czwartek, 28 marca 2013

KacSeul (IV):

Autor - Yesung Oppa
Beta - a jak myślicie...? ;-;









Staraj się pomóc przyjacielowi nawet, jeśli nie wiesz jak.


Kyuhyun zmrużył powieki, patrząc z wyraźnym niezrozumieniem na mężczyznę, który stał przed nim. Mówił z bardzo niewyraźnym akcentem, więc zajęło mu to trochę czasu zanim zrozumiał, o co mu chodzi. Kiedy w końcu to do niego dotarło, zamrugał gwałtownie.
- Ee... Ja nie rozumiem...
- Nie udawaj idioty, Cho! - wrzasnął łysol, łapiąc chłopaka za koszulkę i potrząsając nim gwałtownie. - Zaraz gadaj, gdzie jest nasz towar!
- Chłopaki, spokojnie! - Siwon stanął za Amerykaninem, kładąc mu dłoń na ramieniu.- Jaki towar, o co w ogóle chodzi?
Mężczyzna wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw, po czym popatrzył na Kyuhyuna tak, jakby miał zamiar przywalić mu w twarz. Miał jednak świadomość tego, że za jego plecami stoi Choi, który zaciskał palce na jego ramieniu, będąc w każdej chwili gotowy, by mu oddać. W końcu jednak puścił maknae, wyciągnął z kieszeni pomięty świstek i rzucił nim w niego.
- Tu masz wszystko napisane. Nasza umowa i twój podpis.
Kyuhyun odgarnął grzywkę z czoła, chwycił kartkę i wczytał się w nią. Wszystko po angielsku, a niech to... Na szczęście tekst był w prostym i zrozumiałym języku, więc chłopakowi powoli zaczęło się wszystko układać w głowie.
- O kurwa... - burknął po koreańsku, drżącą dłonią oddając mężczyźnie kartkę. - Khm... No tego... Wygląda na to, że...
- Że...?
- ... że nie mam zielonego pojęcia, gdzie to wszystko jest. - z każdym słowem jego głos załamywał się coraz bardziej. Słyszał, jak Leeteuk głośno przełyka ślinę. Niedobrze. Mają kłopoty i to jeszcze większe, niż przed chwilą.
- Co powiedziałeś, pieprzony żółtku?! - drugi mężczyzna podszedł do niego niebezpiecznie blisko i zmarszczył brwi. Nie zwracał żadnej uwagi na wyraźnie gotowego do bójki Siwona. - Jak to, nie masz pojęcia! Obiecałeś nam dziesięć kilosów koki, więc teraz się pytam – GDZIE. JEST. KURWA. NASZ. TOWAR.
- A skąd ja mam to wiedzieć?! Nic nie pamiętam!
- Właśnie! Wszyscy nic nie pamiętamy, więc odpuście sobie, chłopaki. - dodał Leeteuk, stając po lewej stronie Cho. On też był wyraźnie gotowy do zadymy, chociaż Kyuhyun wiedział, że był na niego wściekły. Przeczuwał, że bardzo mu się dostanie potem od wszystkich...
- Chyba ci się śni! Zapłaciliśmy wam!
- W takim razie oddamy wszystko, co do won... khm, dolara. - dodał spokojnym głosem Siwon.
- Chcemy nasz towar. Jeszcze pięć godzin temu widzieliśmy go u was w pokoju, mieliście nam go dostarczyć o szóstej rano w dokładnie wyznaczonym miejscu. Czekaliśmy dość długo. Nie zjawiliście się, a teraz mówicie nam, że nawet nie wiecie, co się stało?
Pokój, kokaina, rano... Kyuhyun wszystko układał sobie w głowie. Nie był pewien, czy w apartamencie, który wynajęli, mogłoby się zmieścić dziesięć kilo narkotyków w taki sposób, by go nie zauważyli. Szczerze w to wątpił... Co by znaczyło, że oni sami musieli to wszystko wciągnąć. Ale to przecież niemożliwe...!
Z drugiej strony, nic przecież nie pamiętali, a to już coś znaczy.
- Zrobimy tak. - powiedział jeden z Amerykanów, po czym wziął Kyuhyuna i zarzucił go sobie na plecy. - Zabieramy waszego kolegę. Jeśli do jutra rana nie dostarczycie nam naszego towaru, to niestety będziecie się musieli z nim pożegnać.
Zamarli.
- Ale... Przecież pieniądze... Oddamy je wam, kupicie sobie nowy tow...
- NIC NIE ROZUMIECIE. Koka, albo wasz przyjaciel zginie, rozumiecie? - nie czekał nawet na odpowiedź. Szybko odwrócił się do tyłu, machnął dłonią na swoich kolegów, po czym już znaleźli się z powrotem w aucie wraz z Kyuhyunem, który posłał rozpaczliwe spojrzenie swoim kolegom. Nim ci zdążyli jakkolwiek zareagować, samochód odjechał z piskiem opon, zostawiających ich całkowicie zdezorientowanych i poddenerwowanych.
- No pięknie! Jakbyśmy nie mieli już wystarczająco kłopotów! - Siwon wyrzucił ręce w górę w geście desperacji. - Ciekawe, co my mamy teraz zrobić...
- Nie mam zielonego pojęcia... - Donghae pokręcił głową, rzucając niepewne spojrzenie swoim kolegom. - Ale musimy wykombinować skądś te narkotyki... Inaczej... no wiecie.
- No dobra, ale skąd je wziąć..?.
- Nie wiem... Musimy ruszyć mózgownicą i pomyśleć. - Hae potarł obolałe skronie opuszkami palców, próbując się skupić. Bez skutku. W głowie wciąż miał widok przerażonego Kyuhyuna, siłą wpakowanego do auta, a do tego kac wcale nie ułatwiał myślenia.
- Wiecie co... Zadzwonię do reszty. - powiedział Eunhyuk po chwili ciszy. - Szukają teraz Heechula, no ale wiecie... Życie Kyuhyuna jest równie ważne i w ogóle... Może akurat mają jakiś pomysł?
Siwon pokiwał głową.
- Dobry plan. Poza tym całkiem możliwe, że ta cała koka przepadła wraz z Heechulem.
Wszyscy uznali to za bardzo prawdopodobne, gdyż ani po narkotykach, ani po Kimie nie było ani śladu. Nie tracąc więc czasu, Eunhyuk wyjął telefon z kieszeni i próbując zignorować kolejnych dziesięć nieodebranych połączeń od Hankyunga, wybrał numer Yesunga.
* * *
- 'Zielony Krab'? Doprawdy, już debilniejszej nazwy nie było...?
Stanęli na chodniku przed, podobno, najdroższym klubem w mieście. Był już późny ranek, a ulice powoli zaczęły się zapełniać ludźmi. Nawet tutaj, w jednej z najbardziej krytych dzielnic Nowego Jorku było ich na tyle, żeby mogli zacząć się obawiać o to, czy ktoś ich nie rozpozna. Yesung ze zdenerwowaniem poprawił okulary na nosie, po czym podrapał się po głowie.
- Cóż, z zewnątrz nie wygląda na zdemolowanego... Chociaż kto wie, co się działo w środku...
- Zaraz się przekonamy. - odparł Shindong, po czym zagryzł wargę i ruszył przed siebie. Reszta chłopaków niepewnie szła za nimi, cały czas rozglądając się dookoła.
Sam budynek niczym szczególnym się nie wyróżniał, prócz dużego (i najwyraźniej bardzo drogiego) napisu wiszącego nad drzwiami. Klub z zewnątrz nie był ani brzydki, ani jakoś specjalnie urodziwy. Wyglądał aż nadto normalnie, jednak domyślali się, że w środku znajdują się takie luksusy, o których nawet nie śnili.
- Cholera, zamknięty. - warknął zdenerwowany Shindong, szarpiąc bez skutku klamkę. Sungmin westchnął cicho, po czym położył mu uspokajająco dłoń na ramieniu.
- Koleś, spokojnie. Znajdziemy tylne wejście, na pewno ktoś jeszcze jest w środku i sprząta, czy coś...
Chłopak podniósł na niego wzrok i pokiwał głową. Widać było po nim, jak bardzo jest zmęczony. Tego wszystkiego było już za wiele dla poczciwego i cierpliwego Shindonga, a to jeszcze nie był koniec...
- Na parkingu stoi jakiś samochód. - zauważył Yesung. - Czyli na pewno ktoś tu jeszcze jest...
Musiał to być najprawdopodobniej właściciel, gdyż ten model, który tam stał, nawet jeszcze nie trafił do sprzedaży. Tym lepiej, gdyż właściciel klubu na pewno wiedział wszystko, co się dzieje w jego lokalu.
Zaszli go więc od tyłu, gdzie znaleźli kilkanaście skrzynek po drogim alkoholu i niewielkie, metalowe, nieco odrapane drzwi z napisem 'Enter'. Sungmin poczuł wzrok reszty na swoich plecach, więc przewrócił oczyma i zdecydowanie zapukał. Dlaczego on wszystko musi robić sam...?
Kiedy po paru sekundach nie usłyszał żadnej odpowiedzi, zapukał po raz kolejny, a potem jeszcze raz. Minęła minuta, kiedy odwrócił się na pięcie ze zdenerwowaniem na twarzy, lecz zaraz po tym drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. W progu pojawił się wysoki, elegancki mężczyzna z trzydniowym zarostem na twarzy i w nowym, ale już nieco wybrudzonym garniturze.
- Kto?
- Um... Dzień dobry. - bąknął Sungmin, odchrząkując cicho. - Chcielibyśmy porozmawiać... możemy?
- Kim wy jesteście, do cholery? - mężczyzna zmrużył oczy, jakby starał się przypomnieć, skąd ich kojarzy.
- Najprawdopodobniej trafiliśmy tutaj wczoraj w nocy i chcielibyśmy wyjaśnić jakąś sprawę... Tak więc czy jest...
- TO WY!
Chłopak cofnął się gwałtownie, prawie wpadając na równie zdziwionego jak on Ryewooka.
- Proszę...?
- JAK ŚMIECIE TUTAJ JESZCZE PRZYŁAZIĆ PO TYM WSZYSTKIM, WY... WY...!
- Ależ proszę się uspokoić! - przerwał mu Jongwoon, zsuwając okulary z nosa. - Jesteśmy poważnymi artystami. Chcieliśmy tylko wyjaśnić jedną strawę, gdyż wczorajszej nocy najwidoczniej mocno zabalowaliśmy... Oczywiście poniesiemy konsekwencje swoich czynów, tylko widzi pan... Szukamy naszego kolegi, Kim Heechula i...
Mięśnie na twarzy mężczyzny napięły się jeszcze mocniej. Sungmin przełknął głośno ślinę, praktycznie chowając się za Ryewookiem.
- To ten taki wysoki, co wygląda jak kobieta? Bardzo dobrze, że go tu nie ma. Jego z was wszystkich mam największą ochotę rozszarpać.
Jongwoon uniósł pytająco brwi.
- Widzę, że jednak pan musi nam wszystko wytłumaczyć od początku...
- Oh, nie ma za dużo opowiadania. Przyszliście tutaj późno w nocy, ten zaczął wymachiwać dolarami, krzycząc do tego, że zamawia dla wszystkich najdroższe drinki, jakie mamy. - powiedział, wskazując dłonią Ryewooka, co go tylko jeszcze bardziej zbiło z tropu. - Najpierw usiedliście i zaczęliście pić... a tak, przepraszam. Na początku jakiś wysoki chłopak wniósł tu tego na rękach do środka, prawie niszcząc całą framugę. - tutaj natomiast wskazał Yesunga, co jednak zbytnio nikogo nie zdziwiło.
- No dobra, zaczęliśmy pić... A potem?
- O matko, co potem... Wolałbym, byście mi tego oszczędzili, ale dobra. - westchnął, po czym kontynuował. -  No to najpierw piliście normalnie, nikt nie zwracał na was uwagi. Ale po jakiś trzech drinkach zaczęła wam odbijać szajba, taki blondasek wszedł na stół i zaczął coś ględzić po waszemu... A potem wszyscy poderwaliście się z miejsc, zaczęliście klaskać i drzeć się jak jakieś świry. Następnie któryś się wywrócił, ktoś się zaczął rechotać jak nienormalny, wyciągnęliście jakieś woreczki i wtedy to chciałem już posłać do was ochroniarzy. Co jak co, ale to jest porządny klub, nie chcemy żadnych ćpunów tutaj... No ale one szybko zniknęły, więc myślałem, że mi się po prostu przewidziało, w końcu było już późno... A potem ten wysoki wszedł na bar, kazał wzmocnić muzykę i zaczął tańczyć...
- Tańczyć? - zdziwił się Shindong. - Przecież to jeszcze nic takiego...
- Tak, ale striptiz to już tak. - mruknął właściciel, ignorując zdziwienie malujące się na ich twarzach. - Całą salę poniosło, ludzie zaczęli w was rzucać pieniędzmi, ogółem zrobił się taki kocioł, że już serio chciałem wkroczyć do akcji... Kiedy to uprzedzili mnie jacyś kolesie...
- Kolesie?
- Najwidoczniej zniesmaczyło ich to, co uskuteczniał wasz kolega... Rozpoczęła się bójka, mój lokal ucierpiał, aż w końcu ochroniarze wynieśli was wszystkich na zewnątrz i koniec historii. Aha i wisicie mi kupę forsy, tak nawiasem mówiąc.
Jongwoon oparł się plecami o mur, wzdychając ciężko. Wyszło na to, że wcale nie dowiedzieli się czegoś pożyteczniejszego niż to, że pobili się z jakimiś homofobami, którzy w tym momencie najprawdopodobniej byli ich jedynym tropem. No i do tego muszą zapłacić właścicielowi najdroższego klubu w mieście za szkody, jakie wyrządzili. Już widział oczami duszy ten wkurw na twarzy menagera. Zginą śmiercią okrutną, to było bardziej, niż pewne.
Jego niekryte przemyślenia przerwał telefon, który niespodziewanie rozdzwonił się w jego kieszeni. Eunhyuk. Szybko odebrał, przystawiając aparat do ucha.
- Dowiedzieliście się czegoś?
- Ta... - odparł chłopak, po czym dodał. - Mamy kłopoty.
- Powiedz mi coś nowego...
- Ale tym razem naprawdę poważne. Porwali Kyuhyuna.
Zszokowany, o mało nie upuścił telefonu. Przez moment wpatrywał się tępo przed siebie, jakby wciąż ta wiadomość jeszcze do niego nie dotarła.
- Yesung, jesteś tam?
- T-tak. Jak to porwali? Jak mogliście na to pozwolić?!
Chłopak syknął cicho, po czym odparł:
- To nie takie proste... To była mafia, hyung. Podobno Kyuhyun obiecał im dziesięć kilo koki do rana, a kiedy jej nie dostali, ostro się wkurwili.... No i go porwali, a my do jutra mamy im ja oddać, bo jak nie, to go...
- O nie... - jęknął Kim, zakrywając sobie usta dłonią. Zdziwiony Ryewook spytał bezgłośnie, czy wszystko w porządku. Pokręcił głową. - Nie, Wookie. Nic, kurwa, nie jest w porządku.
- Yesung...?
- Posłuchaj, spotkajmy się za godzinę... gdzieś. Gdziekolwiek. Musimy się wszyscy zastanowić, co robić.
- Uhm, no dobrze... Ale gdzie?
- Gdzie teraz jesteście?
- Wciąż pod hotelem...
- Dobra, czekajcie tam. My niedługo będziemy. - powiedział, po czym rozłączył się, patrząc na resztę chłopaków z przygnębieniem.
- Mamy przesrane. - to im starczyło, by się wszystkiego domyśleć. Właściciel lokalu wciąż jednak patrzył na nich wyczekująco z założonymi rękoma. No tak. Jeszcze to...
- Proszę nam wysłać czek pocztą, dobrze?
- Oszuści... No ale niech wam będzie. W sumie to nawet wam trochę współczuję...
Shindong uśmiechnął się słabo.
- Dziękujemy panu bardzo. Obiecujemy, że zapłacimy za wszystko, co zniszczyliśmy.
- No ja myślę.
Jednak nim to nastąpi, wciąż jeszcze muszą odnaleźć Heechula i znaleźć sposób na odzyskanie Kyuhyuna... A czasu było coraz mniej. Trzeba szybko coś wymyślić, bo już niedługo może być za późno...

9 komentarzy:

  1. Ummy jak nie ma tak nie ma, ale chociaż coś się wyjaśniło.

    KYUHYUN, POWAŻNIE? DZIESIEĆ KILO? NAPRAWDE? XD

    Jakoś rola mężczyzny zespołu nie pasuje mi do Sungmina ale dobra XD

    No i jeszcze ja się boje co będzie jak menago a tym bardziej Hangeng się pokapują biedni chłopcy </3 XD

    pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sungmin mężnieje, jak mu się świat wali, keke....... Nie no, no dobra.
      Dziękuję pięknie <3

      Usuń
  2. Nowa Polska stronka ROLE PLAY, KPOP YAOI. całkowicie PO POLSKU. Zapraszam!
    http://www.roleplayrepublic.com/roleplay/view_desc/2266/kpop-yaoi-polish-rp-polski-role-playing-roleplay-kpop-yaoi-boyxboy-polish-polska-polski
    Szczególnie poszukiwane osoby do B.A.P ^-^
    (przepraszam za spam)

    OdpowiedzUsuń
  3. NARESZCIE KAC SEUL ! <3
    Od kilku tygodni rozpaczliwie czekałam, aż w końcu jest. c:
    Ach ten Kyuhyun i jego zioło. XD A Sungmin jako jedyny musi załatwiać wszystko za resztę. *O* ♥ Gupek mój kochany. *-*
    Ale gdzie do cholery jest Heechul, to poważnie nie wiem. ;_; Pewnie pokicał za jakimś małym kiciusiem. XD
    Ogółem, genialnie ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak sobie zaglądnęłam od niechcenia, aby zobaczyć czy przypadkiem nie ma czegoś nowego z JmiD, a tu coś dla mnie nowego, czego jeszcze nie zdązyłam przeczytać. W sumie, powiedziałam sobie, co szkodzi i tak nie mam co robić, więc zabrałam się za czytanie i...
    Bardzo mi się spodobało, zabawna seria.
    Kyuhyun, i 10 kg koki... Nie no pomysł bardzo dobry, wciąż jak o tym myśle, to uśmiecham się jak głupia do monitora, a jak dochodzi co tego myśl, o Si Wonie i Yeosiu i ich ślubie, to mój uśmiech radykalnie się powieksza! xD
    Zabawny rozdział, genialnie napisane, aż człowiek się nadziwić nie może...
    Lola ^^'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety, dziękujędziękujędziękuję *w* cieszę się, że przypadło do gustu ^^

      Usuń
  5. Porwali Kyu?! D:
    Rany, to naprawdę musiało być COŚ, ta impreza... Jakiś kosmos D:
    Jeszcze ta demolka w klubie, Ciula nadal nie ma...
    Masz niesamowite pomysły, podziwiam. W dodatku przyjemnie, lekko napisane, w zabawnym tonie. Świetne <3
    Życzę weny i pozdrawiam ~ ^^

    OdpowiedzUsuń