Beta - Nie
N/A:
Tak dla przypomnienia:
MONTH OF REQUESTS!
Na czym to polega? To bardzo proste! Wystarczy, że pod jakimkolwiek postem napiszecie swój pomysł/wizję na oryginalnego, ale jednocześnie niesamowitego i niespotykanego ficka. Pod koniec miesiąca losowo wybiorę trzy pomysły, a następnie do końca lipca opublikuję je na tym blogu.
Bardzo dziękuję wszystkim za cierpliwość ^^ Mam dla Was w zanadrzu małą niespodziankę, nim pojawi się kolejny rozdział WC~~
III. Pan i Pan Choi
Matka nadała mu imię, którego jednak już nie używa. Postanowił je zmienić zaraz po ucieczce, całkowicie o nim zapomnieć. Było ono symbolem starego życia, które chciał zostawić za sobą, zakopać pod kilogramami ciężkiej ziemi i nigdy do niego nie wracać. A Siwon to po prostu uszanował.
Nowe oznaczało dosłownie głos sztuki i było bardzo adekwatne. Yesung kochał śpiewać. Miał piękny głos, którego niestety coraz rzadziej używał. W przeszłości kilka razy wystąpił gościnnie w filharmonii podczas ich pobytu w Europie, jednak przez to szybko natrafili na ich trop. Znowu musieli uciekać.
Od tamtego czasu śpiewał już tylko i wyłącznie dla swojego ukochanego. Popularne, popowe piosenki potrafił umiejętnie przekonwertować na cudowne ballady, które ze słabym uśmiechem nucił cicho co noc. Jego publicznością była jedna osoba i póki co bardzo mu to odpowiadało.
Matkę Siwona znał doskonale. Obserwował ją na długo przed jego narodzinami, głównie pilnował jej bezpieczeństwa. Zbliżała się wojna, a ona była w poważnym niebezpieczeństwie.
Kiedy nie mógł zasnąć, często wspominał całą ich historię od samego początku. Przeżywał ją na nowo. A gdy nastawał blady świt i Siwon budził się ze snu, bez słowa obejmował go czule, wiedząc, że to była najlepsza decyzja, jaką obaj w życiu podjęli.
Mimo wszystko.
* * *
Ryeowook nigdy nie lubił mieszkania Kyuhyuna. Może głównie dlatego, że od dziecka nienawidził wysokości. Nie chodziło tu o to, że miał z nimi jakieś traumatyczne przeżycia, po prostu zwyczajnie się ich bał. Myślał, że z wiekiem mu to przejdzie, niestety... Fakt, że jego najlepszy przyjaciel mieszka na dziesiątym piętrze już nie raz przyprawiał go prawie o zawał serca. Co więcej, w budynku tym nie było windy, co oznaczało tylko jedno - musiał tłuc się schodami przez bite dziesięć minut, usiłując za wszelką cenę nie spoglądać w dół, lub przez okno.
Kiedy w końcu dotarł do znajomych, odrapanych drzwi z nieco przekrzywionym numerkiem '56', oparł dłonie o kolana, próbując odsapnąć i uspokoić oddech. Parę sekund później zapukał brutalnie, oczekując reakcji. Był pewien, że Kyuhyun siedział w domu - tego dnia miał wolne od pracy, więc co innego mógł robić, jak wbijać kolejne levele w LoLu?
Z drugiej strony mógł też spać. Kto jak kto, ale Cho był w tej dziedzinie mistrzem. Co więcej, nienawidził, gdy ktoś mu w tym przeszkadzał. Ryeowook dobrze więc się zastanowił, czy nie zawrócić i popędzić prosto do domu, jednak zrezygnował z tego pomysłu, po czym ponownie zapukał, tym razem jeszcze mocniej.
Czekał dobre trzy minuty, zanim usłyszał głośne poburkiwania i niewyraźne przekleństwa swojego przyjaciela. Czyli spał. Cholera.
- Co jest, kur... Wookie? Co ty tu... Która jest....
- Czternasta. - chłopak zmarszczył brwi. - Co ja ci mówiłem o zarywaniu nocy i...?
- Chłopie, ciszej... - Kyuhyun zmrużył oczy, przeczesując palcami potargane włosy. - Po co przylazłeś?
- Musimy porozmawiać... Ty piłeś?
Cho wywrócił oczyma i szerzej otworzył drzwi. Ryeowook wślizgnął się do środka i rzucił mu pełne pogardy spojrzenie.
- A jak myślisz?
- Nieważne. - mruknął, rozglądając się po mieszkaniu. Nie usłyszał znajomego dźwięku chodzącego komputera... Niedobrze. Skoro jego przyjaciel aż tak się spił, to oznaczało, że naprawdę miał powód. - Zaraz... Co się stało?
- Sam powiedziałeś; nieważne.
- Teraz już ważne. - warknął, kładąc mu ręce na ramionach. - Jesteś moim przyjacielem, chcę wiedzieć, co jest nie tak.
- Haeyeon ze mną zerwała. - odburknął chłopak, strząsając jego dłonie i odwracając się na pięcie. - Zadowolony?
Ryeowook wytrzeszczył oczy. Haeyeon z nim zerwała? Dlaczego? Myślał, że im się układało. .. W końcu byli ze sobą ponad cztery lata, więc co się musiało stać, że dziewczyna nie wytrzymała? Kim od zawsze uważał ją za najbardziej świętego człowieka na świecie; nie tylko znosiła Kyuhyuna, jego nawyki i uzależnienia, ale jako jedyna (oprócz Ryeowooka) potrafiła postawić go do pionu. Haeyeon farbowała włosy na jasny blond od piętnastego roku życia, nosiła mocny makijaż i buty na bardzo wysokich obcasach, przez co na początku wydawała się chłopakowi zwyczajnie pusta i sztuczna. Zresztą, wiedział, że Kyuhyun ma słabość do ładnych Barbie, które nawet nie wiedzą, do czego naprawdę służy mózg. Po paru tygodniach przekonał się jednak, że Haeyeon jest inna, gdyż pewnego dnia Kyuhyun przybiegł do niego, żaląc się na jej ostry temperament.
Była jedyną kobietą, którą Ryeowook naprawdę polubił. Sądził, że to tylko kwestia czasu, aż dziewczyna wymusi na jego przyjacielu ślub, dlatego był w tak wielkim szoku, gdy dowiedział się, ze Haeyeon z nim zerwała.
- A-ale... dlaczego?
- Stary, proszę cię... Nie chcę o tym rozmawiać, dobra? - jęknął Cho, ruszając chwiejnie w kierunku kuchni.
- To pewnie i tak twoja wina.
- ...nie chce mi się z tobą kłócić. - pokręcił głową, sięgając dłonią po najbliżej stojącą butelkę wody i opróżniając ją całą za jednym razem.
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś? - spytał z wyrzutem. Kyuhyun rzucił pustą butelką w kąt i posłał mu bezbarwne spojrzenie.
- Żeby wysłuchiwać twojego biadolenia? Zresztą, teraz i tak już wszystko jedno...
Kim pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Słuchaj, cokolwiek się stało, to nie koniec świata. Znam Haeyeon i wiem, że jak się naprawdę postarasz, to do ciebie wró...
- Wookie. Zrób coś dla mnie i się zamknij.
Posłuchał.
Patrzyli na siebie w kompletnej ciszy, której żaden z nich nie chciał przerwać. Ryeowook głęboko w duszy strasznie współczuł przyjacielowi. Do tego czasu to on służył mu jako rękaw do wypłakania się, kiedy kolejny jego facet okazał się skończonym dupkiem. Cho jednak nie zamierzał się przy nim rozklejać, co było całkiem zrozumiałe. W końcu to Kyuhyun, jego duma mu na to nigdy nie pozwoli.
Z cichym westchnieniem podszedł do lodówki i wyjął z niej dwie butelki piwa. Kim uniósł pytająco brwi.
- No co? Jeszcze trochę ich zostało, a sam wszystkiego nie wypiję.
W pierwszym momencie miał zamiar gwałtownie zaprotestować, jednak po chwili wzruszył ramionami i wziął do ręki leżący na blacie otwieracz, prezent od Kibuma na osiemnaste urodziny (kiedy to było...), po czym obaj ruszyli w kierunku salonu, opadając ciężko na kanapę.
Pili w ciszy okrągłą godzinę. Ryeowook już prawie zapomniał, po co przyszedł do kumpla, zastanawiając się nad tak błahymi sprawami, jak ilość butelek piwa w lodówce Cho. Kiedy ten wręczył mu już czwartą z kolei i usiadł chwiejnie obok niego, myśl o jego dwóch dziwnych współlokatorach podziałała na niego jak kubeł zimnej wody.
- Coś się stało? - spytał Kyuhyun, kiedy ręka Kima zaczęła niespodziewanie drżeć.
- Ja... um, nie wiem, od czego mam zacząć... - mruknął, odstawiając butelkę na stolik.
- Może od początku?
- A żeś pomógł.
Kyuhyun uniósł pytająco brwi.
- Chyba zaczynam się bać...
- Czytałeś może Zmierzch?
Sam nie mógł uwierzyć w to, co właśnie powiedział. Przyjaciel osłupiał, prawie wypuszczając piwo z dłoni, po chwili jednak zarechotał nerwowo.
- Boże, Wookie, ty już chyba jesteś pijany.
- Czytałeś, czy nie?
Cho upił łyk zimnego napoju, po czym odparł:
- Ja nie. Ale Haeyeon tak, nawet kilka razy z rzędu. I, uwierz mi lub nie, znam się na tym jak mało kto. A czemu?
- A jak myślisz... Wampiry, wilkołaki i tak dalej... Czy one naprawdę istnieją?
Rechot Kyuhyuna przybrał na sile, gdy tylko chłopak zadał mu ostatnie pytanie. Ryeowook obserwował ze zdenerwowaniem, jak ten okrągłą minutę śmiał się tak głośno, że na pewno postawił cały blok na nogi.
- Wiem, jak to brzmi. Ale ja się pytam serio... - odparł sucho.
- Człowieku, coś ty ćpał, zanim żeś tu przyszedł? - spytał Kyuhyun, wycierając łzy rozbawienia z oczu.
- W moim domu właśnie zamieszkało dwóch facetów, którzy na pewno nie są ludźmi. - Kim zmrużył groźnie oczy, dzięki czemu jego przyjaciel natychmiast spoważniał. - Jak to wytłumaczysz?
- A-ale...
- Zawsze możesz pójść ze mną do domu, jak mi nie wierzysz.
Kyuhyun zamrugał gwałtownie, próbując przetworzyć to, co właśnie usłyszał.
- Ryeowook... Już nigdy więcej nie dam ci piwa. Nigdy. Przysięgam.
- Wal się. - warknął, odwracając wzrok. Nie miał sił się z nim użerać. Trudno. Będzie musiał się sam uporać z sytuacją, w jakiej się znalazł.
Przynajmniej na razie.
* * *
Dni mijały, a Ryeowook coraz bardziej przyzwyczajał się do obecności dziwnej pary w jego domu.
Zdziwiło go to, jak bardzo to było wygodne. Po pierwsze, gdy wrócił nad ranem od Kyuhyuna, zauważył, że ktoś wyjątkowo starannie posprzątał calutki jego dom, a tym kimś okazał się być Yesung. Po drugie, obaj na zmianę robili posiłki, przez co Ryeowook rzadko bywał w kuchni. No i po trzecie, nie przeszkadzali mu, często znikając na cały dzień, przez co mógł się skupić na swojej pracy. W końcu miał pilny artykuł do napisania o...
No właśnie. Cholera, wciąż sam nie wiedział, o czym...
Pewnego piątkowego wieczoru przez przypadek dowiedział się, jak brzmi nazwisko Siwona. Było to dla niego szokiem, gdyż uchylił się przed nim pierwszy rąbek ich tajemnicy. Do tego czasu szczerze wątpił, czy podali mu swoje prawdziwe imiona, tym bardziej w przypadku Yesunga.
Choi. Choi Siwon. Najbardziej zwyczajne nazwisko na świecie... Czemu to aż tak go zaskoczyło?
Od tamtego czasu zaczął w myślach nazywać ich 'Panem i Panem Choi'. Byli niebezpieczni i tajemniczy jak filmowa para Smith, mimo, iż wiedział, że nie byli małżeństwem. Poza tym wątpił, czy kiedykolwiek zdoła poznać nazwisko blondyna...
Tak więc Pan i Pan Choi wiedli spokojne, pełne miłości i słodkości życie w domu Ryeowooka, który zupełnie nie miał nic przeciwko temu...
Do czasu.
* * *
Yesung wyglądał tego wieczoru jak arystokrata, rozciągnięty na całej szerokości kanapy, ubrany w kremową koszulę z podwiniętymi rękawami i wąskie jeansy. W dłoni trzymał książkę, którą przeglądał zza szkieł stylowych okularów do czytania. Nic nie wskazywało na to, że jeszcze przed paroma minutami stał na progu pokoju Ryeowooka i opieprzał go za to, że przez dywan z pomiętych kartek papieru, który jakimś dziwnym sposobem sam ułożył się na podłodze, nie tylko ma więcej do posprzątania, ale również i drwale kupę drzew do ścięcia.
Siwon zniknął gdzieś godzinę wcześniej, co bardzo go nie zdziwiło. Obaj mieli w zwyczaju niespodziewanie znikać i nie pojawiać się przez długie godziny. A skoro jednego z Panów Choi nie było w domu, był to dla Ryeowooka znak, że czas najwyższy na poważną rozmowę.
Podrapał się niepewnie po głowie, intensywnie myśląc. Para mieszkała już u niego ponad dwa tygodnie... Chyba w końcu powinien zażądać od Yesunga wyjaśnień, prawda? Chociaż starał się tego nie ukazywać, ciekawość zżerała go od środka... Tym bardziej, że z każdym dniem upewniał się tylko, że ani on, ani Siwon na pewno nie byli ludźmi.
- Wookie? Coś się stało? - ocknął się w momencie, kiedy blondyn rzucił mu zaniepokojone spojrzenie zza szkieł okularów. Pokręcił energicznie głową.
- Nic takiego. - odparł szybko. - Mogę się dosiąść?
- Jasne.
W pokoju panował półmrok. Dookoła unosił się przyjemny zapach mięty i pomarańczy, zmieszany z ostrą wonią kadzidła, które Yesung położył na stoliku. Ryeowook przysiadł na krawędzi kanapy i chrząknął cicho.
- Bo wiesz... Chciałem porozmawiać...
- Rozumiem, że o czymś ważnym.
- Nawet bardzo.
Blondyn szybko domyślił się, o co mu chodziło. Wyprostował się i odłożył książkę na stół, zaraz koło dymiącego kadzidła, po czym odparł:
- Też myślę, że czas najwyższy, byś poznał prawdę.
Kim wytrzeszczył oczy. Nawet nie zdążył nic powiedzieć... Cóż, poszło o wiele lepiej, niż oczekiwał.
- Wciąż uważasz, że ci nie uwierzę?
Yesung zareagował słabym uśmiechem.
- Nie wiem. Ale nie dasz mi spokoju, prawda?
"Najprawdziwsza" - mruknął w myślach i rozsiadł się wygodniej. Słusznie przewidywał, ze to będzie długi wieczór...
- A zatem słucham.
OMG -_- czemu w takim momencie ? Lubisz nas męczyć co? Nie mogę się doczekać WC :-D Stop co ...? o_O Ok jest za późno na myślenie ;-) Co do ficka mam pomysł , ale często mam tak że fragmenty filmu, książki lub innego opowiadania zostają mi w głowie więc muszę się upewnić , że to napewno "mój" pomysł ;-) Znów widzę tu początek dla kyumina o_O ja ich chyba przedawkowałam XD
OdpowiedzUsuńKAGE
Dziękuję pięknie ^^ Akurat Cię rozczaruję, gdyż tutaj nie przewiduję niestety kyumina... za to w WCA spotka Cię miła niespodzianka...
UsuńOkej. XDDD
No i znów ruszyłam swoje szanowne cztery litery i zmobilizowałam się do napisania komentarza! *bije sobie brawo*
UsuńZa bardzo nie pamiętam co się działo w tym rozdziale, bo czytałam go... wcześniej. (niebijniebijniebij)
W sprawie ficka, to pomysł zrodził mi się, kiedy słuchałam Let Out The Beast EXO i Wolf. Jakoś ta mnie natchnęły, no i zrodził się. XD
Wymyśliłam coś takiego, że Kris jest uwięzionym w podziemiach wilkołakiem (pomysłowo XD). Jakiś czas temu został porwany przez szalonego naukowca Chanyeola i uwięziony. Ów naukowiec prowadził badania i w końcu udało mu się stworzyć substancję, dzięki której może zamieniać ludzi w różne zwierzęta, które oczywiście zwierzętami są tylko pod postacią nocy. Pewnego pięknego dnia, Tao, siostrzeniec Chanyeola, przyjeżdża do niego na dłuższy czas, aby odpocząć. Nie wie, że wujek jest tym kim jest, więc niczego nie podejrzewa. Doktorek oczywiście jest zaskoczony jego wizytą, jednak przyjmuje go. Którejś nocy Tao zostaje obudzony przez warczenie i wycie, więc idzie sprawdzić co zakłóca jego spokojny sen. Hałasy zaprowadziły go do szopki koło domu wuja, więc jak to bywa w tych wszystkich filmach, wchodzi tam. Jakie jest jego zdziwienie, kiedy pod górą łopat, grabi i różnych dupereli widzi klapę! Podniósł ją i zszedł w dół po schodach. Zaczął się rozglądać, aż wreszcie jego wzrok padł na metalową klakę, w której wnętrzu był wilk. Nie taki zwykły, ponieważ sierść miał koloru ciemnego blondu. No i akcja toczy się dalej, Tao podchodzi do śpiącego zwierzęcia, patrzy, aż w końcu ucieka. Przez kilka następnych dni robi to samo, czyli patrzy na pogrążonego we śnie wilka. Nie miał odwagi powiedzieć wujowi to swoim znalezisku w jego szopie, więc siedział cicho. Jednak kiedy pewnego dnia zszedł do Krisa, bo tak zaczął go nazywać, nie spał i nieufnie na niego patrzył.
Tao rozmawia z nim (właściwie to mówi do siebie, a wilk tylko na niego patrzy) i wyjaśnia mu wszystko. Potem przychodzi do niego w dzień, kiedy Chanyeola nie ma w domu i poznaje jego ludzką formę. Postanawia, że pomoże mu się wydostać. Oczywiście chłopak zakochuje się w starszym, ucieka razem z nim, a po wspólnym spędzeniu upojnej nocy w jednej z jaskiń, wyruszają w dalszą podróż. W czasie marszu trafiają na kłusowników polujących na zwierzęta i Tao zostaje postrzelony.
Boże, ale się rozpisałam. XD Mam nadzieję, że ci się to spodoba. c:
Hwating, Yesung Oppa! <3