czwartek, 8 sierpnia 2013

Władca Czasu (Rozdział VI)

Beta - Tak
Autor - Yesung Oppa



    6. 'Zakochany Kosmita'


I nagle wszystko się zmieniło...

Dosłownie wpadliśmy w jeden, niekończący się wir pełen podróży, planet, miejsc i zagadek, wiele razy ledwo uchodząc z życiem. Jednego dnia byliśmy w średniowiecznych Chinach, by już następnego wybrać się na odległą o miliony lat świetlnych planetę, na której dopiero rozwija się życie. Do domu wracaliśmy tylko na chwilę, aby odsapnąć. Zresztą, to już nie był mój dom, przestał nim być, kiedy wróciliśmy tam bez Kyuhyuna. Od tamtego czasu stał się nim Tardis.
Pewnego dnia Han powiedział mi, że zawsze uważał, że jego statek jest kobietą. Śmiałem się wtedy jak jeszcze nigdy, tłumacząc mu, że nie tylko kobiety potrafią być piękne i zgrabne. Nie, żebym miał siebie na myśli, czy coś... W każdym razie nie odpowiedział mi, tylko uśmiechał się głupio pod nosem, jak to miał w zwyczaju. Dobre i to.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie tęskniłem za Kyuhyunem. Brakowało mi go strasznie, ale wiedziałem, że gdzieś tam w Neo Seulu jest w końcu szczęśliwy. W końcu odnalazł swoje miejsce na świecie, mimo iż wydaje się on być tak odległy. Parę razy Han pytał mnie, czy chcę go odwiedzić. Nie, jeszcze nie teraz. Nie nadszedł odpowiedni czas...
Wciąż jednak myślałem o tym, co wtedy zaszło między mną a nim. Pocałował mnie, ale... dlaczego? Co więcej, dlaczego od tamtego czasu nie rozmawialiśmy o tym ani razu? Chyba powinniśmy, prawda? Tak by wypadało. W końcu chcąc nie chcąc zrobił to, nawet jeśli pod wpływem chwili. Chciałem znać prawdę, nieważne, jak bardzo będzie bolesna. Jestem silnym człowiekiem.
A przynajmniej tak myślałem.
Tej nocy wracaliśmy wąskimi uliczkami wiktoriańskiego Londynu, całkowicie zmęczeni po trwającej ponad dobę gonitwie za zbuntowanymi Udami. Dobrze chociaż, że tym razem Han zrezygnował z przebrania mnie za kobietę. Nie umiałbym biegać w takiej sukni, nie mówiąc już o walce. Kosmici najwyraźniej nie wyznawali zasady, że kobiet się nie bije.
Kiedy dotarliśmy do drzwi statku, słońce powoli wznosiło się nad horyzont. Han z uśmiechem wpuścił mnie do środka i wziął głęboki oddech.
- To co? Gdzie teraz?
Natychmiastowo pokręciłem głową.
- Wracamy. Muszę odpocząć.
Zawsze rozumiał. Także i tym razem bez słowa skinął głową i pokręcił jakąś korbką w panelu sterowania. Zdążyłem się już przyzwyczaić do turbulencji, które towarzyszyły podróżom w czasie, mimo to chwyciłem się mocno jednego z filarów, by przypadkiem nie upaść i sobie czegoś nie złamać.
- Przypomniał mi się pierwszy i ostatni lot z Cho. - rzekł niespodziewanie Han, śmiejąc się pod nosem. - W życiu nie widziałem, by ktoś tak szybko przeleciał na drugi koniec statku.
Uśmiechnąłem się słabo. Wiedziałem, że uwielbiał sobie z niego żartować, chociaż nie bardzo wiedziałem, jaki miał w tym cel. Ściągnąłem z siebie kamizelkę i rzuciłem ją w bok zauważając, że jestem cały umorusany błotem. Niedobrze.
- Mam nadzieję, że już nigdy nie spotkam żadnego Daleka...
- Han?
Posłał mi zagadkowe spojrzenie. Zmieszałem się. Musiałem go o to w końcu spytać. On zachowywał się normalnie, ale ja... już nie potrafiłem. Nie wiedziałem już na czym stoję.
- Tak?
- Chciałem porozmawiać... poważnie.
Mimo iż z całych sił starał się wyglądać na wyluzowanego, zauważyłem jak jego plecy spinają się gwałtownie. Czyżby wiedział, o co chcę go spytać?
- No dobrze. O czym?
- O nas.
W tym momencie turbulencje ustały, jednak nie wysiedliśmy z Tardisa. Patrzyłem na niego uważnie, oczekując jakiejkolwiek zmiany na jego twarzy.
- To znaczy?
- Han, jestem zmęczony ciągłym myśleniem o tym, co jest między nami, a czego nie ma. - odparłem szybko. - Przede wszystkim tamten pocałunek...
Odwrócił wzrok w ścianę, sprawnie unikając mojego spojrzenia. Co się z nim działo? Zmarszczyłem brwi, oczekując jakieś odpowiedzi, jednak żadnej nie otrzymałem. Tradis już od dobrych trzech minut stał w miejscu, jednak my prawie tego nie zauważyliśmy.
- Han? - powiedziałem stalowym tonem. - Chcę wiedzieć, co się dzieje. Mam do tego prawo, prawda?
Cisza.
- Han, proszę...
Nie chciałem go o nic błagać, ale najwyraźniej nie miałem wyboru. Westchnąłem cicho, przeczesując przydługie już nieco włosy palcami i przestąpiłem dwa kroki do przodu.
- Powiedz mi, o co chodzi.
- Heenim...
Odwrócił twarz w moją stronę, a jej wyraz w tamtym momencie sprawił, że serce zabiło mi mocniej. Widać było, że bił się z myślami, patrząc na mnie tymi cudownymi czarnymi, błyszczącymi jak rozgwieżdżone niebo oczami... Nie wytrzymałem. Tym razem to ja wspiąłem się na palcach i, nim zdążył jakkolwiek zareagować, złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek.
Nie smakowały już strachem, tak jak wtedy. Jeszcze nie umiałem określić ich aromatu, mimo to jego dotyk sprawił, że po moich plecach przeszedł niekontrolowany dreszcz. Szczerze, to czekałem aż mnie odepchnie. Spodziewałem się tego. Jednak on podniósł swoją drżącą dłoń i wplątał ją w moje włosy, przymykając powieki.
Oddał pocałunek.
Westchnąłem cicho czując, jakbym w jednym momencie posiadł cały kosmos na swoją własność. Niepewnie pogłaskałem palcami jego lewy policzek, pozwalając mu pogłębić pocałunek i całkowicie przejąć nad nim kontrolę. Mój mózg już nie krzyczał. Słyszałem tylko szaleńcze i nierówne bicie własnego serca, które zdawało się być jak najbardziej pewne tego, że już wszystko będzie dobrze.
Kiedy się od siebie odsunęliśmy, by w końcu złapać oddech, resztki strachu z jego twarzy zniknęły. Oblizał z zadowoleniem wargi, dłonią głaszcząc mnie po talii. Czyli to była jego odpowiedź? Właśnie TO się z nim działo? Miałem głęboką nadzieję, że tak.
- Han...
- Heenim... wybacz, że wcześniej ci nie powiedziałem. - szepnął z delikatnym uśmiechem. - Jestem tchórzem, wiem. Ale żyję już od bardzo dawna i nauczyłem się już być ostrożnym, jeśli chodzi o te sprawy.
Odwzajemniłem jego uśmiech, kręcąc lekko głową.
- Lepiej późno niż wcale, prawda?
- Heechul, słuch...
Jednak ja już nie pozwoliłem mu dalej mówić. Ponownie przywarłem do jego cudownych warg, nie tylko próbując odgadnąć ich tajemniczy smak, ale również całkowicie topiąc się w jego ramionach, bliskości, cieple, jakie od niego biło. Był cudowny. Mężczyzna z kosmosu, jedyny jakiego potrzebowałem.
Całowalibyśmy się jeszcze długo, gdyby statek nie zakołysał się w pewnym momencie niebezpiecznie. Oderwałem się od jego ust i uniosłem pytająco brwi.
- Wiesz, chyba miałeś rację. Tardis to kobieta.

* * *

Opadłem ciężko na łóżko, na moment gubiąc się w miękkiej białej pościeli. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, sięgając dłonią do włosów Hana. Poczułem jego ciepły oddech na swojej nagiej piersi i westchnąłem cicho. Palcami badał strukturę mojego ciała, jakby widział je po raz pierwszy w życiu. Oddychałem nierówno, wciąż pragnąc jego warg na swoich własnych.
Po blisko dziesięciu długich pocałunkach w końcu do mnie dotarło, jaki był ich dominujący smak. Wolność. Słodka, a zarazem ostra i cierpka, kojarząca się z papryczką chili w sałatce z ananasem. Byliśmy wolni. Nareszcie.
Z radością oddawałem jego pieszczoty, zsuwając dłonie na klatkę piersiową Hana. Uniosłem pytająco brwi.
- Naprawdę masz dwa serca...
- Wątpiłeś w to?
- Myślałem, że żartowałeś...
Uśmiechnął się i znowu mnie pocałował, roztapiając całkowicie moje ciało w swoich ramionach. Podniecenie rosło z każdą sekundą coraz bardziej. Pragnąłem go jak nikogo przedtem. Widział to, doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Jego wargi niespodziewanie zsunęły się na moją klatkę piersiową. Całkowicie przejął kontrolę, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Wilgotny język krążył wokół moich sutków, pępka i obojczyków, podczas gdy ja usilnie starałem się nie zadrapać za mocno jego pleców. Uzależniłem się od jego dotyku. Po tak krótkim czasie nie mogłem już wyobrazić sobie bez niego życia.
- Han... - szepnąłem, czując jego palce na moim rozporku. Mimowolnie moje myśli powędrowały ku naszej pierwszej wyprawie: Gdyby Neron mnie teraz widział...
- Tak?
- N-nie przerywaj, błagam cię.
W odpowiedzi pocałował mnie przelotnie w usta i powrócił do rozpinania moich spodni. Przymknąłem powieki, kiedy zsunął je ze mnie i rzucił w bliżej nieokreślonym kierunku. Dotknął przez bokserki mojej erekcji sprawiając, że cicho jęknąłem.
- Heenim...
Złożył na niej lekki pocałunek, by po chwili zsunąć ze mnie ostatnie ubranie. Byłem całkowicie nagi przed facetem, który miał ponad 900 lat i dwa serca. Jakoś nie czułem się z tym dziwnie...
- Usta. Już... - szepnąłem, otwierając delikatnie oczy, by napotkać jego uśmiech i niebezpieczny błysk w oku. Po plecach przeszedł mi dreszcz, kiedy poczułem język mężczyzny oplatający się wokół czubka mojego penisa. Wplątałem palce w jego gęste włosy, kiedy ścisnął go lekko zębami, by po chwili wsunąć go głębiej. Był w środku taki ciepły... lekko wypchnąłem biodra do przodu, dając mu przez to znak, że chciałbym to przyspieszyć. Usłyszałem jego cichy, uroczy chichot, już po chwili biorąc mnie całego. Westchnąłem, tym razem dość głośno, zaciskając mocniej dłoń na jego czarnych kosmykach.
Miał wiele lat, by się tego nauczyć. Teraz to doceniłem. Dosłownie wiłem się z nadmiaru rozkoszy, jaką mi zapewniał. Jego język współpracował z zębami i wargami, ssał, lizał, czasami przygryzał. Nie chciałem tego przerywać, ani teraz ani nigdy, jednak już po chwili doszedłem całkowicie, odrzucając głowę do tyłu i jęcząc jego imię.
Oh Han...
- Jesteś piękny. - szepnął, nachylając się nade mną i odgarniając grzywkę z moich oczu. Próbowałem uspokoić jakoś swój oddech i skupić się całkowicie na nim, jego głosie, dotyku i ubraniu, które wciąż miał na sobie.
- W-weź się w końcu rozbierz. - syknąłem cicho. Wzruszył ramionami.
- Jeśli mi pomożesz...
Pociągnąłem za pasek jego spodni, niecierpliwie je rozpinając i zsuwając na wysokość kolan. Han wstał, zrzucił je z siebie razem z bokserkami, po czym od razu do mnie wrócił, składając na moich ustach niecierpliwy pocałunek.
- Czekałem na to tyle czasu... - wyszeptał prosto do mojego ucha, przygryzając je lekko. Na moje usta wpłynął szeroki uśmiech, a ręce spoczęły na jego pośladkach.
- Wiem, Hannie. Widzę to w twoich oczach.
Znowu mnie pocałował, tym razem powoli i namiętnie. Smakowałem ten pocałunek jak najlepszą słodycz na świecie, już po chwili rozsuwając nogi, by znalazł się jak najbliżej mnie. Jęknąłem cicho w jego wargi, po omacku szukając dłonią szuflady w szafce nocnej. Ten pokój był ZAWSZE przyszykowany, zadbałem o to. Niechętnie oderwałem się od jego warg, by wyjąć z niej to, co było teraz potrzebne – lubrykant o zapachu pomarańczy.
Pogładził mnie po policzku, biorąc niepozorną tubkę w dłoń. Dokładnie zwilżył trzy palce, zerkając na mnie kątem oka. Bez słowa oblizałem się ze smakiem, unosząc biodra ku górze.
- Zgaduję, że robiłeś już to z wieloma, prawda?
- Nawet nie masz pojęcia... - pokręcił głową, ponownie się nade mną nachylając.
- Na innych planetach są seksowniejsze stworzenia niż tutaj, na Ziemi? - spytałem seksownie. Prawie natychmiastowo pokręcił przecząco głową.
- Nie. I nigdy nie będzie.
Syknąłem cicho, kiedy poczułem w sobie pierwszy palec. Bardzo nieprzyjemne uczucie, od którego już zdążyłem się odzwyczaić. Poruszył się delikatnie, wciąż uważnie mnie obserwując. Na mój znak dołączył drugi i skrzyżował je we mnie, starając się by jak najszybciej ten cholerny dyskomfort zniknął. Udało mu się za pomocą trzeciego palca. Oplotłem ramionami jego kark, mimowolnie poruszając biodrami w jego rytmie.
- Hannie...
Mruknął z zadowoleniem, wciąż rozciągając mnie na wszystkie strony. Zapach pomarańczy był wszechobecny, mieszał się z potem i tą cudowną kosmiczną aurą, jaką mężczyzna wokół siebie roztaczał. Kiedy cofnął rękę, jęknąłem z dezaprobatą, jednak po jego uśmiechu domyśliłem się, że zaraz mi to wynagrodzi.
- Spokojnie, Heenim. Nigdzie nam się nie spieszy...
Pierwszy raz od wielu, wielu tygodni.
Pocałowałem go w policzek, dając mu w spokoju się przyszykować. Kiedy skończył, odrzucił pustą tubkę w bok i spojrzał na mnie z pragnieniem. Wiedziałem, czego pragnął. Ta świadomość napawała mnie dumą.
Przysunąłem go bliżej siebie, rzucając mu pełne zaufania spojrzenie. Han pokiwał głową i pogładził dłonią wewnętrzną stronę mojego uda, by zaraz po tym powoli i niespiesznie we mnie wejść.
Spiąłem się gwałtownie, nakazując sobie w myślach, by natychmiast się rozluźnić. Wziąłem głęboki oddech, ignorując zmartwione spojrzenie Hana. Po jakieś minucie poruszył się delikatnie, wywołując kolejną falę bólu. Zbyt długo pościłem. Prawie zapomniałem, jak to jest... Potrzebowałem czasu, niewiele ale wystarczająco.
- Hee...
- Kontynuuj...
Kiwnął głową i przysunął mnie do siebie bardziej, jednym ruchem wchodząc jeszcze głębiej. Jęknąłem głośno. Byłem na granicy między bólem i przyjemnością, z doświadczenia wiedziałem, że od tej chwili będzie znacznie dominować to drugie. Zsunąłem ręce na jego ramiona, niechcący drapiąc go po nich boleśnie. Han syknął cicho, po czym gwałtownie przyspieszył.
Kara? Nie sądzę.
Z mojego gardła wydobył się kolejny jęk, kiedy poczułem, że podąża we właściwym kierunku. Jeszcze chwilę i odnajdzie miejsce, w którym byłem najwrażliwszy. Żeby mu pomóc, przechyliłem biodra nieco w prawo, wplątując długie palce w jego spocone włosy.
Przywarł ustami do mojej szyi, nie przerywając swoich płynnych ruchów. Moje policzki pokryły się głębokim rumieńcem, kiedy wziął do ręki moją męskość i zaczął ją masować z wyczuciem. To wszystko składało się na jedno uczucie, jedno doznanie, jedno spełnienie, które było już tak blisko. Pod sam koniec znowu przyspieszył, a ja poczułem jak rozlewa się we mnie, wzdychając głośno.
Doszedłem zaraz po nim, jęcząc tak głośno, jakby to był mój pierwszy raz. Obraz przed moimi oczami się rozmył, ja czułem tylko szalone bicie naszych serc i jego oddech na swojej klatce piersiowej i pokrytej niezliczonymi malinkami szyi.
- Han... - szepnąłem, jakbym chciał sprawdzić, czy ciągle jest ze mną.
- Tak kochanie?
- Jesteś cudowny... - odparłem, na wyczucie odnajdując jego usta i pocałowałem je mocno. Han zachichotał, kładąc się obok mnie. Wciąż było wcześnie, do rana jeszcze dużo czasu...
- Ty bardziej, Heenim, o wiele.

* * *

Obudził mnie lekki, praktycznie ledwo wyczuwalny ruch po mojej prawej stronie. Rozchyliłem sklejone snem powieki i zamrugałem dwa razy, czekając aż obraz się wyostrzy. Kiedy napotkałem piękne czarne oczy należące do Hana, na moje usta wpłynął szeroki uśmiech.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Heenim.
Podniosłem dłoń i przygładziłem jego lekko odstające kosmyki włosów, na co zareagował cichym chichotem. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że jeszcze nigdy nie widziałem, żeby Han spał. Czy to dlatego wydawał się taki... wypoczęty? Bardzo możliwe.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął. Żeby ukryć rumieniec, schowałem policzki pod kołdrą.
- Niech zgadnę... zaczerwieniona twarz, opuchnięte oczy, kołtun na głowie i nieświeży oddech? Doprawdy, mister Korei. - burknąłem, powoli wystawiając głowę na powierzchnię. Pokręcił głową.
- Wyjątkowo się nie zgodzę.
- Jak chcesz.
Bez słowa przysunąłem się do niego, pozwalając mu objąć mnie lekko w pasie. Położyłem dłoń na jego piersi, wlepiając wzrok w brudne firany. Ciekawe, ile tym razem nas nie było... Wypadałoby tu trochę posprzątać.
- Han... - szepnąłem po chwili. - Zostaniemy tu na trochę?
- Czemu nie? - odparł, patrząc na mnie kątem oka. - Ale... Heenim...
Rzuciłem mu zdziwione spojrzenie.
- Coś nie tak?
- Nie, ja... - westchnął cicho. - Chul, nie chcę cię oszukiwać, dlatego... Wiedz, że nie zostanę z tobą na zawsze, chociaż nie wiem, jakbym chciał. Nie mogę. Jestem Władcą Czasu, żyję wiecznie i się nie starzeję. Odkąd zniszczono moją planetę jestem w ciągłym biegu, poza tym... Nie mógłbym patrzeć na twoją śmierć...
Nie odpowiedziałem od razu. Gładziłem palcami jego bladą skórę, wsłuchując się w równomierne bicie dwóch serc jednocześnie. Nagle do głowy wpadła mi głupia myśl – czy to, że Władcy Czasu mają dwa serca jest jednoznaczne z tym, że potrafią kochać o wiele mocniej, niż normalni ludzie? Musiałem kiedyś go o to zapytać.
- Rozumiem. - szepnąłem po chwili. - Zdawałem sobie z tego sprawę. Dlatego chcę korzystać z każdej chwili z tobą. Bym potem niczego nie żałował...
Pokiwał głową i na moment przymknął oczy. Myślałem, że znowu zaśnie. Zmarszczyłem brwi i szarpnąłem go za ramię. Było już wczesne południe, kto śpi o takiej porze?!
- Heenim... zjadłbym coś. - powiedział po chwili, gwałtownie rozchylając powieki.
- Obawiam się, że nie mam nic w lodówce... A jeśli mam, to straciło ważność jakieś... trzy miesiące temu. - odparłem.
- Czyli któryś z nas musi iść do sklepu.
- ... myślisz o mnie?
- Ja nie wstaję.
- A to dlaczego niby?!
- Dlaczego? Od ponad dwustu lat nie zmrużyłem oka, mam prawo odpocząć... małą chwilkę.
Boże drogi, jak ja go kocham...

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział, naprawdę warto było czekać ;-) Hanni ciągle robi sobie żarty z Kyuhyuna, ach ta zazdrość ;-)Pod koniec zrobiło mi się trochę smutno, ale świadomość że niedługo pojawi się ST nie pozwala mi przestać się uśmiechać :-) Cieszę się, że już jesteś i trzymam kciuki aby twoje problemy z internetem się skończyły i mam nadzieję, że wakacje upływają ci miło pomimo upałów :-)
    KAGE <3

    OdpowiedzUsuń
  2. KYAAAAH!!! <3
    So cute *3* Chcę więcej, więcej!
    To było takie słodkie, że ja nie mogę <3
    Będzie jakiś rozdzialik z KyuMinem? Nic na to nie poradzę, że kocham ten pairing xD

    OdpowiedzUsuń