niedziela, 13 stycznia 2013

FairyLand (Rozdział V)

Autor - Yesung Oppa
Beta - Nie






Obudziło go przeraźliwe zimno, które było wręcz nie do wytrzymania. Cały się trząsł, a wilgoć całkowicie pokryła jego ubranie. W pierwszym momencie zapomniał, gdzie jest - chciał wstać, zamknąć okno do swojego pokoju i ponownie wrócić pod cieplutką kołdrę...
Gdy otworzył oczy, prawie się załamał.
Nie był w domu, w Korei... ani nawet w XXI wieku. Dookoła wiła się ciemność, którą powoli rozpraszał delikatny, słaby błysk wschodzącego słońca z okna bez szyby w rogu drewnianego, pokrytego pleśnią pomieszczenia. Jonghyun ledwo powstrzymał się przed psiknięciem, byleby tylko nie obudzić przyjaciół...
Jednak nie wszyscy jeszcze spali. Przy oknie stała jedna, samotna postać. Kim od razu poznał Key'a, smutnego, drżącego z zimna i rozpaczy, ale wciąż Key'a. Z cichym westchnięciem wstał i podszedł do niego. Bez słowa objął go w pasie i schował twarz w jego włosach. Po paru chwilach pustego milczenia, w końcu szepnął:
- Nie stój przy oknie, przeziębisz się...
- Hyunnie...
Jonghyun odsunął go delikatnie od siebie, jednak nie opuszczał ramion. W oczach młodszego chłopaka błyszczały powstrzymywane przez wiele dni łzy. Serce starszego pękło.
- Bummie, nie płacz, proszę...
- J-ja nie płacze, tylko... - jęknął cicho. - Hyunnie, wiesz, jaka jest szansa, że wrócimy do domu?
Pokręcił głową.
- To graniczy z cudem. Nawet nie wiemy, jak się tutaj znaleźliśmy... Co było przyczyną awarii. Przecież podróże w czasie są niemożliwe! Nie jesteśmy jakimiś pieprzonymi Doktorami Who, a Xbox to nie Tardis... To nie może być prawda, to na pewno jakiś chory żart. - wcisnął się mocno w ramiona Jonghyuna, drżąc jeszcze bardziej. Ten objął go mocniej, czując, jak do jego oczu również zaczynają napływać łzy. - Nasze rodziny, praca, fani... Hyung, ja nie wytrzymam już tutaj dłużej...
- Kibum, proszę... Wiem, jak się czujesz. Wszyscy mamy to samo. Ale zobacz, jak poświęca się Taemin i Minho... ile dla nas robią! Musimy to wytrzymać. Wrócimy, wierzę w to. I... obiecuję ci. Obiecuję, że już niedługo wrócimy do Korei. - odpowiedział, jednak sam nie był całkowicie przekonany. Key miał rację - to graniczyło z cudem, jednak w tamtej chwili zrobiłby wszystko, by tylko chłopak przestał płakać. Nienawidził łez Kibuma. Nienawidził, gdy był smutny... Tak bardzo tego nie znosił.
Pogłaskał go po karku, po czym delikatnie pocałował. Był to tylko lekki dotyk wilgotnych ust, jednak Jonghyun przelał w to wszystkie swoje uczucia. Wytarł jego wilgotne policzki opuszkiem palca i ujął jego twarz w dłonie. Już miał się odsunąć, kiedy Key zdecydowanie odwzajemnił jego pocałunek. Starszy Kim cicho westchnął w jego usta, całując go z całą zachłannością i tęsknotą, jaką ukrywał przez te wiele dni. Pewnie całowali by się jeszcze długo, gdyby nie...
- Co robicie?
Gwałtownie odskoczyli od siebie, próbując złapać oddech. Z mroku wyłoniła się sylwetka zaspanego Onew, patrzącego na nich opuchniętymi oczyma.
Key zmarszczył brwi.
- Nic takiego, co by cię interesowało, hyung... A tak w ogóle, to okropnie wyglądasz.
- Szkoda, że wy siebie nie widzicie, dzieci. - odgryzł się Lee, mijając ich i podchodząc do okna. - Już świta. Obudźcie resztę, trzeba stąd iść.
Jonghyun wywrócił oczyma, ale zrobił to, o co go prosił lider. Poszturchał Taemina w ramię, próbując go jakoś dobudzić. Kiedy w końcu mu się to udało, już chciał to samo zrobić w przypadku Minho, jednak niechcący go nadepnął. Choi zerwał się z głośnym przekleństwem na ustach w zamiarze przywalenia Kimowi prosto w twarz.
- PATRZ, JAK ŁAZISZ, DINOZAURZE!
- Nie drzyj mordy, przepraszam, przecież nie chciałem... - zmarszczył brwi, posyłając mu obojętne spojrzenie. Minho zesztywniał, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Jjong, wszystko ok?
- Nie. Ale nieważne. Jinki mówi, że powinniśmy już iść, więc zbierzcie tyłki i ruszamy.
Taemin skinął głową, wstając z podłogi. Jego sukienka była pognieciona, a włosy potargane. Widać było, że jemu też było okropnie zimno. Jonghyun przeczesał włosy palcami, podchodząc ponownie do Kibuma.
- Wszystko w porządku? - szepnął do niego.
- Tak. Nie martw się.
Starszy Kim pokiwał ze zrozumieniem, rozglądając się dookoła. Robiło się coraz jaśniej. Nie miał zielonego pojęcia, która mogła być godzina. Pewnie wciąż było bardzo wcześnie...
- Chłopaki... - powiedział Onew, zagryzając ze zdenerwowaniem wargę. Wskazywał coś za oknem, co najwidoczniej bardzo go zaciekawiło. - Spójrzcie no tylko.
Natychmiast podeszli do niego, próbując się jakoś zmieścić w wąskim otworze. Im oczom ukazała się piękna, bogato zdobiona kareta, która błyszczała w świetle wschodzącego słońca. Ciągnięta była przed dwa, białe konie, które dumnie prezentowały się na tle lasu. Woźnica miał na sobie elegancki strój, a na jego twarzy nie było żadnych oznak zmęczenia, mimo wczesnej pory.
- Rety... Kto to może być? - szepnął Jonghyun, wychylając się jeszcze bardziej.
- Nie wiem. Ale może warto z nimi porozmawiać...? - powiedział niepewnie Onew. Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. - No co? Spójrzcie, jak jesteśmy ubrani. Nikt na pewno nie będzie wątpił w to, że jesteśmy szlachcicami, którzy właśnie zmierzali na bal, jednak zgubili drogę.
Minho zmrużył oczy, wyraźnie przetwarzając to, co powiedział Jinki. Odsunął się od okna, pocierając czoło dłonią.
- Onew... Naprawdę nie wiem, czy to taki...
- Dobra. W takim razie ja idę. - otrzepał swoją kamizelkę i wyprostował się. Na jego twarzy zagościła zaciętość.
- A-ale Jinki... - jęknął Taemin. - Jesteś pewien?
- Naturalnie. Jestem liderem, muszę wziąć sprawy swoje ręce. - poklepał Minho po ramieniu, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Reszta zespołu odprowadziła go wzrokiem, nie ukrywając swoich obaw.
- Oby wiedział, co robi... - mruknął Key, zakładając ręce na piersi. Jonghyun pokiwał głową, delikatnie obejmując go ramieniem w pasie. Ponownie zerknęli przez okno na chłopaka zmierzającego zdecydowanym krokiem w stronę karety.
Kiedy tylko woźnica go zauważył, zszedł na ziemię i skłonił się mu delikatnie. Skołowany lider niepewnie odwzajemnił jego gest, po czym powiedział:
- Przepraszam, że niepokoję... Moje imię to Lee Jinki, wraz z rodziną przybyłem ze wschodu na...  bal. Niestety, napadnięto nas podczas naszej podróży i musieliśmy zatrzymać się w tym lesie... - na wszelki wypadek ponownie się ukłonił. Mężczyzna przez chwilę patrzył na niego ze zdziwieniem, próbując najwidoczniej zrozumieć to, co powiedział. Angielski chłopaka nie był najlepszy, a sprawę komplikował jego obcy akcent i kompletny brak znajomości starej wersji tego języka. Po chwili jednak woźnica pokiwał głową ze zrozumieniem i odparł:
- Dobrze. Proszę poczekać, już zawiadamiam księżniczkę.
Onew uniósł pytająco brwi. Czyli wiózł księżniczkę? No nieźle... To by wyjaśniło bogactwo, którym obsypany był pojazd, jakim się poruszała. Jednak nie spodziewał się za wiele - podobno nawet księżniczki w tamtych czasach nie były zbyt piękne. Na pewno była niska, pulchna i nie wiedziała, co to kąpiel...
Jakież było jego zdziwienie, kiedy ujrzał młodą kobietę, wychylającą się na zewnątrz. Nie spełniała żadnych jego wyobrażeń o księżniczkach, była... Naprawdę piękna.
Jej długie, brązowe włosy opadały na ramiona, a podtrzymywane były przez złotą tiarę. Spojrzenie jej pięknych, zielonych oczu wystarczyło, by przeszedł go dreszcz. Czarny gorset uwydatniał to, co od razu rzuciło mu się w oczy - duży biust. Onew mimowolnie spłonął rumieńcem, jednak nie zapomniał o dobrych manierach.
- Pani... - powiedział, kłaniając się jeszcze niżej, niż poprzednio. Dziewczyna przyjrzała mu się z daleka, po czym dała znak woźnicy, by otworzył drzwi od karety. Kiedy wyszła na zewnątrz, od razu ruszyła w stronę lidera, jednak stanęła w bezpiecznej odległości od niego.
- Lee Jinki? No tak, ojciec urządza niedługo jakiś bal, ale nie przypominam sobie, by zapraszał gości ze wschodu. - zmarszczyła brwi.
- Przepraszam, że nie została pani powiadomiona... Na balu będzie podobno wielu gości z różnych zakątków świata, pański ojciec rozsyła zaproszenia najbardziej szanującym się rodom, jakie istnieją... Najwidoczniej zapomniał panience tego powiedzieć. - skłonił nisko głowę, mając nadzieję, że się nie rumieni. Przez chwilę dziewczyna milczała, po czym machnęła dłonią i zwróciła się do woźnicy.
- No niech będzie... Carl, zawieź ich do zamku. A z ojcem to ja sobie porozmawiam.
Onew ukłonił się z wdzięcznością, kiwając głową na przyjaciół, którzy mogli już wyjść z rozklekotanej chatki. Księżniczka uniosła pytająco brwi.
- Czy w waszym kraju nosi się teraz takie fryzury?
- Naturalnie, pani.
- Jestem ciekawa ich barw... Myślałam, że ludzie ze wschodu mają tylko kruczoczarne włosy.
'Cholera...' pomyślał Jinki, zagryzając wargę.
- Możemy o tym porozmawiać w zamku? Chętnie odpowiem na wszelkie pytania, panienko.
- No dobrze... Wchodźcie do środka zatem... - umilkła na widok Taemina, który niepewnie stanął koło lidera. Zielone oczy rozszerzyły się z zaskoczenia.
- Przyjechała z wami kobieta...?
- Tak, pani...
- Prześliczna. Jak masz na imię?
Lee podniósł na nią zaskoczony wzrok. Już chciał odpowiedzieć, lecz w porę sobie przypomniał o tym, kogo udaje.
- Taeyeon, madame. - odparł, pozdrawiając ją lekko. Widać było, że oczarował księżniczkę, na której ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Taeyeon... Idealne imię dla ciebie. Możesz usiąść koło mnie... Szybciej, powinniśmy już jechać!

* * *

- Jeśli można zapytać, panienko... Dlaczego jeździsz po lesie o tak wczesnej porze? - spytał już całkiem ośmielony Taemin, nie kryjąc zainteresowania nowo poznaną dziewczyną. W końcu to księżniczka, jedyna, jaką miał okazję kiedykolwiek widzieć! Nie była taka, jak je sobie wyobrażał, przede wszystkim odznaczała się wyjątkową urodą... I najwidoczniej bardzo go polubiła...
... Co wywołało zazdrość u Jinkiego, zresztą nie tylko u niego. Minho mierzył groźnym wzrokiem  zielonooką Angielkę, kiedy ta akurat na niego nie patrzyła. To był jego Taemin, do ciężkiej cholery!
- Bardzo lubię poranne przejażdżki. Można wtedy zobaczyć o wiele więcej ciekawych rzeczy, niż po południu, czy wieczorem. Poranki są piękne... Szczególnie tutaj, w lesie. - uśmiechnęła się szeroko, splatając drobne dłonie na kolanie. Taemin rozpromienił się, na moment zapominając o wszelkich problemach, jakie ciążyły na nim i jego przyjaciołach.
- Ciekawe masz podejście, madame...
- Proszę, mów mi Mary. - odparła. Taemin posmutniał, gdyż przypomniała mu się żona piekarza, która ich przyjęła pod swój dach... która, niestety, już nie żyje. Czy to przypadek, ż e obie kobiety mają tak samo na imię?
Minho wyprostował się gwałtownie.
- Mary...? Panienka to...?
- Tak. Nazywam się Mary Crofts... Jestem nieślubną córką króla. - wywróciła oczyma z zażenowaniem. - Tak, wiem. Wstyd, co?
Taemin pokręcił przecząco głową.
- Ależ skąd! Wielu by się zabiło, by mieć  taki tytuł jak ty, madame.
Księżniczka westchnęła, chwytając dłoń Lee w swoją. Czara zazdrości w sercu Jinkiego i Minho się przelała. Nim Mary zdążyła cokolwiek odrzec, powóz zatrzymał się gwałtownie.
- Dojechaliśmy. - powiedziała, gdy woźnica otworzył drzwiczki na zewnątrz. - Cóż... Witamy w naszych skromnych progach, goście ze wschodu!

8 komentarzy:

  1. <3 no nie mam słów. Cudowne *_*
    ~Hisako~

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, ciekawe :D Zazdrosny Minho? Czekam na ciąg dalszy! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcę. Już. Następny. Rozdział. *.* O mój Boże! JongKey to mój ulubiony pairing FOREVER! Kilka razy czytałam fragmenty jak się przytulali i całowali. Kocham takie pojedyncze zdanka dzięki którym mogę sobie dużo wyobrażać. ;D :3 (Sama nie wiedziałam, którą buźkę zrobić najpierw xD) Świetne, czekam na dalszy ciąg <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie trafiłam na twój blog, a to opowiadanie... brak mi słów... bardzo oryginalny pomysł. bardzo mi się ono podoba, nigdy jeszcze nie czytałam podobnego opowiadania z takim pomysłem i ciesze się że własnie teraz je czytam ^.^ Minho który ma największą wiedzę <3 i Onew który tym razem wziął sprawy w swoje ręce *q* Słodka była chwila JongKey. Mam nadzieję e nowy rozdział pojawi się nie długo. Hwaiting w pisaniu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję ślicznie ^^ Cieszę się, że się podoba i obiecuję, że niedługo napiszę kolejny rozdział ^^

      Usuń