czwartek, 25 kwietnia 2013

Signum Temporis (Rozdział I)

Autor - Yesung Oppa
Pairing - YeWon/onesided!YeWook (Super Junior)
Rodzaj - supernatural/romans/yaoi
Tytuł - Signum Temporis
Beta - Tak
Ostrzeżenia - w niektórych rozdziałach będzie seks, jakiego jeszcze nie czytaliście... + standardowo, przekleństwa, sceny brutalne itd.






Mały chłopiec biegnie przez las, z trudem łapiąc każdy oddech. Jest przerażony, jednak łzy nie płyną z jego oczu. Tam gdzieś głęboko w sercu wciąż wierzy, że to tylko jego znajomy, ukochany las, w którym bywał już setki razy. Co może się mu tu stać? Zna to miejsce jak własną kieszeń, więc na pewno szybko znajdzie wyjście i wróci do domu. Mamusia pewnie bardzo się o niego martwi...
Wciąż biegnie, czując, jak gałęzie drzew zahaczają o jego włosy i ubranie. Gołe stopy są całe pokaleczone, jednak chłopiec stara się tym nie przejmować. Nie może się poddać, już jest tak niedaleko...
Tuż przy strumyku jednak opuszczają go resztki sił. Siada pod jednym z gęstych krzewów, walcząc ze zmęczeniem i próbując złapać oddech. Przymyka powieki, licząc w myślach do dziesięciu. Zawsze pomagało mu to się uspokoić. Raz, dwa, trzy...
Kiedy doszedł do siedmiu, usłyszał dziwny dźwięk, dochodzący zza jego pleców. Jakby ktoś poruszał się w strumieniu.. Chłopiec odrętwiał. Kto to może być? Może jakieś nocne zwierze...? Albo ktoś przyszedł go szukać...? Nie przekona się, póki tego nie sprawdzi...
Odwraca się, wystawiając głowę znad krzewu. Jest pełnia, lecz dopiero po dłuższym przyjrzeniu się może dostrzec wszystkie szczegóły. Ktoś tam naprawdę stał i to nie było zwierzę...
Ta postać była zupełnie naga, więc chłopiec zrozumiał, że był to mężczyzna. Brodził leniwie w wodzie, patrząc niedbale pod nogi. Po chwili jednak westchnął cicho i podniósł głowę w górę. Księżycowa łuna oświetliła jego młodą, piękną twarz...
Wyciągnął dłoń ku górze, jakby chciał dotknąć księżyca. Jego usta poruszyły się... Coś powiedział, jednak chłopiec nie mógł tego usłyszeć. Był za daleko. Został jednak zaczarowany tym widokiem. Było w nim coś obcego i niebezpiecznego, ale fascynującego zarazem...
Wtedy jego oczom ukazał się drugi mężczyzna, lepiej zbudowany od tamtego, a jego skóra miała nieco ciemniejszy odcień. Również był nagi, a jego spojrzenie wyrażało smutek i troskę...
Podszedł do wpatrzonego w księżyc mężczyzny i objął go czule w pasie. Ten znowu westchnął, opuszczając dłoń i przymykając powieki. Chłopiec skryty za krzewem mocniej wytężył wzrok. W życiu czegoś takiego nie widział. Zafascynowało go piękno i tajemniczość tej sceny, oraz obu mężczyzn. Nie mógł się ruszyć, prawie zapomniał oddychać...
Wtem rozległ się głos, który przypominał szum liści na wietrze – był głośny i doniosły, a jednocześnie delikatny i cichy. To ten drugi mężczyzna przemówił, nachylając się nad uchem pierwszego:
- Znaleźli nas... Musimy uciekać.
Jego ramiona mocniej zacisnęły się na ciele pierwszego mężczyzny, który po chwili skinął lekko głową.
- Tak... Tutaj już nie jest bezpiecznie.
- Yesung...
Ta scena stała się zbyt intymna dla oczu małego chłopca. Odwrócił wzrok, chcąc uciekać i jednocześnie zostać w miejscu i patrzeć dalej... Wiele myśli naraz kłębiło się w jego głowie. Pojawiły się pytania, na które nie znał odpowiedzi. Może mamusia będzie wiedziała? Tak, na pewno. Przecież ona zawsze wie wszystko...
Wstał na równe nogi i puścił się biegiem w głąb lasu. Był jeszcze taki młody... Nie wiedział, że to, co właśnie zobaczył, już niedługo stanie się jego obsesją na długie lata. Będzie poszukiwał i pytał, jednak w końcu da sobie spokój... Jednak mimo to, scena ta wiele zmieni w jego życiu. Nie będzie mógł spojrzeć na jakąkolwiek kobietę – żadna nie będzie dla niego tak piękna.
Ale nie tylko to się zmieni.
Nawet nie przeczuwał tego, co się wydarzy... Co tak bardzo wpłynie na niego samego.

1. Wschód Księżyca.

20 lat później:

- Eee... Kim Ryeowook, tak?
Chłopak skrzywił się, wciskając dłonie głębiej w kieszenie swojego nowego płaszcza. Przecież doskonale wiedziała, po co jeszcze się pyta? Głupia krowa. Jedyna osoba, której szczerze nienawidził w całej redakcji, odkąd tylko ją poznał. Pamiętał ten dzień, jakby to było wczoraj – rzuciła mu pogardliwe spojrzenie, które wydawało się mówić „Śmieciu, co ty tu w ogóle robisz?” Ledwo powstrzymał się przed rzuceniem się na nią z pięściami. Doprawdy, gardził takimi ludźmi... I nawet wiedział, dlaczego ta kobieta tak go nienawidzi.
- Tak. Chciałbym się zobaczyć z szefem.
Pokręciła głową.
- Przykro mi, szef ma żonę.
Wytrzeszczył oczy, patrząc na nią z niedowierzaniem. No nie no, przegięła.
- Że przepraszam...?
- To, co pan usłyszał.
Przymknął powieki, biorąc dziesięć głębokich oddechów. Spokojnie, Wookie. Nie daj się wyprowadzić z równowagi...
- Ja nie po TO. Po prostu przyniosłem projekt i chciałbym mu go przekazać. - wskazał palcem swoją wypełnioną po brzegi torbę, zwisającą niedbale z jego ramienia. Twarz kobiety wykrzywiła się nieznacznie, po czym odparła:
- Khm, skoro tak stawia pan sprawę... Już powiadamiam szefa.
No nareszcie... Ryeowook mimowolnie odetchnął z wyraźną ulgą, ukazując jednak przez to swoje poirytowanie. Ten gest został jednak przez nią zignorowany. Była zbyt zajęta informowaniem szefa przez telefon o wizycie chłopaka. Swoją drogą, serio stać go było na lepszą sekretarkę...
 - Może pan już wejść, szef pana przyjmie. - powiedziała, odkładając po chwili słuchawkę na swoje miejsce. Kim uśmiechnął się sztucznie, nawet jej nie dziękując, po czym ruszył w stronę gabinetu. Czuł mordercze spojrzenie kobiety na swoich plecach, jednak zdobył się na szczyt ignorancji. Zamiast tego zapukał delikatnie w drzwi i nasłuchiwał odpowiedzi.
- Wejść!
Jego szef nie był jak inni - młody, zdolny, wyluzowany, niestety żonaty, nad czym Ryeowook strasznie ubolewał. W końcu kim był, by psuć ludziom życie tylko dla własnego kaprysu? Postanowił więc dać sobie spokój.
- Dzień dobry.
- Ah, Wookie! - promienisty uśmiech posłany prosto w jego stronę. No normalnie aż kolana miękną. - Nie sądziłem, że to będziesz ty. Ostatnio rzadko mnie odwiedzasz...
Przełknął głośno ślinę, odwzajemniając uśmiech.
- Jestem strasznie zapracowany, nie mam zbyt dużo czasu ostatnio na pogawędki...
Mężczyzna machnął dłonią. Jasna grzywka opadła na jego oczy. Nie miał chyba zamiaru jej odgarnąć.
- Nie szkodzi. No, a teraz pokaż mi, co masz.
Ryeowook stłumił chichot. No dobra, wystarczająco się już tego nasłuchał, ale wciąż go to śmieszy. Szybko sięgnął do torby i wyciągnął teczkę, po czym położył ją na biurku.
- Artykuł, o który pan prosił. Bardzo się starałem...
Dobra, miał nie flirtować. Ale tak trudno wyzbyć się starych nawyków... Musi nad tym jeszcze popracować.
- Całkiem obszerny. - mruknął szef, otwierając teczkę i wyciągając plik kartek ze środka. Przesunął oczami po pierwszej stronie artykułu, po czym westchnął. - Wookie, wiesz... On jest na pewno wspaniały, ale...
- Tak? - Kim zmrużył oczy. Nie podobała mu się jego reakcja. - Panie Lee? Coś jest nie tak...?
Cholera, znowu. Chłopie, ogarnij się...
Mężczyzna odchrząknął.
- Ryeowook. Od dwóch lat piszesz praktycznie o tym samym; nieuzasadnione teorie o ufo, starożytni kosmici lub ich spuścizna... To już się powoli robi nudne. Czytelnicy nie lubią, gdy czytając po raz kolejny to samo, jednak opakowane w inne wyrazy i zwroty. Marnujesz swój talent.
Chłopak przełknął głośno ślinę.
- No dobrze, ale... To moja rubryka. O czym innym mogę napisać?
Szef rozłożył ramiona, opierając się całym ciałem na na krześle. Grzywka ponownie opadła mu na oczy.
- Nie mam pojęcia. Rusz głową, a na pewno coś wymyślisz. Jesteś przecież w tym dobry. Porozglądaj się i znajdź jakiś dobry temat. Dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz, najwyżej w następnym numerze wkleimy tam jakieś zdjęcie, czy coś...
- Um...
- Proszę... Nie zawiedź mnie, Wookie.
A niech to. Temu spojrzeniu zza gęstej grzywki nie oprze się dosłownie nikt. Ryeowook mimowolnie pokiwał głową, jednak w jego mózgu panowała całkowita pusta. O czym innym, do ciężkiej cholery, mógł napisać. Zjawiska paranormalne były całym jego życiem i wcale NIE UWAŻAŁ, że pisze wiecznie o tym samym.
- Postaram się. - odparł w końcu, czując jak ulatuje z niego cała energia. Pan Lee uśmiechnął się natomiast promieniście, wyrażając tym swoją aprobatę dla decyzji chłopaka.
- Już jestem z ciebie dumny, Wookie. Daj z siebie wszystko.
* * *
- Kawy... Kaawy...
Oczy Cho Kyuhyuna były bardzo wyraźnie zmęczone – zaczerwienione i podkrążone. Jego twarz była blada jak ściana, a włosy w totalnym nieładzie. Po raz trzeci w ciągu minuty oblizał swoje zaschnięte wargi, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w twarz przyjaciela.
- O niczym innym nie marzę, o nic innego nie proszę...
- Zaraz ci ją przyniosą. - mruknął poirytowany Ryeowook, odkładając kurtkę na wieszak i siadając przy stole naprzeciwko niego. Cho prezentował się gorzej, niż źle – czyli skutek zarwanej nocy, spędzonej najprawdopodobniej na wbijaniu kolejnych leveli w StarCrafcie. Kim westchnął, wyrażając tym całą swoją dezaprobatę dla stylu życia swojego kumpla.
- Dałbyś sobie już spokój, co? Ile ty masz lat?
- No chyba cię coś jebło... - oburzył się Kyuhyun, rzucając mu mordercze spojrzenie. - Przecież nikt za mnie tego nie zrobi!
- Masz rację, do pracy też nikt za ciebie nie pójdzie.
- Coś ty dzisiaj taki uszczypliwy? - kelnerka przyniosła mu jego upragnioną kawę, jednak na widok jego miny szybko się ulotniła, zapominając najwidoczniej o napiwku. - Nie poszło ci w pracy, czy co?
- Mój kochany szefuncio stwierdził, że każdy artykuł, który piszę, jest na jedno kopyto.
Kyuhyun uniósł pytająco brwi.
- Szefuncio? To ten, w którym się podkochiwałeś?
- Kyuhyun, błagam...
Chłopak uniósł dłonie w obronnym geście, po czym sięgnął po kubek i upił z niego spory łyk.
- Dobra, nic nie mówiłem... Ale dlaczego tak stwierdził? Co mu nie pasowało?
- Nie mam pojęcia. Przecież to moja rubryka, nie napisze mu przecież artykułu o żyrafach...
- Weź spróbuj. Założę się, że jego mina będzie bezcenna...
- Wiesz co? Jak masz mi tak pomagać, to ja dziękuję, idę do domu.
- No kurde, Wookie... - jęknął Cho, wywracając oczyma. - Dlaczego kiedy rozmawiamy o twojej pracy, zawsze jesteś taki poważny?
- Bo MOJA praca jest poważna, idioto.
- Nie no, teraz przegiąłeś...
I pewnie kłóciliby się tak jeszcze długo, gdyby nie pewna postać za oknem, która zwróciła uwagę Ryeowooka. Postać ta stała już tam od minuty, wyraźnie wpatrując się w parę przyjaciół. Był to chłopak. Kim nie widział dokładnie jego twarzy, gdyż skąpana była w popołudniowym słońcu, co uniemożliwiało dojrzenie szczegółów. Uwagę jednak przykuwała burza jasnoblond włosów i dość niecodzienny strój; miał on na sobie o dwa rozmiary za duży tshirt ze spraną flagą Ameryki i bezsprzecznie damskie, farbowane na fioletowo szorty. Z długiej szyi chłopaka zwisał różaniec, a nadgarstki okalały niezliczone bransoletki i rzemienie. Wtedy po raz pierwszy Ryeowooka nawiedziło TO uczucie. Deja vu, jednak w zupełnie innej, niespotykanej dotąd formie. Był pewien, że nie widział go po raz pierwszy, a coś w głębi duszy podpowiadało mu, że to nie przypadek, że patrzy na niego właśnie teraz i właśnie tutaj. Ten tajemniczy chłopak wyglądający na góra dwadzieścia lat wyraźnie czegoś od niego oczekiwał... Przyszedł tu dla niego, albo raczej PO niego...
- Wookie, wszystko okej?
Zamrugał gwałtownie, szybko wracając na ziemię. Kyuhyun patrzył na niego z wysoko uniesionymi brwiami. No tak, nieźle się musiał zawiesić... Cudnie.
Kiedy po raz kolejny zerknął na okno, chłopaka już nie było. Zniknął. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu... Niemożliwe.
Nikt nie znika od tak, po prostu...
- T-tak... Tylko myślałem... - mruknął pod nosem. - Ah, nieważne...
- Dziwny jesteś, wiesz?
- Powiedział.
Kyuhyun bez słowa dopił kawę, po czym wyszli z kawiarni. Gdy Ryeowook znalazł się na zewnątrz, uważnie rozejrzał się dookoła, jednak nigdzie nie było ani śladu tego tajemniczego chłopaka. Zmarszczył brwi, wiedząc, że nie mogło mu się to przewidzieć. Mimo całej mistyczności otaczającej tamtą postać, była ona jak najbardziej realna. Co więcej, gdzie go mógł wcześniej spotkać? Przecież nie mógł...
Wtedy pewna myśl uderzyła go tam nagle, że prawie stracił równowagę. Kyuhyun po raz kolejny spojrzał na swojego przyjaciela jak na debila i podrapał się po głowie.
-  Źle się czujesz? Może powinieneś...
Jednak ten go nie słuchał.
A co jeśli to On? Mężczyzna, na którego punkcie miał obsesję przez prawie dwadzieścia lat swojego życia. Mężczyzna, którego spotkał wtedy w lesie... Ale to niemożliwe... Minęło tyle lat...
Jednak coś wyraźnie wmawiało mu, że to może być prawda... A on musi to koniecznie sprawdzić. Musi go odnaleźć...
- Tak. Idę do domu, jeśli nie masz nic przeciwko...
Nie miał, na całe szczęście. Odwrócił się więc na pięcie, poprawił torbę na ramieniu i ruszył przed siebie, jednak niekoniecznie w stronę domu.
* * *
Po dwóch godzinach intensywnych, a jednocześnie zupełnie spontanicznych poszukiwań, postanowił usiąść na ławce i pozwolić swoim biednych nogom nieco odpocząć. Słońce powoli zachodziło za horyzont, a on coraz poważniej zaczął się zastanawiać, czy po prostu nie dać sobie spokoju. Równie dobrze mogło już go nie być w mieście, a on jak skończony kretyn łazi dookoła, jak pies za własnym ogonem. Doprawdy, śmiechu warte. Ryeowook westchnął ciężko, opierając zmęczoną głowę o oparcie odrapanej ławki, delektując się ostatnimi promieniami słońca i lekkim wiatrem muskającym jego twarz. Najchętniej już by się nie podnosił, jednak jakoś musiał wrócić do domu, prawda? W sumie wcale nie mieszkał daleko stąd. Był w parku w samym centrum miasta, miał więc do przejścia z cztery ulice... Albo dwadzieścia minut jazdy autobusem, jakby już  udało mu się jakiś złapać...
Cholera, co on najlepszego wyprawia. Ma do napisania ważny artykuł, a zamiast tego łazi po mieście za jakimś chłopakiem w damskich szortach... Boże drogi, otrząśnij się, chłopie...
- Szukałeś mnie.
Aksamitny głos, przypominający szum liści na wietrze. Nie, to niemożliwe... Całkowicie nielogiczne i nierealne. Poczuł delikatny podmuch tuż przy lewym uchu, po czym odwrócił się niepewnie do tyłu.
Stał tam. Teraz miał już całkowitą pewność, że to był ten mężczyzna z lasu. Mimo iż jego włosy miały inny kolor no i miał na sobie ubranie... To był on, bez dwóch zdań.
- Ja... - bąknął, wpatrując się w niego całkowicie urzeczony. Chłopak uśmiechnął się szeroko, a jego oczy rozbłysnęły tajemniczym blaskiem.
- Wiesz, nie spodziewałem się tego, Ryeowook...
- Znasz moje imię?
- Wiem o tobie więcej, niż ty sam. - odparł, opierając się niedbale o oparcie ławki. Wiatr przeczesał jego włosy, a kilka kosmyków opadło mu na oczy. Nie odgarnął ich i najwidoczniej nie zamierzał...
- Kim jesteś?
- Wątpię, czy byś teraz uwierzył... - odpowiedział, wzdychając cicho. - Pamiętasz mnie, prawda?
- Tak. Zniszczyłeś mi dzieciństwo.
Chłopak zachichotał pod nosem, rzucając mu rozbawione spojrzenie.
- Jesteś całkiem zabawny, Wookie...
- Spytam jeszcze raz - kim jesteś?
Blondyn natychmiast spoważniał, odwracając wzrok. Wyraźnie się nad czymś zastanawiał, jednak oprócz tego Ryeowook nie umiał nic odgadnąć z jego twarzy. W tamtym momencie całkowicie zapomniał o artykule i o tym, że musi wracać do domu. Musiał poznać prawdę, dowiedzieć się kim jest ten chłopak i czego, do cholery, od niego chce...
W końcu jednak blondyn wyprostował się gwałtownie i odpowiedział:
- Jestem Yesung. I potrzebuję twojej pomocy...

9 komentarzy:

  1. Patrzałam się na twój post na moim bloggerze, a zauważyłam go dopiero po 10 razie -,- Brawo ja -,-
    Boże boskie to, to!! Dzięki tobie zaczynam się łapać kto jest kto w SuJu, co jest nie lada wyczynem, bo pamięć do imion mam naprawdę kiepską --,- Fajnie się zapowiada Cały czas przeżywam koniec tamtej serii, no bo jak to nie będzie więcej! ;c No ale w sumie jakbyś ciągnęła to dalej to by było takie na siłę więc dobrze, że skończyło się gdzie się skończyło <3 A tak do opowiadania: nie lubię tej sekretarki, zabij ją w najbliższym rozdziale, najlepiej ciężarówką <3 . Nie ma to jak fajny sposób na zniszczenie komuś dzieciństwa <3 (ciekawa jestem czy już wtedy skapnął się, że jest gejem czy to przyszło z czasem xd). Czekam na więcej <3 I może jakiegoś shocika Banglo ze smutem, tak specjalnie dla mnie? <3 A teraz idę przeczytać jeszcze raz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Rozwaliły mnie jeszcze te damskie spodenki i tekst o zniszczonym dzieciństwie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Btw. Zdałam sobie sprawę, że chyba za często proszę o to Banglo xd Chyba była "ciut" nachalna prosząc o niego pod każdym (chyba) postem
    Przepraaaaszaaam <3 Wybaczysz? <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Omomomomo!~~~ Totalnie przeboski początek nowego ff! Tak strasznie mnie wciągnęło~ Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału^^
    I gratuluję pierwszego supernatural! Oby nie był on ostatni^.-
    Życzę weny!
    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie będzie ostatni, obiecuję!
      I dziękuję :3

      Usuń
  5. Zobaczyłam supernatural i takie HSAGHDGASHFGSAHGFSHAGFHASF BORZE YEYE JAK TY POTRAFISZ USZCZĘŚLIWIĆ CZŁOWIEKA. Zastanawia mnie czym Yesung jest, może jakimś duchem? .o. Więcej pytań niż odpowiedzi mam po tym początku, mam nadzieję, że szybko napiszesz bo chcę juz wiedzieć co będzie dalej i jakiego rodzaju pomocy chce Yesung >D
    Plus Kac Seoul!
    Miej wene a jak nie to ja ci oddam połowe swojej >D

    Hwaiting~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem stworzon do tego, by uszczęśliwiać ludzi, keke <3
      Dziękuję :3 wenę mam, kończę kolejny rozdział WC, więc juz niedługo zabiorę się za KacSeul <3

      Usuń
  6. Omo, nie dziwię sie, że tak chciałaś już zacząć tą serię, umma!
    Strasznie wciąga~
    Ta sekretarka mnie zirytowała -.- (hejting ludzi w ff musi być xD) Zrób z nią coś, proszę xD
    Weny życzę, as always~ <3

    OdpowiedzUsuń