środa, 21 sierpnia 2013

FairyLand (Rozdział XII):

Autor - Yesung Oppa
Beta - tak

N/A:

Z racji, że to FL pozwolę sobie na parę zdań wyjaśnień...
Jak pewnie wiecie, całe opowiadanie (no dobra, większość) to fikcja, Lśniący nie przenieśli się do XVII-wiecznej Anglii, chyba że o czymś nie wiem XD To tylko moje wyobrażenie jakby cała sytuacja mogła wyglądać. Nie jestem historykiem z zawodu, tylko z zamiłowania, więc nie mam dostępu do większości dokumentów o życiu i osobie Karola II, Mery Crofits (o niej w ogóle niewiele wzmianek się zachowało) i całego jego dworu. Staram się zawrzeć to, czego się nauczyłam, oraz ile się dowiedziałam na ich temat podczas pobytu w Londynie. Jeśli coś przekręcę, przepraszam... Czasami to nawet może być świadome, byleby pasowało mi do fabuły, ale i tak się staram, by to wyszło jak najbardziej wiarygodnie...
Dziękuję za uwagę i nie przedłużam. ^^








Kiedy służka skończyła bandażować jego obolałe ramię, skinął jej z wdzięcznością i pozwolił się oddalić. Walka skończyła się około trzy godziny temu, a już cały dwór znał dokładny jej przebieg ze wszystkimi szczegółami, od początku do końca, chociaż dla wielu miała ona pozostać tajemnicą. Minho było już wszystko jedno. Najważniejsze było to, że odzyskał Taemina, który spał w ich wspólnej komnacie, pilnowany przez trzech uzbrojonych strażników. W końcu mógł odetchnąć i na spokojnie się zastanowić, co dalej.
Ciężkie drzwi otworzyły się nagle, a do środka weszli Jonghyun i Onew, nie kryjący szczęścia i podziwu na swoich twarzach.
-Minho, ty stary draniu! - Kim rozpostarł szeroko ramiona, uśmiechając się wesoło. - Nigdy nie sądziłem, że będę aż tak dumny z tego, że jesteś moim przyjacielem!
- Dzięki. - burknął Choi sięgnął po koszulę i założył ją na siebie. - Gdzie Key?
- Z wrażenia dostał gorączki, więc odprowadziłem go do komnaty.
No tak. Kibum naprawdę mocno przeżył całą tą sytuację, a jemu wyjątkowo daleko było do stoickiego opanowania i zimnej krwi, jaką odznaczał się Minho. Raper doskonale wiedział, że mogło się to skończyć o wiele gorzej, niż na zwykłej gorączce...
- W sumie to i lepiej, że go tu nie ma. - odparł po chwili zadumy. - Musimy porozmawiać o czymś bardzo ważnym.
Onew, który dotychczas nieustannie milczał, jęknął cicho, widząc powagę na jego twarzy. Wymienił z Jonghyunem zaciekawione spojrzenie, po czym obaj usiedli na kanapie, oczekując natychmiastowych wyjaśnień.
- Coś się stało z Taeminem?
- Nie, sądzę że nie... - mruknął cicho, wlepiając wzrok w drżące dłonie. - Ale chyba już wiem, kim był ten człowiek, który go porwał.
Kim zamrugał powiekami, a jego usta samowolnie rozchyliły się ze zdziwienia.
- Widziałeś go?
- Tak. - Minho pokiwał głową. - Ja... wiem, że to będzie brzmieć cholernie głupio i może być dla was zupełnie nie do pomyślenia, ale... Chłopaki, ten facet wyglądał identycznie jak Kyuhyun, nawet mówił tak samo! Jednak nazywał się Jiwoon... Myślę... sądzę, że to był jego przodek.
Jinki pokręcił gwałtownie głową, jakby za wszelką cenę nie chciał uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.
- Dlaczego niby jakiś jego praprapradziadek miałby porywać naszego maknae? I co on tu robi?
- Nie mam zielonego pojęcia. Ale to trochę dziwne, nie sądzicie? - mruknął Jonghyun z zamysłem. - Najpierw Cho pożycza grę Minho, potem dzięki niej się tu znajdujemy, a jeszcze później ktoś porywa Taemina i okazuje się nim być facet kropka w kropkę podobny do Kyuhyuna...
Choi pokiwał głową. Jemu też od samego początku wydało się to podejrzane. W końcu skąd miałby grę, która nawet jeszcze nie weszła do sprzedaży? Ale Kyuhyun... jeśli o tym wszystkim wiedział, to jaki miałby w tym interes? Czy reszta zespołu wiedziała? A może była z nim w zmowie? Albo cała wytwórnia?
- Nie dajmy się zwariować. - Minho wstał gwałtownie i wsadził dłonie do kieszeni. - Jedno wiem na pewno – tak tego nie zostawię i rozwiążę tą zagadkę.
- Ale...
- Słuchajcie, zrobię to z waszą pomocą albo bez niej. To co spotkało Taemina może być tylko początkiem... Jeśli się nie przekonamy, o co w tym wszystkim do cholery chodzi, już niedługo może być za późno.
To brzmiało logicznie. Jonghyun pokiwał głową, po czym również wstał i poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Spoko stary. Wiesz, że zawsze ci pomogę.
Choi pokiwał głową z wdzięcznością, po czym spojrzał łagodnie na lidera.
- Hyung? Jesteś z nami?
Onew westchnął ciężko, odwzajemniając jego spojrzenie. Już sam nie wiedział, co ma o tym myśleć. Znał Kyuhyuna od lat, co więcej, uważał go za świetnego faceta z niespotykanym poczuciem humoru, a co się okazuje? Nie chciał się w to zagłębiać, ale nie mógł pozwolić, by po raz kolejny komukolwiek z SHINee coś się stało. Dlatego więc niepewnie pokiwał głową i odpowiedział:
- Niech będzie.
- Cudownie. - Choi uśmiechnął się do nich słabo. - Ale pamiętajcie... ani słowa Kibumowi i Taeminowi, jasne?
- Pewnie, masz to jak w banku!

* * *

W momencie w którym Taemin rozchylił sklejone snem powieki, zaczął się ponownie bać. To było silniejsze od niego. Podniósł się gwałtownie do siadu, a jego serce momentalnie przyspieszyło. Uspokoił się dopiero wtedy, kiedy rozpoznał łoże w którym leżał i dużą, chłodną komnatę. Miał na sobie świeżą koszulę nocną, jego dłonie były czyste i starannie wypielęgnowane. Podniósł je do włosów, które również zostały umyte i dokładnie wyczesane. Wziął kilka głębokich oddechów, przypominając sobie wydarzenia sprzed paru godzin. Uśmiechnął się delikatnie do siebie, kiedy w jego głowie pojawił się widok walczącego Minho, zdecydowanego odzyskać go za wszelką cenę. Co on by bez niego zrobił...
W tym samym momencie drzwi do komnaty otworzyły się, a w progu ujrzał właśnie rapera, uśmiechającego się do niego lekko.
- Jak się czuje moja śpiąca królewna?
- Bardzo zabawne. - odparł maknae, odrzucając koce. - Ale o wiele lepiej, dziękuję że pytasz.
Minho przysiadł obok niego, wciąż uśmiechając się delikatnie. Lee potrafił z tego uśmiechu wyczytać wiele – głównie troskę o niego. To było słodkie. Podniósł dłoń i położył ją na bladym policzku chłopaka.
- Ciesze się, że znowu tu jestem.
- Taemin...
- Gdyby nie ty ja... Nie wiem, co by ze mną teraz było.
Choi momentalnie spoważniał. Nie sądził, że chłopak tak szybko się przed nim otworzy... Nie chciał naciskać. Kto wie, co oni z nim tam robili, więc postanowił być cierpliwy. Teraz patrzył na niego, na jego smutną i zmęczoną twarz i nie miał pojęcia, co za moment usłyszy.
- Minnie... zrobiłbym wszystko, żeby cofnąć czas.
- Nie hyung. Zrobiłeś co mogłeś i jestem ci za to ogromnie wdzięczny. Poza tym nie obwiniaj się... to ja byłem nieuważny... - przymknął powieki i wziął głęboki oddech.
- Powiesz mi teraz, czy wolisz zaczekać?
- Chcę mieć to już za sobą.
Raper pokiwał głową.
- No dobrze.
Taemin ponownie okrył się kocami, po czym rzucił mu smutne spojrzenie.
- Kiedy wróciłem do komnaty, myślałem, że jestem na piętrze sam. Wszyscy wciąż byli w sali balowej, dookoła było zupełnie cicho i ciemno, ledwo widziałem, gdzie idę. Ja... stanąłem pod drzwiami pokoju i poczułem, że ktoś szarpie mnie za włosy. Krzyknąłem, ale zakryto mi usta dłonią. Upadłem i chciałem wstać, ale nie zdążyłem... Ktoś przewiązał mi na oczach jakąś szmatkę i powiedział coś do kogoś. Usłyszałem koreańskie „uciekamy”, po czym ktoś mnie przerzucił przez ramię... chyba jechałem jakimś powozem, niezbyt długo lecz kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce byłem tak odrętwiały, że nie mogłem się ruszyć... Kiedy zdjęli mi szmatę z oczu, wszędzie było ciemno. Znowu zacząłem krzyczeć, ale nikt nie przyszedł... Usłyszałem płacz obok mnie, to była jakaś dziewczyna. Nie widziałem jej, ale spytałem, czy wszystko w porządku. Odpowiedziała mi, że już po niej, jakiś Peter nigdy jej tutaj nie znajdzie... Przestraszyłem się, bo nagle dotarło do mnie, że to prawda. Przez tydzień nie widziałem nic, tylko ciemność. Kiedy od czasu do czasu wyprowadzali nas do toalety albo na posiłek, prawie ślepłem od ostrego słońca. To było straszne Minho... do tego cały czas pilnował mnie ten klon Kyuhyuna, czułem się dziwnie... Mówił, że już niedługo będzie po wszystkim, a ja myślałem, że... że on cię zabije... - jego głos drżał, ale starał się być silny. Minho delikatnie pogładził go po ramieniu.
- Ale nie to było najgorsze. Wydawało mi się, że on wie, że nie jestem... To jak na mnie patrzył... Hyung, tak się bałem...!
Chłopak momentalnie znalazł się w ramionach starszego, drżąc delikatnie. Raper nie wiedział, co w tej sytuacji ma odrzec, kompletnie zabrakło mu słów. Zacisnął mocno zęby, obiecując sobie, że odnajdzie tego człowieka i własnymi rękami go zabije, na oczach wszystkich. I nie obchodziło go to, co się z nim potem stanie. Sprawca musi zostać ukarany.
- D-dlaczego musiałeś walczyć? Przecież to nielogiczne... - szepnął, wycierając policzki wierzchem dłoni. Minho pokręcił głową.
- Nie wiem. Ten kraj i czasy nie są w ogóle logiczne. Ale zrobiłem, co w mojej mocy Minnie...
- Wiem. Jesteś moim bohaterem hyung... - szepnął, delikatnie gładząc chłopaka po karku. Choi uśmiechnął się na jego słowa, po czym delikatnie pocałował jego stęsknione wargi.
Smakowały tak jak zawsze – karmelem i nierozłącznym aromatem bananów, chociaż od dawna żadnego nie zjadł. Starszy objął go mocno w pasie, a przydługie włosy Taemina połaskotały go w twarz. Nareszcie, po wielu dniach ponownie czuł go w ramionach, całego i zdrowego. To było jak sen. Wiedział, że już go nigdy tutaj nie spuści z oka. Drugi raz nie popełni tego samego błędu.
Kiedy w końcu się od siebie odsunęli, na ich policzkach były wyraźne ślady słonych łez. Lee uśmiechnął się słabo i szepnął:
- Zostaniesz ze mną?
Minho bardzo chciał, jednak nie mógł. Musiał natychmiast poważnie porozmawiać z paroma osobami i ułożyć plan działania wraz z Jinkim i Jonghyunem. Pokręcił głową i założył mu kosmyk włosów za ucho.
- Muszę jeszcze coś załatwić. - rzekł smutno. - Ale zaraz po tym natychmiast do ciebie przyjdę, zgoda?
- Zgoda.
Wstał z łóżka i powoli podszedł do drzwi.
- Śpij. Później przyjdzie Key z nową suknią, którą Mery kazała uszyć specjalnie dla ciebie. - powiedział, posyłając mu ostatnie, pokrzepiające spojrzenie, po czym zniknął na korytarzu, zostawiając za sobą tylko swój zapach i wspomnienie ust na wargach Taemina. Maknae westchnął ze zrezygnowaniem i ponownie opadł na poduszki, jednak sen za żadne skarby nie chciał przyjść.

* * *

- Panowie, rozmawiałem już z Mery.
Cała trójka siedziała na podłodze w komnacie lidera, a jedynym źródłem światła była wysoka świeca pomiędzy Minho i Jonghyunem, a także księżyc w pełni, widoczny z ogromnego okna. To była najodpowiedniejsza pora na naradę – zarówno Taemin, Key, jak i reszta zamku już dawno pogrążona była w głębokim śnie. Mimo to porozumiewali się szeptem, doskonale wiedząc, że w tych czasach nawet ściany mają uszy.
- I czego się dowiedziałeś?
Onew wyprostował się gwałtownie, patrząc z wyższością na swoich przyjaciół. Wszyscy wiedzieli, jak głęboka więź zaczęła łączyć jego i księżniczkę. Szczerze powiedziawszy, to Minho odrobinę zaczęło to niepokoić. Nie miał pojęcia, jak Lee poradzi sobie bez niej po powrocie do domu, jeśli zamieni się to w prawdziwą miłość. A już zupełną tragedią byłoby to, gdyby nagle postanowił tutaj zostać na zawsze. Jak oni niby mieliby to wytłumaczyć jego rodzinie, fanom, menagerowi i całemu światu? Pokręcił głową, próbując skupić się na tym, co właśnie do nich mówił. Zamartwianie się postanowił odłożyć na później.
- Nie znała Cho Jiwoona. Podobno kiedyś też porwał jej matkę, ale król nigdy o nim nie opowiadał. Ale za to wie, gdzie ich znaleźć. Mieli jedną siedzibę w Londynie, która oczywiście spłonęła, ale natychmiast przenieśli się na obrzeża, gdzie ogień nie sięgał. To podobno jakaś stara, ale dość wielka obora, całkowicie odgrodzona od świata przez gęste krzewy i drzewa.
- To by się zgadzało z tym, co mówił Taemin... - odparł zaraz Minho. - Nie wieźli go daleko, toaleta na dworze, duże ciemne pomieszczenie...
- Dobra. To co robimy? Porywamy go czy jak? - spytał zniecierpliwiony Kim, chcąc się już jak najszybciej dowiedzieć, na czym będzie polegała misja. Raper pokręcił głową i odparł:
- Nie. Ma pod sobą wielu ludzi, którzy natychmiast by nas odnaleźli, gdyby spostrzegli, że go nie ma.
- No to co w takim razie?
- Złożymy mu małą wizytę. Zero gróźb, pojedynków i ostrych słów... Po prostu się dowiemy na spokojnie, o co w tym wszystkim do cholery chodzi.
Jonghyun uniósł ze zdziwieniem brwi ku górze.
- Stary, jesteś pewien? To się będzie wydawać trochę... naiwne. W końcu sam mówiłeś, jaki jest niebezpieczny. Może któregoś z nas... wiesz...
- O to właśnie chodzi. - Minho uśmiechnął się szeroko. - Niech uważa, że jesteśmy nieszkodliwi. Dowiemy się o wiele więcej, kiedy będzie bardziej pewny siebie.
Wciąż nie byli jednak do końca przekonani. To było bardzo niebezpieczne, kto wie jak się może skończyć? Jeśli ich domysły są słuszne i Kyuhyun naprawdę maczał w tym wszystkim palce... może być naprawdę źle. Straszne rzeczy pewnie dzieją się z tymi, którzy igrają z czasem.
- Wciąż nic nie mówimy Kibumowi i Taeminowi?
- Nie. Teraz tym bardziej chcieliby wybić nam cały ten plan z głowy... - mruknął Choi, spuszczając wzrok we własne kolana. - Minnie najbardziej. Widzę, że ciągle się obwinia o to, że musiałem przez niego walczyć.
- Co? Przecież to nie była jego wina...! - powiedział oburzony Jinki.
- Ja to wiem, hyung... Ale znasz Taemina.
Prawda. Był najmłodszy z nich wszystkich i źle się czuł z tym, że często nawet nieświadomie polegał całkowicie na swoich hyungach. Nawet teraz, w siedemnastowiecznej Anglii to Minho uratował jego życie, a on nie mógł nic zrobić. Pewnie każdy poczułby się źle w takiej sytuacji...
- Nieważne. - powiedział po chwili Jonghyun, chcąc jak najszybciej zmienić temat. - Hyung, Mery mówiła ci może, gdzie była ich melina w Londynie?
Lee przełknął głośno ślinę, patrząc na nich bez wyrazu. Minho zmrużył oczy. Znał tą twarz...
- Jinki, co się dzieje?
- N-nic...
- Wiesz, gdzie ona się znajdowała, prawda?
Onew skulił się jeszcze bardziej, widocznie nie chcąc odpowiadać na to pytanie. Choi już zamierzał się wycofać, jednak Jonghyun dalej na niego naciskał, by mu w końcu powiedział.
- Boże hyung, to aż taka tajemnica?
- Nie, ale... Nie chciałem was martwić...
Młodsi przyjaciele rzucili sobie zdezorientowane spojrzenie.
- Martwić? Dlaczego to miałoby nas...
Nagle do nich dotarło. Co więcej, przez to wszystko zaczęło układać się w logiczną całość! Onew wziął głęboki oddech i szepnął:
- Tak. Ich siedzibą była piekarnia na Pudding Lane.   

4 komentarze:

  1. *o* Świetny rozdział <3 Jestem dla ciebie pełna podziwu :3
    Niee, nie obwiniajcie Kyuhyuna Q.Q Mój mąż jest co prawda zuy, jak to evil maknae, ale jest niewinny Q.Q
    ...niewinny, prawda? *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... To jest świetne *-* Kocham, kocham, kocham <3 Biedny Tae, nie obwiniaj się ;__; Czekam na c.d.
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowy rozdział..? T~T

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam na Twojego bloga kilka dni temu, a jak zobaczyłam opowiadanie z SHINee to nie mogłam się powstrzymać. Brak czasu sprawił, że skończyłam czytać je dopiero dzisiaj i mogę stwierdzić, że jestem zachwycona *-*
    Ubóstwiam opowiadania "historyczne" (czy jak one się tam nazywają ^^"), a do tego jeszcze 2min /JongKey i jestem w niebie xD
    Już po pierwszym rozdziale miałam ciary, kiedy niespodziewanie przenieśli się w czasie. Czytałam go przed szkołą i na pierwszym rozdziale musiałam zakończyć, a po prostu ciągnęło mnie, żeby czytać dalej i dalej.
    Ciekawe było też to, że Taemin musiał zostać dziewczyną. Ale to jeszcze bardziej dodało takiego "słodkiego" klimatu. Minho tak bardzo się nim opiekował i chronił, a tu nagle znikąd porwanie. Totalne zaskoczenie. Przy informacji, że Minho będzie musiał zmierzyć się, aby odzyskać Taemina aż mną wstrząsnęło xD Tak realistycznie opisałaś walkę *o*
    Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale teraz pojawiła się kolejna zagadka. Co tam robi Kyuhyun...? Jestem niezmiernie ciekawa.
    JongKey mnie tutaj rozbraja. Urządzają sobie fanserwis w pałacu. Nieźle, nieźle... XD
    To takie kochane, że Onew i Mery coraz bardziej się do siebie zbliżają. Tylko, że tak jak zostało wspomniane w rozdziale, co się stanie jak zupełnie się w sobie zakochają, a pojawi się szansa powrotu do teraźniejszości..? Czuję, że coś się pokomplikuje...
    No nic, zostaje mi tylko czekać na kolejne rozdziały i kontynuacje.
    Co do tekstu to świetnie piszesz. Bardzo ciekawe pomysły, ten dreszczyk emocji przy zakończeniu każdego z rozdziałów xD Wszystko układa się ze sobą w jedną całość. Widać, że fabuła jest doskonale przemyślana.
    A przede wszystkim bardzo oryginalny pomysł. Żeby przenieść bohaterów w czasie i to jeszcze w takich okolicznościach. Jak już wspominałam ubóstwiam *-*
    Życzę ci wielu czytelników, no i komentarzy bo naprawdę zasługujesz. Ja już mam w zwyczaju, że jak mi się coś podoba to komentuje, a najczęściej są to epopeje narodowe.. (zresztą tak jak ten komentarz xD). Wiem, jak opinie motywują, więc staram się zawsze komentować (mimo, iż sądzę, że nie umiem ^^;;), ale skończę już te moje bredzenie.

    Dużo pomysłów, weny, czasu, chęci i czego tam jeszcze potrzebujesz. Ja czekam z niecierpliwością ^-^
    Hwaiting!~

    Layla

    OdpowiedzUsuń