czwartek, 29 listopada 2012

FairyLand (Rozdział II)

Beta - Nie
Autor - Yesung Oppa








Ciszę, która zapanowała, przerywały czasami głośne odgłosy piorunów, pojawiające się znikąd na wieczornym niebie. Spośród gęstych chmur niekiedy przeciskał się księżyc, oświetlając wąską uliczkę, na której znaleźli się przyjaciele. By nie zmoknąć całkowicie, cała piątka stłoczyła się ponownie pod daszkiem piekarni. Taemin drżał z zimna. Widząc w jakim jest stanie, Minho ściągnął płaszcz z ramion i okrył nim chłopaka, obejmując go ramieniem. Key skulił się, przyciskając swoje ciało do piersi Jonghyuna. Onew jako jedyny stał, bez wyrazu wpatrując się w niebo.

Nikt nie odważył się odezwać. Każdy jednak głęboko zastanawiał się nad tym, jak to się mogło stać. Przecież podróże w czasie to nie jest rzecz, która mogłaby przyjść z taką łatwością! Co było nie tak z FairyLand, że w wyniku zwyczajnej awarii sprzętu przenieśli się prawie czterysta lat wstecz, do tego na drugi koniec świata?

Minho patrzył tępo przed siebie, zagryzając dolną wargę niemal do krwi. Czuł, że to wszystko jego wina. On w to wciągnął swoich przyjaciół i odkupił tą durną grę od Kyuhyuna. A co, jeśli on o tym wszystkim wiedział? Nie, nie targowałby się wtedy tak uparcie... Chociaż, może...

- Zrobisz sobie krzywdę. - szepnął Taemin, przesuwając delikatnie palcem po dolnej wardze swojego hyunga. Jego ciemne oczy błyszczały od łez, jednak chłopak nie płakał. Choi westchnął cicho.

- To wszystko moja wina... - odparł drżącym głosem.

Cała czwórka popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Jonghyun podświadomie mocniej przytulił Kibuma, marszcząc brwi.

- Co ty bredzisz? - powiedział po chwili.

- Wybaczcie chłopaki. Ja was w to wciągnąłem... Nie miałem pojęcia, że coś takiego może się nam przytrafić...

- NO WŁAŚNIE, nie miałeś pojęcia. - odparł Jinki, chowając ręce w kieszeniach eleganckich, staromodnych spodni z XVII wieku. - Więc się nie obwiniaj, bo i tak wszyscy tutaj chcieliśmy w to zagrać!

Minho nie odpowiedział. Spuścił głowę, wiedząc, że nie może przyznać im racji. Czuł się winny mimo wszystko i nic nie mógł na to poradzić.

- Jeśli zaraz się stąd nie ruszymy, ktoś może nas tu zobaczyć. - mruknął Key. - Łatwo nas będzie okraść w takim stanie...

Z cichym westchnięciem podnieśli się z miejsc. Nikomu nie uśmiechał się marsz w takiej ulewie, jednak nie mieli nic innego do roboty. Musieli znaleźć jakąś gospodę, gdzie mogliby zatrzymać się na noc. Nie liczyli jednak na wiele, w końcu nie posiadali żadnych pieniędzy...

Już mieli ruszyć przed siebie, kiedy niespodziewanie drzwi za ich plecami otworzyły się na oścież. Z ciemnego pomieszczenia wyjrzała głowa niskiej staruszki o bardzo miłym wyrazie twarzy, choć nieco zaspanym. Zamrugała gwałtownie na widok pięciu Koreańczyków stojących na ganku jej piekarni.

- Tak myślałam, że słyszę jakieś głosy. - uśmiechnęła się delikatnie. - Ależ jesteście przemoczeni... Zapraszam do środka, ogrzejecie się!

Minho osłupiał. Kobieta mówiła płynnym angielskim, jednak udało mu się zrozumieć wszystko, co powiedziała. Niepewnie spojrzał na resztę zespołu - byli zmęczeni, przemoczeni i głodni.

- Dziękujemy pięknie, madame. - odparł, po czym odwzajemnił jej uśmiech.

* * *

- A więc mówicie, że przybywacie z dalekiego wschodu, tak? - kobieta postawiła na dużym, okrągłym stole tackę z sześcioma filiżankami herbaty, oraz półmisek z ciastem. Usiadła na krześle obok Onew i chwyciła swoją filiżankę w dłonie. Miała na sobie długą, białą koszulę nocną, z czego Minho wywnioskował, że było już bardzo późno.

- Dokładnie. - skinął głową, sięgając po herbatę. - Nasz powóz nie przyjechał po nas, a nie mogliśmy zostać na promie. Postanowiliśmy znaleźć jakąś gospodę w mieście, ale okradziono nas niedaleko waszej piekarni madame... - udał zestresowanego, odkładając nietkniętą filiżankę na miejsce. Jego ręce drżały.

Kobieta popatrzyła na nich ze współczuciem. Rzeczywiście, nie prezentowali sie najlepiej, chociaż daleko im było do żebraków. Westchnęła cicho, upijając łyk gorącego napoju.

- A zatem rozumiem. Cóż, nie zostawię was tak na pastwę losu... Ubłagam męża, byście mogli tu zostać tak długo, jak wam się to podoba. - uśmiechnęła się lekko. Minho nie mógł się powstrzymać i odwzajemnił go. - Możecie jeszcze powiedzieć jak się nazywacie...?

- Ja jestem Lee Jinki, madame. - pałkę przejął Onew, kłaniając się jej delikatnie nad stołem. -  Minho to mój brat, pan domu. Nasi dwaj kuzyni - Kibum i  Jonghyun. A ta niewiasta, to narzeczona mojego brata - Taeyeon.

Taemin zesztywniał gwałtownie, gdy usłyszał to, co powiedział o nim Onew. Już miał zaprotestować, kiedy Key rzucił mu mordercze spojrzenie. Musieli grać. Przecież nie mogli wyznać prawdy, że maknae jest chłopakiem, w końcu miał na sobie sukienkę. A to by było conajmniej dziwne.

Kobieta rozpromieniła się gwałtownie, patrząc na nich jeszcze bardziej przyjaźnie.

- Narzeczeni! No proszę, co za szczęście! - wstała na równe nogi, klaszcząc z entuzjazmem. - Teraz mój mąż będzie musiał się zgodzić! Nie ma zmiłuj, zostajecie u nas!

- Dziękujemy jeszcze raz. - odparł Minho ze szczerą wdzięcznością. Jemu również nie uśmiechało się udawanie dziewczyny przez Taemina, ale innego wyjścia nie było. - Nie mam pojęcia, jak się możemy odwdzięczyć, madame.

Kobieta zachichotała, machając dłonią w ich kierunku.

- Nie ma sprawy, to dla mnie wielka przyjemność!

Kiedy zniknęła na schodach, wszyscy odetchnęli głęboko. Jonghyun przeczesał włosy palcami, patrząc na wszystkich ze zmęczeniem.

- No... to się porobiło...

- Tak. Ty przynajmniej nie musisz udawać dziewczyny. - odparł Taemin ze złością, marszcząc groźnie brwi. Starszy Kim uniósł dłonie w pokojowym geście, nie odzywając się już ani słowem.

- Minnie... - powiedział Minho, odwracając chłopaka w swoim kierunku. - Spokojnie, będzie dobrze. To nie potrwa długo, znajdziemy...

- Znajdziemy co?! Sposób na powrót do domu? - chłopakowi załamał się głos. - Wierzysz w to? Utknęliśmy tutaj i nigdy...

- Taeminnie, nawet tak nie myśl. - odparł twardo Kibum, kładąc chłopakowi dłoń na ramieniu. - Wrócimy do domu, rozumiesz? Zrobimy wszystko, byle by tylko nie zostać tu na zawsze.

* * *

Minho ściągnął z siebie koszulę i starannie złożył, odkładając ją na krzesło. Podszedł do niewielkiej misy z wodą, którą postawiono na stole i umył starannie twarz, po czym wytarł ją w miękki ręcznik. Odłożył go na miejsce i odwrócił się w kierunku łóżka.

Siedział na nim Taemin, wciąż w tej samej sukni, która zdążyła już jednak wyschnąć. Wpatrywał się w swoje własne dłonie, a chociaż włosy zakryły mu całą twarz, Choi wiedział, że chłopak ledwo powstrzymuje się od płaczu.

Podszedł do łóżka i usiadł na nim tuż obok niego. Odgarnął jego włosy za ucho i pocałował lekko w policzek.

- Taemin-ah... - szepnął, przymykając powieki. - Proszę cię, nie bądź taki smutny...

Młodszy podniósł głowę i spojrzał mu głęboko w oczy.

- Hyung... przepraszam. - odparł. - Nie mogę... nie wiem, czy dam radę. Boję się. Jesteśmy w obcym miejscu, w obcej epoce, wśród całkowicie obcych ludzi...

Minho pokiwał głową ze zrozumieniem. Przytulił go delikatnie, zanurzając twarz w jego pachnących włosach. W tamtym momencie on sam miał ochotę wybuchnąć płaczem. Taemin załkał cicho w jego ramionach, mocno przywierając do jego torsu. Chwilę trwali w takiej pozycji, za nic w świecie nie chcąc się od siebie oderwać. Milczeli, bo żadne słowa nie były potrzebne. Choi gładził go po karku, plecach i głowie, czekając cierpliwie, aż ten skończy płakać. Księżyc powoli zaczął ustępować miejsca na niebie słońcu.

- Minnie... - powiedział po chwili, odsuwając go od siebie. - Chodźmy już spać. Proszę.

Lee pokiwał głową, wycierając policzki z łez. Minho pomógł mu wydostać się z sukni, którą starannie odłożył obok jego własnych ubrań, po czym podszedł do okna i okry je ciężkimi zasłonami. W pokoju zapanował całkowity mrok. Minho po omacku dotarł do dużego łoża, w którym zakopał już się Taemin.

- Wcale nie musieli nam oddawać swojego pokoju. - starszy roześmiał się cicho, ponownie go do siebie przytulając. Poczuł, jak chłopak odwzajemnia jego uśmiech i mocno obejmuje go w pasie.

- Minho... Nie zostawiaj mnie tu samego, dobrze?

Zdziwiony Choi zamrugał gwałtownie powiekami.

- Taemin-ah... - odparł drżącym głosem. Po chwili jednak pokiwał ze zrozumieniem, przytulając go jeszcze mocniej. - Dobrze. Nigdy cię nie opuszczę...

4 komentarze:

  1. TAK TAK TAK TAK TAK <3 Jest *~* Taemin udaje dziewczynę ? :3 HAH Rozdział świetny i czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. TAK SŁODKO! *-*
    Pomysł bardzo oryginalny i nietypowy :) Jeszcze nigdy nie spotkałam się z podobnym motywem w żadnym opowiadaniu, więc wielki plus dla Ciebie :D
    Trochę się obawiam o naszych chłopców, bo to najnieprzyjemniejsze czasy do życia, ale mam nadzieje, że jakoś sobie poradzą :D
    Także, weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Mogę Cię upewnić, że chłopcy na pewno sobie poradzą, w końcu są Błyszczącymi Idolami! :'3

      Usuń