Autor - Yesung Oppa
7. Nie gadaj z
nieznajomymi... no chyba, że mogą ci pomóc.
- Siwon? Gdzie wy kurwa jesteście?
- Eunhyuk, dlaczego dzwonisz z telefonu Yesunga?
- Poszedł po chłopaków. Słuchaj...
- Nie mogę teraz rozmawiać, zadzwoń za dziesięć minut.
- Ale...
- Hyukkie, błagam cię. Właśnie zgłaszamy zaginięcie zboczonemu policjantowi, który wziął nas za gwiazdy porno.
- ...co?
- Pogadamy później. Rozłączam się.
Eunhyuk ze zdenerwowaniem spojrzał na telefon, po czym schował go do kieszeni. Nie przyznał mu się, że sam swój zgubił. Już po pierwszych słowach chłopaka rozpoznał ten ton – był wyjątkowo zdenerwowany, więc lepiej nie dolewać oliwy do ognia. A zresztą... Kretyni. Teraz, kiedy tyle się działo akurat powinien go wysłuchać! Posłał kolejne, zrozpaczone spojrzenie wciąż nieprzytomnemu Kyuhyunowi. Cóż, przynajmniej jest bezpieczny i nigdzie się stąd nie ruszy. Yesung poszedł po resztę, a on poczeka na Siwona i Hae, po czym razem zastanowią się nad sensem tej wiadomości...
Dwa miliony. Dolarów. Oby Ryeowook mógł coś na to zaradzić...
Opadł ze zrezygnowaniem na plastikowe krzesełko, po raz kolejny wzdychając głośno. Był tym wszystkim coraz bardziej zmęczony, a wielka ziejąca dziura w jego umyśle, którą powinny zastąpić wspomnienia z poprzedniej nocy, wcale mu niczego nie ułatwiała. No i oczywiście jego osobisty problem, którym był nagi Donghae, widniejący na jego boku. Cholernie bolący nagi Donghae, nieważne jak głupio to brzmi.
Było już późno, ich czas się kończył. Jutro o tej porze wszyscy muszą być na ślubie Shindonga, bo jak nie, to wszyscy mają przejebane. Skandal za skandalem plus wkurwiony HanGeng, menager, wytwórnia i dziewczyna Hee.
Ostro przejebane.
* * *
Yesung dopiero pod samym kasynem skapnął się, że jest jeden bardzo ważny powód, dlaczego tych przemiłych dwóch panów nie chcą go wpuścić do środka. Zmarszczył brwi na widok swoich umęczonych, wczorajszych spodni i byle jakiej koszulki, którą był zmuszony założyć rano. Szczerze powiedziawszy, to on sam by siebie tam nie wpuścił nawet, jakby chcieli mu dopłacić. Zaklął pod nosem i usiadł na krawężniku, wlepiając wzrok w uliczny ruch, który z każdą sekundą przybierał na sile.
Cudnie. Jak on niby teraz im przekaże to, czego się dowiedział? Telefon zostawił Hyukjae, a nie miał zielonego pojęcia, kiedy oni raczą wyjść w końcu ze środka. Mógł sobie siedzieć na tym krawężniku do usranej śmierci, jeśli Ryeowook znowu dał się wciągnąć...
Cholera jego mać.
- W czymś ci pomóc, młody człowieku? - usłyszał czyiś ochrypnięty głos, nim do jego nozdrzy dotarł ostry zapach wódki. Skrzywił się i podniósł wzrok. Jego oczom ukazał się mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu siedmiu lat, zaniedbany i zarośnięty, ale z przemiłym i pociesznym wyrazem twarzy, aż on sam nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu.
- Nie, nie trzeba.
- Czekasz na kogoś?
- Tak. Na paru... debili. - odparł po chwili namysłu. Mężczyzna zaśmiał się uprzejmie i podstawił mu pod nos butelkę z alkoholem.
- Możemy poczekać razem. Napijesz się?
Yesung wiedział, że do końca swojego życia nie będzie mógł patrzeć na alkohol. Pokręcił gwałtownie głową, na co starzec wzruszył ramionami.
- Cóż, więcej dla mnie. - mruknął i pociągnął mocny łyk. - Widzę, że coś cię męczy młody człowieku... Problemy, co?
- I to jeszcze jakie... - burknął, chowając twarz w dłoniach. - Nawet pan sobie nie wyobrażasz...
- Dwadzieścia lat temu też miałem ogromne problemy. - powiedział, wzdychając głęboko. - Dlatego uciekłem z kraju i znalazłem się na ulicy w jednym z największych miast świata... Z deszczu pod rynnę można by rzecz.
Jongwoon uniósł brwi ku górze.
- Skąd pan uciekał?
- Z Polski.
Chłopak zamrugał gwałtownie. Był pewien, że gdzieś już słyszał tą nazwę, ale... Polska? Gdzie to kuźwa leży?!
Pokiwał głową udając jednak, że wszystko rozumiał. Mężczyzna upił kolejny potężny łyk i rzucił mu pytające spojrzenie.
- Piękny kraj... Byłeś tam kiedyś?
- N-nie... ale zawsze chciałem zobaczyć te takie różne... zabytki... - odchrząknął cicho, zastanawiając się, jakby tu zmienić temat. - Jak się pan nazywa?
- Mów mi Gienek. - uśmiechnął się, klepiąc go po ramieniu. Gdyby Yesung tylko potrafił to wymówić... - A ty, chłopcze?
- Ye... Jongwoon. - odparł, decydując się na nie zdradzanie swojego pseudonimu scenicznego. Jakby go, nie daj Boże, rozpoznał...
- Jesteś Chińczykiem?
- Koreańczykiem. - poprawił go szybko. Gienek machnął dłonią, a na jego ustach pojawił się kolejny szeroki uśmiech.
- To jak? Opowiesz mi o swoich problemach?
- Nie sądzę, by pan potrafił coś na nie zaradzić... - odparł kręcąc głową.
- Nie mów hop, póki nie przeskoczysz synu. Nawet rozmowa potrafi wiele pomóc... - odparł. Staruszek był jednak tak pocieszny, że Yesung nie mógł się długo wzbraniać i już po chwili opowiadał mu o wszystkich problemach, jakie ich spotkały podczas tego dnia...
* * *
- Czekaj.
- C-co? - Kim spojrzał na niego z niezrozumieniem. Sungmin pokręcił głową i odparł:
- Wywalą cię na zbity ryj jak tam teraz podejdziesz i znowu niczego się nie dowiemy.
W sumie brzmiało logicznie. Ryeowook zamrugał szybko.
- No dobrze... to co proponujesz?
- Pójdzie tam któryś z nas... ktoś, kto najmniej narozrabiał, a przynajmniej wygląda na nieszkodliwego... - burknął, wyraźnie spoglądając na całkowicie zdezorientowanego Shindonga.
- N-niby ja?
- No a kto inny?
Jego milczenie uznał za zgodę. Z uśmiechem odwrócił się w stronę Kima.
- No dobra, a co my mamy robić?
- Rozejrzymy się. Może coś jeszcze nam się przypomni?
Plan był dobry, a na lepszy póki co nie mieli co liczyć. Zgodzili się więc, po czym każdy z nich rozszedł się w swoją stronę. Wiedzieli, że nie pobędą tu za długo, więc nie mogą się oddalać, ale warto było się trochę poszlajać.
Nikt nie przewidział jednak tego, że wzrok Ryeowooka od razu przykuje pamiętny stół, przy którym wygrał swoje pierwsze pieniądze. Na jego usta wpełzł słaby uśmiech, ciesząc się z tego, że na razie jako jedynemu z nich coś się przypomniało.
Powoli podszedł do stołu, przy którym mimo iż była już dość późna godzina, wciąż nie zebrało się zbyt wielu ludzi. Póki co nikt go nie rozpoznał, więc okej. Przyglądał się zdezorientowanym twarzom graczy, ich trzęsącym się dłoniom, spoconym czołom... Uśmiechnął się do siebie kpiąco od razu odnajdując sto błędów, jakie każdy z nich popełnił. Jakim cudem ci kretyni jeszcze nie przegrali całych swoich majątków? Z cichym westchnięciem usiadł na dopiero co zwolnionym przez jednego z nich krześle i posłał wszystkim tajemnicze uśmiechy. Wyjął z kieszeni kilka banknotów i, nim się obejrzał, znowu zaczął wszystkich ogrywać.
Jak się czuł? Wprost wyśmienicie, jakby w końcu znalazł coś, w czym był najlepszy. Grał z pokerową twarzą, nie przejmując się tym, czy ktoś go rozpozna albo ogra. Nic już go nie obchodziło, tylko kolejne dolary przechodzące na jego konto.
Tymczasem Shindong właśnie skończył gadać z ochroniarzami. Sungmin znowu miał rację, bo gdy tylko zobaczyli jego zdezorientowaną minę i przekrwione oczy, zaproponowali mu pomoc. Jako jedyni w tym mieście jak na razie. Shindong przetarł twarz dłonią i wyjaśnił im sytuację, w jakiej znaleźli się on i jego przyjaciele: porwanie, zaginięcie, ślub, lew i zdemolowany apartament. Mężczyźni wydawali się naprawdę mu współczuć... Co więcej, wyznali, że widzieli tutaj Heechula, chociaż woleliby zaoszczędzić sobie tego widoku. Kiedy zdezorientowany piosenkarz spytał dlaczego, a ci mu odpowiedzieli, on sam stwierdził, że wolałby nie znać szczegółów.
Naprawdę przebrał się za jedną z kelnerek (czyli we wspomniany już strój króliczka playboy'a)? Cóż, to dla niego typowe, ale... Boże Chul, coś ty nabroił...?!
Prócz tego dowiedział się, że Ryeowook został wyrzucony dlatego, gdyż wielu graczy się skarżyło, że oszukuje. I to jeszcze jak! Żeby w półtorej godziny wygrać trzy miliony dolarów! Matko kochana, Super Junior musiałoby comebackować 20 razy w miesiącu przez rok, by tyle zarobić...!
W końcu postanowił pożegnać się z ochroniarzami i poszukać chłopaków. Leeteuka znalazł przy barze, leniwie popijającego wodę (jedyne, co lider był w stanie od rana przełknąć). Sungmin siedział na schodach na pierwsze piętro, próbując wytłumaczyć kelnerce, że niczego nie potrzebuje.
- Widzieliście gdzieś Ryeowooka? - spytał Lee, gdy ci tylko do niego podeszli. Shindong i Leeteuk rzucili sobie jednoznaczne spojrzenia i pokręcili głową.
- Nie. A szukaliśmy wszędzie...
- Cholera. - warknął, po czym podrapał się po głowie. - Jeśli go znowu wciągnęło, to już po nas.
Już postanowili ponownie się rozdzielić i go poszukać, kiedy ujrzeli dwóch nieznajomych ochroniarzy, prowadzący w ich kierunku kompletnie wkurzonego Kima. Gdy Sungmin lepiej mu się przyjrzał, zobaczył strużkę krwi spływającą z jego rozciętej wargi. Czyli nie poddał się bez walki? Mimo wszystko zaczął odczuwać podziw.
- Panowie, to chyba wasze. - powiedzieli, rzucając chłopaka pod ich stopy. - I żebyśmy was tutaj więcej nie widzieli, bo źle to się dla was skończy.
Leeteuk pokiwał głową i chwycił przyjaciela pod ramię, pomagając mu wstać. Kiedy Ryeowook już jako-tako trzymał się na własnych nogach, warknął mu do ucha:
- Nie żyjesz, kurwa czaisz?
* * *
- Heechul w stroju króliczka playboy'a? Błagam chłopaki, oszczędźcie mi tego... Wolałbym chyba sobie nie przypomnieć tego widoku.
Wyszli z kasyna całkowicie spoceni, wkurzeni i jeszcze bardziej zmęczeni. Był już dość wczesny wieczór, a oni dowiedzieli się tylko tego, że najstarszy Kim musiał zgubić się nieco później. Ryeowook, mimo bólu szczęki i głębokiego poniżenia, wydawał się być z siebie bardzo zadowolony, gdy pokazywał przyjaciołom kolejne pieniądze, jakie wygrał w kasynie. Shindong i Sungmin byli pod wrażeniem, tylko Leeteuk sprawiał wrażenie, jakby wciąż poważnie rozważał możliwość zabicia młodszego kolegi.
- Nieważne, musimy... Ej, patrzcie, tam chyba jest Yesung...! - powiedział Lee, wskazując murek na drugiej stronie ulicy. I rzeczywiście, brunet siedział tam, całkowicie pogrążony w rozmowie z jakimś mężczyzną. Cała trójka bez słowa ruszyła w jego kierunku, uważając jednocześnie na dziki ruch panujący na ulicy.
- Hyung? Co tu robisz? - spytał Ryeowook, jednocześnie dokładnie przyglądając się facetowi, który siedział obok chłopaka. Był zaniedbany i śmierdział wódką na kilometr. Nie spodobało mu się to. Dlaczego Yesung z nim rozmawia?
- No nareszcie! - warknął Jongwoon, patrząc na nich ze złością. - Już myślałem, że tam korzenie zapuściliście...
- Mieliśmy mały problem z Wookie'm.
- Z nim są zawsze problemy.
- ...ejże!
- Dobra, dosyć. -Yesung pokręcił głową. - Jest jedna bardzo ważna sprawa, o której musicie wiedzieć.
Lider uniósł brwi ku górze.
- To znaczy?
- Wiemy, gdzie jest Kyuhyun i być może możemy się niedługo dowiedzieć, co z Heechulem.
Wszyscy trzej natychmiastowo wytrzeszczyli oczy.
- Co? Ale... jak...?
- Khm.
Yesung westchnął cicho, zerkając na mężczyznę, który właśnie odchrząknął z poirytowaniem.
- No tak, zapomniałbym. To jest Gienek. Chce nam pomóc.
Szczerze mówiąc, to obecnie mieli tego całego Gienka gdzieś. Chcieli, żeby chłopak natychmiast powiedział im to, co wie. W końcu to jest teraz priorytetem, prawda?
- Dobry z ciebie chłopak, Jongwoon.
- Wiem. - odparł z dumą. - A teraz słuchajcie...
* * *
- Siwon, Hae! - usłyszeli głos za swoimi plecami. Eunhyuk wybiegł za nimi, dzierżąc mocno w dłoni telefon Yesunga.
- Hyuk-ah... Prawie byśmy zapomnieli... - mruknął Donghae, ignorując mordercze spojrzenie swojego chłopaka.
- Słuchajcie, nawet nie wiecie, ile się działo...!
- To znaczy?
- Kyu tu jest.
Obaj momentalnie wytrzeszczyli oczy.
- Tu? To znaczy gdzie?
- Na komisariacie, w areszcie. Kompletnie nieprzytomny, pobity i...
- ...Jezus Maria...! - jęknął Siwon chowając twarz w dłoniach. Doghae poklepał przyjaciela po ramieniu, dając jednocześnie Hyukjae znak, by mówił dalej.
- ... ale bezpieczny póki co. Co więcej to właśnie dzięki niemu możemy się niedługo dowiedzieć, gdzie jest Heechul.
Choi natychmiast się uspokoił i strząsnął rękę Lee z pleców. Słaby uśmiech wpełznął na jego usta. Może jeszcze jest jakaś nadzieja...?
- No to świetnie! Na co jeszcze czekamy?
- Na Ryeowooka i jego dwa miliony dolców. Przynajmniej mam taką nadzieję, że ma tyle kasy.
Niech to. Czyli kolejne kłopoty... Donghae jęknął cicho, rzucając zmęczone spojrzenie Eunhyukowi. Ten westchnął tylko i przeczesał włosy palcami, by po chwili dodać:
- Zostaje nam mieć tylko nadzieję, że nic mu się nie stało...
- Ta. Póki ja go nie dorwę w swoje ręce i nie obiję mu tego jego krzywego ryja. - warknął Siwon podwijając groźnie rękawy i ruszając przed siebie w kierunku zatrzymania taksówki. Ile jeszcze, do ciężkiej cholery, będzie musiał znieść, by się w końcu w spokoju wyspać w swoim własnym łóżku, we własnym domu i kompletnie zapomnieć o zaginionych przyjaciołach, kokainie i kasynach?
Cóż, to wie tylko sam Bóg...
Hura! Kontynuacja!
OdpowiedzUsuńUwielbiam KacSeul <3
ciekawe co będzie dalej ^^
Pozdrawiam i życzę weny! Choi HyunJoon
http://choihyunjoon.wordpress.com/
<3 Brak mi słów... <3
OdpowiedzUsuńTo jest przeboskie xD Gienek... Haha xD
Życzę dalszej weny i czekam na ciąg dalszy!
Omo! Wreszcie kolejna część! Kocham KacSeul ♥ Rozwala mnie xD
OdpowiedzUsuńO tak w końcu mogę przeczytać twoje cudne "wypociny" <3 Zacznę od tego że Gienek podbił moje serce i z gościem trzymam sztamę bo na razie wydaję się spoko XD Wiedz, że wielbię Kac Seul jak i inne twoje twory. Heechul w stroju króliczka playboya mnie zabił. Gdybym siedziała na krześle na bank bym z niego spadła ze śmiechu. Hangeng był by zachwycony widząc go w tym stroju... Ale lepiej żeby się o tym nie dowiedział XD Podsumowując... Pisz szybciutko następną część bo moja ciekawość sięga zenitu! Weny!
OdpowiedzUsuńN~