał się najgorszego, jednak wciąż z dumą na twarzy przyglądał się mężczyznom. Wszyscy byli czyści, zadbani i zdrowi. Niespotykane zjawisko w tych czasach... Musiało im się naprawdę dobrze powodzić. Pewnie była to głównie zasługa ich szefa, który najwidoczniej miał też wystarczająco dużo złota, by zakupić profesjonalną i nowoczesną broń dla ponad połowy swoich ludzi.
Wtem ponownie ujrzeli tego samego mężczyznę, wciąż z bronią wycelowaną w rapera. Nie musieli długo czekać, nim powiedział ozięble:
- Szef się z wami zobaczy, jednak nie tutaj. Zaprowadzić ich do środka!
Poczuli mocne pchnięcie w plecy, przez co prawie wylądowali na ziemi, jednak w porę zachowali równowagę i pozwolili się poprowadzić ku drzwiom. Jonghyun zauważył, że nie wszyscy weszli z nimi do środka. Większość z mężczyzn została na zewnątrz, albo ustawiając się przy wejściu, albo ponownie wracając do swoich kryjówek. Czyli z planu B, czytaj: szybkiej i bezszelestnej ucieczki nici? Cudownie.
W środku panowała ciemność, jednak pachniało nieporównywalnie lepiej, niż Minho się spodziewał. Jego nozdrza zaatakowała przyjemna woń lawendy oraz czegoś, co bardzo wyraźnie kojarzyło mu się z domem. Na moment rozluźnił się, wspominając rodzinny kraj, do którego tak tęsknił. Czy zobaczy go jeszcze kiedyś? Kolejne pytanie bez odpowiedzi...
W pewnym momencie kazano im stanąć w miejscu, a Minho natychmiastowo powrócił na ziemię. Zamrugał gwałtownie, powoli przyzwyczajając swoje oczy do mroku. Poczuł, jak Onew i Jonghyun drżą nieznacznie po obu jego bokach, kiedy rozległy się ciche kroki. Lada chwila stanie twarzą w twarz z klonem Kyuhyuna, człowiekiem który porwał jego Taemina... Człowiekiem, który jednak mógł im pomóc.
Kiedy kroki ucichły, pomieszczenie rozświetliły delikatne promyki świec, które nagle zostały zapalone. Światło padło prosto na wykrzywioną w szerokim uśmiechu twarz Cho Jiwoona, który stał niecałe dwa metry przed nimi. Wciąż wyglądał tak elegancko i dostojnie, jak Choi zapamiętał to ostatnim razem.
- No proszę, kogo ja widzę... - powiedział wesoło. - Choi Minho o jego przyjaciele...! Cóż, skłamałbym, gdybym stwierdził, że was się nie spodziewałem...
W tym właśnie momencie do przyjaciół dotarło, że to był jednak błąd.
Ogromny i niewybaczalny błąd.
Nowy rozdział *o*
OdpowiedzUsuńYou made my night, jakkolwiek to brzmi xD
Biedny Taemin, ma już dość noszenia sukienek xd Oby ten przymus nie trwał w nieskończoność. Chyba by się chłopak udusił w tych gorsetach xD
Gaah, Minho, Onew, Jonghyun, wy kretyni! To przecież oczywiste, że to pułapka x.x W końcu to klon Kyuhyuna a to nie zwiastuje niczego dobrego (czy to dziwne, że tak bardzo podoba mi się ta postać? <3 Kyu, mężu~) xD
Mam nadzieję, że nic im nie będzie :3 No i że ogarniesz swój kalendarz (też powinnam x.x Mój KyuMin czeka xd) i będziesz miała więcej czasu dla siebie <3
Weny ci życzę i powodzenia! Mistrzu *o*
asfdsgsgjdsg świeżutki rozdział *____*
OdpowiedzUsuńOho, widzę, że Minho stał się bohaterem i przykładem dla dzieci hehe xDD
Nie no, ale co z nich za idioci. Praktycznie sami weszli w pułapkę. Ciekawa jestem co teraz się stanie, bo raczej tak gładko nie będzie. No i co zrobią Taemin i Kibum, skoro już wszystko wiedzą. Pozostaje mi tylko czekać na kolejne rozdziały, bo ciekawość aż mnie zżera *-*
Hwaiting~
Nowy rozdział~! Ale Tae na pewno jest ślicznie w tych sukienkach *-* Ja po prostu nie rozumiem jak można skończyć w takim momencie? Pisz szybciutko następny rozdział.
OdpowiedzUsuńHwaiting~!
te mam beznadziejny plan zajęć i doskonale wiem co czujesz!! nadal nie mam czasu skomentować twoich wcześniejszych prac >,< a chciałabym
OdpowiedzUsuńKey i jego odrosty xd Tae w pięknych kieckach, ciekawe czo ten Kyu kombinuje
jak się okazuje sprawny komp będzie dopiero na święta więc krótko dziś >,<
btw. ostatnio czytałam twoje wcześniejsze prace i stwierdziłam,że poprawiłaś się i to nawet bardzo <3 gratuluję i powodzenia w liceum
Boszeee....
OdpowiedzUsuńja taka zagubiona i wgl nagle zgubiłam tą serie, zagubiłam bloga, zagubiłam się ;-;
A tak czekałam ;-;
Nareszcie sie odnalazłam <3
Kocham cię i to jak piszesz