Rodzaj - komedia/yaoi
Pairing - HimUp&Banglo (B.A.P)
Beta - Tak
Tytuł - 'Pomocny Himchan po raz trzeci, czyli fejm się musi zgadzać'
Ostrzeżenia - przekleństwa, zajebistość Himchana po raz kolejny XD
Część 1
- Weź Kim, sprzedałeś się.
Odłożyłem butelkę z sokiem na stół, przybierając najbardziej poważną minę, na jaką było mnie stać. No nie! Ja, wszechmocny, wszechwiedzący, wszechbywający i w ogóle, Kim Himchan, człowiek, który mu tak bardzo pomógł, bo gdyby nie ja, wciąż siedziałby w pokoju, zamknięty na cztery spusty i pisał te beznadziejne ballady o miłości. Dzięki mnie sobie zamiast tego trochę porucha... Nie no. AŻ TAK wszechwiedzący nie jestem... Khm, no staram się.
- C-co?
- To co słyszałeś. Kto jak kto, ale po tobie bym się tego nie spodziewał...
- Czekaj, czekaj, bo chyba nie czaję... O czym ty do mnie...
- Sprzedałeś się, cioto. Jest o tobie w gazecie.
Wyrwałem rzeczony przedmiot z dłoni mojego przyjaciela i wlepiłem w niego wzrok. No tak, artykuł. Pięknie. Pomocny Himchan znowu w akcji. Cudnie.
- Myślałem, że po tej aferze z 2minem dałeś sobie spokój...
- Żartujesz? Jestem zbyt zajebisty, by dawać sobie spokój...!
- No tak, ale nieźle cię pogonili wtedy... Mogłeś bardziej uważać, wiesz...
- Nie mogłem! Wrobiili mnie, Bang, wrobili! - odparłem płaczliwym głosem, jednak on tylko przewrócił oczyma i wziął ode mnie gazetę.
- No jasne, oczywiście. Wszyscy rozumiemy...
- TE, STAWIASZ SIĘ, LESZCZU?
- Boże, Himie, wytrzeźwiej czy coś... - odparł, zwijając gazetę i wsuwając ją do torby. - Idę, Zelo na mnie czeka. Weź zapłać, portfela nie wziąłem.
- ... Uczysz się od najlepszych. - mruknąłem, patrząc kątem oka na jego niedokończone piwo i mój 'soczek'. No dobra, nie był to tylko sok, ale to tylko dlatego, że miałem ciężki tydzień.
Już widzę waszę miny. Coś w stylu 'Oh, Oppa, opowiedz nam, opowieedz~~~'. No dobra. Jak chcecie. Ale potem nie narzekajcie, że nie chciałyście wiedzieć. Wciąż możecie zawrócić...
... Dobra, już nie możecie. Klamka zapadła, koniec. Ciekawość was zżera, wiem... A zatem usiądźcie wygodnie, gdyż oto przed wami zaiste ciekawa historia Pomocnego Himchana i jego zasług!
* * *
Wszystko zaczęło się tego pechowego dnia, kiedy to omyłkowo zagapiłem się w nowy plakat na ścianie. G-Dragon... serio? SERIO?! I to jeszcze bez koszulki, w blond włosach z czystą pogardą na twarzy. Cały ten plakat zdawał się mówić 'Do roboty, dziwki', albo to po prostu moja chora wyobraźnia.
Wsunąłem ręce do kieszeni i odwróciłem się na pięcie. Pech chciał, że w tym samym momencie z łazienki wychodził JongUp... Aha i jeszcze jedno. Właśnie W TYM MOMENCIE pechowo ręcznik zsunął się z jego bioder.
- JASNA DUPA, WEŹ SIĘ ZAKRYJ! - wrzasnąłem tak głośno, że wcale bym się nie zdziwił, jakby G-Dragon wylazł z tego plakatu za mną i mnie ostro opierdolił za darcie mordy po nocy. - Nicniewidziałem, Boże drogi, trauma trauma trauma...
- Aha. - mruknął Up, unosząc pytająco brwi. - Co się drzesz, przecież i tak masz większego...
- ...?!
- Dobra, nic nie mówiłem.
Byłem tak skołowany, że nawet nie zauważyłem tłumku składającego się z reszty zespołu, który pojawił się tuż obok mnie. Zaspany Zelo, jak zwykle nic nieogarniający Jae, Dae, którego nic już nie zdziwi i mocno wkurwiony Bang.
- Co tu się do ciężkiej cholery wyprawia?
- TEN ZBOCZENIEC MNIE PODGLĄDA! - wskazałem palcem Moon'a, który najwyraźniej całkiem olał zaistniałą sytuację, gdyż w spokoju paradował sobie po korytarzu, świecąc gołym tyłkiem jak jakaś ladacznica.
- Jak do niego zarywasz, to normalne, że cię podgląda. - odparł lider, po czym ziewnął. - Idźcie spać, ale już. Ja się tym zajmę.
Nie trzeba było im dwa razy powtarzać. Cała trójka ruszyła w kierunku swoich pokoi, zostawiając nas samych. Chwilę później Up również sobie poszedł, posyłając mi najbardziej zagadkowe spojrzenie, na jakie było go stać.
- Naćpał się? Upił? Cokolwiek? - spytałem Banga, gdy tylko zniknął nam z pola widzenia. - Serio, nie kminię, o co tu...
- Himie, musisz mi pomóc.
To źle zabrzmiało.
- Khm... Dlaczego akurat ja?
- Bo jesteś moim przyjacielem, to raz. Dwa, że nikomu nie wygadasz... mam nadzieję. Trzy - mam teraz na ciebie haka. No i cztery... Jesteś moim przyjacielem, mówiłem już?
Wywróciłem oczyma. To było albo coś strasznego, albo potencjalnie niebezpiecznego dla reszty zespołu. Tak czy siak, miał rację. Nie mogłem mu odmówić, bo mnie zniszczy, a on akurat był jak najbardziej do tego zdolny.
- Dobra. Niech ci będzie. - odparłem, zakładajac ramiona na piersiach. - Co chcesz.
- Zakochałem się.
No pięknie. Czyli mam się zabawić w swatkę, tak? JA? No chyba go do reszty potrzepało. Owszem, pomagam ludziom w wielu sprawach (bez skojarzeń, błagam...), ale NIGDY W ŻYCIU nie bawiłem się w swatkę. Seryjnie, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, to jestem kompletnym kołkiem. Swoją drogą, to do siódmego roku życia myślałem, że dzieci kupuje się w szpitalu, ale to inna historia... Bang juz dość się ze mnie przez to ponabijał.
- Khm, no okej... Ale czemu jestem ci potrzebny? Jeden uśmiech i każda jest twoja...!
Pokręcił przecząco głową.
- Nie rozumiesz...
- Chyba masz rację. Dobra, od początku. Więc zakochałeś się, tak?
- Tak.
- W kim?
- W Zelo.
- Okej, no to... Zaraz, moment. W KIM?!
- W Zelo, nie będę się powtarzał.
Wytrzeszczyłem oczy, patrząc na niego jak na kosmitę.
- STARY, JESTEŚ GEJEM?! - wrzasnąłem. Dlaczego ja tego nie wiedziałem? Myślałem, że jest moim przyjacielem do cholery! - DLACZEGO MI NIE POWIEDZIAŁEŚ WCZEŚNIEJ?! MOJE SERCE KRWAWI...!
- Błagam, nie drzyj się tak. - jęknął, rozglądając się dookoła. Wziął głęboki oddech i dodał. - Tak, jestem. Jak zaraz powiesz 'to widać', to cię zabiję.
- ...Cholera, jestem zbyt przewidywalny.
- Kim.
- No dobra, dobra. Spokój. - przeczesałem włosy palcami, myśląc gorączkowo.
Po pierwsze - Bang gejem.
Po drugie - zakochany w Zelo.
I w końcu po trzecie - mam mu pomóc go zdobyć, tak? 'Zdobyć'. Cholera, o czym ja myślę...
- To jak będzie...? - spytał niepewnie. Doprawdy, ta mina cholernie do niego nie pasowała. Serio był aż tak zdesperowany, czy to tylko mój zmęczony mózg?
- No okej, pomogę ci. Ale nie wiem, co z tego wyjdzie, serio...
- Dziękuję. Świetny z ciebie przyjaciel.
- Wiem.
Już czułem, że będę tego żałować...
* * *
Następnego dnia szczegółowo przyjrzałem się Zelo na jednym z treningu. Wysunąłem kilka wniosków, które natychmiast postanowiłem sobie zapisać w małym, podręcznym notesiku, który kupiłem sobie specjalnie na tą okazję (no jak mam być taki profeszonal...?).
a). Zelo był ładny.
b). Zelo był nastolatkiem
c). Orientacja seksualna - nieokreślone.
d). stosunek do Bang Yonnguka - bezgraniczne zaufanie/przyjaźń/niepotrzebne skreślić.
I tak sobie stałem, bazgrząc jakimś kawałkiem ołówka w moim uroczo-różowym notatniku, kiedy kątem oka ujrzałem wchodzącego do sali JongUpa. Matko Boska, co on miał na sobie... Czarno-białe spodnie w panterkę? To jest jakiś żart?
- I ty zamierzasz w tym tańczyć?
- No... na tgo wygląda.
- ... Soooo gaaay~ - skwitował Zelo, chichocząc pod nosem. Yongguk spiął się prawie niezauważalnie, jednak nic nie powiedział. Up prychnął i odwrócił się do nich tyłem.
- Chłopaki, koniec gadania, do roboty! Kim, co tam robisz? Zostaw ten pamiętnik i chodź tu, pojutrze koncert!
- No dobra...
Jakoś nie mogłem się skupić. Wciąż kątem oka zerkałem na naszego maknae, próbując jak najwięcej wyczytać z jego ruchów. Cholera jego mać, dlaczego ten chłopak był taki trudny? Chociaż z drugiej strony, po Bangu też nie widać, że jest gejem. Przecież bym się domyślił, prawda?
- Kim, co się tak lampisz na tego biednego Zelo, zboczeńcu jeden? - zmarszczył brwi Daehyun, natychmiast przestając tańczyć. - Chcesz go zgwałcić, czy co?
- Ja nie...
- TY PEDOFILU JEDEN! JAK ŚMIESZ?!
- Ja... czek...
- A JA CI UFAŁEM!
- Chłopaki, błagam! - jęknął rzeczony chłopak, stając między nimi. Boże, jak on śmiał być taki wysoki! Jeszcze trochę i napluje mi na głowę, smark jeden... - Nie kłóćcie się...
- Sam widziałeś, co ten idiota robił! Obłapiał cię tymi swoimi ślepiami... Najpierw Moon a teraz ty... To się nie mieści w...
- Dae, wrzuć na luz, błagam. Co ty mi tu insynuujesz? Masz okres, czy co? - Zelo nerwowo zachichotał. - Po prostu patrzyłem, czy zapamiętał wszystkie kroki, bo ostatnio nie umiał prawie NIC.
Maknae zarumienił się mocniej, niż najbardziej czerwony pomidor, jakiego kiedykolwiek jadł.
- Jeszcze jakieś pytania?
- Eee... Nie...
- No. - odwróciłem się na pięcie i wróciłem na swoje miejsce, patrząc na wszystkich z zadowoleniem. Kiedy muzyka znowu zaczęła grać, puściłem Bangowi oko. Niech wie, że się staram (i cierpię...), a co!
* * *
Następnego dnia miałem już całkowicie obmyślony plan działania. Usiadłem prosto i rozmasowałem obolały kark, patrząc z dumą na kartkę, która leżała przede mną:
"Plan podrywu dla B.Y według d. Kim Zajebistego Himchana":
1. Obserwuj go. Kiedy Wasze spojrzenia się spotykają, nie odwracaj wzroku zbyt szybko, ale nie mierz nim go jak manekina na strzelnicy. Uśmiechaj się słodko, ale bez przesady...
2. Mów mu, że ładnie wygląda/jest przystojny/jak woli. Byle najczęściej. Im więcej komplementów, tym lepiej.
3. Po jakimś czasie zaproś go do kina, od tak, na spontanicznie. WYBIERZ PRZESTRASZNY HORROR. Będzie to idealna okazja, by mógł się w Ciebie wtulić.
4. Spacery, spacery, dużo spacerów. Trzymanie za ręce i inne cukry. Wszystko z umiarem, nie przestrasz go.
5. Podpytaj go, co sądzi o związkach homoseksualnych, tak o, bez okazji. Od tego punktu zależy przyszłość Wszego (rzekomego) związku.
6. Jeśli wydało się, że też jest homo/biseksualistą/niepotrzebne skreślić, to jesteśmy w domu. Jeśli jego odpowiedzi były wymijające i niepewne, niezwłocznie się skontaktuj z d. Kimem.
Byłem z siebie dumny. Mimo wszystko, iż nie uśmiechało mi się bawienie w tą całą swatkę, naprawdę się zaangażowałem w tą robotę. W końcu to mój przyjaciel, kto inny mógł mu pomóc, jak nie ja?
Chwilę później, korzystając z okazji, że nikogo nie było w domu, wręczałem mu ową kartkę z wielkim bananem na twarzy. Rzucił mi zdziwione spojrzenie, po czym mruknął:
- Szybki jesteś...
- Lubię szybko działać.~
- ... To nie brzmi zbyt dobrze.
- Oh Bangie, Bangie... Kiedy ty stałeś się taki zboczony? - zachichotałem, klepiąc go przyjacielsko po ramieniu. - No dobra, nic nie mówię. Masz, działaj, czekam na efekty!
- A jeśli coś pójdzie nie ta...
- Ani mnie nie denerwuj! Wszystko będzie dobrze, ani się obejrzysz, a już wylądujecie w łóżku. - uśmiechnąłem się szeroko, zostawiając go tam kompletnie skołowanego. Kiedy szedłem przez korytarz, w oczy znowu rzucił mi się G-Dragon z plakatu, patrzący na mnie tym samym wzrokiem, co ostatnio.
- A widzisz! Jeszcze mi się uda, zobaczysz! - przybiłem mu żółwika, po czym z cichym chichotem ruszyłem w kierunku swojego pokoju.
* * *
Po koncercie byłem tak wykończony, że myślałem, że padnę na twarz przy pierwszej okazji. Nogi miałem jak z waty, gardło kompletnie zdarte, a chęci na cokolwiek żadnych. Ledwo co zdołałem uwalić się na kanapie w salonie i wyciągnąć rękę po pilot do telewizora, który, na moje nieszczęście, leżał poza jej zasięgiem.
Rzuciłem błagalne spojrzenie przechodzącemu obok mnie Jae. Zignorował mnie, najzwyczajniej w świecie olał! No co za cham! Rzuciłem mordercze spojrzenie jego plecom, po czym opadłem ciężko na poduszki.
A pierdolę to.
Nawet nie zauważyłem, kiedy usnąłem. Nie lubiłem spać na kanapie, cholernie bolały mnie potem plecy, co w połączeniu z zakwasami po koncercie nie było zbyt przyjemne. Ale co mogłem zrobić - byłem seryjnie umierający, no ludzie!
Obudziło mnie niezbyt delikatne szturchnięcie w ramię, na co zareagowałem cichym przekleństwem i jakąś groźbą. Natręt jednak nie dawał za wygraną, jeszcze mocniej szarpiąc mnie za rękaw. Otworzyłem niechętnie oczy, patrząc morderczo na Banga, którego twarz ujrzałem przed sobą.
- Co? Śpię.
- Cholera, wiem, ale...
- Jeśli budzisz mnie bez powodu, to wiedz, że masz przejebane, stary.
Wziął głęboki oddech, po czym odparł:
- Jestem już przy punkcie drugim. Powiedziałem mu dzisiaj, że ślicznie wygląda.
- Aha i co?
- No i mnie wyśmiał?
- Co?
- No to, zwyczajnie mnie wyśmiał, jak to Zelo.
- Sorry Bangie, ale nie czaję. Wiem, że z ciebie romantyk taki jak z lateksu bawełna, ale myślałem, że chociaż teraz dasz radę.
- ... jak co z czego?
- Ignorant. - prychnąłem, podnosząc się do siadu. Moje biedne plecki... - Nie rozumiem. Tyle się tych pseudoballad napisałeś, a teraz mi z takim czymś wyjeżdżasz...
- Ale to Zelo!
- No to poćwiczmy.
- Eee, co?
- Powiedz mi dokładnie to, co jemu. Obiecuję, że się nie będę śmiał... No, postaram się.
Zamrugał dwa razy, patrząc na mnie jak na skończonego idiotę. Ja już jednak zdążyłem wstać, poprawić pognieciony tshirt i, nieco chwiejnie, stanąć przed nim.
- Wyobraź sobie mnie jako Zelo. A teraz działaj, olśnij mnie swoim urokiem~
- Dziwny jesteś.
- Dalej, zanim się rozmyślę.
Widać było po nim, że bije się z myślami. Po chwili jednak machnął ręką i odchrząknął głośno.
- No dobra.
Założyłem ramiona na piersiach i obserwowałem. Bang uśmiechnął się szeroko, przeczesał włosy palcami i omiótł mnie zainteresowanym spojrzeniem.
- Łał... Ślicznie wyglądasz, wiesz?
Już otwierałem usta, by zarzucić mu, co robi źle, kiedy usłyszałem za plecami zduszony jęk. Spojrzałem przez ramię i westchnąłem z poirytowaniem. No nie, Dae. Pięknie, wręcz cudnie...!
- Jedno słowo, kretynie, a już niedługo będziesz wąchał kwiatki od spodu. - warknąłem, marszcząc groźnie brwi. Kompletnie zdezorientowany odwrócił się na pięcie i pobiegł w kierunku łazienki, trzaskając za sobą drzwiami.
- On po prostu nie ogarnia mojej zajebistości. - wzruszyłem ramionami, po czym uśmiechnąłem się słabo. - No. A teraz patrz i ucz się od mistrza!
***
Zaczynałem się naprawdę denerwować. Bang nie zdał mi relacji już od ponad tygodnia. Nie umiałem nic wyczytać z tej jego tajemniczej twarzy, którą utrzymywał przez ten cały czas. Nie znalazłem też niczego dziwnego w zachowaniu naszego maknae, co było sprzeczne z wszystkimi moimi domysłami, prócz jednego; Czyżby dał sobie spokój?
Nie, to niemożliwe. Nie Bang. Poza tym poinformowałby mnie o tym. Czyli to znaczyło, że albo idzie bardzo dobrze, albo po prostu jeszcze nie zaczął działać. Szczerze mówiąc bardziej stawiałem na to drugie.
Ja jednak też nie spoczywałem na laurach. Moje obserwacje były coraz bardziej dokładne, ustalałem wszystkie scenariusze, jakie mogłyby się wydarzyć podczas ostatniego punktu na liście, którą niedawno wręczyłem Yonggukowi. Byłem pewien, że poradzę sobie z każą sytuacją. Przecież przyjaciołom TRZEBA pomagać, prawda?
W końcu jednak nie wytrzymałem. Wiedziałem, że jak natychmiast mi nie powie, co jest grane, to chyba oszaleję. Podstępnie więc umówiłem się z Bangiem na piwo w centrum, układając sobie w głowie po kolei wszystko, co mu powiem.
Doktor Kim Himchan, specjalista od spraw sercowych nadchodzi!
Było słoneczne południe, do tego niesamowicie upalne. W ochronie przed słońcem (i dzikimi fankami) założyłem na nos stylowe, czarne okulary, chwyciłem torbę i wyszedłem z domu. Bang był świeżo po próbie, powinien już na mnie czekać.
- Cześć, stary. - rozpostarłem ramiona, uśmiechając się szeroko. Chłopak uniósł pytająco brwi, ale odwzajemnił mój uścisk i odchrząknął cicho. - Zamówiłeś coś?
- Ta, dwa piwa.
- Cudnie. - mój uśmiech się pogłębił, po czym usiadłem na krześle i spojrzałem na niego zza okularów. - No, to czas na spowiedź. Opowiadaj!
- Wiesz, że aby się czegoś dowiedzieć, to nie musiałeś specjalnie zapraszać mnie na piwo...
- Tak jest zabawniej. - machnąłem ręką, kątem oka obserwując kelnerkę, która właśnie niosła w naszym
kierunku dwie butelki. - To jak? Już to zrobiliście?
- Nie. Wstrzymaj wodze Kim, to nie idzie tak szybko.
Wywróciłem oczyma z udawanym znużeniem.
- Nieważne. Ale jakieś postępy są, prawda?
- Nawet całkiem spore. - W KOŃCU na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Gratulacje! - Wczoraj byliśmy w kinie. Na Czarnobylu.
- Ale żeś wybrał horror, no niech mnie drzwi ścisną...
- Cicho siedź! I tak się bał! - dodał z dumą, otwierając swoją butelkę i upijając łyk alkoholu. - Tylko potem musiałem go przepraszać za beznadziejny dobór filmu i obiecywać, że następnym razem pójdziemy na jakąś bajkę...
- Czyli będzie następny raz?
- No pewnie, a ty co żeś myślał? Związek to nie tylko seks.
- No przecież wiem, aż taki ograniczony nie jestem. - westchnąłem, przykładając zimną butelkę do czoła. - O matko, jak gorąąąco...~
- A propo! Mam zamiar się go jutro spytać o... no wiesz. - zagryzł wargę ze zdenerwowaniem. Moje usta
ponownie wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.
- No patrz! I kto tu jest szybki?
- Daj spokój...
- Tylko pamiętaj; nie przestrasz go. Jeśli myślisz, że pozwolę ci potem ryczeć, to jesteś w wielkim błędzie,
koleś.
Wywrócił oczyma z irytacją.
- Wiem. Powtarzasz mi to już od tygodnia.
- Zdarza ci się coś zapominać, więc wolę być pewien, że pamiętasz.
Posłał mi najbardziej mordercze spojrzenie, jakie w życiu widziałem, serio. Aż się postanowiłem zamknąć i całkowicie skupić na sączeniu piwa z butelki. Ten jednak wyglądał tak, jakby się nad czymś gorączkowo zastanawiał. Miałem dziwne przeczucie, że lepiej go o to nie pytać...
I bardzo dobrze. Już po paru minutach wstał bez słowa, rzucił na stół kilka drobniaków i ruszył prosto przed siebie. Obserwowałem go chwilę w zdziwieniu i niedowierzaniu. Niemożliwe! Bang Yongguk nie dopił
swojego piwa!
On naprawdę był szaleńczo zakochany...!
* * *
Kiedy tego dnia po zakupach wracałem do domu, zupełnie nie spodziewałem się tego, co tam zastanę.
Byłem zbyt wykończony, by myśleć (szaleńcza ucieczka przed bandą wrzeszczących fanek wypompowała ze mnie wszelkie siły. Nie no, dlaczego one muszą być takie zawzięte, nie kupuję tam przecież ciuchów od wczoraj...!), więc nawet nie zapukałem do drzwi, co zazwyczaj robię. Pchnąłem drzwi mieszkania, rzuciłem ciężkie jak cholera torby na podłogę, oparłem się o ścianę, przymknąłem powieki i wziąłem kilka głębokich oddechów. Nareszcie. Spokój i cisza...
Od razu ruszyłem do salonu, w zamiarze włączenia sobie jakieś kiepskiej dramy i pośmiania się z głupoty głównych bohaterów. Miałem też nadzieję, że jestem sam w domu. W końcu była sobota, dzień wolny, rodzina, przyjaciele i tak dalej...
I tak sobie myśląc, wszedłem do tego salonu i stanąłem jak wryty. Co ujrzałem?
- O rzesz w dupę...
To mówiło samo za siebie.
Bang natychmiast podniósł na mnie wzrok, wytrzeszczając oczy. Odruchowo puścił Zelo, który nie zdołał
się niczego przytrzymać i z głośnym hukiem spadł z kanapy. Ja wciąż stałem, gapiąc się jak sierota, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.
- Bang Yongguk. Dlaczego, do ciężkiej cholery... - nie skończyłem, gdyż chłopak nagle znalazł się obok
mnie, chwycił za rękaw i pociągnął w stronę kuchni. Nie muszę chyba nadmieniać, że jedyna rzecz, jaką miał na sobie, to bokserki w pomidorki, prawda?
- Dobra, już możesz mnie puścić. - wyszarpnąłem się, po czym rzuciłem mu zadowolone spojrzenie, a na
moje usta wpłynął uśmiech. No patrzcie państwo! Chciałoby się powiedzieć 'A nie mówiłem?!' - Czyżbyś chciał coś powiedzieć swojemu przyjacielowi...~?
Ten odwzajemnił mój uśmiech i, zupełnie niespodziewanie, rzucił mi się na szyję.
- Boże drogi, Himchan, kocham cię. Jesteś genialny!
- Mów mi jeszcze.~
Misja wykonana, sir! Przyznam szczerze, że pierwszy raz w życiu bawiłem się w swatkę i wyszło mi wręcz idealnie! Niecałe dwa tygodnie, a oni już jechali sobie w kakao na kanapie w salonie. Gdybym tylko mógł, napisałbym o tym piosenkę, ale pewnie Bang by mnie za to zabił, nieważne, jak wdzięczny teraz był. Zamiast tego zapisałem swój pierwszy sukces w moim kochanym notesiku z dokładną datą i godziną. Po prostu cudnie~!
...Gdybym jednak wtedy wiedział, że to jeszcze nie koniec...
Moje kochane Banglo Ciekawa jestem co dalej ^_^ Mam nadzieję że będę mogła przeczytać... Jutro wywiadówka.,>,<"mam przejebane -,- a tobie weny! Mam nadzieję że zobaczymy się w najbliższym czasie
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^ Powodzenia na wywiadówce! c:
UsuńMama się nie dowiedziała <3 Jutro dostanę wykaz ocen ale poprawie i potem jej pokażę i będzie gut! Więc czekam teraz na kolejną część zajebistości Hima no i może jakiś smut Banglo? Mam pytanie, jak można nie lubić Banglo!?
UsuńJa nie lubię Banglo ;;;;;;;
Usuń"- JASNA DUPA, WEŹ SIĘ ZAKRYJ!" i parę innych tekstów... Kocham Cię, wiesz? XD
OdpowiedzUsuńChce dalszą historia skromnego Himchana!
btw chyba zacznę Cię błagać o jakiegoś oneshot'a Banglo. Ja o nich pisać nie umiem, a mam ochotę na poczytanie o ich relacjach, gestach, czułości itd :c
Dziękuję ^^ racja, racja, Banglo to cudowna para, a co do oneshotów, to na pewno będzie ich dużo, obiecuję ^^
UsuńDumdumdumduuum~!
OdpowiedzUsuńI'm back~!
Będę Cię teraz spamić komentarzami, wiesz? :3
Bo mam jakieś 10/15 Twoich ff do nadrobienia xD *oooch, co ta szkoła robi z ludźmi... Nawet się nie ma czasu, żeby ff czytać O.O*
Ogólnie to tak, teksty Hima mnie rozwaliły xD Bardzo mi się humor poprawił i już nie mam ochoty mordować~! Hell yeah, taki chill out przy tym ff, że o ja :D
No i Banglo sjhgjgsajgjagh ♥
Kocham ♥
syneeek <3 dziękuję pięknie, najlepsza reakcja, jaką mogłam sobie wyobrazić *-*
UsuńStwierdzam, że GD jest mistrzem tego opowiadania. Gdyby nie on, nic by sie nie zaczęło. Buahahaha! xD
OdpowiedzUsuńA tak poważniej, to całkiem fajny fick. Pomocny Himchan wkracza do akcji!
Ich teksty co najmniej rozwalają tak, jak Bang rozwalił Zelo na kanapie. Na łopatki. xD
Jestem za wydaniem książki z fickami Twojego autorstwa. Chyba zacznę zamieszczać to zdanie pod każdym komentarzem xD
Boże jesteś genialna!
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy tak nie uśmiałam się czytając ff ^.^ Teksty rozwalają system
Weny!
Chcę więcej Aaaaa