czwartek, 25 lipca 2013

One miracle in Japan: Lose Yourself/Find Yourself (WonYe)

Rodzaj - AU/romans/drama
Pairing - SiwonxYesung (Super Junior)
Autor - Yesung Oppa
Beta - nie </3
Tytuł - "One miracle in Japan: Lose Yourself/Find Yourself"
Ostrzeżenia - seks




Ta, skurwiel Yesiek znowu coś pozmieniał </3 
Przepraszam za tą Amerykę (a raczej jej brak), ale po prostu kocham klimaty rybackich wiosek no i...
Nie ukrywam, że od początku spodobał mi się ten pomysł. Jako że dotyczył on mojego ukochanego OTP, już na samym początku miałam wszystko ładnie w głowie poukładane (trochę się z seksami męczyłam, ale to wina Hero ). A mimo to zajął mi on ponad 5 dni!
Mój najdłuższy fick. I jestem z niego dumna. Mam nadzieję, że się podoba...
Nie będę pisać oneshotów do września. Przepraszam, strasznie zaniedbałam serie, które trzeba nadrobić. Przykro mi, ale macie na pocieszenie, proszę bardzo~

Enjoy <3






Lose Yourself:


Pan Choi zmrużył oczy, wlepiając wzrok w swojego jedynego syna, pochylonego nad talerzem pełnym ryżu i kurczaka w sosie słodko-kwaśnym. Zmarszczył gęste brwi, nie zwracając uwagi na uspokajający dotyk dłoni żony na jego kolanie i odłożył pałeczki na stół, jakby chciał wyraźnie dać wszystkim do zrozumienia, że skończył jeść.
- A więc, synu... - zaczął. Chłopak podniósł na niego oczy i rzucił mu prowokacyjne spojrzenie, które mówiło: „Nie zaczyna się zdania od 'a więc'” i powiedział:
- Tak, ojcze?
- Korzystając z okazji, że nareszcie wszyscy jemy przy jednym stole kolację, chciałbym porozmawiać o twojej przyszłości. - odparł, ściągając chustkę z kolan i wycierając nią usta.
Ten gwałtownie wyprostował się na krześle, zerkając kątem oka na matkę, która jednak w milczeniu szukała czegoś w swojej sałatce i sprawiała wrażenie, jakby nie chciała się wtrącać. Zresztą, co ona tu miała do gadania? To pan domu zawsze o wszystkim decydował, bez jakiejkolwiek konsultacji z małżonką. Nie ma nic bardziej irytującego.
- Co masz na myśli?
- Twoje małżeństwo, synu. - odparł mężczyzna, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Gdy już odziedziczysz firmę, wymagane jest, byś poślubił jakąś kobietę.
Chłopak odsunął od siebie talerz, również tracąc wszelkie chęci na jedzenie. Wywrócił oczyma, starając się zachować resztki cierpliwości, jakie w nim jeszcze zostały.
- Tato...
- Chłopcze, masz dwadzieścia sześć lat. To chyba najwyższa pora o tym pomyśleć, prawda?
- Tato. Ile razy mam to powtarzać? Jestem gejem, jakim cudem niby mam się ożenić?
Pałeczki samoistnie wypadły z rąk pani Choi, która jednak bała się podnieść wzroku znad talerza i popatrzeć na swojego męża. Ten wyjątkowo zachował zimną krew, biorąc kilka głębokich oddechów i powiedział spokojnie:
- Siwon, ja rozumiem, że chcesz się zbuntować, ale pomyśl o swojej przyszłości! Przyszłości firmy!
- To twoja firma, nie moja. - powiedział zdecydowanym tonem.
Napięcie między synem i ojcem rosło z każdą sekundą. Mimo wszystko pan Choi starał się nie wyjść z siebie i na spokojnie zakończyć tą rozmowę. Z cichym westchnieniem skinął dłonią na jedną ze służących, która od razu zabrała się do zbierania talerzy.
- Pojutrze podobno jest impreza w domu twojego kolegi. Państwo Cho zapewnili mnie, że będzie tam dużo ładnych dziewczyn. Na pewno znajdziesz jakąś, która będzie tobie odpowiadać.
- GŁUCHY JESTEŚ, CZY CO?! - krzyknął, ze zdenerwowaniem opierając dłonie na stole. Przestraszona służąca bezgłośnie popędziła w kierunku kuchni. - Nie. Lubię. Kobiet. Kiedy to w końcu do ciebie dotrze?!
- Kochanie... proszę... - jęknęła cicho pani Choi, patrząc na męża błagalnie. - Po prostu... po prostu to zaakceptuj.
Jednak mężczyzna nie zamierzał. Nie pozwoli by to, nad czym pracował przez trzydzieści lat, zaprzepaścił jego nieodpowiedzialny syn, któremu nagle coś się uroiło. Bez słowa wstał i ruszył w kierunku gabinetu, po drodze układając sobie plan, który wpadł mu do głowy dosłownie przed momentem. Jest tylko jeden sposób, by ten cholerny gówniarz w końcu przejrzał na oczy.

* * *

Poniedziałek, 8:30 rano. W budynku byli już wszyscy, którym w miarę zależało na pracy w Choi Group. Mężczyzna zmarszczył brwi, przechadzając się po całym drugim piętrze. To właśnie tutaj harowali jego najmłodsi pracownicy, niestety, większość z nich to były kobiety. Co prawda nie znał się zbytnio na męskiej urodzie, ale postanowił zdać się na swój instynkt. Będzie wiedział, kiedy znajdzie tego, który będzie się najbardziej nadawał.
Nikt nie mówił mu 'dzień dobry'. Nie spodziewał się tego. Parę osób skinęło mu głową na powitanie, by po chwili ponownie ze strachem w oczach wrócić do przerwanego zajęcia. I dobrze. To nie miejsce dla leni, wszyscy powinni to wiedzieć.
Spotkał grupkę chłopaków, przepychających się do automatu z kawą. Zamiast do nich podejść i skarcić, jak to zwykł robić, mężczyzna stanął za filarem i przyjrzał się każdemu z nich, porównując ich jednocześnie do własnego syna (wiedział bowiem, iż ten był okropnie przystojny, gdyż stanowił dokładną kopię jego samego z lat młodości, a do tego zawsze przyciągał spojrzenia ludzi). Żaden z nich jednak nie miał tego, co ewentualnie mogłoby w jakiś sposób zafrapować Siwona. Z cichym przekleństwem odwrócił się na pięcie. W ostatniej chwili zdołał się zatrzymać, by nie wpaść na postać, która niespodziewanie wyrosła tuż przed nim.
- Potrzebuje pan czegoś, sonsaengnim? - spytał chłopak miękkim głosem, patrząc na niego uprzejmie. Pod prawą pachą dzierżył teczkę z jakimiś papierami, która jednak w tym momencie obchodziła mężczyznę najmniej.
Chłopak miał zadziwiająco śliczną i dziewczęcą twarz; duże, karmelowe oczy, pełne usta i pucołowate, blade policzki. Jego czarne włosy układały się w zadziwiająco staranną fryzurę, sprawiając wrażenie, jakby dopiero co wyszedł od fryzjera. Miał na sobie ciemne, ciasne spodnie, które skutecznie wydłużały jego nogi i przepisową, białą koszulę i szarą marynarkę. To był on. Idealnie się nadawał.
Pan Choi uśmiechnął się lekko.
- Nic takiego. Możemy porozmawiać, panie...?
- Kim. - odparł szybko. - Kim Jongwoon, sonsaengnim.
- Dobrze. A zatem, jeśli pan pozwoli, pójdźmy do mojego gabinetu.
Mężczyzna nie zwrócił uwagi na to, że uśmiech natychmiastowo zszedł z twarzy chłopaka. Niepewnie ruszył tuż za nim aż na najwyższe piętro budynku. Kiedy wysiadał z windy, miał wrażenie, że nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Pan Choi nie wzywał ludzi do swojego gabinetu bez powodu. Coś musiał przeskrobać...
- Proszę siadać, panie Kim. - wskazał mu pojedyncze krzesło, po czym on sam zajął miejsce po drugiej stronie biurka. Tuż za nim rozciągała się piękna panorama Seulu, który mimo wczesnej pory tętnił życiem.
Jongwoon przełknął głośno ślinę i rzucił mu ostrożne spojrzenie.
- Kim Jongwoon... - zamyślił się, co chwilę podnosząc na niego wzrok znad zamkniętego albumu ze zdjęciami. - Cudownie.
- Czyli mam już iść spakować swoje rzeczy, sonsaengnim? - spytał niepewnie, chowając drżące dłonie za plecami. Pan Choi rzucił mu zdziwione spojrzenie i roześmiał się serdecznie.
- Ależ skąd, nic z tych rzeczy.
- W takim razie...?
- Powiedzmy, że chciałbym ci zaproponować pewien... układ. - przerwał mu tajemniczo, otwierając album i kartkując go chwilę. - Stawką będzie twój awans. I premia, dość spora. Co ty na to?
Brunet uniósł pytająco brwi. O co mogło mu chodzić? Szef nigdy nie był tak uprzejmy i skory do dawania chociażby niewielkich podwyżek. Czyli układ nie mógł być łatwy. Co więcej, dlaczego akurat on?
- N-no dobrze... Ale na czym to ma polegać?
Mężczyzna w końcu zatrzymał się na ostatniej stronie albumu i wyjął pojedyncze zdjęcie z folii, po czym podał mu je ostrożnie. Jongwoon przyjrzał mu się i zmarszczył brwi.
Przedstawiało ono wysokiego, przystojnego mężczyznę, siedzącego na murku przy rzece. Musiało być zrobione w Londynie, gdyż rozpoznał BigBena w tle i Tower of London. Na jego ustach czaił się lekki uśmiech, jednak wzrok miał nieobecny. Niepewnie odłożył fotografię na biurko, próbując zamaskować jakoś przyspieszone bicie swojego serca.
- To mój syn. - powiedział pan Choi, opierając brodę na dłoni. - Siwon. Ma dwadzieścia sześć lat, może go kojarzysz. Jest początkującym aktorem, lecz nie na długo.
Jongwoon zamrugał gwałtownie.
- Rozumiem, tylko co ja mam z nim wspólnego?
Uśmiechnął się.
- W tym sęk; póki co niewiele, jednak już niedługo... - wstał i odwrócił się w kierunku okna, wlepiając wzrok w panoramę miasta. - Mówiąc krótko... chciałbym, abyś go uwiódł, a potem nagle zniknął z jego życia, bez jakichkolwiek wyjaśnień.
Kim osunął się gwałtownie na krzesło, pozwalając sobie na głębszy oddech. Spodziewał się dosłownie wszystkiego, ale nie tego. Jaki miałby być w tym cel? Dlaczego ojciec mógł chcieć skrzywdzić swojego własnego syna?
- Pamiętaj, co otrzymasz w zamian. - mężczyzna rzucił mu spojrzenie, które nie przyjmowało sprzeciwów. Cholera. Czyli oficjalnie nie miał wyjścia. Po raz kolejny w jego głowie pojawiło się nurtujące pytanie: dlaczego akurat on, a nie ktoś inny? Przecież w firmie było pełno gejów. Poza tym nie miał w sobie nic wyjątkowego, nie mógł rozkochać w sobie kogoś takiego, jak Choi Siwon...
Ale już nie mógł się wycofać. Ponownie zerknął na zdjęcie i westchnął ciężko.
- Dobrze. Niech będzie.

* * *

Kiedy Jongwoon dostał maila ze spisem miejsc, w których zwykle bywa Siwon, dosłownie zachłysnął się śliną. Do połowy z nich go nie wpuszczą, reszty nazw nawet nie potrafił wymówić. Na samym dole listy było miejsce, które znał jednak doskonale, gdyż kawiarenkę „Mouse&Rabbit” prowadził jego własny brat (czasami nawet mu w niej pomagał). Była nieduża, jednak podawano w niej wyśmienitą kawę, dla której warto było zapylać na drugi koniec miasta. Najwidoczniej Siwon również podzielał to zdanie, skoro w niej bywał... Jednak dlaczego Jongwoon jeszcze nigdy go tam nie widział? Czyżby bał się tego, jak ludzie zareagują, kiedy dowiedzą się, że chodzi do tak małej i nic nieznaczącej kawiarenki?
Już następnego dnia stał pod jej drzwiami, ubrany w najlepsze ciuchy, czując się jak skończony kretyn. Założył niesforny kosmyk włosów za ucho i przygryzł ze zdenerwowaniem wargę. Był popołudniowy szczyt, lokal dosłownie pękał w szwach, a jego brat widocznie pilnie potrzebował pomocy. Przełknął głośno ślinę i pchnął szklane drzwi, rozglądając się dookoła.
- Ah, Jongwoon! Z nieba mi spadłeś! - jęknął Jongjin zza kontuaru, podając jakieś kobiecie truskawkowe cappucino w parującym kubku. - Chodź mi pomóż, będę nalewał kawę, a ty obsługiwał kasę.
Kim przecisnął się przez chordę marudzących klientów, nie siląc się nawet na ciche przeprosiny i stanął po drugiej stronie lady, zerkając uważnie na każdego człowieka. Był teraz jeszcze bardziej wyczulony. Żaden z nich nie przypominał Siwona z wyglądu. Z biegiem czasu zaczął powoli tracić nadzieję, że tego dnia przyjdzie. Przecież miał wiele innych zajęć, prawda? Po co tracić czas na jakąś kawę, skoro w każdej chwili mogą mu ją przynieść i to za darmo...
Kiedy podał już piątą z kolei podwójną latte z mlekiem sojowym, nad uchem usłyszał cichy szept brata.
- A ty co żeś się tak wystroił? Randkę masz?
Jongwoon prychnął, opierając się biodrem o brzeg lady.
- Niezupełnie...
- No co ty, hyung... Mnie nie powiesz?
- I tak nie wiedziałbym, jak zacząć... - mruknął, kątem oka widząc, jak szklane drzwi otworzyły się po raz kolejny.
- No masz... I nici z przerwy. - burknął pod nosem, poprawiając fartuch. Tymczasem Jongwoon już go nie słuchał, bo wiedział, kto właśnie przekroczył próg Mouse&Rabbit.
Wysoki mężczyzna ostrożnie zamknął za sobą drzwi, rozglądając się dookoła. Jego farbowane na brązowo włosy mieniły się w słabym świetle lamp, a Kim stwierdził w myślach, że muszą być niesamowicie miękkie. Ubrany był w białe rurki i błękitną koszulę. Z jego ramienia zwisała torba od Calvina Kleina (wyglądał, jakby większość bielizny i dodatków miał od Calvina Kleina), a na nosie miał czarne, stylowe okulary. Jongwoon przeniósł wzrok na jego usta i, o Boże, poczuł nagłą ochotę dotknięcia tych cudownie skrojonych warg.
Siwon miękko podszedł do lady i zsunął torbę z ramienia.
- Karmelowe latte popro... - urwał, kiedy podniósł wzrok na Jongwoona. Okulary zsunęły się z jego nosa, jednak zdawał się tym nie przejmować. - Oh. Nigdy cię tu jeszcze nie widziałem. Jesteś nowy?
Chłopak przełknął głośno ślinę, drżącymi palcami stukając w klawiaturę kasy.
- Nie. Pomagam bratu. - uśmiechnął się słabo, kiedy usłyszał dźwięk kserowanego paragonu. Siwon zamrugał gwałtownie i odwzajemnił jego uśmiech.
- To bardzo miłe z twojej strony. - odparł, wyciągając z torby portfel, jednak Jongwoon wpadł na genialny pomysł. Zatrzymał jego dłoń i pokręcił głową.
- Daj spokój. Na koszt firmy.
Wiedział, że jego brat go zabije, ale nie mógł się powstrzymać. Siwon roześmiał się serdecznie.
- Nie mógłbym odmówić.
Na oślep odebrał papierowy kubek z napojem i podał mu go, niby przypadkiem muskając jego palce swoimi własnymi. Siwon poprawił okulary na nosie i upił łyk kawy.
- Mam nadzieję, że jutro też się tu spotkamy.
- Ja również.
Tymi słowami pożegnał go, a gdy zniknął za szklanymi drzwiami lokalu, Jongwoon w końcu pozwolił sobie na głęboki oddech. Odwrócił się do tyłu, ale nie natrafił na mordercze spojrzenie Jongjina. Ten patrzył na niego z głębokim zdziwieniem i zdezorientowaniem, co chwilę mrugając szybko powiekami.
- T-to był Choi Siwon, wiesz o tym?
- Domyśliłem się. - burknął, odwracając wzrok. - No i co?
Młodszy chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Hyung, on EWIDENTNIE na ciebie leci! Nie udawaj, zauważyłeś to, nawet nie wziąłeś od niego pieniędzy... - powiedział z wyrzutem. - Mam nadzieję, że tego nie zmarnujesz.
Jongwoon odwrócił się do niego plecami i zaczął sprzątać stare paragony z lady. Nie miał sił, by na niego spojrzeć.
- Nie zamierzam.
- No i dobrze. Ale wiesz... w sumie to ja też będę miał z tego niezłe korzyści.
- Jakie niby?
- Będziesz mi częściej pomagał w kawiarni. - odparł z tryumfem, by po chwili roześmiać się wesoło i wrócić do parzenia kawy.

* * *

Następnego dnia Kim zjawił się w Mouse&Rabbit dokładnie o tej samej godzinie. Ruch był mniejszy, ale i tak był bratu bardzo potrzebny, gdyż ten chciał posprzątać stoliki po bandzie nastolatków, która wpadła do lokalu nad ranem i zrobiła niezły bałagan.
- Myślałem, że chwycę ich za fraki i dosłownie stąd wywlekę. - marudził chłopak, latając po całej kawiarence, usiłując doprowadzić ją jakoś do porządku. Jongwoon westchnął cicho, zajmując miejsce przy kasie i czekając tylko na tego jedynego klienta, który zjawił się punktualnie o 17:30. Z szerokim uśmiechem na ustach otworzył drzwi i pomachał do bruneta.
- Dla pana to samo co wczoraj? - spytał dowcipnie, uśmiechając się pod nosem. Siwon pokiwał głową i zdjął okulary z nosa.
- Tak. Tym razem już zapłacę, inaczej twój brat mnie znienawidzi.
Obaj usłyszeli ciche burknięcie zza pleców Jongwoona, na dźwięk którego Choi roześmiał się serdecznie. Chwilę później trzymał już parujący kubek w dłoniach, a młodszy Kim wrócił do zamiatania podłogi, co okazało się bardziej żmudnym zajęciem, niż oczekiwał.
- Nie spytałem wczoraj, jak masz na imię... - powiedział Siwon, wyciągając z torby portfel. Brunet przyjął od niego pieniądze i odparł:
- Jongwoon. A ty to pewnie Choi Siwon, prawda?
- Niestety. - odparł, wzdychając smutno. - No ale nieważne. Jak myślisz, czy twój brat miałby coś przeciwko, jakbym teraz cię porwał na mały spacer?
Kim uniósł pytająco brwi, zerkając na niego. Jongjin podniósł się z kolan i rzucił mu spojrzenie, które mówiło: „A idź w cholerę!”, co chłopak uznał za dobry znak.
- Myślę, że nie.
Na usta Siwona wpłynął szeroki uśmiech.
- To świetnie.
- Poczekaj, pójdę po torbę.
Moment później obaj szli w kierunku niewielkiego parku, który mimo bliskości centrum i bogactwa przeróżnych drzew i kwiatów nie był zbyt często odwiedzanym miejscem. Im jednak w tym momencie było to na rękę. Szli wąskimi uliczkami rozmawiając o wszystkim i niczym. Jongwoon bardzo uważał, by przypadkiem mu nie wspomnieć, gdzie pracuje; szef zwrócił mu na to uwagę. Chłopak ze zdziwieniem stwierdził, że mimo różnic jest również wiele rzeczy, które ich łączyły; zamiłowanie do muzyki (w tym amerykańskiego rocka), filmów akcji i zwierząt. O swoich psach Jongwoon mógł rozmawiać godzinami, miłą niespodzianką dla niego był również fakt, że Siwon również posiada jednego.
- Jak myślisz; polubiliby się? - spytał Choi, kiedy w końcu stanęli przed wejściem do parku.
- Na pewno. Szczególnie Melo, to bardzo przyjacielska psina. - odparł energicznie, nie kryjąc dumy w głosie. Aktor roześmiał się dźwięcznie i poprowadził go barwną uliczką w stronę niewielkiej, acz pięknej fontanny. Jongwoon sam rzadko tu bywał, jednak w tamtym momencie naprawdę tego żałował. W pomarańczowym świetle zachodzącego powoli słońca każdy kwiat, każda roślina wyglądała wyjątkowo egzotycznie i niesamowicie. Ciemny marmur, z którego wykonano brzegi fontanny mienił się różnymi kolorami dzięki grze słońca i wodzie, która wypływała z ust trzech nagich kobiet, wyrzeźbionych z niesamowitym wyczuciem i oddaniem szczegółów. Jongwoon nigdy nie zachwycał się ciałem żadnej kobiety, jednak te rzeźby wywarłyby wrażenie na dosłownie każdym.
- Tu jest tak pięknie... - szepnął z zachwytem, wsłuchując się w przyjemny dla ucha szum i śpiew ptaków. Siwon poprowadził go w kierunku drewnianej ławeczki, samotnie stojącej naprzeciw fontanny.
- Odkryłem to miejsce niedawno. - wyznał Choi, wlepiając wzrok w kaskadę wody. - Po ostatniej kłótni z moim ojcem nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić... Ostatecznie znalazłem ten zakątek. Wiesz... czasami mam wrażenie, że czas tutaj nie istnieje.
Kim pokiwał głową, podążając za jego wzrokiem. Ujrzał delikatną tęczę, rozciągającą się nad przejrzystą taflą wody. Uśmiechnął się delikatnie i westchnął, na chwilę całkowicie zapominając o obietnicy, jaką złożył szefowi.
- Widzę, że nie masz dobrych stosunków z ojcem...
- Są okropne. Zresztą, tak jak on sam. - wzruszył ramionami. - Uważa, że mogę zrujnować jego firmę, na którą on sam tyle pracował. Ale wiesz, co jest najlepsze? Fakt, że gdyby nie moja matka, to ta jego cała pożal się Boże firma już dawno by zbankrutowała. Jednak ten kretyn tego nie widzi... - pokręcił głową z niedowierzaniem, przeczesując włosy palcami.
- To smutne, kiedy ojca nie obchodzi szczęście własnego syna... - szepnął Jongwoon, wiedząc, jak bardzo ryzykuje. Siwon uśmiechnął się słabo i wlepił wzrok we własne dłonie.
- Wiem. Ale on już się nie zmieni... Nie potrafi mnie zaakceptować.
... a ja dzięki niemu będę zmuszony złamać ci serce” - dodał w myślach brunet, zagryzając ze zdenerwowaniem wargę. Choi wyczuł gwałtowną zmianę nastroju i rzucił mu zaniepokojone spojrzenie:
- Coś się stało?
Jongwoon pokręcił przecząco głową.
- Nie... Ale myślę, że Melo i Choco się trochę martwią, bo zbyt długo do nich nie wracam. Chyba powinienem już iść... - skłamał, nie patrząc mu w oczy. Po paru sekundach milczenia Siwon pokiwał głową i wstał z ławki.
- Dobrze. Odprowadzę cię.
Chłopak nie miał serca, by mu odmówić. Z wdzięcznością przyjął jego dłoń i obaj ruszyli w kierunku wyjścia, niechętnie zostawiając za plecami to piękne miejsce.
Jongwoon nie mieszkał daleko od centrum. Zwykle drogę z pracy do domu pokonywał w niecałe dziesięć minut, a z parku miał nawet bliżej, jednak niespodziewanie ich marsz przeciągnął się do ponad godziny. Słońce już dawno schowało się za horyzontem, a pierwsze uliczne lampy rozbłysnęły słabym światłem. Siwon opowiadał mu o pracy aktora, podróżach i przyjaciołach, jednak już ani razu nie wspomniał o swoim ojcu. Jongwoon za to bardzo dużo dowiedział się o jego matce – była uroczą, niską kobietą o dobrotliwej twarzy i szczerych oczach. Widać było po jego twarzy, że bardzo ją kochał. Jednak nie miała żadnego wpływu na jego ojca i to się już nie zmieni.
- A twoja rodzina? Niewiele o niej mówisz... - powiedział Siwon, kiedy znaleźli się na ulicy, przy której mieszkał Jongwoon.
- Niewiele tu jest do opowiadania. - odparł chłopak. - Ojciec rozwiódł się z matką i wyjechał do Japonii kiedy miałem dziesięć lat. Ja jakoś to przeżyłem, ale mój brat był jeszcze mały... Mama robiła wszystko, co w jej mocy, jednak wiem, że cały czas obawiała się, że to wszystko jej wina. Nieważne, ile razy temu zaprzeczałem... To mądra i silna kobieta, ale za dużo się martwi o wszystko naokoło... To mój dom.
Zatrzymali się przed skromnym, aczkolwiek ładnym domkiem z czerwonej cegły i niewielkim ogródkiem. Siwon uśmiechnął się lekko i puścił jego dłoń.
- Dobrze się dzisiaj bawiłem.
- Ja też. Dziękuję, że uwolniłeś mnie z sideł tej cholernej kawiarni. Gdyby nie ty, pewnie do teraz bym tam siedział... - westchnął teatralnie. Choi pokręcił z niedowierzaniem głową i schował ręce do kieszeni.
- Nie do wiary, że naprawdę jesteś starszy ode mnie... Wyglądasz tak młodo...
Jongwoon zarumienił się soczyście.
- D-dziękuję...
- Hyung, ja... przepraszam, ale... Nigdy przedtem nie spotkałem kogoś takiego, jak ty. - zniżył głos do szeptu, niepewnie podchodząc bliżej bruneta. Fala gorąca oblała ciało chłopaka, który podniósł wzrok do góry, by spojrzeć mu prosto w oczy. - Jesteś pierwszą osobą, której się zwierzyłem. Nigdy tego nie robiłem, bo nikt nie umiał słuchać...
- Siwon...
Położył mu dłoń na policzku, a chłopak już wiedział, co zaraz nastąpi. Tysiące myśli i uczuć zaczęły kotłować się w jego głowie, z całych sił starał się też ignorować natrętny głos należący do swojego szefa, który nagle odezwał się echem w jego mózgu. Kiedy ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów, Choi szepnął jego imię, by już po chwili złączyć jego wargi ze swoimi.
Jongwoon miał wrażenie, że to sen. Nic na świecie nie może być aż tak proste. Nie dawniej jak wczoraj poznał go w kawiarni, a do tego nie przypadkiem, a teraz... Całuje go, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem, jakby niczego się nie bał, jakby już dawno doskonale wiedział, co do niego czuje...
Pocałunek był lekki i nieśmiały, jednak Kim czuł żar od policzków młodszego na swoich własnych. Staliby tam pewnie jeszcze długo, jednak nagle nad ich głowami zapaliła się lampa i skutecznie oświetliła całą ulicę. Niechętnie oderwali się od siebie i odchrząknęli cicho.
- Zobaczymy się w sobotę? - spytał Siwon, nie kryjąc nadziei w głosie. - Gramy z przyjaciółmi w kręgle w centrum... Może chciałbyś do nas dołączyć.
Jongwoon lekko pokiwał głową, klepiąc się po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy.
- Skoro nalegasz...
Siwon ruszył w kierunku domu w doskonałym humorze. Kim natomiast czuł się źle. Nie miał pojęcia, jak po tym da radę go zostawić, a wiedział, że to dopiero początek. Szykował się na nieprzespaną noc i ciężki dzień w pracy, a to wszystko przez układ, którego nie będzie w stanie dotrzymać.

* * *

Czas płynął za szybko.
Dokładnie miesiąc później byli już „szczęśliwą” parą. Siwona coraz mniej obchodziło to, czy media się w końcu dowiedzą, czy nie. Ciągle powtarzał, że to tylko kwestia czasu i nie ma się czym przejmować. Oczywiste było to, że bardziej obawiał się ojca, a skoro już o nim mowa...
Jongwoon musiał działać szybko. Już wystarczająco długo to przeciągał. Jednak... nie potrafił. Z każdym dniem coraz bardziej się do niego przywiązywał. Upewniał się w tym, że nie umiał od tak, po prostu go zostawić. Kochał go? Jeszcze nie wiedział. Było za wcześnie. Ale czuł się z tym źle, bo nie było tego w kontrakcie.
Przez okrągły miesiąc zdołał już dokładnie poznać przyjaciół Siwona. Cho Kyuhyun był synem multimiliardera, geniusza giełdy i doradcy prezydenta. Chłopak był zepsuty do granic możliwości, nie znał pojęcia „ciężko zarobione pieniądze”. On sam nie musiał pracować i nie bardzo się tym przejmował mimo iż odziedziczył po ojcu talent matematyczny. Patrzył na Jongwoona z góry, chociaż starał się być miły... do granic możliwości.
Choi Minho na pierwszy rzut oka wyglądał identycznie jak Siwon, dlatego nie zdziwił go fakt, że mają takie same nazwiska. Był synem trenera piłkarskiego i modelki, sam dopiero co zaczynał karierę w sporcie (pierwszego dnia czterokrotnie pobił wszystkich na kręglach). Miał miły uśmiech i wesołe oczy. Stanowił praktycznie całkowite przeciwieństwo Kyuhyuna, co Kim przyjął z ulgą.
Heechula w pierwszym momencie wziął za kobietę, zadziwiająco ładną na dodatek. Z nich wszystkich tylko on sam dorobił się swojego majątku jako szanowany w mieście architekt, z czym oczywiście nie zamierzał się kryć. Jongwoona zadziwiało to, z jaką gracją i szykiem może poruszać się trzydziestoletni mężczyzna, jednak nie przyznał się do tego. Ogólnie rzadko z nimi rozmawiał, zwykle trzymał się blisko Siwona, który był z nich wszystkich najbardziej normalny i swojski, a to jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyło.
Pierwszy raz o seks spytał go w drugim tygodniu ich znajomości. Siedzieli w Mouse&Rabbit, wyjątkowo pomagając bratu Jongwoona w sprzątaniu lokalu. Siwon spytał go jakby od niechcenia, czy kiedykolwiek robił to z facetem. Kim długo zastanawiał się nad tym, jak swoją odpowiedź ładnie ubrać w słowa. Oczywiście, uprawiał seks z mężczyzną już nie raz i nie dwa, w końcu nie miał piętnastu lat. Prawdę mówiąc, to właśnie od tego się zaczęło; najpierw była chęć eksperymentowania, a potem zbyt bardzo zaczęło mu się to podobać, by przestać. Kobiety już go nie interesowały, co jego matka przyjęła z niemałym szokiem. Ale, dzięki Bogu, zaakceptowała.
Parę tygodni później wrócili do tej rozmowy, przechadzając się ulicami Seulu. Zbliżająca się zima zaczynała wszystkim dawać się we znaki, ale przynajmniej skutecznie odgoniła wszystkich paparazzi, którzy czekali na nich pod kawiarnią. Początkowo gadali tylko o weekendzie nad morzem („Plaża zimą wygląda przepięknie, musisz to zobaczyć, hyung!”), ale już po chwili zeszli na zupełnie inny tor.
Hyung... - Choi zerknął na niego, mocniej ściskając jego dłoń. - Wiem, o czym teraz myślisz. Nie sądzisz, że to wszystko wychodzi o wiele lepiej, kiedy jest... spontanicznie?
Brunet udał, ze się głęboko nad tym zastanawia. To była odpowiednia pora, by to przerwać – jeszcze tego nie zrobili, ale już o tym rozmawiają. Postanowił nie czekać do weekendu. Im dłużej będzie z tym zwlekać, tym mocniej będzie bolało. Pokiwał energicznie głową, układając sobie w głowie cały plan. Z racji, ze specjalnie na tę okazję szef zaproponował mu urlop, skorzysta z niego i wyjedzie na miesiąc do ojca. I tak już dawno miał go odwiedzić. Kiedy wróci, będzie już po wszystkim, a przynajmniej taką miał nadzieję...
- Napiłbym się gorącej herbaty. - powiedział, by przerwać ciszę, czując jednocześnie, jak pierwszy płatek śniegu wylądował na jego nosie.
- Chodźmy do mnie. - odparł Siwon, również zerkając w stronę nieba, uśmiechając się na widok białego puchu. Jongwoon zamrugał gwałtownie.
- Ale twój tata...
- Jest na delegacji w Europie już drugi tydzień. Szybko nie wróci. - mrugnął do niego porozumiewawczo i Kim już wiedział, że nie ma się co spierać. Bał się jednak jednego.
To nie tak, że tego nie chciał. Po prostu nie mógł. To była granica. Kiedy już to zrobią, prędzej się zabije, niż go zostawi.
Samochód Siwona zaparkowany był na strzeżonym parkingu w centrum. Z racji, że wybrali się tylko do paru sklepów, Jongwoon nie widział sensu, by bym jechać, ale Choi najwidoczniej bardzo lubił to auto. Nie dziwił mu się – najnowsze Audi R8 było piękne, smukłe i dokładnie takie, jakim każdy mężczyzna chciałby jeździć. Szybko wpakowali zakupy do bagażnika i rozsiedli się w przyjemnie cieplutkim wnętrzu.
Jazda trwała jakieś dziesięć minut, do tego czasu zdążyło się już porządnie rozpadać. Kiedy wychodzili z samochodu, pod nogami skrzypiał cienki, śnieżny dywan, rozciągający się wszędzie, gdzie sięgnąć okiem. Tutaj już nie udało się uniknąć paparazzi. Cudnie. Teraz, kiedy będą już wiedzieć o ich związku nie tylko pan Choi się wścieknie, ale również kiedy go zostawi, media nie zostawią na chłopaku suchej nitki. Zagryzł ze zdenerwowaniem wargę, biorąc siatki z jedzeniem i ruszając niepewnie tuż za Siwonem w kierunku drzwi. Słyszał najróżniejsze pytania i komentarze, jednak starał się je ignorować tak, jak radził mu Choi.
Gdy tylko znaleźli się w środku, zaatakowała ich fala ciepła zmuszając ich do natychmiastowego ściągnięcia płaszczy. Chwilę później w salonie pojawiła się pokojówka, a Siwon wręczył jej siatki i kazał przekazać kucharce, następnie obaj ruszyli w kierunku piętra. To nie był pierwszy raz, kiedy Jongwoon był w jego domu. Zazwyczaj wpadał tu tylko na chwilę, by na niego poczekać, albo spróbować słynnych babeczek pani Lee, która gotowała dla rodziny już od dwudziestu ośmiu lat. Zawsze jakoś mijał się z panem Choi, co go zbytnio nie dziwiło, przecież musiał pracować. Teraz miało być inaczej.
Najbardziej luksusowym meblem w jego sypialni było oczywiście łóżko. Niskie i szerokie, wykonane z pięknego, wiśniowego drewna musiało kosztować fortunę. Kim niepewnie przysiadł na jego brzegu i pogładził miękką pościel.
- Twoja matka jest w domu? - spytał niby od niechcenia. Siwon zamknął drzwi i zajął miejsce obok niego.
- Chyba tak. Ale nią bym się nie przejmował. - uśmiechnął się szeroko. - Bardzo cię lubi.
Jongwoon rzucił mu zaskoczone spojrzenie.
- N-naprawdę?
- Tak. Cały czas powtarza mi, że nie mogłem trafić lepiej. - odparł, przeczesując palcami włosy bruneta. Chłopak mimowolnie zadrżał. - Jongwoon...
Chłopak spuścił wzrok w podłogę. Czuł, jak jego palce przeniosły się na jego policzek i szyję. Wiedział, co się zaraz zdarzy.
- W-wybacz, muszę do toalety... - powiedział ze słabym uśmiechem i wstał z łóżka. Siwon odprowadził go wzrokiem i westchnął ciężko, po czym potarł twarz dłońmi. Cholera, już się zdążył nieźle podniecić...
Tymczasem Jongwoon zamknął za sobą drzwi od łazienki i zerknął w lustro. Jego karmelowe oczy błyszczały od łez. Wytarł je wierzchem dłoni, jednak nie przestały niebezpiecznie napierać na jego powieki. Nachylił się nad umywalką i wziął kilka głębokich oddechów. Nie może się już wycofać, Siwon mu nie pozwoli. Chyba, że zrobi to teraz. Ucieknie i...
Zostawił torbę na jego łóżku, a tam telefon, portfel i wiele innych ważnych rzeczy. Niech to szlag!
Odkręcił kurek z zimną wodą, jednym uchem słysząc jakiś hałas. Przemył oczy, a kiedy ponownie podniósł wzrok na lustro, zamarł. To jego telefon.
O tej porze mógł dzwonić tylko jego brat, chyba że... Paparazzi pod domem Siwona. Kiedy usłyszał jego ciche „Halo?” i długie milczenie już wiedział, że nie jest dobrze.
Stał jak wmurowany w miejscu przez dobre trzy minuty, aż w końcu usłyszał dźwięk roztrzaskiwanego telefonu o ścianę. Świat wokół niego zwolnił, a on poczuł się wypompowany z wszelkiej energii.
Minęło dużo czasu zanim w końcu zmusił się do tego, by otworzyć drzwi i wrócić do pokoju. Stanął twarzą w twarz z wściekłym Siwonem, co spowodowało kolejny napływ słonych łez do jego oczu.
- Jongwoon, powiedz mi, że to nieprawda. Błagam cię, powiedz to...!
Brunet odwrócił wzrok, samemu w tym momencie modląc się o to, by tak było. Jego milczenie Choi przyjął jako jednoznaczne. Chwycił się za głowę i zaklął głośno, odwracając się w kierunku łóżka. Jongwoon mógł tylko obserwować, jak ten chwyta w dłoń drogą lampę i rozbija ją o ścianę. Nie musiał na niego patrzeć, by wiedzieć, że po jego policzkach również spływają łzy.
- Siwon...
- Mój ojciec... i ty... byliście w zmowie przez ten cały czas... Nie, ja po prostu... - schował twarz w dłoniach, opadając na materac.
- Ja...
- Kazał ci przerwać to natychmiast, póki uda mu się to jeszcze wszystko zatuszować. - powiedział, starannie kryjąc drżenie własnego głosu. - Pozwól więc, że ci to ułatwię. Wyjdź stąd.
Jongwoon spodziewał się tego, ale i tak jęknął cicho.
- Ale...
- Powiedziałem; wyjdź stąd. Nie chcę cię więcej widzieć!
- Siw...
- WYPIERDALAJ STĄD!
Kim zacisnął mocno zęby i drżącymi rękoma pozbierał swoje rzeczy z łóżka. Wyszedł z pokoju nawet nie oglądając się za siebie. Kiedy był na korytarzu, wstrząsnął nim niespodziewany szloch, którego nie umiał powstrzymać. Chwycił w biegu swój płaszcz i wypadł z rezydencji, biegnąc prosto przed siebie, nie zwracając uwagi na paparazzi i błysk fleszy, który praktycznie go oślepiał. W tamtym momencie miał już wszystko gdzieś. Jego serce pękło na miliony małych kawałeczków, a to wszystko z jego własnej winy. Łzy spływały po jego twarzy strumieniami, a on ciągle biegł, starając się jak najszybciej zostawić za sobą cały ból i cierpienie.
Jak mógł być tak chciwy i okrutny, by się na to zgodzić? Co więcej... jak mógł być tak słaby, by się w nim zakochać?

 Find Yourself:

Dwa lata później:


Samochód sunął po oblodzonym asfalcie, co chwilę natrafiając na pojedynczą dziurę, przez co jego kierowca wiedział, że jest już daleko za Tokio. Wyprzedzał coraz mniej samochodów, teraz były to głównie ciężarówki, śpieszące się po świeżą dostawę ryb. Wypożyczona toyota może była smukła i piękna, ale do jazdy w tę pogodę nadawała się średnio. Choi zmarszczył brwi, modląc się o to, by do jego celu było już niedaleko.
Jeździł w to miejsce odkąd skończył dziewięć lat. Właściciel dużej przystani rybackiej był bliskim przyjacielem jego matki, która pozwalała mu bywać tam tak często, jak tylko chciał. Było to jedno z tych miejsc, gdzie zupełnie nie obawiała się o jego bezpieczeństwo, gdyż całkowicie ufała mężczyźnie. Siwon jeździł tam, gdy chciał odpocząć, lub po prostu zapomnieć. A teraz potrzebował tego jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek przedtem.
Kiedy w końcu usłyszał szum morza i krzyk mew, uśmiechnął się słabo. Chciał zrobić miłą niespodziankę panu Kim, dlatego nie uprzedził go o swoim przyjeździe. Podążał za ogromną ciężarówką z angielskim napisem „Sea Food” na plandece. Wcale nie czuł się tak, jakby nie pasował do tego miejsca. Kochał je; zapach ryb, morza i czystego, słonego powietrza. Gdyby mógł, przeprowadziłby się tutaj...
Kątem oka ujrzał plażę. Zdjął nogę z gazu i zjechał na pobocze, parkując niedbale auto na żwirze, następnie wyszedł z niego i ruszył prosto przed siebie. Zimny wiatr targał jego włosy, tym razem w kolorze kawy z mlekiem. Wsadził ręce do kieszeni i westchnął głośno, gdy w jednej z nich natrafił na kawałek sztywnego papieru.
Było to zdjęcie, którego nie umiał wyrzucić, chociaż tak wiele razy próbował. Jedyna fotografia jego i Jongwoona, zrobiona starym polaroidem, wygrzebanym ze strychu w domu Siwona. Nie ma na nim nic intymnego – stoją blisko siebie i uśmiechają się do obiektywu, jednak każdy, kto na nie spojrzał nie mógł nie powiedzieć, że łączyło ich uczucie. Dwa lata temu Choi też tak myślał. Teraz nie był już niczego pewien. Cała ta historia zbyt bardzo go bolała, mimo upływu lat rana w jego sercu była wciąż świeża, a widok uśmiechniętego ojca z każdym dniem rozdrapywał tę ranę jeszcze mocniej.
Chciał rozerwać zdjęcie na kawałki i rzucić je w morze, jednak nie potrafił. Jakaś dziwna siła zmusiła go do tego, by schował je ponownie do kieszeni, wziął głęboki oddech i wrócił do samochodu.
Jechał dalej, zaciskając palce mocniej na kierownicy. Widział już zarysy niewielkiego miasteczka rybackiego i czuł zapach świeżo złowionych ryb. Nie miał już sił, by się uśmiechnąć, zamiast tego dodał gazu i westchnął cicho.
Tamten weekend spędził nad morzem sam. Miał to był miły, romantyczny wypad, skończyło się jednak na tym, że przez dwie doby siedział bez przerwy na plaży i popijał wytrawne wino prosto z butelki. Kiedy wrócił, matka okropnie pokłóciła się z ojcem. Już myślał, że się rozejdą, jednak tak się nie stało, chodź było blisko. Zdziwił się też, że od tamtego czasu kobieta wciąż nie powiedziała ani jednego złego słowa na temat Jongwoona, chociaż widziała, jak mocno zranił jej syna.
Z zamysłu wyrwał go przerdzewiały znak, witający gości i klientów. Miasteczko nie zmieniło się ani trochę, chodź ostatni raz był tutaj jakieś cztery lata temu. Mieszkańcy ze zdziwieniem na twarzy obserwowali, jak eleganckie auto wjeżdża do ich małego królestwa, lecz kiedy ujrzeli, że to Choi Siwon przyjechał ich odwiedzić, uśmiechali się szeroko i machali mu na powitanie. Widział panią Morita, uparcie taszczącą ciężkie siatki z zakupami w stronę swojej niewielkiej chatki, pana Takahagi, jak zwykle siedzącego na ławce przed jedynym sklepem monopolowym w okolicy, dzierżącego w dłoni nieśmiertelną butelkę taniego wina, Azuki – przyszłą topmodelkę, która mimo mrozu miała na sobie minispódniczkę i wysokie obcasy (oczywiście jako pierwsza mu pomachała z szerokim rumieńcem na twarzy). Im dalej jechał, tym więcej nieznajomych twarzy widział. Czy to możliwe, żeby przez tak krótki czas przybyło tu tylu mieszkańców?
Dom pana Kim, najwyższy i najładniejszy w okolicy, był wizytówką miasteczka. Wyszedł z samochodu i wyciągnął podróżną torbę z bagażnika, przerzucając ją przez ramię i spiął się po drewnianych schodkach, by zapukać do drzwi (mężczyzna wciąż nie zainwestował w dzwonek). Kiedy nikt mu nie odpowiedział, powtórzył czynność, a potem znowu i znowu. Cicho przeklął pod nosem. Najwyraźniej gospodarz był na morzu. A niech to.
Przysiadł na jednym stopniu i wlepił wzrok w skostniałe palce. Powinien się zapytać ludzi? Możliwe, że będą wiedzieć. Najwyżej u kogoś poczeka, wypije gorącą herbatę i wtedy tutaj wróci.
Kątem oka kogoś zobaczył. Po sylwetce rozpoznał, że był to chłopak, odziany w gruby płaszcz, a za rękę trzymał małego chłopczyka, może dwuletniego. Chłopak miał włosy w kolorze śniegu – musiał bardzo zwracać na siebie uwagę w tym miasteczku. Dziecko przytulało się ufnie do jego dłoni, co chwilę wskazując coś palcem. Siwon pomyślał, że to bardzo urocze, że młodszy brat tak mocno ufał starszemu. Uśmiechnął się pod nosem i wstał, by do nich podejść, lecz kiedy usłyszał głos blondyna, zamarł.
Nie, to niemożliwe. To nie może być on, nie ma takiej opcji. Z drugiej strony ten głos rozpozna wszędzie; miękki, aksamitny i czysty jak kropla deszczu.
Siwon poczuł, jak nogi się pod nim uginają. Oparł się o drzwi auta i jeszcze raz przyjrzał chłopakowi, który stał do niego bokiem i najwyraźniej go nie widział. Rozpoznał te oczy, nos, delikatne dłonie, smukłą sylwetkę i uśmiech... To był on.
W takim razie, kim był ten chłopiec? Jego synem? Ta myśl sprawiła, że Choi zgiął się w pół, jakby właśnie otrzymał potężny cios w brzuch. Wiedział, że to mało prawdopodobne, by Jongwoon związał się z kobietą. A zatem musiał mieć męża i razem go adoptowali.
Dlaczego ta myśl aż tak go bolała?
Schował twarz w dłoniach, powtarzając sobie, że to nie może być prawda. Przecież przyjechał tu, by od niego uciec! Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach, nie w realnym życiu. Mijały minuty, może nawet godziny, a on wciąż tam tkwił, przemarznięty do szpiku kości, jednak nie mógł ruszyć się z miejsca. Nie potrafił.
- Pomóc panu w czym... Siwon?! - usłyszał głos należący do starszego człowieka, w którym wyraźnie słychać było koreański akcent. Podniósł głowę do góry, by spojrzeć prosto w oczy panu Kim, który patrzył na niego z niedowierzaniem. - Co ty tu robisz? Co ci się stało?!
- Ja...
- Nic nie mów, chodź do środka. - powiedział, chwytając go pod ramie i krzywiąc się. - Matko, jaki ty jesteś zimny... Ile tu siedziałeś? Godzinę?
- N-nie pamiętam... - odparł słabo, mimowolnie zerkając w miejsce, gdzie niedawno stał Jongwoon z chłopcem. Oczywiście już tam ich nie było, jednak ból nie ustał.
- Zrobię herbatę. - powiedział pan Kim, otwierając drzwi i wpuszczając go przodem. Choi chwiejnie ruszył w kierunku kuchni, gdzie usiadł na stołku i wziął kilka głębokich oddechów. W domu było tylko odrobinę cieplej, niż na dworze, jednak mężczyzna natychmiast doskoczył do grzejnika i rozkręcił go na tyle, ile się dało. Rzucił Siwonowi zmartwione spojrzenie i wstawił wodę na herbatę. Poczuł znajomy zapach ziółek i brązowego cukru.
- A teraz opowiedz mi, co się stało? - powiedział stanowczo, siadając naprzeciwko chłopaka. Ten odwrócił wzrok i przygryzł zimną jak lód wargę.
- Widziałem kogoś dzisiaj... - odparł po chwili. - Mężczyznę z dzieckiem, blondyna. Niedaleko stąd...
Pan Kim wyprostował się gwałtownie i odchrząknął cicho.
- Cóż...Chyba wiem, kogo masz na myśli. Widzisz, to mój syn.
Siwon miał wrażenie, że jego serce zatrzymało się nagle. Rzucił mężczyźnie zaskoczone spojrzenie.
- Ja...
- Wiem, nigdy nikomu o tym nie mówiłem, nawet twojej matce. A wiesz dlaczego? - chłopak pokręcił głową. - Dlatego, że bałem się ich reakcji, kiedy dowiedzą się, że zostawiłem swoja rodzinę samą. Przyjechałem tutaj, by spełnić swoje marzenia z dzieciństwa. Byłem samolubny, jednak tego nie widziałem. Przez całe życie źle się z tym czułem, ale nie mogłem wrócić. Tutaj był mój nowy dom.
Siwonowi powoli wszystko zaczęło układać się w głowie. Kiedy wcisnął mu w dłoń gorący kubek z herbatą, w jego głowie huczało jeszcze jedno, najważniejsze pytanie.
- Kim był ten mały chłopczyk?
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
- To synek naszych sąsiadów. Jongwoon opiekuje się nim, by sobie dorobić. - urwał. - Przyjechał tutaj dwa lata temu. W życiu nie widziałem go tak załamanego. Nie chciał mi nic powiedzieć, ale ja widziałem, że ktoś złamał mu serce. Zostawił pracę i rodzinę, przyjechał tutaj, przefarbował włosy i stał się zupełnie innym człowiekiem na moich oczach. Nawet chyba przestał mi już mieć za złe to, że ich zostawiłem...
Kiedy te słowa do niego dotarły, Choi odchylił się na krześle i westchnął głośno. Po raz kolejny nie mógł w to uwierzyć. Jongwoon naprawdę go kochał? Ale... w takim razie dlaczego odszedł? Mógł walczyć, zrobić cokolwiek...
- Dlaczego tak o niego pytasz? - spytał pan Kim, wlepiając zmartwione spojrzenie w jego twarz. Siwon już otwierał usta, by powiedzieć cokolwiek, kiedy usłyszał za plecami dźwięk tłuczonego szkła i zduszony krzyk. Odwrócił się gwałtownie.
- Siwon...
- Jongwoon...
Patrzył na niego swoimi pięknymi, błyszczącymi oczyma. Miał ochotę podlecieć do niego i chwycić go w ramiona, nie zwracając uwagi na zdziwionego staruszka, siedzącego naprzeciw niego. Blondyn cofnął się gwałtownie.
- Nie! Posłuchaj, ja... Wcale cię nie śledziłem. Ja tylko...
- Wy się znacie? - spytał zdziwiony rybak, zerkając to na jednego, to na drugiego. Jongwoon bez słowa odwrócił się na pięcie i wybiegł z domu, nie siląc się na żadne wyjaśnienia. Siwon od razu ruszył za nim, nie przejmując się zupełnie płaszczem, wołał jego imię tak głośno, jak tylko mógł.
Jongwoon biegł w kierunku plaży, ani razu nie zerkając na niego. Siwon przyspieszył, ze wszystkich sił starając się go dogonić. Już raz go stracił, drugi raz nie popełni tego błędu.
- Jongwoon-ah... proszę! - krzyknął, nie zwracając uwagi na przerażonych ludzi, których mijał po drodze. Jego serce biło jak oszalałe, jednak z całych sił chciał go zatrzymać.
Kiedy obaj znaleźli się na plaży, piasek skutecznie ich spowolnił. Kim prawie upadł, jednak nie zatrzymał się ani na moment. Siwon jednak był coraz bliżej, mógł już chwycić jego dłoń i przyciągnąć go do siebie...
- Hyung, błagam... - jęknął słabo, mrugając załzawionymi oczyma. Słyszał jego przyspieszony oddech i cichy jęk, kiedy chwycił go za ramię i gwałtownie odwrócił w swoim kierunku. Chłopak zachwiał się i prawie upadł, jednak Choi w ostatnim momencie mocno go przytrzymał. - Porozmawiajmy, proszę...
- Co tu robisz? - powiedział z wyrzutem, odsuwając się od niego. - Jak mnie znalazłeś? Dlaczego rozmawiałeś z moim ojcem?
- Przyjeżdżam tutaj od dziecka! Zawsze, kiedy mam jakiś problem, albo... - urwał. - Jestem tutaj, bo chciałem o tobie zapomnieć...
- A ja o tobie...
Spojrzeli sobie w oczy, pierwszy raz od dwóch lat. Obaj wciąż głośno dyszeli po wyczerpującym biegu. Czuli mroźną bryzę na swoich policzkach, wiatr targający ich włosy i łzy, przeciskające się zdradziecko na zewnątrz, a oni nic z tym nie mogli zrobić. Jongwoon przymknął powieki.
- Tak bardzo tęskniłem... - szepnął tylko, zanim młodszy wziął go w ramiona i przytulił do siebie tak mocno, jak jeszcze nigdy. Oplótł go ramionami w pasie, pozwalając łzom płynąć swobodnie, mocno wtulając się w jego pierś. Siwon również płakał, wplątując palce w jego miękkie włosy i patrząc w zachmurzone niebo, nie mogąc uwierzyć w tą ironię losu. Trwali w swoich objęciach przez kwadrans, nie zwracając uwagi na zimno, jakie zaatakowało ich spocone po długim biegu ciała. Choi chciał go tak trzymać już na zawsze i nigdy nie puszczać, nadrabiając tym dwa stracone lata.
- Chodźmy do domu... Mój tata pewnie się martwi. - szepnął cicho blondyn, niepewnie rozluźniając ucisk. Siwon pokręcił przecząco głową.
- Nie chcę.
- Ale... Siwon...
- Pozwól mi się jeszcze bardziej upewnić w tym, że to nie sen... - odparł drżącym głosem, całując go delikatnie w czoło. Jongwoon uśmiechnął się słabo.
- Nie chcę, byś przeze mnie chorował.
- Chorowałem przez ciebie bite dwa lata. Myślę, że to raczej nie zrobi mi różnicy. - odparł, odwzajemniając jego uśmiech, jednak pozwolił się poprowadzić do domu pana Kim. Przez całą drogę trzymali się za ręce, zupełnie tak samo, jak tamtego pamiętnego wieczora...

* * *

Pan Kim nie pytał. To nie tak, że go nie interesowało to, co się działo z jego synem. Po prostu go rozumiał i próbował się dostosować. Gdy tylko wrócili do domu, oświadczył im, że idzie na ryby i wróci późno. Jongwoon posłał mu wdzięczny uśmiech i od razu zaprowadził Siwona do swojego pokoju.
Nie był duży, ale też nie klaustrofobiczny. Utrzymany w jasnych barwach; długie białe firany zwisały z okien, falując na delikatnym wietrze. Jednoosobowe łóżko ostatni raz malowane było chyba czterdzieści lat temu, ale nadało to meblowi stylu i szyku, więc nie potrzebna była mu odnowa. Miękki dywan na dębowej podłodze, do tego kremowa komoda, na której stał telewizor znajdowała się w rogi pomieszczenia. Siwon uśmiechnął się pod nosem.
- Nieźle się tutaj urządziłeś...
Kim pokiwał głową i pociągnął go w kierunku łóżka. Martwił go trochę jego rozmiar, ale wiedział, że już niedługo nie będzie się czym przejmować. Położył dłoń na jego policzku, przysiadając na krawędzi mebla.
- Teraz już cię nie puszczę do żadnej toalety. - szepnął, patrząc na niego z uczuciem. Jongwoon położył rękę na jego piersi.
- Nigdzie się nie wybieram... - odparł, po czym pocałował go prosto w usta.
Siwon nie przypuszczał, że aż tak może za nimi tęsknić. Mocno pogłębił pocałunek, przyciskając chłopaka do siebie. Jongwoon cicho westchnął, wplatając palce w jego włosy. Jemu samemu okropnie tego brakowało, chociaż przez dwa lata wpierał sobie, że nie. Teraz, kiedy w końcu miał go ponownie przy sobie... To było jak sen, z którego nie chciał się nigdy obudzić.
Kim zacisnął palce na jego koszuli, by już po chwili rozpinać ją drżącymi palcami. Siwon oderwał się od jego ust i z szerokim uśmiechem pomógł mu w tej czynności. Na twarzy starszego pojawił się głęboki rumieniec.
Choi, nie tracąc czasu, zrzucił z siebie ubranie, ukazując w całej okazałości swój cudowny abs. Jongwoon westchnął z zachwytem, błądząc palcami po linii jego mięśni. Był tak arystokratycznie piękny... Nie mógł się powstrzymać i złożył delikatny pocałunek na jego piersi.
- Hyung... - mruknął Choi, delektując się widokiem zarumienionego, zawstydzonego Jongwoona.
- Przepraszam. - odparł, uśmiechając się szeroko.
W tym momencie nastąpiła u niego niespodziewana zmiana.
Pchnął go na pościel, bez zbędnych słów całując go ponownie w usta. Siwon zdążył tylko westchnąć cicho i objąć go w pasie, pozwalając mu usadowić się wygodnie na jego biodrach. Starszy czuł palce chłopaka na swoich plecach, przez co przeszedł go dreszcz. Oderwał się od jego ust, by przenieść się na jego gładką szyję.
- Jongwoon-ah... - zamruczał mu do ucha, zsuwając dłonie na jego pośladki. Blondyn uniósł się nieco, wodząc językiem po linii jego szczęki, uśmiechając się szeroko czując jego przyspieszony oddech. Wyprostował się gwałtownie i zrzucił z siebie bluzkę, która wylądowała na drugim końcu pokoju.
Siwon położył dłoń na jego płaskim brzuchu, czując, jak z każdą sekundą jego spodnie stają się coraz ciaśniejsze. Kim wyczuł to i z satysfakcją oblizał opuchnięte wargi. Modne jeansy szybko wylądowały niedbale na podłodze, a Choi został tylko w samych bokserkach, wiedząc doskonale, o czym w tym momencie myśli Jongwoon.
Chłopak nachylił się nad jego torsem, przygryzając skórę tuż nad pępkiem. Siwon wplątał palce w jego włosy, a on posłał mu zagadkowe spojrzenie, zsuwając się jeszcze niżej... Zdjął z niego bieliznę, a na widok tego, co Choi w niej chował, westchnął głośno.
- Hyung...?
- O rety...
Chwycił go w dłoń, masując przez krótką chwilę. Kolana młodszego zadrżały, lecz Jongwoon dopiero zaczynał zabawę. Złożył delikatny pocałunek na jego główce, uważnie obserwując każdą reakcję Siwona. Z zadowoleniem zauważył, że na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
Przesunął językiem po całej jego długości, lokując dłonie na jego jądrach. Jego własne spodnie zaczęły go coraz bardziej uciskać, ale póki co nie bardzo się tym przejmował. Interesowało go tylko to, ile przyjemności może mu dać. Zakręcił kółko na samej górze, by po chwili ponownie zjechać na dół. Obawiał się trochę użyć zębów, jednak wiedział, że póki co szło mu naprawdę nieźle.
Nie minęło dużo czasu, nim wsunął go całkowicie do ust. Choi mocno zacisnął palce na pościeli, zamykając mocno powieki. Początkowo Jongwoon prawie w ogóle się nie ruszał, drażniąc go tylko językiem, lecz w końcu rozpoczął show na całego, zasysając się na nim mocno. Siwon westchnął głośno, a jego pierś zafalowała jeszcze szybciej. Zachęcony Jongwoon przyspieszył, nie obawiając się już dodać do tego wszystkiego zębów. Nie wiedział, czy był w tym najlepszy, ale na pewno bardzo dobry.
- Jong... ah! - usłyszał głośny jęk, kiedy powoli kończył swoje dzieło. Przyszykował się na dużą ilość nasienia, które już po chwili wypełniło jego usta. Uśmiechnął się szeroko, wycierając wargi wierzchem dłoni i podnosząc się do siadu. Widok pogrążonego w orgazmie i oddychającego nierówno chłopaka sprawił, że nie miał już żadnych wątpliwości co do swoich umiejętności.
- Hyung... o Boże... - wyszeptał, gdy zaczął powoli dochodzić do siebie. W tym czasie Kim zdążył już pozbyć się spodni i bokserek, siedząc przed nim zupełnie nagi patrzył na niego pożądliwie.
Choi powoli podniósł się na łokciach i posłał mu zaskoczone spojrzenie.
- Tak wiem, nie musisz nic mówić. - odparł rozbawiony Jongwoon. Z uśmiechem obserwował, jak Siwon grzebie po kieszeniach, by po chwili wyciągnąć portfel, a z niego paczkę prezerwatyw. Założył ją tak szybko, jak tylko potrafił, po czym przysunął się do blondyna, całując go namiętnie w usta.
Jongwoon objął go za szyję i opadł plecami na pościel. Choi pocałował jego lewy obojczyk, potem prawy, aż w końcu położył trzy palce na jego wardze i szepnął:
- Otwórz usta.
Kim wykonał jego polecenie, posłusznie wilżąc jego palce. Siwon przyglądał się temu obrazkowi z niemałą satysfakcją, gdyż wiedział, że po tej nocy chłopak będzie tylko jego, na zawsze.
Kiedy wszystko było już gotowe, wyciągnął palce z jego ust i uniósł nieco jego biodra. Żaden z nich już nic nie mówił. Jongwoon przymknął delikatnie powieki, czując w sobie jego pierwszy palec, potem następny. Gdy poruszyły się nieznacznie, cicho jęknął, mocniej zaciskając palce na talii młodszego. W końcu dołączył do nich trzeci, rozciągając blondyna na wszystkie strony. Mimo iż dominował ból, Kim już dawno nauczył się czerpać przyjemność z każdej chwili seksu.
Kiedy natrafił na pustkę, skrzywił się z rozczarowaniem, ale już po sekundzie poczuł lekki pocałunek na swoim czole.
- Spokojnie, skarbie...
Jongwoon pokiwał głową i ze zniecierpliwieniem uniósł biodra jeszcze wyżej. Kiedy w końcu poczuł go całego w sobie, nie mógł powstrzymać głośnego jęku.
Siwon czekał na niego tylko moment. Już po paru chwilach wykonał pierwsze pchnięcia, czując paznokcie starszego wbijające się w jego skórę. W końcu obaj dostali to, o czym marzyli przez niezliczone bezsenne noce. Pasowali do siebie wprost idealnie, szybko znajdując swój własny, wspólny rytm i trwając z nim aż do samego końca. Choi co chwilę składał na jego ciele lekkie pocałunki, ciesząc się jednocześnie faktem, że to przez niego i dla niego serce Kima bije tak mocno.
Zacisnął palce na jego biodrach, wsuwając się w niego jeszcze mocniej. Kiedy słyszał, że blondyn pragnie szybciej, przyspieszał, jeśli wolniej, zwalniał. Powietrze wokół nich pachniało potem i miłością tak prawdziwą, że aż nierealną. Pod sam koniec Siwon pogłębił swoje ruchy czując, że podczas tego pierwszego i wyjątkowego razu obaj dojdą jednocześnie. I tak się stało. Padli sobie w ramiona, brudząc spermą własne ciała. Oddychali szybko, mieli przymknięte powieki, ale czuli swoją bliskość, a to było najważniejsze. Jongwoon mocno przywarł do torsu młodszego, otwierając zamglone oczy i rozglądając się po pokoju.
- Siwon-ah...
- Mhm? - spytał Choi, wciąż jeszcze pogrążony w resztkach spełnienia.
- Co zrobimy, kiedy wrócimy do Korei?
Młodszy zerknął na niego ze zdziwieniem.
- A chcesz tam wrócić?
- Dla ciebie.
Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech, kiedy mocniej przysunął blondyna do siebie.
- W takim razie czas pokaże...

* * *

Półtorej roku później:

Dokładnie w tym momencie Choi Jongwoon stoi za kasą, marszcząc brwi na widok paragonu, który właśnie się z niej wysunął. Zdawał się nie mieć końca, chociaż klient zakupił tylko jedno miętowe latte.
- Kochanie...? - powiedział niepewnie, klepiąc kręcącego się za nim chłopaka po plecach. - Coś się chyba stało z kasą...
- Co, znowu? - jęknął Siwon, odkładając pusty kubek na bok i zerkając na urządzenie. Zmarszczył brwi i podrapał się po głowie. - Myślisz, że twój brat umiałby to naprawić?
- CO MAM ZNOWU NAPRAWIĆ?! - ryknął Jongjin, idąc w ich kierunku z groźnie podwiniętymi rękawami. Zerknął na kasę, a następnie na Siwona, po czym mocno wstrząsnął maszyną, zmuszając ją tym do zaprzestania drukowania kilometrowego paragonu.
- Jak...?
- Ty się lepiej za aktorstwo bierz, a takie pierdoły zostaw mi. - odparł beznamiętnie, odwracając się na pięcie i zostawiając ich, całkowicie skołowanych, samych ze zdenerwowanymi klientami.
Minęło tam mało czasu, a tyle się zmieniło. W jaki sposób?
Po pierwsze, zaraz po powrocie do kraju Siwon oznajmił ojcu, że nie ma zamiaru przejmować po nim firmy. Mężczyzna wściekł się, ale nic nie mógł na to poradzić. Choi postanowił zbić fortunę na swojej własnej ciężkiej pracy, harując od świtu do nocy w niezliczonych dramach.
Dwa miesiące później obaj wzięli ślub w Stanach. Ceremonia była skromna, ale im niewiele było potrzebne do szczęścia. Po miesiącu miodowym Jongwoon został współwłaścicielem „Mouse&Rabbit”, obecnie najczęściej uczęszczanej kawiarni w Seulu. Siwon przychodził im pomagać, gdy tylko miał wolne (przez co oczywiście klientów również im nie brakowało).
Pan Kim, po wielu dniach namawiania przez swojego syna, wrócił do żony, zostawiając za sobą samotne życie rybaka. Jongwoon nigdy nie był szczęśliwszy. Z tego snu zdecydowanie nigdy się nie obudzi, ponownie jak Siwon. Dzięki cudowi odnaleźli siebie i wiedzieli, że nie zmarnują tego za nic w świecie.

* * *


- HYUNG! ILE RAZY MOŻNA PSUĆ KASĘ?!
- N-no nie krzycz na mnie...!
- Wypierdzielaj sprzątać stoliki, ale już.
- ... cham.
- Słucham?
- NO MÓWIĘ, ŻE PCHAM!




KONIEC.

7 komentarzy:

  1. ... HAHAHAHAHAHAHAHAHA XD Końcówka mnie rozwaliła, naprawdę xp
    Historia bardzo dobrze opisana, wciągnęłam się. Naprawdę umiesz pisać :D
    Też brawa dla pomysłodawcy. Do takich opowieści trzeba mieć łeb xD
    Uwagi? Dlaczego zrobiłaś z mojego Kyu takiego kretyna? Q.Q Moje serce krwawi, przecież on jest nieszkodliwym diabełkiem <3
    Propos Siwona. Jestem w trakcie pisania WonKyu. One shot powinien się pojawić jakoś pod wieczór, więc zapraszam, jeśli jesteś ciekawa <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa nie no kocham cię :-D Nawet nie wiesz jak się cieszę że pomysł ci się spodobał bo co najmniej trzy razy go zmieniałam i po namyśle inne bardziej mi się podobały ale było za późno i wyleciały mi z głowy o_O Wiem jestem durna :-P Podoba mi się ten pomysł z wioską rybacką o wiele bardziej :-P Fajnie, że zajmiesz się seriami bo to oznacza więcej ST <3
    KAGE ~~

    OdpowiedzUsuń
  3. A.
    ŚWIETNE XDDDD
    Pomysł + wykonanie <3 Idealnie~

    pzdr i weny ^ ^ (KacSeul maybe? XD)

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie dawno nie czytałam Twoich opowiadań (tak, jakoś zapomniałam tu wchodzić xD), a widząc Siwon x Yesung, moje serduszko zabiło mocniej (awww yesung jest taki piękny <3 Siwon nie aż tak, ale też niczego sobie). Przyznam, iż nie zawiodłam się ^^
    Weny życzę

    Neko

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże. Jak ja Cie kocham ;;;; <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie! To się nie miało wydać! Znaczy miało ale nie tak... No coś Ty zrobiła?!
    Ale wszystko sobie wyjaśnili i jest pięknie ^^
    A ta końcówka... 😅

    OdpowiedzUsuń