poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Władca Czasu (IV)

Beta - Tak
Autor - Yesung Oppa





4.'Postrach Władców Czasu cz.1'



Kyuhyun, kiedy po raz pierwszy zobaczył Tardis od środka, zareagował gorzej, niż ja. Najpierw jęknął cicho, potem jego jęk przekształcił się w pełen niedowierzania krzyk i próbę ucieczki. Przytrzymałem go za kołnierz i kazałem się uspokoić, spokojnie wyjaśniając, że nawet ja tego do końca nie rozumiem. Han tylko prychnął kpiąco pod nosem i oparł się o filar, obserwując nas z nieukrywaną satysfakcją.
- Kuźwa, Heenim, to nie jest normalne... ON nie jest normalny! Chodźmy stąd, błagam cię, chodźmy stąd...
- Ale z ciebie tchórz. - mruknąłem, marszcząc groźnie brwi. Ten gest zawsze na niego działał. Miałem nadzieję, że teraz też tak będzie. - To kosmita, więc normalne, że jest nieco... dziwny. Ale będzie fajnie, zobaczysz.
- Nie podoba mi się to, hyung...
- Nie marudź.
Skinąłem głową Hanowi na znak, że możemy już ruszać w drogę. Kyuhyun usiadł tuż przy samych drzwiach, a jego mina wciąż była zdziwiona i wystraszona. Było mi z tym trochę dziwnie, w końcu praktycznie sam go do tego namówiłem...
- W porządku? - spytał Han, kładąc mi dłoń na ramieniu. Pokiwałem głową.
- Tak. Ale martwię się trochę o niego...
Pokiwał głową i odwrócił się w kierunku Kyuhyuna. Ten posłał mu mordercze spojrzenie, które jednak zostało zignorowane. Podszedł do niego, schował dłonie do kieszeni i powiedział:
- Możesz pytać, o co chcesz. No dalej, drugiej takiej okazji nie dostaniesz.
Uniosłem pytająco brwi. W jego głosie wyraźnie rozpoznałem nutkę kpiny i tryumfu. Han najwidoczniej nie polubił mojego byłego... No cóż.
- Gdzie lecimy?
- Daleko.
- Dlaczego to... to coś...
- Technologia z mojej planety, ludzie tego nie zrozumieją.
- Kim jesteś?
- Władcą Czasu.
- Kim?
- Sam słyszałeś.
- Kiedy to wystartuje?
- ... teraz.
Podłoga zatrzęsła się gwałtownie, aż musiałem przytrzymać się kolumny, by nie upaść. Kyuhyun skulił się mocniej pod drzwiami, a Han szybko dopadł panelu sterowania i pociągnął za jakąś dźwignię.
- Trzymajcie się! - wrzasnął, po czym zmrużył oczy i kliknął jakiś przycisk na klawiaturze. Miałem wrażenie, że statek wywraca się do góry nogami, a wnętrzności skręcają mi się ze strachu. Mocniej objąłem filar, przysięgając w duchu, że jak już wylądujemy, to zabiję Hana gołymi rękami.
- Jesteśmy.
Nagle wszystko ustało. Zamrugałem oczyma, niepewnie opuszczając swoją bezpieczną kryjówkę.
- Gdzie...
- Macie, przebierzcie się. - powiedział Han, rzucając w naszym kierunku po zestawie ubrań. Spojrzałem na nie niepewnie.
- Okej, jesteśmy w przyszłości... Ale jak daleko?
- Dalej, ubierzcie się. Jak wyjdziemy, to wszystko wam wyjaśnię.
* * *
To wciąż Seul.
Jeszcze większy, wyższy, nowocześniejszy, bardziej surowy, wyniosły i niebezpieczny, ale jednak Seul. Zbyt dobrze znałem się na tym mieście, by tego nie rozpoznać. Wychodząc z Tardisa, wydałem z siebie pełne zadowolenia westchnięcie, na dźwięk którego Han uśmiechnął się słabo. Kyuhyun, bardzo ostrożnie i niepewnie, wytoczył się z pojazdu tuż za mną i rozejrzał dookoła.
- Witam w Neo Seulu, mieście przyszłości. Jest rok 45 678, a my mamy do zrobienia coś bardzo ważnego.
- Bardzo ważnego? - spytałem. - I niebezpiecznego?
Jego uśmiech delikatnie się poszerzył.
- Tak jak lubisz.
- Cudownie!
Kyuhyun nie zareagował. Wciąż wpatrywał się jak urzeczony w ogromne budynki, sięgające prawie samego kosmosu, ludzi, którzy bez większego zainteresowania mijali nas, samochody i inne przedziwne pojazdy oraz drzewa, które widziałem pierwszy raz w życiu. Najdziwniejsza była jednak ta cisza. Wszechobecna, zupełnie nie pasująca do tej ogromnej metropolii, jaką stał się Neo Seul. Najwidoczniej coś rzeczywiście było nie tak.
- W roku 3078 nastąpiła ostateczna, decydująca wojna między Północą, a Południem, najbardziej krwawa i brutalna w historii. Obie strony praktycznie wybijały się nawzajem, dążąc już tylko do jednego – całkowitego wyniszczenia przeciwnika. I pewnie by im się to udało, gdyby nie pomoc 'z nieba'. - zaczął opowiadać, powoli ruszając przed siebie. - Dalekowie. Niesamowite istoty, w których sercach jest tylko nienawiść i chęć walki. To nie był zbieg okoliczności, że akurat wtedy pojawili się na Ziemi. Szukali mnie. Robią to już od wielu lat. Chcieli mnie zabić, raz na zawsze... Jednak, jak się pewnie domyśliliście, nie dałem im się. Uciekłem, a oni postanowili na mnie zaczekać. Pomogli Południu wygrać wojnę, a chociaż populacja obu Korei obniżyła się o prawie 77 procent, dzięki ich pomocy już niedługo stała się ona największą metropolią świata, a Neo Seul miastem idealnym, takim, jakiego pragnęły wszystkie państwa na świecie. Nie opuścili jednak Ziemi. Wciąż tu są i... czekają na mnie.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - spytałem, zrównując się z nim krokiem. - Chcesz zginąć?
Han pokręcił przecząco głową.
- Nie rozumiesz. Oni niszczą to miasto. Żeby mnie w końcu zabić, postanowili najpierw zrobić to z Neo Seulem. Po co? By mnie tutaj ściągnąć.
- Dałeś się zwabić w ich pułapkę... Nie rozumiem.
- I nigdy nie zrozumiesz, Heechul. - odparł, zerkając w jasne, czyste niebo. - Zabili moja rodzinę... Zniszczyli doszczętnie moją planetę. Muszę to samo zrobić z nimi. Oni nie znają litości, szczęścia, pokoju... Miłości. Muszą walczyć. Chcą zapanować nad wszystkimi i wszystkim... I nikt inny, tylko ja mogę ich powstrzymać.
Jego przekonanie i chęć walki kompletnie mnie zaskoczyła. Znaczy, wiedziałem, że jest silny i w ogóle, ale... Niesamowite. On był jeden, a tych Daleków na pewno o wiele więcej. Nie miałem pojęcia, jak mu się to uda, nawet z naszą pomocą.
- Do czego jesteśmy ci potrzebni? - spytał Kyuhyun. Han westchnął cicho.
- Nie wiem.
- Nie pasz planu?
- Nigdy go nie mam. - odparł, uśmiechając się tajemniczo. Wywróciłem oczyma. No tak.
Cały Han.
- Okej, czyli mamy ich pokonać we trójkę, bez planu i jakiejkolwiek zdatnej do walki broni. To może ja już pójdę i wykopię sobie grób, co?
- Kyuhyun...
- No co? To czyste szaleństwo!
- Mówiłem ci – on wie co robi. Nie martw się.
Chłopak rzucił mi spojrzenie, w którym było tyle jadu, że aż musiałem odwrócić wzrok. Przez parę minut żaden z nas nie mówił już nic. Mijali nas kolejni ludzie, wśród wszechogarniającej ciszy, która powoli zaczęła mnie przytłaczać. To było takie dziwne i nienaturalne, że aż miałem ochotę krzyczeć, byleby tylko to przerwać...
- Spokojnie. - poczułem dłoń Hana na swoim ramieniu. Zdziwiłem się, że nie należała ona do Kyuhyuna, ale on najwidoczniej był na mnie obrażony. Uśmiechnąłem się delikatnie do mężczyzny, w duchu dziękując mu za to.
Z czasem jednak nawet on zaczął się denerwować. Podjęliśmy cichą rozmowę, by nie oszaleć kompletnie. Ludzie, których widziałem, patrzyli na nas ze zdziwieniem w oczach. Starałem się ich ignorować, ale...
Wszyscy wyglądali tak samo. Te same ubrania, włosy, nawet wyraz twarzy... Han miał rację. Neo Seul dzięki Dalekom stał się więzieniem.
- Jak tylko zobaczymy jakiś Daleków, musimy się rozdzielić. - szepnął do nas po pewnym czasie. - Heechul, trzymaj.
Wyciągnął dłoń, w której trzymał swój soniczny śrubokręt. Rzuciłem mu pełne zaskoczenia spojrzenie.
- Ale... on będzie ci bardziej potrzebny.
- Nie sądzę. - odparł, kładąc mi go na rękę. - Ja sobie dam radę, a wy go będziecie potrzebować bardziej ode mnie. Tylko go nie zgub, błagam. Bardzo trudno go teraz gdzieś znaleźć...
Cóż mogłem zrobić? Poczułem się... wyjątkowo. Sam nie wiem, dlaczego. Przecież to tylko broń, a jednak...
- Dziękuję.
Kyuhyun prychnął, ale obaj z Hanem to zignorowaliśmy. Przeczuwałem, że Dalekowie już wiedzą, że tu jesteśmy. To tylko kwestia czasu, kiedy nas znajdą i zaatakują. Nie miałem pojęcia, ile ich tu jest, Han najwidoczniej też nie. Teoretycznie nie powinniśmy mieć żadnych szans, ale wiedziałem, że on na pewno coś wymyśli.
- Co, jeśli cię zaatakują i... - nie skończyłem. Han pokręcił głową.
- Śrubokręt otworzy drzwi do Tradisa. Nie oglądajcie się za siebie, wracajcie do domu.
- Ale...
- Proszę.
On chciał, abym go zostawił? Po moim trupie. Nie po to tu teraz jestem, żeby zginął tak łatwo z rąk Daleków.
- Nawet o tym nie myśl. Nie chcę, byście obaj zginęli. - powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. Przełknąłem głośno ślinę, nie mogąc znieść jego stalowego wzroku. Cholera.
W końcu stanęliśmy pod ogromnym, białym budynkiem, a Han zerknął w górę i podrapał się po głowie.
- Musimy czekać. Sami nic nie zdziałamy.
- Na kogo? Daleków?
- Tak. Oni pierwsi muszą za...
- Kim jesteście?
Odwróciliśmy się gwałtownie do tyłu. Zobaczyliśmy chłopaka, który stał z bronią wycelowaną prosto w nas. Również miał na sobie biały uniform, jednak było w nim coś innego... Czyżby buntownik?
- A ty?
- Odpowiedzcie na pytanie.
Han uniósł ręce do góry, przestępując krok na przód, po czym wszystko mu wyjaśnił. Byłem prawie pewny tego, że nam nie uwierzy... Jednak było zupełnie na odwrót. Już w połowie opowiadania opuścił broń, a na jego twarzy zagościła ulga.
- No nareszcie. Już prawie straciłem nadzieję.
- Wiesz, co tu się dzieje?
- Tak. Jest coraz gorzej. W ostatnich latach Dalekowie wzmocnili rygor w mieście, nie pozwalają mieszkańcom nigdzie wyjeżdżać... Jesteśmy tutaj uwięzieni. Modlimy się o ratunek, ale większość z nas boi się do tego przyznać.
- Jak masz na imię? - spytał Kyuhyun. Chłopak uśmiechnął się do niego.
- Sungmin. I, jeśli oczywiście tego chcecie, możemy wam pomóc.
- My?
- Myśleliście, że jestem sam? - pokręcił przecząco głową. - Wbrew pozorom, jest nas wielu – buntowników.
- Nie boicie się?
- Czego? Że nas zabiją? - chłopak roześmiał się pod nosem, chowając broń. - I tak to kiedyś zrobią. Nie wiem, kiedy, ale tak będzie. Póki co nas nie znaleźli, pewnie nawet o nas nie wiedzą. Dalekowie to głupia rasa. Wkrótce wszystkiego pożałują, jestem tego pewien.
Zauważyłem cień uśmiechu na ustach Hana. Kyuhyun również wydawał się być nieco bardziej optymistycznie do tego nastawiony. Sungmin i jego banda byli dla nas cudem. Wiedziałem, że teraz na pewno nam się uda.
- Musimy działać szybko. - mruknął Han, po czym odwrócił się w kierunku budynku. - Oni już wiedzą. Idą tutaj.
- Chodźcie za mną. Przedstawię was kolegom.
* **
Było ich dwudziestu, zupełnie innych pod każdym względem mężczyzn. Wszyscy jednak mieli identyczne fryzury i ubrania, ale od zwykłych ludzi odróżniały ich emocje, malujące się na ich twarzach. Większość z nich nie mogła uwierzyć własnym uszom, kiedy Sungmin im wszystko wytłumaczył. Najmłodszy wśród zebranych, dwunastoletni chłopiec, zemdlał z nadmiaru wrażeń. Reszta, tuż po chwilowym szoku, natychmiast chwycili po broń i ustawili się, oświadczając, że są do naszej dyspozycji.
- Wiesz... Zupełnie się tego nie spodziewałem. - szepnął do mnie Han, uśmiechając się szeroko. Pokiwałem głową, również będąc pod niesamowitym wrażeniem.
- Jesteście gotowi?
- Jak jeszcze nigdy. - odparł Sungmin, przybierając zacięty wyraz twarzy. Ścisnąłem mocniej dłoń Hana i soniczny śrubokręt, który trzymałem w drugiej ręce.
- Słyszycie?
Wszyscy natychmiast umilkli. I rzeczywiście, już po chwili gdzieś na zewnątrz rozległ się cichy, metaliczny dźwięk, pośród którego umiałem rozróżnić tylko jedno słowo.
' Zniszczyć'.
Kyuhyun rzucił mi przerażone spojrzenie. Uśmiechnąłem się do niego słabo, by choć trochę go uspokoić. On również czuł, że nie powinno nas tu być. Ale mimo to, obaj chcieliśmy pomóc. Nie mogłem pozwolić Hanowi umrzeć. Nie teraz.
- Posłuchaj mnie. - powiedział do mnie po chwili, przybierając najbardziej poważny wyraz twarzy, jaki mogłem sobie wyobrazić. - Rób, cokolwiek będę ci kazał. Nie pytaj, tylko działał. Wszystko od tego zależy.
- Okej, ale...
- Idź się schowaj. Kiedy Dalekowie tu wejdą, pobiegnę na drugie piętro. Wezmę ze sobą paru ludzi.Ty w tym czasie zaatakuj ich zresztą od tyłu; niech ich ostrzeliwują do utraty amunicji. Mają dobrą broń.
- C-co chcesz zrobić? - tak, to prawda. Bałem się o niego, cholernie. Mimo iż wiedziałem, że sobie poradzi... Sam nie wiem, dlaczego, ale na samą myśl, że za chwilę stanie twarzą w twarz ze swoimi największymi wrogami, serce podskoczyło mi do gardła.
- Nie martw się. Poradzę sobie. - uśmiechnął się, niechętnie puszczając moją dłoń.
- Ale...
- Heechul... Wrócę. I pamiętaj, co ci powiedziałem.
Pokiwałem głową. Po raz kolejny nie miałem nic do gadania i musiałem po prostu mu zaufać.
- Poradzisz sobie. Na pewno.
- Wiem.
Wtedy zrobił coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewałem. Nawet po nim.
Wziął moją twarz w dłonie i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Widzieli to dosłownie wszyscy, ale najwidoczniej postanowili zignorować, również Kyuhyun.
Poczułem, jak się rozpływam. Mimowolnie, mimo zagrażającego nam niebezpieczeństwa.
- Han...
- Szykujcie się. - oderwał się ode mnie i pobiegł w kierunku schodów. - Już tu są.
W tym momencie w drzwi frontowe uderzyło coś silnego, a ja wróciłem na ziemię.
Czas działać.



5 komentarzy:

  1. Kolejny genialny ff!
    Nie wiem jak to robisz ale wszystko co piszesz strasznie mi sie podoba!
    Czekam z niecierpliowoscia co sie dalej wydarzy~
    Zycze weny!
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest cudowne :-D Liczę w duchu na rozwój akcji który popchnie Kyuhyuna w ramiona Sungmina :-) To nie moja wina że ich tak kocham, ciebie za te cudne ff'y też kocham
    KAGE

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest cudowne :-D Liczę w duchu na rozwój akcji który popchnie Kyuhyuna w ramiona Sungmina :-) To nie moja wina że ich tak kocham, ciebie za te cudne ff'y też kocham
    KAGE

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Właśnie znalazłam twój blog i przeczytałam wszystkie części 'Władcy czasu'. Muszę się przyznać, że jak zobaczyłam słowo Tardis, to wybuchnęłam tak specyficznym śmiechem, że prawdopodobnie usłyszał mnie nawet Doktor xD I pomyślał, że ktoś mnie morduje xD
    Bardzo podoba mi się ten pomysł i czekam na ciąg dalszy <3
    Doktorem Hanem skradłaś moje serce <3
    O komentarze się już nie musisz martwić- od teraz masz mnie *w*
    Pozdrawiam,
    Chizuru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oja, dziękuję *-* już myślałam, że wszyscy zapomnieli o Hanchulu, no i nie oglądają DW ;_;

      Usuń