środa, 17 kwietnia 2013

Pomocny Himchan po raz trzeci, czyli fejm się musi zgadzać CZĘŚĆ 2 (HimUp&Banglo)

Beta - Nie
Autor - Yesung Oppa


Część 2:




Wszystko byłoby cudownie, cukierkowo i idealnie, gdyby nie Daehyun i jego wąty.
Oczywiście, wciąż uważał mnie za zboczeńca, pedofila, pedała i kogoś tam jeszcze, ale jego reakcja na związek Banga i Zelo była seryjnie godna pogardy.
No bo żeby wrzasnąć i wylać mi na głowę cały talerz gorącego kimchi...? Poza tym skąd, skubany, wiedział, że to moja sprawka?
Ale nieważne. TO jakoś przeżyłem. Najgorsze miało dopiero nadejść...
Pewnego pięknego słonecznego dnia, kiedy znowu siedziałem sobie z Bangiem na piwie i słuchałem jego rozmarzonych relacji z ich... nazwijmy to po imieniu, współżycia, nagle poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Przeprosiłem mojego przyjaciela, który jednak nie zwrócił na mnie żadnej uwagi i paplał dalej, wstałem i odebrałem. Numer zastrzeżony. Może powinienem tego nie robić? Niestety, było już za późno...
- Słucham?
- Kim Himchan, tak?
Kobieta. Cholera, znałem ten głos. Byłem pewien, że już gdzież go słyszałem, tylko za nic nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie.
- Ee... tak, przy telefonie.
- Um... Możemy porozmawiać w cztery oczy? Potrzebuję... twojej pomocy. Pilnie.
- No okej, ale z kim mam przyjemność?
- Restauracja koło Centrum, za pół godziny. Wszystko ci wyjaśnię. - powiedział głos, po czym najzwyczajniej w świecie się rozłączył, a ja stałem, jak kompletny idiota wpatrując się w ekran i próbując przetworzyć w głowie to, co własnie usłyszałem.
Pierwsza rzecz, jaka do mnie dotarła, to taka, że ja WŁAŚNIE BYŁEM w tej restauracji.
Odwróciłem się twarzą do Yongguka i westchnąłem:
- Koniec tego dobrego. Wypierdalaj, stary.
- Co?
- To co słyszałeś, już cię tu nie ma.
- Himie, o co ci chodz...
- O ten rower co nie chodzi. Przypominam ci, że miałeś kupić pomidory dla Zelo, a za godzinę zamykają warzywniak.
- ... Kurwa. - jęknął, po czym poderwał się z miejsca i tyle go widziałem.  Uśmiechnąłem  się pod nosem. Teraz to JA miałem go czym szantażować~~
Jednak wciąż męczyło mnie to, kim była ta kobieta i czego ode mnie chciała. Jeśli to jakaś fanka, to chyba się publicznie pochlastam... Oby nie. Boże, broń...
* * *
Nie była to fanka, na całe moje szczęście. Nie był to też byle kto... Gdy ją zobaczyłem, to myślałem, że to jakiś chory żart. Do tego nieśmieszny...
Park Bom. Cholernie seksowna Park Bom, stała między stolikami i szukała mnie nerwowym wzrokiem. Aż normalnie zachłysnąłem się śliną, a okulary zsunęły się z moich oczu. Wtedy właśnie mnie zauważyła i szybko ruszyła w moją stronę.
- Jestem...
- Tak, wiem. Siadaj.
Posłuchała, po czym zapanowała cisza. Chciałem coś powiedzieć, jednak żadne mądre słowa nie przychodziły mi do głowy. Cholera, czego ta seksbomba ode mnie mogła chcieć...?
- Ja...
- A więc, Pomocny Himchan, tak?
Wytrzeszczyłem oczy. Żecoproszę?
- Słucham?
- No, Pomocny Himchan. Tak na ciebie teraz mówią w branży, nie?
- Szczerze to... Pierwsze słyszę.
Zamrugała ze zdziwieniem.
- Ale jak to? Myślałam, że Yongguk...
Czyli to sprawka Banga, tak? Pięknie! Już się domyślałem, dlaczego ta kobieta się chciała ze mną spotkać...
- Co znowu Bang wam wypaplał?
Wyraźnie zmieszała się, unikając mojego spojrzenia.
- Khm, no nic takiego... Po prostu powiedział, że bardzo pomogłeś mu w sprawach sercowych i...
- Wspominał coś o Zelo?
- Co?
- Nic nie mówiłem, okej?
Uśmiechnęła się słabo, a ja odwzajemniłem ten gest. Byłem zły na mojego przyjaciela, ale... Nie mogłem zostawiać damy w opałach na pastwę losu, prawda?
- Dobra, w takim razie już wiem, o co chodzi. Kto jest twoim wybrankiem?
Od razu zorientowałem się, że powiedziałem coś źle. Bom zmierzyła mnie wzrokiem, po czym odparła:
- No chyba sobie kpisz...
- ... Nie rozumiem.
- Moją WYBRANKĄ jest Lee Chae Rin. Bardzo prosiłabym cię o pomoc, wyrozumiałość i dyskrecję... Mogę na ciebie liczyć, prawda?
Niech ktoś powie, że to tylko sen, błagam! Jak tak dalej pójdzie, to ze mną i z moją orientacją seksualną będzie źle, naprawdę źle...
* * *
Jak tylko wróciłem do domu, natychmiast chwyciłem Banga za chachły, zaniosłem do kuchni i zdrowo opierdoliłem. Oczywiście, czego mogłem się spodziewać, nie rozumiał o co mi chodzi. Tłumaczył się tym, że 'skoro jestem taki genialny, to powinien to rozgłaszać'. Nie dałem się nabrać, niech nawet nie próbuje....
- Nie przesadzaj, przecież nic się nie...
- Jak to, nic się nie stało! Połowa koreańskich homoseksualistów będzie mnie teraz prosić o pomoc!
- Myślałem, że się ucieszysz...
- W DUPIE CI SIĘ POPRZEWRACAŁO! - wrzasnąłem, zaciskając dłonie w pięści - TOBIE pomogłem, bo jesteś moim przyjacielem, ale nie mam najmniejszego zamiaru...
- Co tu się dzieje?
Tym razem to nie był Daehyun. I dobrze. W progu kuchni stał JongUp. Miał na sobie nieco za dużą bluzę i (na szczęście) zupełnie normalne, czarne rurki. Sam szyk i elegancja, możnaby rzec.
- Czemu się tak drzecie? Coś się stało?
- A skąd. - prychnąłem, zakładając ramiona na piersiach. - Mała sprzeczka, nic wielkiego.
- Dom wariatów... - skwitował Bang, ostrożnie mnie obchodząc, po czym wyszedł z kuchni. Westchnąłem głośno w geście irytacji.
- I kto to mówi...
- Hyung... Czy to prawda, że to dzięki tobie Zelo i Gukkie są razem?
Rzuciłem mu pełne zdziwienia spojrzenie.
- No, na to wygląda... Czemu pytasz?
Podszedł do lodówki i wyjął z niej karton soku. Upił parę łyków, po czym odparł:
- Bo chciałbym cię prosić o pomoc.
Ręce mi dosłownie opadły.
- Ty też? Może od razu gabinet założę, co? Doktor Kim Zajebisty Himchan, godziny wizyt - od 15:00 do 15:30 z przerwą na kawę. - pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Hyung, nie rozumiesz...
- Co, ty też jestes gejem?
Znowu TO spojrzenie. No nie, serio? SERIO? Uppie, dlaczego...
- To nie takie proste...
- Jak tak dalej pójdzie, to Daehyun się na serio od nas wyprowadzi. - zdołałem jednak się opanować, wziąłem głęboki oddech i odparłem spokojnie. - No dobra. W takim razie musisz postąpić podobnie jak Bang. Dam ci tą samą listę, dobra?
Pokiwał głową, jednak nie wydawał się być do końca przekonany.
- No dobrze. Niech będzie.
* * *
Pomocny Himchan robił karierę, nie ma co.  Dwa dni po tym, jak moja praca z Bom osiągnęła sukces (kolejna notatka w moim dzienniku. Należy mi się w końcu!), zgłosił się do mnie Siwon. Tak, ten Siwon... no chyba, że znacie jeszcze jakiegoś. To nie ten. Tylko ten drugi... Albo znacie obu, albo jeszcze któregoś i seryjnie nie wiecie, o kogo mi chodzi...
Cholera. Inaczej.
Przyszedł do mnie Choi Siwon, o. Tak, ten z Super Junior. I prosił o pomoc. On. Mnie. Łamacz kobiecych (i, co się okazało, nie tylko) serc, najbardziej męski ze sławnego Choi Team, przyszedł do mnie z podkulonym ogonem i błagał o pomoc. Pech chciał, że właśnie wtedy siedzieliśmy z Uppem w salonie i...
No dobra. Niech będzie, od początku.
Tak więc siedziałem sobie na kanapie w salonie i przeglądałem twittera na tablecie. Oczywiście, znowu zostałem zaspamowany, nic nowego. Najgorsze było to, że wielu znajomych z wytwórni zaczęło do mnie pisać jako do 'Pomocnego Himchana'...
Kątem oka ujrzałem Moona, stojącego niepewnie w drzwiach. Odchrząknął cicho, co sprawiło, że na chwilę oderwałem wzrok od ekranu.
- No?
- Mogę sie przysiąść...?
- Jasne.
Usiadł obok mnie i chwycił w dłonie pilota. Chwilę się nim pobawił, jednak nie zrobił nic produktywnego (no błagam, bez skojarzeń, nie teraz...), tylko wciąż się na mnie gapił jak ciele w malowane wrota. Udawałem, że nic mnie to nie obchodzi. Kolejna wiadomość w skrzynce. Aż się normalnie bałem otworzyć...
- Co robisz?
- Przeglądam twittera... Wiesz, że Ren ma takiego samego miśka jak ty? - spytałem, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Roześmiał się nerwowo.
- Coś kojarzę... Hm, hyung?
- No?
- Mówiłem ci już, że jesteś przystojny?
Opuściłem tablet na kolana, mrugając szybko powiekami. Co? Bez jaj, no błagam...
- Khm... Uppie, no wiesz, ja...
- Te, Kim! - w progu niespodziewanie pojawił się Jae z kanapką w jednej dłoni i szklanką mleka w drugiej. - Masz gościa.
- Oh. Kto to?
- Przekonasz się.
Odłożyłem tablet na stolik i rozsiadłem się wygodniej. Sądząc po moich ostatnich 'sukcesach' mógł to być dosłownie każdy... Uppie posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Może ja już pój...
- Nie, zostań. - odparłem stanowczo. - Musimy potem porozmawiać.
Zmieszany, wbił się mocniej w kanapę i spuścił wzrok we własne dłonie. Chwilę później w salonie pojawił się już wspomniany wcześniej Choi Siwon, a ja prawie zszedłem na zawał.
- Pomocny Himchan? - spytał, niepewnie rozglądając się dookoła.
- Na to wygląda... - burknąłem, wycierając spocone dłonie w spodnie. - Siadaj.
Ściągnął kurtkę i położył ją na oparciu jednego z foteli, po czym usiadł na kanapie obok JongUpa. Ten odchrząknął cicho, po czym wstał i zakomunikował nam, że idzie zrobić kawę.
- Twoja sekretarka?
-... Słucham?
Chłopak roześmiał się pod nosem.
- Nie, po prostu... Myślę, że taki profesjonalista jak ty powinien mieć sekretarkę.
Boże, ludzie... Uwzieliście się na mnie?
- N-nieważne. No to... jak mogę ci pomóc?
No i mówi, a ja wszystko zapisuję w moim cudownie-różowym notesiku. Dotarło do mnie, że niedługo będę musiał sobie kupić nowy, bo w tym już prawie nie ma miejsca. Całej sprawie nadałem zaiste tajemniczy kryptonim: 'Operacja: YeWon', po czym wypytałem go o wszystkie szczegóły zarówno te bardzo ważne, jak i te mniej.
- Czyli mówisz, że niedługo idzie do wojska, tak?
- Dokładnie.
- I chcesz mu zrobić niespodziankę, tak?
- N-no tak...
- Pysznie! - wyrzuciłem ramiona w górę w geście tryumfu. Siwon aż podskoczył, pewnie nie spodziewając się mojego wybuchu. - Mam pomysł, o mój Bożeee~~
- Khm, okeej...
- Przyzwyczaj się, on już taki jest. - mruknął JongUp, podając nam kubki z kawą. Podziękowaliśmy mu, po czym wróciliśmy do naszej rozmowy.
- Zapiszę ci to wszystko, byś nie zapomniał. - powiedziałem, upijając łyk gorącego napoju i wyrywając kartkę z notesu. - Życzę powodzenia. Ale i tak, znając mnie i moje sposoby, góra tydzień i już jest twój!
Uśmiechnął się szeroko z nieopisaną wdzięcznością. Już czułem się z siebie dumny! W tamtym momencie dotarło do mnie, że w sumie mógłbym się tym zajmować na większą skalę i to za całkiem niezłe pieniądze...
Gdy Siwon już wyszedł, całkowicie zapomniałem o rozmowie, jaka miała się odbyć między mną a Moonem. Zamiast tego wziąłem go w ramiona i zaśmiałem się jak szaleniec.
- Widzisz? WIDZISZ! Mogę na tym zrobić niezły interes! Będę z tego kasiorę trzepać, zobaczysz!
- Mhm...
Byłem zbyt rozentuzjowany, by zauważyć jego rumieniec. Zresztą, nieważne. W końcu wielki Kim Himchan znowu w akcji~!  Nikt mnie nie powstrzyma, mam cały świat u stóp! Nawet ten pomysł z biurem nie wydawał się wcale takie zły...
- A, właśnie. Uppie, mogę cię o coś prosić?
- Hyung... Ale... No okej, o co chodzi?
- Czy zostałbyś moją sekretarką?

7 komentarzy:

  1. Genialne :) /Sylwia K.

    OdpowiedzUsuń
  2. *Him klęka*
    -Up, czy zostaniesz moją sekretarką?
    -Tak! *Rzuca się w ramiona swojej miłości*
    *romantyczny kiss*
    Awww ;3 suodkie to! <3 zły Dae, chociaż... on może czuje coś do Hima... kto wie. Ano ty wiesz! czekam na smuta Banglo~ <3 weny i dużo wolnego czasu, no i chęci oczywiście ^_^ Dobranoc ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki~jak jakiś smut, to dopiero po testach, czyt. w maju niestety ;_;

      Usuń
  3. JA CHCĘ WIEDZIEĆ CO BĘDZIE DALEJ! XD jesteś genialna <3

    OdpowiedzUsuń
  4. OMGOMGOMG, jaaaaaaaaaaaakie słodziaśne i w ogóle. Cudocudocudocudo <3 <3 <3 <3 Życzę weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadal rozwala mnie ten moment z "Tak, ten Siwon... no chyba, że znacie jeszcze jakiegoś. To nie ten. Tylko ten drugi... " XD Nie ważne ile razy do niego wracam i tak za każdym razem wybucham śmiechem xD

    Końcówkaa tak bardzo urocza ♥

    OdpowiedzUsuń