poniedziałek, 15 lipca 2013

FairyLand (Rozdział XI)

Autor - Yesung Oppa
Beta - Tak




Uśmiech losu można zobaczyć nawet w najciemniejszych chwilach, o ile pamięta się o tym, by zapalić światło”


- Harry Potter and the Prisoner of Azkaban.





- Napiłbym się whiskey. - burknął Minho, marszcząc brwi znad niewielkiego kieliszka z winem. Niestety, trunek ten tutaj rozcieńczano z wodą tak, że bardziej było czuć właśnie ją, niż sam alkohol. Odstawił go z niesmakiem na stolik, rzucając zmęczone spojrzenie starszemu przyjacielowi.
- Przykro mi. - odparł Onew, wkładając ręce do kieszeni. Wędrował z jednej strony pomieszczenia na drugą, zdając się być wyjątkowo mocno pogrążony w swoich własnych myślach. - Minho?
- Co jest, hyung?
- Tak się zastanawiam... A co, jeśli porywacz odkrył całą prawdę i wie, że Taemin jest... - urwał, przygryzając dolną wargę.
- Jeśli myślisz, ze całymi dniami i nocami się nad tym nie zamartwiam, to jesteś w błędzie.
- Tak, ale... To aż tydzień. Przecież nie trzymaliby go w zamknięciu przecież przez ten cały czas, prawda? - spytał, jednak ton jego głosu zdradzał fakt, że nie był tego do końca pewien.
- Hyung, czy ty właśnie usiłujesz mnie jeszcze bardziej zdenerwować?
Lider zatrzymał się gwałtownie, patrząc na przyjaciela z bólem.
- Ja nie...
- O niczym innym nie myślę, tylko o nim. - warknął, wstając na równe nogi. - Jego los odpędza mi sen z powiek. Boję się tego, co mu zrobią jeśli nie wygram, ale też tego, co już mu mogli uczynić... Jeśli chociaż go tknęli, to nie daruję im tego. Nigdy!
Jinki mógł tylko patrzeć, jak ze słowa na słowo raper załamuje się coraz bardziej. W momencie, kiedy już zabrakło mu sił, by wyrazić wszystkie swoje uczucia, wstrząsnął nim niespodziewany szloch. Opadł na wąską kanapę z której przed chwilą wstał i ukrył twarz w dłoniach.
Onew też był bliski płaczu. Świetnie bawił się z Mery, podczas gdy jego przyjaciel ciężko pracował, by za wszelką cenę odzyskać ich maknae. Westchnął z wyrzutem, spuszczając wzrok w podłogę.
- Mam już dość tego kraju. - usłyszał szept młodszego, wydobywający się spomiędzy jego dłoni. - Tych ludzi, języka, którego musimy ciągle używać, strojów, zwyczajów... A najbardziej z tego wszystkiego chcę się już po prostu przestać bać.
Lider bez słowa podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu. Ten gest pokazał wszystko, co chciał wyrazić, jednak nie mógł wykrztusić z siebie żadnego słowa. Przez chwilę po prostu tak stał, a kiedy w końcu obaj postanowili udać się do swoich komnat, milczenie wciąż panowało między nimi. Onew nawet nie życzył mu dobrej nocy, gdyż najzwyczajniej w świecie nie mógł się do tego zmusić. Czuł się tak, jakby w jednym momencie całkowicie odebrano mu głos. Było to jednak nic w porównaniu z tym, jak musiał czuć się Choi. Onew o tym wiedział, przez co było mu jeszcze bardziej wstyd.
Tej nocy Minho pierwszy raz w życiu odmówił modlitwę. Przedtem nigdy nie przywiązywał do tego szczególnej wagi, jednak teraz był gotów chwycić się wszystkiego, co jest pod ręką, co mogło mu pomóc uratować Taemina.
Nie znał żadnych modlitw. Tylko parę razy słyszał, jak jego babka je odmawiała, jednak nie umiał sobie żadnej z nich przypomnieć. Przymknął więc powieki, wziął głęboki oddech, po czym słowa same zaczęły wypływać z jego ust:
- Boże, jeśli istniejesz i mnie słyszysz, to wiedz, że przepraszam. Nigdy w życiu nikogo ważnego nie straciłem, więc myślałem, że obejdę się bez Twojej pomocy. Teraz zostałem sam. Przyjaciele nie mogą mi już bardziej pomóc. Proszę Cię o niewiele, tylko o to, abyś dał mi jutro siłę. Chcę go uratować, nieważne, jaka będzie tego cena. Nie dam rady już dłużej bez niego żyć. Jeśli tylko mnie słyszysz... Błagam. Zrób dla mnie tę jedną, jedyną rzecz i nic więcej. Amen.

* * *

- Minho!
Chłopak oderwał się od czyszczenia ostrza swojego miecza akurat w momencie, kiedy poczuł drżące ramiona Kibuma, ciasno oplatające jego szyję.
- Uhm... - mruknął, zerkając ze zdziwieniem na Jonghyuna. Ten tylko wzruszył ramionami, posyłając mu słaby uśmiech.
- Już dobrze. Urwiesz mi głowę... - mruknął, po czym odsunął go od siebie. Speszony Key przeczesał włosy palcami.
- Przepraszam. Ja tylko... Za dużo emocji.
Minho pokiwał ze zrozumieniem.
- To... Jak się czujesz? - spytał niepewnie Jjong. Choi wrócił niechętnie do przerwanego zajęcia, starając się jakoś opanować drżenie dłoni.
- Wczoraj byłem załamany. Większość nocy nie spałem, a teraz czuję, jakby wszystko ze mnie wyparowało. Została tylko...
- Tęsknota?
Spuścił wzrok.
- Chcę to już mieć za sobą.
- Jak my wszyscy...
W tym momencie do pomieszczenia weszła Mery. Miała na sobie skromną, brązową suknię, a jej włosy upięte były w niedbały kok. Minho dostrzegł również ciemne cienie pod jej oczami, wyrażające zmęczenie. Tuż za nią do środka wkroczył Onew, który unikał jak ognia spojrzenia przyjaciela. Choi cicho westchnął, podświadomie wiedząc, co zaraz nastąpi.
- Już czas.
Odłożył ścierkę na stół, po czym schował miecz do pochwy. Z trudem opanował łzy, kiedy żegnał się z przyjaciółmi; Key, Jonghyun i Onew nie mogli z nim tam być.
- Dasz radę. - powiedział z przekonaniem Kibum. - Ciężko pracowałeś.
- Mimo wszystko wciąż nie jestem jakimś pieprzonym Wiedźminem i mam swoje słabości. - mruknął, nie zwracając uwagi na nierozumiejące spojrzenie księżniczki.
- Po prostu w siebie uwierz.
- Postaram się.

* * *

W samym środku lasu znajdowała się dość duża, poryta złocistym piaskiem polanka, na której Choi wielokrotnie ćwiczył wraz z Andrew'em. Nie przypuszczał jednak, że to właśnie to miejsce zostanie wybrane do pojedynku. Przełknął głośno ślinę, idąc tuż za Mery znajomymi ścieżkami, a miecz ciążył u jego boku.
Nie miał pojęcia, jak będzie wyglądał jego przeciwnik. Mógłby to przecież być dosłownie każdy. Miał jednak nadzieję, że przyprowadził tutaj ze sobą Taemina. Chciał po prostu na niego spojrzeć przed fechtunkiem, a to na pewno dodałoby mu sił.
Na miejscu był już niewielki tłumek złożony z dam dworu i paru wyjątkowo ważnych i szanowanych szlachciców, widocznie nie bardzo zadowolonych z miejsca, w jakim się znajdowali. W otoczeniu ich znudzonych twarzy Minho prawie go przegapił.
Był tam.
Miał wrażenie, że to sen. Długie włosy powiewały delikatnie na wietrze wokół jego brudnej twarzy, na której malowały się wyraźne strużki zaschniętych łez. Bogato zdobiona suknia, wcześniej należąca do Mery, była cała w dziurach, pokryta grubą warstwą kurzu i sadzy. Oprócz tego Minho nie widział żadnych ran na ciele chłopaka. Obawiał się jednak tego, przez co maknae musiał przejść przez ten tydzień...
Kiedy podniósł na niego swoje smutne oczy, a usta nie wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, jak to miał w zwyczaju, raper natychmiastowo otrzeźwiał. To jeszcze nie koniec, Taemin jeszcze nie jest bezpieczny.
Wyprostował się gwałtownie, kiedy spomiędzy drzew wyszedł mężczyzna. Od razu dotarło do niego, że to on będzie jego przeciwnikiem. Mierzył prawie metr dziewięćdziesiąt, jasne włosy opadały na jego wysokie czoło, a niebieskie oczy mierzyły chłopaka stalowym spojrzeniem, jakby chciał go zabić już na samym początku walki. Grube mięśnie prężyły się dumnie pod płócienną koszulą, przykrytą skórzaną kamizelką. Przy pasie miał długi i ostry miecz, na którego sam widok Minho zaczął szczerze wątpić, czy uda mu się odparować wszystkie jego ciosy.
Mężczyzna podszedł do niego wyjątkowo zgrabnie i skłonił się nisko. Choi uczynił to samo z wyraźną nieufnością malującą się na twarzy.
- Minho Choi?
- Choi Minho. - poprawił go natychmiastowo. Olbrzym uniósł pytająco brwi.
- Myślałem, że „Choi” to nazwisko.
- Bo to jest nazwisko. - odparł niezbyt grzecznie.
- Co za dziwny zwyczaj... - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Nawet mój pan tego ode mnie nie wymaga... Cóż.
- Może i dziwny, ale należy go uszanować, jak wszystkie inne, panie...
Uśmiechnął się słabo, skłaniając się po raz kolejny.
- Peter Whitecost, paniczu.
Minho pokiwał ze zrozumieniem głową, kątem oka zerkając na Mery.
- Dobrze. Nie przedłużajmy więc.
Zdążył jeszcze zauważyć ciemną postać, która chowała się między drzewami, jednak nie miał czasu zastanawiać się, kto to może być. Odsunął się od olbrzyma, natychmiastowo odpychając od siebie resztki strachu i wyciągnął swój miecz. Srebrne ostrze zalśniło w promieniach porannego słońca, prawie oślepiając jedną z dam dworu, która stała najbliżej.
- Wszyscy zebrani będą oceniać wasz pojedynek. Jeśli zauważą, że któryś z was walczy nieczysto, lub nie stosuje się do zasad, jest zobowiązany mnie o tym poinformować. - powiedziała Mery, na chwilę stając u boku rapera. Ten posłał jej słaby uśmiech. - Stawką jest ta oto dama; Lee Taeyeon.
Peter posłał mu kolejne stalowe spojrzenie, po czym również i on wyjął miecz. Teraz obaj czekali na znak, kiedy w końcu będą mogli zacząć walkę. Minho zmrużył oczy, kiedy postać między drzewami poruszyła się gwałtownie, a on sam poczuł się dziwnie nieswojo...
- Teraz!
W mgnieniu oka Peter znalazł się tuż przy Minho, który ledwo zdołał odparować jego pierwszy cios. Szybko się uspokoił, całkowicie zapominając o tajemniczej postaci, skupiając się całkowicie na walce. Sprawnie odbijał uderzenia jego ciężkiego miecza, jednak wciąż nie czuł się zbyt pewnie, by samemu podejść do ataku. Piasek trzeszczał pod ich stopami, wirował wokół nich, kiedy dokonywali trudnych manewrów, starając się zgubić przeciwnika. Kiedy Minho w końcu miał idealną okazję do ataku na Petera, przeciwnik okręcił się i z wprawą wymierzył mu cios w lewy bark. Czubek miecza drasnął chłopaka, a ten syknął cicho z bólu. Jego odpowiedzią był odważny cios w szyję, który jednak został przez mężczyznę odparowany. Krople potu perliły się na ich czołach mimo iż walka trwała dopiero niecałe dwie minuty. Minho uchylił się przed mieczem, który świsnął tuż obok jego prawego ucha i przetoczył się pod nogami przeciwnika. Zdezorientowany blondyn rozejrzał się, jednak Choi był szybki – wymierzył piękny cios prosto w jego ramię. Peter zawył z bólu i gwałtownie odwrócił się do niego twarzą.
- Teraz ci pokażę.
Raper uśmiechnął się kpiąco i ponownie zaatakował z półobrotu. Stal zadźwięczała o stal, kiedy mężczyzna w ostatnim momencie się obronił. Zęby Minho aż zadzwoniły nieprzyjemnie, lecz nie przejął się tym, wprawnie wykręcając broń tak, jak mu to wcześniej pokazywał Andrew. Pewnie byłby z niego teraz dumny... Ale nie ma czasu teraz o tym myśleć. Już jest tak blisko...
Damy dworu jęknęły z zachwytem, kiedy ich miecze znowu się zderzyły ze sobą. Pot mieszał się z kurzem i piaskiem, który pokrył już grubą warstwą ich ubrania. Minho ponownie uchylił się przed groźnym ciosem, decydując się na bardzo ryzykowne posunięcie. Zaatakował jego lewą nogę, na co Peter był gotowy; przyszykował miecz, jednak Choi w ostatnim momencie przekręcił klingę tak, że znalazła się tuż przy jego szyi. Peter krzyknął, kiedy Minho niespodziewanie znalazł się za jego plecami, wciąż trzymając broń niebezpiecznie blisko jego szyi.
- Wygrałem. - powiedział z satysfakcją do niego, śmiejąc się ochryple, nie zwracając uwagi na jego pełne sprzeciwu krzyki. Mery szybko podbiegła do nich obu z szerokim uśmiechem na ustach.
- Zwycięzcą jest... Choi Minho!
Chłopak opuścił broń i pozwolił Peterowi osunąć się bez sił na ziemię. Pamiętając o manierach, skłonił się nisko przed Mery, odwzajemniając ukradkiem jej uśmiech.
- To był dla mnie zaszczyt.
Następnie spojrzał na Taemina, na którego brudnej twarzy malowały się pierwsze oznaki uśmiechu. Bez zbędnych słów raper podleciał do niego, od razu biorąc w ramiona.
- Minnie... tak się cieszę... - powiedział mu do ucha, zanim pocałował go czule w zaschnięte wargi. Jego uśmiech poszerzył się, jednak natychmiast zbladł, kiedy zauważył coś za jego plecami.
- Minho...
- Tak, kochanie?
- To on...
Zaskoczony, opuścił go na ziemię i podążył za jego wzrokiem. Taemin patrzył w to samo miejsce, gdzie przed walką ujrzał tajemniczego nieznajomego. Teraz postać ta wysunęła się nieznacznie z cienia, by po chwili stanąć na suchym piasku i osłonić oczy przed słońcem.
Minho zamarł.
- A niech mnie, pokonałeś mojego najdzielniejszego rycerza, panie.
Kyuhyun.
- To niemożliwe... - szepnął cicho Choi, wlepiając wzrok w mężczyznę. Miał proste, długie włosy, opadające ciemną kaskadą na ramiona i tradycyjny koreański strój, jednak mimo to widać było w nim uderzające podobieństwo do Cho Kyuhyuna. Te same rysy twarzy, oczy, nos, usta, nawet postawa i głos... - To się nie dzieje naprawdę...
- No tak, gdzie moje maniery. - skarcił się klon Kyuhyuna i skłonił się nisko. - Moja godność to Cho Jiwoon, panie. Proszę mi wybaczyć porwanie pańskiej niewiasty. To był nieprzemyślany ruch z mej strony i błagam o wybaczenie.

4 komentarze:

  1. Cuudo <3
    Wiesz, że cię kocham za to opko? :*
    No wszystko pięknie, tylko nie wiem o co chodzi z Kyuhyun'em o_O
    jeszcze ten cytat z Harry'ego <3<3<3
    Ten pojedynek och <3
    Wenyy <3
    ~Hisako~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do Kyu - na początku serii Minho odkupił od niego grę, a teraz... cóż, nci nie zdradzę ^^
      dziękuje~

      Usuń
  2. Dobra, przeczytałam wszystko (dosłownie!) na twoim blogu i mogę teraz skomentować.
    Ogólne wrażenie- piszesz świetnie! Połowę czytałam po nocach (hue hue...xD) i zmuszałam się całą siłą mojej woli, żeby nie 'awwać' i nie śmiać się na głos xDD Chcę więcej, chcę więcej!
    Co do tego ffa- wow O.o Oryginalny pomysł, nie ma co. Prawie jak w Sword Art Online xD Jestem strasznie ciekawa dalszego ciągu, nie tylko tej serii, ale też innych ^^
    Oczywiście fapałam za każdym razem, jak widziałam 'Kyuhyun' xD Ale ja tak mam, nie przejmuj się xp
    Czemu w 99,99% swoich opowiadań robisz z Kyusia takiego gnoja? Q.Q Ja wiem, to Evil Maknae, no ale on jest nieszkodliwy i taki kochany TT.TT To moje jedyne zastrzeżenie x3 Nie dziw się, że się tego przyczepiłam, ale zostałam jego fanką w jego tegoroczne urodziny no i w ogóle przepadłam no i go kocham no i już się zamykam xD
    Ps Mogę ci obiecać regularne komentarze ode mnie. Sama jestem bloggerką (początkującą, ale zawsze coś) i jak patrzę na liczbę wyświetleń a potem na te 0 komentarzy, to aż odechciewa się pisać Q.Q

    OdpowiedzUsuń
  3. ŚWIETNE *_* Przeczytałam dzisiaj wszystko w ciągu 4h i po prostu fapam na prawo i lewo. Chce więcej i więcej~! Życzę ci duuuużo weny, żeby następna część szybko się pojawiła <3

    Nao.
    funfuction-j-rock-yaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń