środa, 20 lutego 2013

KacSeul (III)

Autor - Yesung Oppa
Beta - Nie







 Unikaj dalszych kłopotów... O ile to w ogóle możliwe.


Jechali w zupełnej ciszy, wsłuchując się w pomrukiwanie kierowcy, który zupełnie się nimi nie przejmował, gdyż wyjął z kieszeni paczkę papierosów, zapalił jednego i wsunął do ust. Sungmin skrzywił się. NIENAWIDZIŁ palaczy jak mało czego. Sam zapach tytoniu doprowadzał go do szału. Poruszył się niespokojnie na siedzeniu, co nie uszło uwadze pozostałych chłopaków.
- Coś... nie tak? - spytał Shindong, marszcząc brwi. Chłopak pokręcił głową.
- Nie, tylko... - ściszył głos, chociaż wiedział, że kierowca nie rozumie koreańskiego. - ...wiesz, ze nienawidzę papierosów.
- Ah, rozumiem... - odparł, wzdychając cicho. - Wytrzymaj jeszcze chwilę.
- Postaram się.
Menager zadzwonił im niecałe pięć minut temu - Heechula na pewno nie było w Korei. Czyli nie pozostało im nic innego, jak szukanie przyjaciela na miejscu. Przecież nie mógł się rozpłynąć w powietrzu...?
Yesung przeczesał włosy palcami, zerkając przez okno. Nie znał tego miasta. Nie miał zielonego pojęcia, co do ciężkiej cholery w nim robił... Najgorsze było to, że nic nie pamiętał. KOMPLETNIE nic. Jak bardzo musieli zabalować, by doprowadzić się do takiego stanu...?
Myślał o rodzinie, przyjaciołach i... Siwonie. Był kompletnie załamany, gdy się dowiedział o ślubie. On sam też nie mógł się oswoić z tą myślą, ale... Czy aż tak bardzo tego żałował? Poczuł tępy ból w klatce piersiowej, jakby ktoś uderzał w jego serce młotkiem. Myślenie o tym męczyło go. Musiał się skupić na czymś innym. Może na...
No tak. Gdzie, kurwa jasna, jest Heechul?!
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział kierowca, gasząc papierosa i wyrzucając go przez uchylone okno. - Dziesięć dolców się należy.
Wszyscy spojrzeli na siebie z przerażeniem. Jak mogli zapomnieć o tak ważnej sprawie jak pieniądze? Nawet, jeśli jakieś mieli przy sobie, to na pewno nie były to dolary...
Ryewook sięgnął ręką do kieszeni. Miał nadzieję, że wygrzebie choć parę drobniaków. Jakież było jego zdziwienie, gdy natrafił na dość gruby zwitek banknotów, o którym kompletnie nic nie wiedział.
- Co do... - wyciągnął go i rozwinął - dolary. DUŻO dolarów, najprawdziwszych, świeżo wydrukowanych. Wpatrywał się w nie z niedowierzaniem i z szeroko otwartymi ustami.
- Um... panowie...?
- A, tak. Przepraszam. - wyciągnął jeden zwitek i podał go kierowcy. Ten uśmiechnął się szeroko i skinął im głową, po czym cała czwórka wytoczyła się z auta, które natychmiast odjechało. Wszyscy wlepili wzrok w Ryewooka, który sam nic nie rozumiał.
- Ale... skąd...
- Wookie, czemu nam nie powiedziałeś, że masz tyle hajsu?
- Nie wiedziałem! - jęknął, chwytając się za włosy. - Boże kochany, a co, jeśli to nie są moje pieniądze?
- O czym ty... - zaczął Sungmin, jednak ten nie dał mu skończyć.
- Kto wie, co żeśmy jeszcze robili? Co, jeśli to są jakieś lewe banknoty...? Albo jeśli nie są nasze? Albo...
- Shisus, Wookie, skończ. Nie zamartwiaj się na zapas. - warknął Yesung, zakładając ramiona na piersiach. Na dźwięk słowa 'Shisus' wszyscy otrzeźwieli. Mieli coś ważnego do załatwienia... Po to tu przyjechali, prawda?
Odwrócili się gwałtownie i... zamarli. Stali przed kościołem. Najzwyklejszym w świecie kościołem...
Nie tego się spodziewali.
Sungmin ruszył przodem, na tą chwilę przejmując obowiązki lidera. W końcu ktoś musi nie? Stanął przed ogromnymi, dębowymi drzwiami kościoła i pchnął je mocno.
- Halo...? - powiedział, starając się brzmieć jak najbardziej zrozumiale. - Jest tu ktoś...?
- Księża zawsze siedzą tam... - odparł Shindong, wskazując dłonią drzwi obok ołtarza. - W... no wiecie, w... Kuźwa, jak to się nazywa...
- Zachrystia? - mruknął Yesung, zamykając ostrożnie drzwi świątyni.
- O! Tak, dokładnie - w zachrystii. Myślę, że tam powinniśmy się udać w pierwszej kolejności.
Tak więc zrobili. Dziwnie się czuli, będąc ponownie w tym miejscu. Tym bardziej, że z ostatniego razu nie pamiętali kompletnie nic... Ciekawe, co księża o nich pomyśleli. Mieli nadzieję, że chociaż się zachowywali jako tako w porządku...
- O matko, brzuch mnie boli... - jęknął Jongwoon, kiedy wszyscy znaleźli się pod drzwiami. Ryewook westchnął cicho, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
- Spokojnie. Dasz radę.
- Chyba jednak nie...
- Musisz! Jeśli nie dla siebie, zrób to dla Siwona... i Heechula, bo się nigdy nie dowiemy, gdzie on jest.
Rzucił mu smutne spojrzenie, po czym pokiwał niepewnie głową.
- No dobra... Masz rację.
Sungmin sięgnął ręką ku drzwiom i zapukał delikatnie. Rozległ się cichy, męski głos oznajmujący, że mogą wejść do środka.
- Dzięki Bogu, że to USA a nie jakaś tam Polska... - westchnął Shindong. - Przynajmniej rozumiem, co się dzieje...
Weszli niepewnie do środka, rozglądając się dookoła. Wnętrze zachrystii było... dość zwyczajne. Szafa, stół, parę krzeseł, wieszaki z albami ministrantów i puchaty dywan. Zmieszani, ustawili się w rządku, patrząc wyczekująco na łysego księdza, który odstawił filiżankę kawy na stół i uniósł pytająco brwi.
- O, to znowu wy... - powiedział mężczyzna. Sungmin uniósł pytająco brwi. Czyli ich pamiętał... Dobre i to.
- Um... szczęść Boże... - odparł. - Wróciliśmy, bo mamy parę pytań i...
- Domyślam się. - przyjrzał się każdemu z chłopaków po kolei. - Gdzie macie drugiego pana młodego?
Yesung zachłysnął się śliną.
- Um... Siwon... ee... Odpoczywa. - wtrącił się Ryewook. - A my musieliśmy tu przyjechać... Bo widzi ksiądz...
- Wczoraj niezłe tu zamieszanie zrobiliście. Prawie wyważyliście drzwi, drąc się, że mam natychmiast udzielić ślubu... Wiecie, wciąż nie jestem przekonany do tej nowej ustawy, ale błagaliście... No i... khm. Nieźle zapłaciliście...
- Zapłaciliśmy? Niby kto? - Ryewook wytrzeszczył oczy, patrząc na duchownego ze zdziwieniem. Ten uniósł pytająco brwi.
- No jak to kto? Ty. Powiedziałeś, że dla przyjaciół wszystko...
- ŻE CO DO...?!
- Wookie, uspokój się.
Poczuł dłoń Sungmina na swoim ramieniu. To niemożliwe! Zapłacił za ślub Siwona i Yesunga? Dlaczego? Co go podkusiło?! Cholera... I skąd miał tyle kasy...?!
- Mamy jedno ważne pytanie...
- Słucham?
- Szukamy naszego kolegi... Dość wysoki i szczupły, czarne włosy sięgające do ramion, ma na imię Heechul... Był może tu z nami?
Ksiądz zmarszczył brwi, ponownie sięgając po filiżankę z kawą. Upił łyk, po czym powiedział:
- Hm... O ile pamiętam, to był tu taki... Tak, teraz kojarzę.
Wszyscy wstrzymali oddech. Czyli wtedy jeszcze z nimi był... To już coś.
- Kojarzy ksiądz może, gdzie się potem mogliśmy udać?
- Cóż... Mówiliście coś o uczczeniu okazji i najdroższym pubie w mieście... Ale nic więcej nie wiem.
* * *
Kiedy wyszli z kościoła, Yesung odetchnął z ulgą. W kościele Heechul jeszcze był z nimi. Z tego, co kojarzył, to nie było to aż tak dawno temu... A ten pub... Warto tam pojechać. Może znajdą kolejną wskazówkę, co do miejsca przebywania przyjaciela?
- Em... chłopaki... - jęknął Sungmin, wyciągając telefon z kieszeni. - Zgadnijcie, kto dzwoni.
- Nie...
- Hankyung.
- Odbierzesz? - spytał Ryewook. Chłopak spojrzał na niego jak na skończonego kretyna.
- Pojebało cię do reszty? Będzie pytał o Heechula... Nie możemy mu powiedzieć, pamiętasz?
- W sumie racja... Ale będzie dzwonił do nas wszystkich...
- To niech dzwoni, wymyślimy jakąś zgrabną historyjkę i będzie cacy.
Nie byli przekonani do tego pomysłu, ale żaden z nich na nic lepszego nie wpadł. Sungmin schował aparat do kieszeni, po czym westchnął.
- Dobra. Czas się popytać, czy ktoś wie, gdzie jest ten pub... Swoją drogą, to wszystko serio jest dziwne. Skąd Wookie ma tyle hajsu?
- Ani mi nie mów. - warknął Kim, wkładając ręce do kieszeni. Natrafił na kolejny, podejrzany zwitek banknotów. - Cholera.
Czuli, że nie tak szybko wrócą do domu, o nie...
* * *
- Cholera, Geng dzwoni...
Donghae zmarszczył brwi, wpatrując się w ekran swojego telefonu. Nie miał najmniejszej ochoty odbierać. Wiedział, że mężczyzna będzie zadawał bardzo niewygodne pytania dotyczące zaginionego Kima... I chcąc nie chcąc będzie musiał mu opowiedzieć.
- Daj ten telefon. - warknął Hyukjae, wyrywając mu aparat z dłoni. Wyłączył go, po czym schował go do swojej kieszeni. - I po problemie.
- Ale on zaraz zadzwoni do ciebie... Albo do mnie. Albo do kogokolwiek... - odparł Kyuhyun, opierając się niedbale o ścianę budynku.
- Chcesz mu teraz wszystko tłumaczyć?
- ...
- No właśnie. Więc się zamknij z łaski swojej.
Przed chwilą wyszli z hotelu, wzdychając z ulgą. Po godzinie uspokajania mieszkańców i opiekunki apartamentowca udało im się z nią zawrzeć kompromis - nie zadzwoni na policję pod warunkiem, że oni do końca miesiąca zapłacą za wszystkie szkody, jakie wyrządzili w budynku... Tylko jak oni niby mają to spłacić?! Wytwórnia im tego nie daruje. Przecież na to pójdzie kupę forsy...
- Mamy przejebane... - westchnął Leeteuk, przykładając dłoń do czoła.
Musieli się z nim zgodzić. Byli w ciemnej dupie, jak to mówią. Najgorsza była ta bezczynność... No i Heechul, który najzwyczajniej w świecie zniknął. I Geng, wydzwaniający do nich jak wariat. Cudnie.
- Siwon, co tak siedzisz i...
- ... Któryś za nas cierpiał rany...
-... dobra. - mruknął Kyuhyun, postanawiając nie zwracać uwagi na swojego przyjaciela. Odkąd tylko wyszli z pokoju nie robił nic innego, tylko się modlił. Teraz jak o tym myślał, to w sumie nie był to taki zły pomysł... A może jednak to coś da?
- Chyba powinniśmy... - zaczął Hae, jednak nie skończył, gdyż tuż przed nimi z piskiem opon zatrzymał się czarny kabriolet. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn z dużymi, czarnymi okularami na nosach i złotymi łańcuchami na szyjach. Leeteuk uniósł pytająco brwi, kiedy obaj podeszli do nich.
- Cho Kyuhyun?
Krew odpłynęła chłopakowi z twarzy. O co im chodziło?
- Nic im nie mów... - warknął Eunhyuk po koreańsku, jednak ten nie zwrócił na niego uwagi. Lekko skinął głową.
- A... o co chodzi?
- Gdzie towar?
-... słucham?
- ŻADNE KURWA SŁUCHAM! GDZIE JEST NASZE DZIESIĘĆ KILO KOKAINY?!

9 komentarzy:

  1. Kocham ♥ xDD Kocham twoje ficki ♥ Są boskie... Zabawne i takie mdkalsjdfklsajksarhjlkerhkjgr ♥♥ xD Czekam na następne rozdziały ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahshhshhahhahha, Kyu, ah ten Kyu. Zjarany. Świetne ficki! Czekam z niecierpliwością na dalsze losy

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetną rzecz zrobiłaś, nie opisując całej balangi, tylko odkrywając jej skutki i pokazując tą ciężką drogę do naprawienia szkód. To wyszło bardzo ciekawie i się przyjemnie czyta ^^
    Skąd Ryeo ma tą forsę, Kyu i jego koka, ślub, omooo. Te zagadki poimprezowe, geniusz ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże kocham tego fika XD Uwielbiam taki klimat opowiadań, sprawiają że je się czyta bez końca... Dobra do ostatniego rozdziału ale mniejsza o to XD Świetnie piszesz, każde twoje opowiadanie jest przemyślane a pomysły oryginalne i za to cię uwielbiam~
    Nie wiem co mogę jeszcze napisać oprócz życzeń dużej ilości weny, dokończenia KacSeul i napisania innych tak świetnych ff!
    N~

    OdpowiedzUsuń
  5. (..)Jezu Chryste Zmiłuj Się Na Nami. XDD Hhahahahhahahhahaha Boże, to jest cudowne *.* Jestem pewna, że moim śmiechem obudzialam rozdziców ._.
    Jak to sie stalo, ze dopiero teraz znalazlam tego bloga?! Jest cudowny *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ryje, boże, ryje DDDDDX
    Hejt za Polskę D;

    OdpowiedzUsuń