Autor - Yesung Oppa
Beta - Nie.
Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, obaj jeszcze spali. Twarz Taemina wtulona była ciasno w klatkę piersiową swojego hyunga. Opuchnięta od łez, jednak bardzo spokojna. Gdyby nie sposób, w jaki Minho został obudzony, na pewno uśmiechnąłby się pod nosem i pogłaskałby go po włosach.
Mrucząc ciche przekleństwa, zwlókł się z łóżka i podszedł do drzwi. Starsza kobieta ukłoniła się przed nim, wręczając mu dwa zestawy ubrań.
- Madame...? Która jest godzina?
- Dziesiąta. Pańska rodzina już jest na dole i czeka na was. Radzę się szybko przygotować do śniadania... O. Przysłać kogoś do pomocy...? - spytała zaniepokojona, wskazując palcem suknię, którą trzymał Choi. Ten kategorycznie pokręcił głową.
- Damy sobie radę. Dziękuję, zaraz zejdziemy. - odwzajemnił jej ukłon, po czym zniknął za drzwiami pokoju. Gdy był już pewien, że kobieta sobie poszła, położył ubrania na krześle i podszedł do łóżka w zamiarze obudzenia młodego maknae.
- Minnie, wstawaj... - powiedział, delikatnie poszturchując go w ramię. Chłopak otworzył zaspane powieki i spojrzał na niego kątem oka.
- Co jest?
- Śniadanie. Trzeba wstawać! Wiesz może, która jest już godzina? - uśmiechnął się, odgarniając mu grzywkę z czoła. Taemin podniósł się do siadu i zauważalnie zmarkotniał, gdy przypomniał sobie, gdzie się znajduje.
- Śniło mi się, że jesteśmy ponownie w Seulu... Siedzimy razem w salonie i jemy kurczaki. - usiłował odwzajemnić jego uśmiech, jednak niezbyt mu się to udało.
Minho zagryzł delikatnie wargę, zaciskając dłonie w pięści. Nigdy nie mógł znieść widoku smutnego Taemina, ale teraz... Smutek to nie było odpowiednie określenie na stan, w którym znajdował sie jego chłopak. To była rozpacz, głęboka i pusta. Westchnął cicho.
Musiał coś zrobić... Musiał... ale póki co...
- Minnie, wstań, proszę. Musimy się ubrać i zjeść śniadanie, a potem... Potem pomyślimy, co dalej.
Maknae przetarł oczy dłonią, po czym pokiwał głową.
- Masz rację, hyung. Nie mogę was pogrążać, tylko spróbować wam pomóc... - uśmiechnął się delikatnie. Jednak był to uśmiech tak sztuczny i nienaturalny, że Minho miał ochotę się rozpłakać.
Po raz kolejny.
* * *
- No nareszcie! - Jonghyun wstał z krzesła, po czym wyrzucił ręce w górę w pełnym irytacji geście. - Co tak długo?! Ile można na was czekać!
Kobieta piekarza zaśmiała się pod nosem, rozkładając na stole talerze z świeżym chlebem, serem i wędlinami. Minho skrzywił się niezauważalnie, spoglądając na to wszystko. Nie przyzwyczaił się do takich śniadań. Ale nie mógł wybrzydzać. Ta kobieta i tak dała im o wiele więcej, niż potrzebowali.
- Ależ nic się nie stało! - pokręciła głową, poprawiając fartuch na biodrach. Tuż za nią pojawił się nagle Onew z wielkim dzbanem mleka w dłoniach. Choi uniósł pytająco brwi, na co ten wzruszył tylko ramionami.
- Tych dwóch leni nie paliło się zbytnio do pomocy, więc pomyślałem, że ja się przydam. - spojrzał z wyższością na Key'a i Jonghyuna, którzy mierzyli go morderczymi spojrzeniami. Taemin cicho zachichotał, siadając na jednym z krzeseł.
- Tego można się było po nich spodziewać... - odburknął Minho głosem, który mówił, że temat uważał za skończony. W samą porę, bo Kibum już otwierał usta, by się odgryźć.
Kobieta wciąż uśmiechała się pod nosem, rozlewając każdemu mleko do kubków.
- Jesteście naprawdę niezwykłą rodziną. - powiedziała, nachylając się z dzbanem nad Minho.
- Tutaj akurat ma pani rację, madame. - odparł, dziękując jej skinieniem głowy. Ta odstawiła mleko i usiadła na ostatnim wolnym krześle przy stole.
- Och, proszę mi mówić po prostu Mery. Nie widzę potrzeby, byście używali wobec mnie formy grzecznościowej.
- No... dobrze mad... To znaczy, Mery.
Zachichotała.
- Cudnie. To skoro wszyscy już są, to możemy jeść.
Wszyscy zareagowali zadowolonym skinieniem głowy. Onew chwycił nóż i pokroił chleb na części, po czym każdemu dał po jednej z nich. Minho przyjął swoją część z wdzięcznością, po czym spojrzał na Taemina, który upił łyk gorącego mleka i oblizał się ze smakiem.
- Mery, twoje mleko jest przepyszne! - powiedział z uśmiechem.
- Ależ naturalnie! W końcu kozie mleko zawsze lepiej smakuje od krowiego... No i do tego to jest świeże. - odparła kobieta, wgryzając się w kawałek sera. - Cieszę się, że ci smakuje, panienko.
Maknae pokiwał głową, po czym zabrał się do jedzenia. Minho zdziwił się, że chłopak już nie wzdrygnął się na dźwięk określenia 'panienka'. Czyżby wziął sobie aż tak do serca to, o czym rozmawiali?
Przez chwilę jedli w milczeniu. Choi musiał naprawdę przyznać rację Taeminowi - mleko było przepyszne. W Korei nigdy nie pił czegoś tak smakowitego. Co nie znaczyło, że wcale nie tęsknił za domem. Wprost przeciwnie - z minuty na minutę tęsknota stawała się coraz większa.
- Wciąż nie mogę się nadziwić, skąd tak dobrze mówicie po angielsku. - usłyszał głos Mery, która zwracała się wprost do niego. Nim zdążył jednak cokolwiek odrzec, uprzedził go Jonghyun:
- Wiesz Mery... to długa historia, ale w naszym kraju wypada znać biegle jakiś drugi język... Czasami też i trzeci.
Oczy kobiety rozbłysnęły.
- A niech mnie piorun! Czyli nie tylko jesteście szlachcicami, ale też do tego tak dobrze wykształconymi...!
Minho zmieszał się.
- Proszę nie przesadzać... To naprawdę nic nadzwyczajnego...
- U nas w kraju jak najbardziej! - odparła Mery, wstając gwałtownie z krzesła. - Jesteście najbardziej niezwykłymi gośćmi, jakich miałam kiedykolwiek. Jeśli będziecie potrzebowali czegoś... Czegokolwiek! Wystarczy, że dacie znać.
Minho zamyślił się. Czuł głęboko, że jedna, bardzo ważna rzecz mu umknęła. Zmrużył oczy, drapiąc się po głowie. Coś wyraźnie nie dawało mu spokoju... Cholera.
- Nie sądzę, żeby nam tu czegokolwiek brakowało, dziękujemy. - Taemin schylił głowę w pełnym wdzięczności geście. Mery uśmiechnęła się szeroko, po czym zaklaskała w dłonie.
- No dobrze! A zatem posprzątajmy tutaj, a potem...
- Przepraszam. - przerwał niepewnie Minho, odchylając się na krześle. - Mógłbym się tylko dowiedzieć, który dzisiaj jest?
Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem. Zamrugała oczyma, po czym odchrząknęła cicho.
- No tak, zapomniałam... W końcu długo podróżowaliście. Dzisiaj jest 31 sierpnia roku pańskiego 1666.
Wszyscy wstrzymali oddech, a Minho upuścił kromkę chleba, którą trzymał w dłoniach.
Niemożliwe...
* * *
- Jak to możliwe, że cofnęliśmy się o jeszcze DWA DNI? - Jonghyun zmarszczył brwi, wpychając ręce do kieszeni spodni. Szedł na przodzie, kopiąc wszystko, co znalazło się na jego drodze. Za nim kroczył Onew, starając się omijać kamienie, które leciały w jego stronę spod nóg Kima. Obok niego szedł Key, w milczeniu wpatrując się w otaczający go krajobraz. Minho i Taemin szli ostatni, cierpliwie słuchając zrzędzenia Jonghyuna i cichych przekleństw Jinki'ego.
- Może to zwykły przypadek? - rzucił Minho, mając już wyraźnie dość gadania przyjaciela. Niepewnie objął Taemina ramieniem, chcąc mu dodać nieco otuchy.
- Nie sądzę. Wtedy przecież moglibyśmy wylądować wszędzie... - mruknął Kim, drapiąc się po głowie. - Cholera, dziwnie tu...
- No coś ty. - Onew wywrócił oczyma. - Który raz mam ci mówić, że to nie Korea? A do tego nie NASZ wiek?
- Dzięki stary, zapomniałem.
- CHŁOPAKI, PRZESTAŃCIE SIĘ ŻREĆ! - warknął Taemin, zrzucając z ramion rękę zdziwionego Minho. Wszyscy zatrzymali się, patrząc na niego nierozumiejącym wzrokiem. - Czy was całkiem popieprzyło? Kłócicie się o takie bzdety, zamiast poważnie się zastanowić, jak wrócić do domu!
- Minnie...
- Mam już dość słuchania waszego marudzenia i zrzędzenia! Weźcie się w garść i pomyślcie, choć raz!
Stali tak na środku drogi, wpatrując się w maknae jak ciele w malowane wrota. Wokół nich przejeżdżały powozy i bryczki, ciągnięte przez konie i osły. Ludzie, którzy ich mijali, nie szczędzili sobie cichych komentarzy pod względem ich wyglądu i języka, jakim się posługiwali.
Minho to zauważył. Odchrząknął.
- Proszę, nie kłóćmy się na środku ulicy, to raz... A dwa, może powinniśmy do siebie mówić po angielsku? W końcu nie wiadomo, ile jeszcze czasu tu spędzimy, a lepiej, byśmy ćwiczyli język, prawda?
Taemin westchnął i wzruszył ramionami. Reszta lekko skinęła głową, po czym odezwał się Key, już po angielsku:
- No dobra. To... co proponujesz zrobić?
- Przede wszystkim powinniśmy się wynieść z Londynu jak najszybciej. Niedługo rozpęta się tu piekło... A nas nie powinno tu być.
Maknae wytrzeszczył oczy, otwierając szeroko usta.
- A Mery i jej mąż?
Minho westchnął.
- Musimy wyjechać sami.
- Ale... nie możemy im pozwolić...!
- Minnie, według źródeł właściciele piekarni zginęli podczas pożaru. Nie jesteśmy już w FairyLand, ale wciąż nie możemy zmienić historii, rozumiesz?
Taemin przygryzł wargę, spuszczając głowę w dół. Po jego policzku wytoczyła się pojedyncza łza.
- Ale... oni tyle dla nas zrobili...
- Wiem. Ale nic na to nie poradzę. - mruknął, odwracając się w kierunku reszty.
- Skąd ty tak masz taką wiedzę? - Key uniósł pytająco brwi.
- Dużo czytałem... - wzruszył ramionami. Chwycił dłoń maknae w swoją i odparł - Chodźmy. Dostałem nieco pieniędzy od Mery... Musimy kupić wszystko, co potrzebne i się zbierać do wyjazdu. Nie mamy za dużo czasu.
Boże <3 świetne .^^ Czekam na kolejny rozdział. Więcej 2min ~ <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńN-no hej... *skruszona minka* Coś długo mi zajęło, to skomentowanie. Przepraszaam~~ Nie wiem jak to zrobiłam, ale nie zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział ^^" I naprawdę nie mam pojęcia jakim sposobem, bo wchodzę na twojego bloga mniej więcej 2 razy dziennie :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to ♥ Taeminnie się stawia i krzyczy, to śmieszna sytuacja :D Takie to małe i niepozorne, a potrafi postawić wszystkich do pionu *udaje, że wcaleeee, nie ma yaoistycznych skojarzeń z tym zwrotem* Tyyyroszeczkę mi przykro, że muszą zostawić Mery, chyba już Ci mówiłam, jak szybko przyzwyczajam się do bohaterów, nie? xD I to w sumie chyba tyle :3
Teraz czekam na kolejny rozdział ^^ WIĘCEJ 2MIN'A, WIĘCEJ JONGKEY'A... i Onew... biedny Onew, zawsze sam xD
...a kto powiedział, że Onew będzie wiecznie sam? XDD
UsuńDziękuję pięknie ^^
Boże to opowiadanie jest cudne *^* Zaczęłam je czytać już dawno a dopiero dzisiaj się zorientowałam że go nie skończyłam XD Boże Taemin w damskich ciuszkach <3 Ciekawe jak dalej się toczy akcja~ Powinni jutro zamknąć szkoły żebym mogła w spokoju doczytać twoje dzieło Q^Q WENY, WENY I JESZCZE RAZ WENY!! Liczę na jakiegoś smuto-fluffowego shota :3
OdpowiedzUsuńN~