Beta - Tak
Za wszelką cenę staraj się odnaleźć swojego przyjaciela, jeśli nie chcesz oberwać w twarz od jego faceta.
W apartamencie panowała cisza. Każdy z chłopaków powoli przetwarzał w mózgu to, co zastał po przebudzeniu... Całkowicie zdemolowane mieszkanie, tatuaż Eunhyuka, małżeństwo Siwona i Yesunga, zagadkowa nagość Ryewooka, lwa na balkonie i brak Heechula... A może to nie wszystko? Nie, na pewno. Skoro aż tak dali się ponieść...
Najgorsze było to, że żaden z nich kompletnie nic nie pamiętał. Czy to w ogóle możliwe aż na taką skalę? Przecież normalnie to choć jeden by miał jakieś niewyraźne przebłyski... Co się musiało dziać, do ciężkiej cholery?
Ósemka kompletnie skacowanych idolów usiadła przy odrapanym stole w jadalni, jednak żaden z nich nie miał ochoty odezwać się pierwszy. Po minucie ciszy Leeteuk, jako lider, wstał na równe nogi i spojrzał każdemu z nich po kolei w twarz. Kiedy minął Sungmina dotarło do niego, że coś jest nie tak.
- Zaraz... gdzie Siwon?
- Modli się. - odparł Yesung, nie podnosząc twarzy, by na niego spojrzeć. W takich momentach każdy z nich bał się lidera jak ognia. W skrajnych przypadkach zdarzało mu się nawet rzucać w nich ciężkimi przedmiotami... A to najwyraźniej był jeden z nich.
- Co? - zmrużył oczy. - Co za... Nie, zaraz, stop. Nie dajmy się zwariować. - pokręcił głową, próbując zmusić się do logicznego myślenia. Ponownie opadł na krzesło, ze zrezygnowaniem opierając na blacie swoje dłonie. - Mniejsza o Siwona.
- Racja. Przynajmniej go nie zgubiliśmy. - mruknął Kyuhyun, zaplatając ramiona na piersi.
- Bardzo zabawne. - odparł Shindong. - Wiecie, że jak go nie znajdziemy, to mamy przesrane?
- Fani i wytwórnia nie dadzą nam żyć...
- CO TAM Z WYTWÓRNIĄ! JAK SIĘ HANKYUNG DOWIE, TO NAM NOGI Z DUPY POWYRYWA! - jęknął Donghae, chowając twarz w dłoniach. Reszta musiała mu przyznać rację. Zły Han Geng był nieobliczalny... Kto wie, jakby zareagował, gdyby się dowiedział, że zgubili jego chłopaka w Nowym Jorku... Chociaż na dobrą sprawę nikt z nich nie wiedział, czy Kim jest z nimi w Ameryce. Mógł przecież równie dobrze zostać w Seulu... Albo przypadkiem wylądować gdzieś na Syberii... Albo...
- Nie, nie możemy go jeszcze o tym informować. - Sungmin pokręcił głową, równie przerażony perspektywą oberwania od ciężkiej pięści swojego kumpla w twarz. - Trzeba go poszukać.
- No brawo Sherlocku. - odparł Ryewook, pukając się palcem w czoło. - Jak już go znajdziesz do południa, to daj nam znać.
- Ym, chłopaki... Ciągle zapominamy o jednej, ważnej sprawie... - powiedział nieśmiało Yesung. - Dzisiaj ma się odbyć ślub Shindonga.
Wszyscy wytrzeszczyli oczy. No tak, na śmierć zapomnieli! W końcu to był powód ich wszystkich nieszczęść. Jednak szansa, że znajdą Heechula, wyjaśnią, co się stało, zapłacą za wszystkie szkody i wrócą na czas do Korei była znikoma. Musiałby się zdarzyć cud, by im się udało.
- Jest tylko jedno rozwiązanie, by kupić nam trochę czasu. Muszę tam zadzwonić i przełożyć ślub. - westchnął Hee, odchylając się na krześle. Leeteuk wstrzymał oddech.
- A-ale jak to... Twoja laska cię zabije!
- Wiem. Ale nie możemy tego wszystkiego tak zostawić. - wzruszył ramionami. Zachowywał się tak, jakby to wszystko średnio go obchodziło, jednak reszta wiedziała, że tak nie było. Shindong tak naprawdę był najbardziej przerażony całą zaistniałą sytuacją z nich wszystkich... I obwiniał się o to, chociaż nie miał powodu.
- No dobra... Skoro tak mówisz... - odparł lider. - Dzwonił ktoś już na komórkę Heechula?
- Tak. Wyłączona. - mruknął Kyuhyun. - Chyba nie sądzisz, że jesteśmy tacy głupi, by tego nie próbować.
- Już teraz spodziewałbym się po was wszystkiego. - Cho już chciał się odegrać, lecz przeszkodził mu w tym Shindong, wyciągający telefon z kieszeni. W milczeniu obserwowali, jak chłopak wstaje od stołu i zagryzając wargi, dzwoni do swojej dziewczyny.
- Cześć kochanie... - jego głos drżał, jednak starał się być jak najbardziej opanowany i przekonywający. Powiedział jej, że dostali nagły cynk od wytwórni i MUSZĄ się dzisiaj tam stawić, więc ślub muszą przełożyć na jutro. Przepraszał ją z tysiąc razy, za każdym z nich serce pękało mu z bólu. Dziewczyna była bardzo zawiedziona, ale chłopak wiedział, że nie mógł postąpić inaczej. Kiedy się rozłączył, prawie wybuchnął płaczem.
- No już, stary. - mruknął Kyuhyun, obejmując przyjaciela ramieniem. Ten westchnął cicho, ale nic nie powiedział. Nie musiał. Cały zespół widział jego ból...
- Cholera, chłopaki... - powiedział Ryewook, przeczesując włosy palcami.- Mamy niecałe dwa dni...Od czego powinniśmy zacząć?
- Myślę, że od tego lwa. - odparł Sungmin, wstając i podchodząc do drzwi balkonowych. Zwierzę, na całe szczęście, wciąż spało, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co się działo. - Trzeba zadzwonić po kolei do każdego zoo w mieście... Albo chociaż zgłosić to gdzieś... Czy coś.
- Ja proponuję się rozdzielić. - pałeczkę ponownie przejął Leeteuk. - Eunhyuk, Donghae, ja, Kyuhyun i Siwon zajmiemy się lwem, mieszkaniem i wyjaśnieniem całej sytuacji, a Yesung, Sungmin, Ryewook i Shindong – poszukacie Heechula.
Skinęli głowami na znak, że zrozumieli. Szybko wstali od stołu, zmierzając w stronę łazienek i pokoi, by się chociaż trochę ogarnąć. Muszą uważać na ludzi, których spotkają. Nikt z zewnątrz nie może się dowiedzieć, co się przytrafiło Super Junior w Nowym Jorku... Nikt ich nie może rozpoznać.
* * *
Pół godziny później silna grupa pod wezwaniem Leeteuka stała już w holu dużego apartamentowca. Eunhyuk, krzywiąc się, cały czas pocierał swój bok, a Siwon szeptał ciche modlitwy pod nosem. Druga grupa już zdążyła ruszyć przed siebie, oni jednak rozpaczliwie szukali kogoś, kto mógłby im pomóc w znalezieniu właściciela zwierzęcia, które właśnie smacznie spało na balkonie w jednym z mieszkań.
- Szlag. - mruknął Kyuhyun, rozglądając się dookoła. - Dlaczego tu nie ma żadnej recepcji, czy coś? Albo jakiegoś strażnika, albo... Cholera, tu nie ma nikogo!
Miał rację. W holu znajdowali się tylko oni – pięciu samotnych, zagubionych i przestraszonych, koreańskich idolów. Ani żywej duszy. Coś było nie tak...
- Hm... - zastanowił się lider. - No to może się zapytamy któregoś z mieszkańców, co jest grane?
- No nie wiem... - odparł Donghae. - Wolałbym nikogo nie straszyć bez powodu...
- W jednym z mieszkań w tym budynku jest ogromne, niebezpieczne zwierzę. Sądzisz, że to nie jest wystarczający powód? - Leeteuk zmrużył oczy, rzucając młodszemu koledze groźne spojrzenie. Ten skulił się, kiwając niepewnie głową. Wolał go już nie denerwować...
- Dobra. Czyli postanowione. Idziemy szu...
- Co panowie tu robią?
Cała piątka odwróciła się gwałtownie, słysząc za plecami czysty angielski z wyraźnym, amerykańskim akcentem. Lider wytrzeszczył oczy – przed nimi stała kobieta... a raczej dziewczyna, mogła mieć nie więcej, niż dwadzieścia lat. Była blondynką o dużych, zielonych oczach. Miała na sobie czarną marynarkę i spodnie od kompletu, które zupełnie do niej nie pasowały.
- Z nieba nam spadłaś, kobieto! - jęknął Kyuhyun, jednak dopiero po sekundzie dotarło do niego, że powiedział to po koreańsku. Szybko się zreflektował, zwracając się do niej, tym razem jednak już po angielsku. - Ym... Tego. Kim pani jest?
- Jestem opiekunką tego obiektu. - odparła beznamiętnie. - Co panowie tu robią? Myślałam, że już wyjechaliście...
Leeteuk wytrzeszczył oczy.
- W-wyjechaliśmy?
- No tak. Wynajęliście tutaj mieszkanie tylko na jedną noc, więc myślałam...
- Moment. Pani wie, kim jesteśmy? - Siwon zmarszczył brwi.
Kobieta spojrzała na nich jak na skończonych debili.
- No tak. Wczoraj wieczorem powtarzaliście to na każdym kroku.
- Jakbyśmy cokolwiek pamiętali... - westchnął Kyuhyun, drapiąc się po głowie.
- Słuchajcie panowie... Nie wiem, co tu się dzieje, ale mieszkanie mieliście opuścić już dwie godziny temu. Wynajęłam je dla was na jedną noc tylko dlatego, że zupełnie nie wiedziałam, co z wami zrobić. Poza tym obiecaliście, że nie wydacie tego mojemu szefowi, a nawet zapłacicie podwójnie... - twarz dziewczyny pokryła się lekkim rumieńcem. - Z racji, że...
Jednak nie skończyła mówić, bo do holu właśnie wbiegł mężczyzna. Był około czterdziestki, miał na sobie szlafrok w paski i duże, puchate kapcie. Dosłownie wbiegł, prawie gubiąc swoje obuwie na schodach.
- Ludzie! W moim pokoju jest lew!
Donghae zachłysnął się śliną, a Eunhyuk wymienił przerażone spojrzenie z Leeteukiem. Czyli zwierzę już się obudziło... I postanowiło zrobić sobie małą wycieczkę.
- Lew? Jak to? Proszę się uspokoić... Panowie, wiecie coś o tym?
Cała piątka zagryzła wargi, patrząc na siebie niepewnie. Czyli oficjalnie – ich kłopoty właśnie się zaczęły. Cudownie.
Po prostu doskonale...
* * *
Podczas gdy grupa Leeteuka próbowała wymyślić jakieś w miarę przekonywujące wytłumaczenie dotyczące zagadkowego pojawienia się lwa w pokoju jednego z mieszkańców, reszta zespołu stała właśnie na chodniku jednej z całkowicie przepełnionych ludźmi ulicy Nowego Jorku. Wszyscy czterej mieli okulary na nosach i duże czapki na głowach. Rozglądali się dookoła z przerażeniem. Miasto to nie różniło się diametralnie od ich Seulu, ale i tak czuli się bardzo, ale to bardzo niepewnie. Ludzie byli zupełnie inni, ich zachowanie, język, wygląd... Wydawali się patrzeć na nich jak na skończonych kretynów, którymi zresztą byli!
Shindong przełknął głośno ślinę, wkładając niepewnie ręce do kieszeni skórzanej kurtki.
- To... gdzie powinniśmy zacząć?
Nie mieli zielonego pojęcia. Żadnej poszlaki, wskazówki... Heechul mógłby być dosłownie wszędzie i nigdzie. Jak jakiś pieprzony kot Shroedingera. Ta myśl wydała się Yesungowi tak śmieszna, że aż prawie się załamał.
Po raz kolejny tego dnia.
- Może powinniśmy się najpierw upewnić, że nie ma go w Seulu? - zaproponował Sungmin.
- Jak?
- Zadzwonimy do menagera... Opierdoli nas za to i to dość porządnie, ale... Warto spróbować.
Reszta zgodziła się od razu. To był dobry pomysł. Póki co zresztą i tak nie mieli lepszego...
Postanowili oszczędzić Shindongowi kolejnego, nerwowego telefonu i wcisnęli komórkę w dłoń Ryewookowi. Ten przełknął ślinę ze zdenerwowaniem patrząc na ekran aparatu.
- Powiedzieć mu wszystko?
- No coś ty, pogięło cię? - prychnął Sungmin. - Powiedz mu tylko, gdzie jesteśmy i czy nie wie, czy czasami Heechula nie ma w kraju. Reszty na razie nie musi wiedzieć.
Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym przystawił telefon do ucha. Na ulicy panował duży hałas, jednak nie przeszkadzał mu zbytnio w rozmowie. Menager i tak krzyczał, ba, wrzeszczał na niego, jednak obiecał sprawdzić, czy Heechul nie został w Seulu.
- I co? - spytał Yesung, kiedy ten schował komórkę do kieszeni. Jego dłonie drżały.
- Da nam znać niedługo. I... no tego. Jest wkurwiony i to bardzo...
- Dziwisz mu się?
- Nie, ale... - zamyślił się chwilę, po czym machnął dłonią. - Nieważne. Co robimy?
- Nie możemy tracić czasu... A jeśli Kim poleciał z nami do USA? - zastanowił się Shindong.
- Racja... Tylko gdzie moglibyśmy go zostawić. - cała czwórka pochyliła głowy, myśląc gorączkowo. Nowy Jork był ogromny. Jak oni, do larwy nędzy, mieli go tutaj znaleźć...?! - Zaraz, chwila.
Wszyscy aż podskoczyli, kiedy Ryewook gwałtownie podniósł głowę.
- C-co?
- No bo... Tak sobie myślę... Sungie, masz może te ślubne papiery przy sobie?
Chłopak zastanowił się chwilę, po czym skinął głową.
- Tak... Czemu?
- Powinniśmy tam pojechać. Może wtedy Heechul jeszcze z nami był i ktoś go rozpozna? Poza tym, wyjaśnimy przy okazji sprawę waszego małżeństwa...
Chłopak spojrzał pytająco na resztę, która tylko wzruszyła ramionami. Lepsze to, niż siedzieć bezczynnie. Może akurat się czegoś dowiedzą? Warto spróbować.
- Głupi Ciul. - warknął Sungmin, próbując złapać jakąś taksówkę. - Przysięgam, że jak tylko go znajdziemy, zapierdolę go gołymi rękami.
O ile go znajdą...
Wspaniałe! Naprawdę bardzo, bardzo mi się podoba! *_*
OdpowiedzUsuńDziękuję. *-*
UsuńGDZIE JEST MOJA UMMA?
OdpowiedzUsuńZgubili moją matkę DDDD:
Jeśli jej nie znajdą to ja osobiście wszystkim biorącym udział w tej eskapadzie nogi z tyłków powyrywam, Hangeng nie będzie musiał się fatygować ;_:
A tak poważnie to siuram i chyba sobie coś stłukłam spadając z krzesła na ziemie ze śmiechu XD
Rany, to jest świetne. Po prostu genialne i już się zastanawiam jak oni to wszystko odkręcą... Biedny Shini :c No i Heechul, gdzie go wysłałaś, strach pomyśleć xD
OdpowiedzUsuńTak w ogóle, genialne masz pomysły ^^
Czy tylko mi brakuje wybitego zęba? ;;;;;;;;;
OdpowiedzUsuńAle i tak pizgam D'; Miszczu mój.